Freestyle już jakiś czas temu stracił swoje miejsce w fundamentach hip-hopowego rzemiosła i przestał być sprawdzianem na rapera - możemy się zgodzić, że taki rodzaj testu nie powinien być uniwersalny. W końcu nie każdy czuje się swobodnie, klejąc teksty i rymy na poczekaniu, a mimo zadanych tematów, freestyle sprowadzają się często do festiwalu kreatywnych obelg.
Co też ma swoje zalety, jak choćby zaśmianie z dobrych panczlajnów. Niektóre potyczki - głównie te z serii Wielkiej Bitwy Warszawskiej - przeszły do historii polskiego rapu.
Ale bitwy na wolno wciąż mają sporą nośność, czego dowodem Rap Nokaut - wydarzenie pod patronatem dobrego ducha Winiego, na którym w walce wieczoru zmierzą się W.E.N.A. i VNM. Stawką - oprócz uniknięcia kompromitacji - będzie 20 000 złotych, więc jest o co rymować. Jako rozgrzewkę przed tym wydarzeniem proponujemy nasze typy 5 najlepszych polskich freestylowców ever.
Freestyle ma wiele pułapek, w które wpadają nawet najlepsi (i obecni na tej liście, ale o tym później) - dwie główne to olewanie technicznej strony rapowania (rozmijanie się z bitem, wpadanie w bezdechy) i niska kreatywność (powiedzmy wprost - zalepianie słownych dziur bluzgami). Duże Pe omija je suchą stopą. Obfite słownictwo, inwencja, flow utrzymane w rytmicznych ryzach, niewymuszona swoboda… Można mieć trochę uwag do studyjnej twórczości i najróżniejszych wycieczek stylistycznych Dużego Pe, ale ma niekwestionowalne miejsce w panteonie polskiego freestyle’u.
Wielki rywal Dużego Pe i druga ikona złotego okresu polskiego freestyle’u, Te-Tris jest jednym z niewielu pro-freestyle’owców z jakąś karierą studyjną. Wszystko, co powiedzieliśmy o Pe, możemy powtórzyć przy Te-Trisie z dodaniem ważnej cechy - opanowania. W bitewnych emocjach łatwo zacząć krzyczeć, tracić nerwy, a przy okazji głos, rozjechać się z bitem, czy wjechać o trzy oktawy za wysoko. Nie w przypadku Teta. No i jak można zapomnieć o tylu kapitalnych linijkach! Nasza ulubiona: Ej, nie jestem raperem na jeden sezon / Załóż ze mną duet, po co ci Mezo?!, rzucona do Dużego Pe.
Narzekaliśmy na technikę, ale przy lotach na wolno potrafi grać drugie skrzypce, jeśli ze sceny leje się charyzma. A tej Muflon ma w obfitych ilościach. Doskonale potrafi zagospodarować emocje tłumu i własną energię. Oprócz tego wie, że dobry freestyle to kwestia reakcji i nawiązywania do wcześniejszych wątków. O ile pod względem techniki niejednokrotnie ustępował dwóm wcześniej wymienionym, o tyle stawał z nimi w szranki na równi właśnie dzięki charakterowi i sprytnemu ujeżdżaniu już wzburzonych słownych fal.
O ile studyjna dyskografia skrzypka z Łodzi to nierówna i wyboista droga, o tyle w swoim szczytowym okresie Ostry rządził i na wolno, i w studiu. Tak, jego freestyle często przybierały bełkotliwą formę, gdzie szybkość zastępowała sens, ale w porównaniu z wieloma tuzami tej formy, których zabrakło na tej liście (np. Flinta, który jest dobrym freestylowcem, ale bez błysku, który charakteryzuje Pe, Teta i Muflona), O.S.T.R. ma dobre i świadome flow. Nie jest to freestyle’owiec bitewny, ale do dzisiaj potrafi zaskoczyć spontaniczną nawijką w trakcie koncertu (jeśli uznacie za sensowne wybrać się na jego koncert w 2019).
Na liście weteranów musimy mieć choć trochę młodszej krwi. Filipek jest nieokrzesany, często traci oddech, ale jest jak mało subtelne narzędzie - może nie zachwycą estetyką, ale jest skuteczny. Cechą rapera jest to, że krąży nawijką, aż wreszcie z plątaniny bluzgów i słownych podpórek wyciąga panczlajn, którym przebija serce przeciwnika, niczym najlepsze fatality w Mortal Kombat. Filipek to wcielenie walecznego ducha freestyle’u, surowość formy w najlepszym wydaniu.