Czy Polacy bardziej niż inni wierzą w teorie spiskowe?

teoriespiskowe-ART1.jpg

Koronowirus nie jest już medialnym tematem numer jeden, ale Polacy węszą nowe teorie spiskowe. Skala jest tak duża, że znany popularnonaukowy youtuber ogłosił, że... nie czuje się bezpiecznie. Skąd się bierze ta wiara w spiski?

Artykuł pierwotnie ukazał się w listopadzie 2023 roku

Foliarze, szury, denialiści. Promieniowanie 5G, koleżanki z ministerstwa, Nowy Porządek Świata. Jeśli, parafrazując Ludwiga Wittgensteina, granice naszego języka wyznaczają granice naszego świata, można stwierdzić, że polskie imaginarium mocno zdominowały spiski. W końcu wszystkie wspomniane słowa i frazy robią w tej dekadzie niebywałą karierę. Wszystkie są też wszechobecne nie tylko w mediach społecznościowych, ale i w mediach w ogóle.

Przyczyny zjawiska można dzielić na różne kategorie. Ale nakręca je pewien mechanizm. Popularność nowych terminów rośnie wraz z aktywnością zwolenników teorii spiskowych. Jednak nie tylko oni popisują się swoją inwencją językową. Prowokują też kreatywność tych, którzy w naukę nie wątpią. Dlatego w odpowiedzi na popularność doniesień o rzekomych – dajmy na to – szczepionkach z płodów, ktoś wymyśla kolejną obelgę wymierzoną w głosicieli takich wizji. I działa to też w drugą stronę. Tam, gdzie obrażany jest właściciel foliowej czapeczki, leksyka powiększa się o plandemię, koronaświrusa czy… kałwid.

Uwaga, spiskowy bełkot

To ostatnie wyrażenie zacytował ostatnio Dawid Myśliwiec. Wyraźnie zniesmaczony pomysłami, jakie przychodzą do głowy wyznawcom teorii spiskowych. Myśliwiec prowadzi popularny na YouTube kanał Uwaga! Naukowy Bełkot. Słowo przywołał w swoim głośnym ostatnio filmie Nie czuję się bezpiecznie na YouTubie. Jak sama nazwa wskazuje, twórca zwracał uwagę nie tylko na to, że coraz częściej podaje się w wątpliwość fakty przedstawiane w jego popularnonaukowych filmach. Youtuber zaniepokojony jest również agresją niektórych komentujących. Ci nie poprzestają na szerzeniu fejków, bzdurnych teorii czy nieścisłości. Ich aktywność przeradza się w groźby i rodzi obawy twórców, jak mówi o swoim przypadku Myśliwiec, o własne bezpieczeństwo czy o bezpieczeństwo swoich rodzin.

Oczywiście to tylko jeden z problemów osób parających się youtubową działalnością. Jest on jednak kluczowy z tego powodu, że sama platforma zdaje się nie robić za wiele w tej kwestii. A przynajmniej nie tyle, ile robi w kwestiach innych. Przykładowo, co wspomina Myśliwiec w filmie, algorytmy przez lata się zmieniają. Narzuciły szereg restrykcji, które często działają w sposób paradoksalny. Na przykład usuwając filmy, które wcale nie szerzą mowy nienawiści, ale ją omawiają i krytykują. Natomiast w sprawie walki z mową nienawiści, która dotyka bezpośrednio twórców poprzez komentarze – zdaniem prowadzącego Uwaga! Naukowy Bełkot zmiany są niewidoczne. Albo kosmetyczne. Jak na przykład zmiana polegająca na ukrywaniu dislike’ów. Tylko że takie dislike’i ciągle może zobaczyć twórca.

Abstrahując jednak od technologicznych aspektów zjawiska – pewne jest, że teorie spiskowe to jeden z czynników podburzających antagonizmy społeczne. Przynajmniej te unaoczniające się w sieci. Skala popularności wiary w spiski ujawniła całą swoją moc przy okazji największych kataklizmów, które otworzyły trwającą właśnie dekadę. Na czele z pandemią. To właśnie ten dramat sprowokował najwięcej dezinformacji w sieci. I nie ma wątpliwości, że najsilniej wpłynął na rodzimy język. Lęk przed szczepionkami, niewiara w Covid-19 czy w same przyczyny powstania wirusa zaczęła towarzyszyć codziennym rozmowom. To te dyskusje stały się łatwopalnymi ogniskami teorii spiskowych.

Śmierć Grzegorza Borysa z tłem politycznym?

Wraz z nabyciem odporności zbiorowej i poluzowaniem obostrzeń wyglądało na to, że temat już ucichł; że Polacy rzadziej skaczą sobie do gardeł. Ale podważanie oficjalnych doniesień czy ustaleń ekspertów przeniosło się szybko na inne dziedziny. Zwłaszcza w świetle czyhającej na horyzoncie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Później na nowo odżył też temat uchodźców. I kiedy wydawało się, że i to przestało budzić graniczne emocje, Polska zaczęła żyć sprawą lokalną. Taką z właściwie łatwym do zidentyfikowania czarnym charakterem. Chodzi o obławę na byłego żołnierza Grzegorza Borysa – mordercę 6-letniego syna. Z uwagi na to, że poszukiwania podejrzanego trwały ponad dwa tygodnie – mimo zaangażowania kilkuset funkcjonariuszy policji, pograniczników i straży pożarnej oraz żandarmerii wojskowej – pojawiało się wiele pytań. Na domiar złego – podczas poszukiwań w okolicach jednego ze zbiorników wodnych zmarł nurek biorący udział w akcji. Gdy wreszcie znaleziono zwłoki Borysa i wydawało się, że sprawa szybko trafi do kronik kryminalnych, media jeszcze pompowały temat. Dając, jak się za chwilę okazało, paliwo wyznawcom nowych teorii spiskowych.

Wszystko przez publikację zdjęć zwłok przez trójmiejski portal, co sprowokowało domorosłych patologów do oględzin. A także za sprawą – początkowo sprzecznych – doniesień dotyczących przyczyn śmierci byłego żołnierza. Na dowód mnożenia się alternatywnych historii wyjaśniających zbrodnię oraz przebieg poszukiwań sprawcy – artykuł z serwisu Demagog. To serwis, który zajmuje się przede wszystkim weryfikacją fake newsów. W drugim tygodniu listopada serwis przytoczył kilka teorii spiskowych doszukujących się drugiego dna w tej, wydawałoby się, prostej i okrutnej historii. Gros z nich krążyła na TikToku, kolportowana m.in. przez jednego z zasięgowych twórców. Gość w rozpiętej koszuli podważa oficjalną przyczynę śmierci zabójcy i zachęca: Chcesz więcej adrenaliny? Wejdź na mój kanał. A na nim podaje w wątpliwość ustalenia prokuratury, która wykluczyła, że dwie rany postrzałowe z broni pneumatycznej miały jakikolwiek związek ze śmiercią Borysa.

Oczywiście w gąszczu rozprowadzanych w sieci alternatywnych historii musiało pojawić się tło polityczne. Według jednej z hipotez były żołnierz miał za dużo wiedzieć o nieprawidłowościach w Porcie Gdynia. Niektórzy wręcz twierdzili, że został wrobiony w zabójstwo swojego syna. Na poparcie tej teorii wykorzystano nawet deepfake Grzegorza Borysa.

Co pomaga wierze w teorie spiskowe? Bieda i social media

Myślenie konspiracyjne, zwłaszcza w dobie nadprodukcji treści, okazuje się wręcz naturalnie towarzyszyć nie tylko wojnom, konfliktom, kataklizmom czy tragediom. Przy odpowiedniej uwadze mediów pojawia się też przy nieskomplikowanych sprawach kryminalnych. Skąd biorą się tego rodzaju tendencje? Co się za nimi kryje? I czy Polacy mają jakąś wyjątkową skłonność do zaprzeczania oficjalnym doniesieniom? Do tworzenia alternatywnych opowieści?

Teorie spiskowe nie są zjawiskiem nowym. W ich poczet można zaliczyć choćby historie stojące często za antysemickimi pogromami. Wszak legendy o rzekomych mordach rytualnych, jakich mieliby się dopuszczać przedstawiciele społeczności żydowskiej, krążyły w Europie już od XII wieku. Nie da się jednak zaprzeczyć, że największy wpływ na rozwój myślenia konspiracyjnego ma rozwój mediów. Widzieliśmy to w Polsce lat 90. przy okazji mnożenia się efemerycznych czasopism. Jak wtedy, gdy pojawił się na rynku pełen spiskowych teorii Faktor X. W porównaniu jednak ze współczesnym obiegiem informacji, a zwłaszcza jego tempem, ten magazyn wydaje się błahostką.

Zostało udowodnione, że im więcej czasu osoby z mniejszą umiejętnością analitycznego myślenia spędzają w mediach społecznościowych, tym bardziej wierzą w teorie spiskowe. Dr hab. Michał Bilewicz – psycholog społeczny, który od ponad dwudziestu lat bada ten temat – w rozmowie z Katarzyną Sroczyńską dla OKO.press wyjaśniał, że to domena także osób bardziej lękliwych. Ale o ile faktycznie występuje pewien zestaw cech osobowościowych, który powoduje większą skłonność do myślenia konspiracyjnego, ta tendencja nie jest zależna wyłącznie od cech indywidualnych. Bilewicz wspomina o sytuacjach, kiedy ludzie czują, że tracą wpływ na bieg wydarzeń albo są zdradzani przez reprezentujące ich instytucje. I wtedy więcej osób jest skłonnych wierzyć w teorie spiskowe. Takie myślenie może być prowokowane także biedą. Dlatego psycholog wiązał z tematem m.in. ważny ostatnio w Polsce problem inflacji.

33% Polaków wierzy w szkodliwość szczepionek. A co z lądowaniem na Księżycu?

Specjalista rozgraniczał też wiarę w teorie spiskowe na adaptacyjną i nieadaptacyjną. Ta pierwsza występuje na przykład w warunkach wojny, a druga w czasie pokoju. I, co ważne dla polskiego kontekstu, podkreślał, że w społeczeństwach ciężko straumatyzowanych w czasie II Wojny Światowej występuje większa gotowość do interpretacji rzeczywistości w kategoriach spiskowych.

No właśnie – doświadczenia wojenne, inwigilacja służb w czasie PRL-u, tajne więzienie CIA w Starych Kiejkutach. Nawet najnowsza historia Polski może częściowo wyjaśniać powody braku zaufania do państwa. Albo w pewnym stopniu usprawiedliwiać przyczyny doszukiwania się drugiego dna nawet w prostych sprawach.

Jak więc pod względem wiary w alternatywny bieg historii prezentujemy się na świecie? Ponad półtora roku temu Wyborcza alarmowała piórem Jarosława Kopcia, że Polakom pod względem wiary w teorie spiskowe bliżej do Nigerii niż do Europy Zachodniej.

Tytuł i lead odwoływały się jednak głównie do wiary w szkodliwość szczepionek. I były trochę naciągnięte. W Nigerii i w Kenii pogląd o tym, że taka szkodliwość ukrywana jest przed opinią publiczną popiera 50-54 proc. badanych (badania YouGov z 2021 roku). Z kolei podobnie myślących Polaków było 33 proc. Zatem mniej o prawie 20 proc., choć warto dodać, że wynik ten był niepokojąco wysoki na tle Europy. Nie odstajemy jednak od Niemców, Szwedów czy Greków, jeśli chodzi o denializm klimatyczny (u nas to 15 proc.). Daleko też nam do krajów spoza Europy pod względem wiary w to, że lądowanie na Księżycu w 1969 roku zostało sfałszowane. Albo w to, że ludzkość kontaktowała się już z kosmitami. I raczej w tej kwestii nie wyróżniamy się ponad inne kraje Europy Zachodniej.

Teorie spiskowe nie są wyłącznie polskim problemem. Wystarczy zerknąć na Stany Zjednoczone i mnogość pojawiających się tam analiz odnośnie 9/11 czy śmierci prezydenta Kennedy’ego. Choć oczywiście istnieją szczególne obszary, w których możemy być bardziej podatni na fejki. Właśnie ze względu na dziedziczone traumy, aktualną sytuację w państwie i aktywność wszelkich Dzikich Trenerów. To znaczy – samozwańczych specjalistów od wszystkiego.

Jak na złość: kierunek rozwoju mediów społecznościowych i nowe technologie mogą tu dokładać nowe problemy. Dlatego tak ważne jest, aby apel Dawida Myśliwca nie został szybko zapomniany.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.
Komentarze 0