Do tej pory, co nie jest w skali światowej jakimś odstępstwem od reguły, Fryderyka w danej kategorii otrzymywał jeden wykonawca. Zdarzało się, jak w 2012 roku w kategorii Najlepszy album z muzyką rockową, że nagrodę podzielono między dwóch artystów. Ale trójka? No to już jest konkretna anomalia.
A to właśnie wydarzyło się kilkadziesiąt minut temu, gdy okazało się, że najlepszym rapowym albumem roku zostały Ground Zero Mixtape, SOMA 0.5 mg oraz W drodze po szczęście.
Czy faktycznie głosy rozłożyły się równo? A może akademicy, rok w rok krytykowani za dobór nominowanych, stwierdzili, że nagrodzą i album najpopularniejszy, i ten, który cieszył się najlepszymi recenzjami, i wreszcie ten im najbliższy? Są to w każdym razie konkretne jaja, bo nagle okazało się, że z piątki nominowanych tylko Abradab musiał obejść się smakiem (Taco Hemingway dostał nominację i za Taconafide, i Cafe Belga). Za rok po całości - dajemy wszystkim. Na pohybel systemowi!