Obecne prawo to hipokryzja. Jaki jest status aborcji w Polsce? (ROZMOWA)

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
aborcja strajki kobiet
fot. Rafał Milach

Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który wywołał strajki kobiet, czyli falę protestów, które przetoczyły się przez całą Polskę – aborcja stała się jednym z głównych tematów w debacie publicznej. Działaczki mówią wprost – obecne prawo to hipokryzja, z którą trzeba skończyć.

Natalia Broniarczyk, feministka, aktywistka i członkini Aborcyjnego Dream Teamu, odpowiada na nurtujące nas pytania i pomaga zrozumieć, dlaczego tak ważna jest legalna, bezpieczna i darmowa aborcja.

Nie tylko zeszłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, ale także aborcyjne tabu przyczyniły się do kompletnego chaosu informacyjnego w temacie seksu, aborcji i praw reprodukcyjnych. Nie raz słyszałam młode kobiety, które zastanawiały się, czy tabletki dzień po są w Polsce wciąż legalne, a jeśli tak, to skąd mogą je wziąć. A przecież wyrok dotyczył zupełnie innych kwestii.

W Polsce nie ma kar za własne aborcje. Tabletki aborcyjne, które pojawiły się u nas dopiero na początku lat dwutysięcznych, są swego rodzaju rewolucją. Zmieniły sposób postrzegania przerywania ciąży, ale też dały możliwości osobom, które zaszły w niechcianą ciążę. Wcześniej o aborcji decydowało to, czy znajdzie się osoba, która ją przeprowadzi – dziś jest to karalne. Gdy używamy tabletek dzień po, które są na receptę, nie popełniamy żadnego przestępstwa.

W takim razie co jest teraz w Polsce karalne?

Nakłanianie i zmuszanie do aborcji, ale także przeprowadzanie zabiegu. Jednak prawo to jedno, a praktyka – drugie. Kolejny przykład – zamówienie tabletek na swoje nazwisko i przekazanie ich innej osobie. Mamy już dwa wyroki skazujące, jednak trzeba zaznaczyć, że w takich przypadkach to donos osoby trzeciej jest podstawą do wszczęcia postępowania. Pierwszy przypadek dotyczył matki, która zamówiła tabletki dla swojej piętnastoletniej córki. O sprawie dowiedział się kurator dziewczyny i doniósł na matkę do prokuratury. Druga sytuacja była podobna: chłopak pomagał swojej dziewczynie. W trakcie aborcji ta zaczęła krwawić, pojechali więc do szpitala. W dobrej wierze powiedział lekarzowi, że jego partnerka wzięła tabletki, a na pytanie skąd je miała, odpowiedział, że on je zamówił. Lekarz zawiadomił policję, a mężczyźnie postawiono zarzuty. Obie te historie pokazują, że w Polsce jesteśmy karani za empatię. I to jest straszne.

Nasze prawo jest bardzo niejasne w swoich zapisach i to powoduje problemy. Na szczęście, zadawanie pytań i udzielanie informacji na temat aborcji nie jest karalne. Towarzyszenie koleżance, która poprosiła o pomoc też nie.

Czyli kara spotyka osoby, które chcą pomóc?

Właśnie po to jest ten zakaz – żeby ludzie bali się pomagać i przez strach rezygnowali ze wspierania potrzebujących. Wyrok TK był przede wszystkim po to, by nas zastraszyć. Nie po to, by kobiety nie robiły aborcji – ta zawsze była, jest i będzie.

W ciągu zaledwie roku od decyzji TK pomogłyście przy ponad 34 tysiącach aborcji, a to przecież nie są wszystkie przypadki. Czy, w takim razie, ten wyrok cokolwiek zmienił?

Odbieranie praw nigdy nie sprawia, że aborcja znika. Ona się dzieje – w ukryciu i bardzo często z ogromnym poczuciem wstydu. Taka kobieta nie powie o tym bliskim, nie poprosi o wsparcie przyjaciółki czy chłopaka. Większość z nas ma doświadczenie przerwania ciąży w Polsce za czasów funkcjonowania prawa sprzed wyroku, również bardzo restrykcyjnego. W kontekście osób, które są w niechcianej ciąży wyrok niewiele zmienił, wcześniej też doświadczyłyśmy tego strachu, wstydu i lęku.

Jakie możliwości ma teraz kobieta, która chce usunąć ciążę?

To zależy od tego, w którym jest tygodniu – te możliwości zmieniają się wraz z długością ciąży. Pierwsza z nich – do 12 tygodnia – to bezpieczna aborcja farmakologiczna. W tej sytuacji można zamówić tabletki z Women Help Women albo Women on Web – to są organizacje feministyczne, które wysyłają tabletki do państw, w których dostęp do aborcji jest utrudniony. Te tabletki są rekomendowane przez WHO, stosuje się je w krajach, w których aborcja jest legalna. Na stronach tych organizacji w bardzo przystępny sposób wytłumaczony jest proces takiej samoobsługi aborcyjnej. Kończy się to tak, że tabletki przychodzą na wskazany adres, tradycyjną przesyłką realizowaną przez Pocztę Polską – nigdy przez kuriera.

Dlaczego? Możliwość zamówienia tabletek do paczkomatu, czy punktu odbioru byłaby dużym ułatwieniem.

Mieszkamy w kraju, w którym utrudnia nam się dostęp do aborcji, nie tylko na poziomie politycznym. Zdarzały się przypadki przetrzymywania paczek pochodzących z konkretnego adresu przez zaangażowanych pracowników urzędu celnego. Stwierdziłyśmy, że bezpieczniej przesyłać paczki w nierejestrowany sposób, po to, żeby uniemożliwić przetrzymywania przesyłek. I to działa, ale niestety wydłuża okres oczekiwania. Zawsze namawiamy, by zamawiać leki na własny adres. Jeżeli nie możecie zamówić ich na adres domowy, bo mieszkacie z kimś, kto sprawdza skrzynkę pocztową, a nie chcecie by znalazła tam waszą przesyłkę, to zamówcie ją na adres poczty – jest taka usługa – poste restante. Wtedy odbieracie paczkę zamówioną na nazwisko bezpośrednio z poczty, okazując dokument tożsamości.

Strajk Kobiet
fot. Beata Zawrzel/NurPhoto

Wyrok upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego dotyczył przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. Od tego czasu nie można w Polsce zrobić aborcji, które wcześniej legalnie były przeprowadzane nawet po upływie 12 tygodni. Jak to teraz wygląda?

Po trzecim miesiącu wciąż można przerwać ciążę tabletkami, jednak inaczej wygląda ich przyjmowanie. Warto jest mieć wtedy kogoś przy sobie i być z nami w ciągłym kontakcie. Można też rozważyć wyjazd za granicę. Współpracujemy z sześcioma organizacjami – finansujemy i organizujemy wyjazdy do klinik w Niemczech, Austrii, Holandii, Belgii, czasem też do Francji, czy Hiszpanii – to zależy od konkretnego przypadku.

Najczęściej wyjeżdżają osoby, które teoretycznie, jeszcze rok temu, przed wyrokiem TK, miały prawo do przerwania ciąży w Polsce. To sytuacje, w których stwierdzono wady płodu, zagrożenie zdrowia i życia, już rozpoczętą diagnostyką prenatalną. Ale nie tylko – zdarzają się kobiety w czternastym, czy piętnastym tygodniu, które wciąż nie podjęły decyzji, albo żyją w przemocowej relacji, w której partner albo rodzina nie pozwalają przerwać ciąży.

W rozmowie o legalnej aborcji w Polsce 12 tydzień jest granicą, podczas gdy w niektórych państwach aborcja wciąż jest legalna po tym czasie. Jesteśmy w stanie zorganizować zabieg do 22, a nawet 24 tygodnia. Płacimy za to, organizujemy wyjazd i pobyt. Czasem mówimy, że jesteśmy takim aborcyjnym biurem turystycznym. Mamy wolontariuszki, które wspierają kobiety, które zdecydowały się na taki krok – odpowiadają na ich zwykłe potrzeby. Ta pomoc to nie tylko techniczne aspekty, ale też emocjonalne. To ważne, bo takie kobiety nie powinny czuć, że wracają do Polski jako przestępczynie, że nic im nie grozi za przerwanie ciąży za granicą.

Podczas strajków kobiet numer na Aborcję Bez Granic skandowałyśmy, śpiewałyśmy, pisałyśmy na murach. To musiało coś zmienić, przesunąć jakieś granice.

Dostałyśmy bardzo dużo wiadomości od osób, które dziękowały nam i pisały, że dopiero teraz dowiedziały się, że to jest możliwe. Opowiadały nam historie o zamawianiu leków od handlarzy, pisały, że były przerażone, nie wiedziały co biorą, a płaciły za to ogromne pieniądze. Na szczęście, teraz wiedzą, że mogą to zrobić z nami i czuć się zaopiekowane. Efekt wyroku Trybunału to też roznosząca się wciąż wieść o bezpiecznej aborcji. To przełamuje tabu. Ja mam takie nastawienie, że im bardziej oni nam tej aborcji zakazują, tym bardziej powinniśmy się ze sobą solidaryzować, stać ramię w ramię, buntować się i wspierać. Bo oni właśnie tego wsparcia się boją. Musimy być silniejsze i sobie pomagać.

Jak możemy walczyć z aborcyjną stygmą? Jak wesprzeć osoby chcące przerwać ciążę?

Stygma aborcyjna jest jak pogoda – wszyscy doświadczyliśmy i doświadczyłyśmy deszczu i wszyscy doświadczyliśmy kiedyś tej stygmy. Jesteśmy nią przesiąknięte i przesiąknięci, bo żyjemy w takim kraju. Nie ma osób, które by uważały, że aborcja jest super. Nie wierzę w to. Bardzo łatwo jest myśleć o aborcji źle, bo wszyscy chcą, żebyśmy tak myśleli. Pomaganiem w aborcjach jest już kwestionowanie tej stygmatyzacji – to naprawdę ważne. Zadajmy sobie pytanie: co mnie obchodzi, że ktoś chce przerwać ciążę? Dlaczego ja chcę warunkować powody takiej osoby? Można też pomagać w uliczny sposób, zainicjowałyśmy kilka lat temu partyzantkę aborcyjną – piszemy kredą numer na Aborcję bez Granic, rozlepiamy wlepki, organizujemy protesty, np. coming outy aborcyjne, podczas których osoby opowiadają o swoim doświadczeniu. Każdy może zrobić partyzantkę aborcyjną w swojej miejscowości, zostawiać naklejki w salonach kosmetycznych, fryzjerskich, obiektach sportowych, czy na przystankach. W tym roku wysłałyśmy ponad sto trzydzieści tysięcy paczek z wlepkami. Można do nas napisać – wyślemy tyle, ile będzie potrzebne.

Ale pomagać można też na co dzień, konkretnym osobom.

Jeśli chcemy pomagać w techniczny sposób, to jest takie wspaniałe miejsce – forum maszwybor.net. Istnieje od 2006 roku. Można tam pisać z osobami, które właśnie czekają na leki, ale też które są w trakcie aborcji. Można podesłać potrzebne linki, uspokoić, odpowiadać na potrzeby innych. Nie trzeba być alfą i omegą – dla osoby przeżywającej aborcję czasem ważne jest, żeby ktoś przy niej był, wspierał ją.

Mamy już sto tysięcy podpisów pod projektem ustawy o legalnej, bezpiecznej i darmowej aborcji. To wymagana liczba, by móc ją procedować w Sejmie. Sceptycy i sceptyczki uważają, że nie ma sensu przy obecnych układzie politycznym, wprowadzać takich ustaw pod obrady, ale kropla drąży skałę. Nie ma na co czekać, każda dyskusja w Sejmie, każda debata i argument za legalną aborcją bez kompromisów sprawiają, że przybywa nam sojuszników. Warto to robić, niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje władzę. To też pomaga walczyć ze stygmatyzacją i tabu wokół aborcji.

Ta stygma jest w nas bardzo mocno zakorzeniona. Czego wystrzegać się, jakich słów unikać, by nie ranić osoby potrzebującej aborcji?

Najważniejsza jest rozmowa z osobą, która mówi, że jest w ciąży. Mamy odruch, by jej gratulować. Nie róbmy tak, zamiast tego spytajmy, jak się z tym ma. To jest bardzo istotne, bo daje tej osobie przestrzeń, by mogła powiedzieć, jak naprawdę się czuje. Nie mówimy rzeczy, które są kalką, które wpajane są nam, że powinnyśmy mówić: ja bym tego nigdy nie zrobiła, ale jakby co, to będę z tobą – to pokazuje, że czujemy się lepsze. Nie pytamy o antykoncepcję. Często zwracają się do nas osoby, które, gdy zwierzają się z niechcianej ciąży, słyszą: ale nie zabezpieczałaś się?. Czy to w tej sytuacji jest ważne? Ta osoba jest w niechcianej ciąży, potrzebuje wsparcia, a nie rozmowy o tym, jak do tego doszło. Możemy dać znać, że ma czas, kontakt do którejś z organizacji. Odezwanie się do chociażby Aborcyjnego Dream Teamu nie jest decyzją, a możliwością, dzięki której poznaje się opcje. Możemy też upewniać ją, że nikomu nie powiemy, podziękować za zaufanie i oferować dalsze wsparcie na przykład w sytuacji przyjmowania tabletek. Warto też pobrać zina, gdzie znajdują się informacje o tym, jak przygotować się do aborcji farmakologicznej, jak będzie przebiegała, ale też są tam rady dla osób wspierających – co mówić, a czego nie. Jest tam też rozdział o tym, że smutek po aborcji nie jest niczym dziwnym, nie jest też sygnałem, że ta decyzja była zła. Możemy czuć bardzo różne emocje i, podobnie, jak wszystkie powody przerwania ciąży, są okej. Upewniajmy osobę, którą wspieramy w aborcji, że te uczucia są ważne.

Niejednokrotnie zwracają się do nas dziewczyny, których partnerzy szantażują je, że jeśli te od nich odejdą, to opowiedzą o ich aborcjach. Często mężczyźni robią z aborcji historię o sobie, a to nie tak. Trzeba mówić wprost, że aborcja nie oznacza, że kogoś nie kochamy, że nie chcemy z nim być. To oznacza, że nie chcemy być matką, w tej konkretnej sytuacji.

Mówicie wprost: aborcja musi być legalna, bezpieczna i darmowa. Osoby, które uczestniczyły w strajkach kobiet to niekoniecznie osoby, które chcą w pełni legalnej aborcji, a tym bardziej takiej, która jest darmowa.

Rzeczywiście, najwięcej sprzeciwu zawsze budzi darmowa aborcja – zazwyczaj słyszymy: ale jak to, dlaczego moje podatki mają iść na czyjąś aborcję?. Dlatego, że aborcja jest częścią ochrony zdrowia. Nie rozliczamy się wzajemnie z leczenia zębów, czy nadciśnienia. Dlaczego więc mielibyśmy robić tak przy przerywaniu ciąży? Aborcja ratuje życie. Większość osób, które miesiączkują, choć raz w życiu miały sytuację nerwowego oczekiwania na okres i myślenia o tym, czy iść do apteki po test ciążowy. Czy naprawdę chcemy, żeby osoby, które kochamy, musiały robić aborcję w atmosferze wstydu, bo to jest trudny temat i sprawa światopoglądowa? To przecież bardzo życiowa sprawa. ⅓ kobiet w Polsce miała aborcję. 4 na 10 ciąż kończy się aborcją. Potrzeba społeczna jest ogromna, a odpowiedzialna polityka powinna na nią odpowiadać, a nie udawać, że nie istnieje.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Aktywistka klimatyczna związana z Greenpeace i Fridays For Future. W newonce.radio prowadzi KLIMAT, podcast o uciekającym czasie, czyli walce z ociepleniem klimatu i wszystkich tego konsekwencjach.