Czy są artystki i artyści, którzy nie mają praktycznie żadnych hejterów? Tak, na przykład ta szóstka

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Glastonbury Festival 2022 - Day Five
fot. Samir Hussein/WireImage

Czy jednak rozpoczniemy wielką kłótnię tym artykułem? Liczymy, że jednak nie.

Postępująca polaryzacja społeczna, wojna polsko-polska, codzienne lawiny hejtu w social mediach – to od lat towarzyszące nam niemal codziennie zjawiska. Spróbujmy wyciągnąć rękę w geście pojednania w kwestii szóstki artystek i artystów, którzy, według naszych obserwacji, nie mają w zasadzie hejterów.

Czy to profesjonalne zestawienie poparte latami ankiet i badań terenowych? Nie, czysto subiektywne odczucia. Sekcja komentarzy na newonce.net zapewne niedługo powie nam, czy się mylimy w kwestii nazw i nazwisk, które, wedle naszych obserwacji, są lubiane i szanowane niemal uniwersalnie.

1
Beastie Boys
Beastie Boys
Martyn Goodacre/Getty Images

Jakby nie patrzeć, ta grupa to jedna wielka anomalia. Nagrywali narwanego rocka, pełnokrwisty rap, a nawet jazz i nikomu to nie przeszkadzało. Jako niemal jedyni biali raperzy byli szanowani w środowisku zdominowanym przez czarnych. Większość albumów, które wyszły spod rąk MCA, Ad-Rocka i Mike’a D to klasyki. Beastie Boys do wszystkiego podchodzili na luzie, ale nigdy nie musieli się uciekać do pajacowania. To zespół, który łączy i który miał nieposzlakowaną opinię przez trzy dekady istnienia.

2
The Roots
The Roots
Al Pereira/WireImage

Kolejny przykład kolektywu, który postanowił podejść do rapu inaczej. W ten sposób wyróżnił się na tle sceny oraz zapisał się złotymi zgłoskami w annałach całego gatunku. Rootsi są definicją organicznego hip-hopu za sprawą żywych instrumentów. Autorzy grubo ponad pół tuzina ikonicznych płyt oraz niezawodna machina podczas występów na żywo. W składzie jeden z najbardziej niedocenionych kandydatów na GOAT-a za mikrofonem oraz wirtuoz perkusji, który pokazał, jak sekcja rytmiczna może usprawnić hip-hop. Są także jedynym dobrym powodem, by oglądać program Jimmy’ego Fallona. Przesłanek, by lubić The Roots jest naprawdę bez liku. Jeśli ktoś uważa inaczej, to niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki.

3
Kate Bush
Kate Bush
Angelo Deligio\Mondadori via Getty Images

Oddalamy się do rapowego paradygmatu. Ale czy do końca? Jednym z największych publicznie zadeklarowanych fanów twórczości Brytyjki jest Big Boi z OutKast. Od kilku lat zapowiada premierę wspólnego singla z artystką, która niemal w pojedynkę zainspirowała większość artystycznego popu ostatnich 30 lat. Nigdy nie dała się namówić na kompromisy i robiła wszystko po swojemu – z najlepszymi efektami. Hounds of Love, The Dreaming, The Kick Inside czy nawet nowsze Aerial – to powszechnie uwielbiane płyty, które umocniły status Bush jako innowatorki i postaci, która tworzy pop inny od czegokolwiek, co było wcześniej. A dzięki Stranger Things nagrała jeden z największych przebojów minionego roku. W sensie – nagrała, ale blisko cztery dekady temu.

4
LCD Soundsystem
LCD Soundsystem
Kevin Mazur/WireImage

Trzy świetne – w tym co najmniej jeden wybitny – albumy i koncerty, które porywały tysiące widzów. LCD Soundsystem pogodzili fanów elektroniki, osoby tęskniące za prymatem rocka oraz erudytów, mających w domu wszystkie krautrockowe materiały, które wyszły na winylach. Ekipa Jamesa Murphy’ego swoje bujające brzmienie stworzyła z cytatów zaczerpniętych z kilku dobrych dekad historii muzyki rozrywkowej. LCD przez lata byli ulubionym zespołem wszystkich fajnych dzieciaków, a ich urok infekował niemal bez wyjątku. Czy powrót po zaledwie pięciu latach od pożegnania, które miało być ostateczne, zmienił coś w tej relacji? Być może odrobinę skruszył pomnik, który niespodziewanie wybudował sobie ten zespół. Ponowny odsłuch materiału z którejkolwiek z trzech pierwszych płyt zwykle jednak uświadamia, że nie ma się o co złościć.

5
Sade
Sade
Paul Natkin/Getty Images

OK, hajp wokół Sade i jej zespołu może nie jest teraz największy – od ostatniej płyty dowodzonej przez magnetyzującą Sade Adu grupy minęło 13 lat. Ale pierwsza dekada działalności przyniosła mnóstwo ponadczasowych utworów, których, mimo wyraźniej aury lat 80. i 90., czas się po prostu nie ima. Sade ma bazę wśród miłośników lekkich, zahaczających czasem nawet o smooth jazz, brzmień; regularnie pojawia się w radioodbiornikach statystycznych zjadaczy chleba oraz wkrada się w łaski melomanów i erudytów ceniących sobie muzykalność i atmosferyczność tych nagrań. Czy doczekamy się kiedykolwiek następcy Soldier of Love? Wszystko wskazuje na to, że nie tylko my go wypatrujemy.

6
Kendrick Lamar
Kendrick Lamar
Simone Joyner/Getty Images

Dobra, może będzie kontrowersyjnie. Ale czy panowanie K Dota na rapowej scenie nie zostało już dobrych kilka lat temu zatwierdzone przez aklamację? My nie słyszeliśmy żadnych głosów jego przeciwników. Kendrick stał się w oczywisty sposób pupilkiem prasy muzycznej (trzy z czterech jego ostatnich studyjnych płyt to także trzy albumy roku według Pitchfork). Jest jednym z najbardziej pożądanych headlinerów przez największe festiwale muzyczne na całym świecie, wykręca niebotyczne liczby na platformach streamingowych i na koncie ma Pulitzera. Jeśli to nie składa się na tzw. universal acclaim, to w sumie nie wiemy co.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0