Czy MCU upada na naszych oczach? Jest gorzej, ale to jeszcze nie pogrzeb

Zobacz również:Przełom w kinematografii? Reżyserki mają coraz większy udział w mainstreamowym rynku filmowym
the marvels.jpg
fot. materiały promocyjne The Marvels

Z Marvel Cinematic Universe jest trochę jak w tym powiedzeniu Marka Twaina – pogłoski o jego śmierci są mocno przesadzone.

Ale i nie mówi się o niej bez powodu. Najświeższa premiera ze stajni MCU, The Marvels, w pierwszy weekend wyświetlania na terenie USA zarobiła jedynie 46 milionów dolarów, co było najgorszym wynikiem w historii Marvel Cinematic Universe. Po czym w drugim tygodniu frekwencja spadła... o 79%. Tak złych wyników nie miał nawet Morbius.

Co jest przyczyną takiej klęski? Błędem byłoby wyrokowanie, że Marvel już nikogo nie grzeje. Nie do końca – równo rok temu Wakanda Forever zaliczyła amerykańskie otwarcie na poziomie 180 milionów dolarów, a i tak nie był to najlepszy wynik MCU w 2022; Doktor Strange w multiwersum obłędu był o 6 milionów lepszy. Czyli nie można mówić o zmęczeniu superbohaterami, co chętnie wyciągają ci, którzy uważają, że MCU zostanie – czy wręcz: już zostało – zastąpione przez filmy na podstawie gier, z Super Mario Bros. i Pięcioma koszmarnymi nocami na czele. To już dużo bardziej prawdopodobna wydaje się ta teza, wedle której The Marvels ucierpiało na braku atrakcyjnych postaci. Fani uniwersum nigdy nie zaakceptowali w pełni Brie Larson jako Carol Danvers, a i sama aktorka – według autorki książki The Reign of Marvel Studios, Joanny Robinson – miała czuć się rozczarowana współpracą z Marvelem i przygnieciona krytyką widzów. Tak się składa, że to ona jest wiodącą bohaterką The Marvels.

A w świecie MCU nie ma już Roberta Downeya juniora jako Iron Mana, Chrisa Evansa w roli Kapitana Ameryki czy przedwcześnie zmarłego Chadwicka Bosemana – Czarnej Pantery. Scarlett Johansson nie chce wracać do Czarnej Wdowy, a Tom Holland i Chris Hemsworth zrobili sobie przerwy od grania. Marvel po prostu nie ma na ten moment aż tak wyrazistych superbohaterów, jak jeszcze parę lat temu. Widzowie nie pokochali Eternals (400 milionów dolarów przychodu przy 230 milionach budżetu) i tym bardziej nie pokochali The Marvels. Jest problem.

Swoje dorzuciły też dzialalność na Disney+ i nadprodukcja seriali MCU, które z jakości przeszły w ilość; Mecenas She-Hulk, Ms Marvel czy zwłaszcza Tajna inwazja zwyczajnie rozczarowały; serial marnuje gwiazdorską obsadę, a bombastyczny, absurdalny finał niszczy wszelkie pozostałe zainteresowanie MCU – czytamy o tym ostatnim na RottenTomatoes. Mnogość bohaterów, epizodów, wątków pobocznych – nawet zagorzali fani uniwersum zaczęli mieć z tym problem. Ale Marvel musi mieć swoje miejsce także na streamingach, skoro kino coraz boleśniej odczuwa popandemiczny spadek zainteresowania widowni. Nie tylko oni zaliczali finansowe wpadki – dość powiedzieć, że do grona wielkich przegranych box office'u zalicza się chociażby ostatni Indiana Jones, dziesiąta część Szybkich i wściekłych, Flash czy ostatnie Mission: Impossible, o którym ostatnio znów zrobiło się głośno, gdy okazało się, że więcej w kinach zarobił... dokument o The Eras Tour Taylor Swift.

Czyli co – pora na uniwersum Barbie? Kolejne pojedynki na wzór Barbieheimer? To już nie jest tylko i wyłącznie problem MCU, ale i całego kina z telewizją, zwłaszcza że młodszych odbiorców zawłaszczył gaming. Nie można zapominać także o strajkach aktorów i scenarzystów, sprzeciwiających się niesprawiedliwym metodom wynagrodzeń i coraz mocniejszym romansom branży filmowej z AI. I zaraz okaże się, że zła passa Marvela jest mocną zapowiedzią złej passy całej kinematografii.

Tylko znów – nie ma co bić w pogrzebowe dzwony. Tam, gdzie pojawia się efektowna koncepcja, są i dobre oceny, i widzowie; znakomitym przykładem w wiadomym uniwersum jest chociażby WandaVision. Jakościowym Strażnikom Galaktyki 3 jakoś udało się zgarnąć 114 milionów dolarów na amerykańskie otwarcie, chociaż trzeba od razu dodać, że to ledwie 16. wynik w historii MCU. No i przepotężny Spider-Man – nie tylko aktorski, ale i animowane przygody Milesa Moralesa, zrobione tak, że każdy kadr mógłby trafić do muzeum sztuki współczesnej. Tu faktycznie należy zluzować z liczbą premier i postawić na konkretne konie pociągowe. A wtedy może uda się odeprzeć inwazję misiów, grzybów i innych postaci z gier.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0