Jak daleko jest od infamii do odkucia? Historia „Elliminati” Tedego w słuchowisku z cyklu „Wielka płyta”

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Tede
Mateusz Strojewski

Na pewno było tak, że dla nas obu to był one-way ticket. Albo coś zrobimy i się odbijemy, albo nie odbijemy się już nigdy – wspomina Sir Michu atmosferę, towarzyszącą nagrywaniu Elliminati. Ta płyta bardzo zmieniła oblicze polskiego rapu – mówi Hirek Wrona o tym, co Tedemu i jego nadwornemu producentowi udało się osiągnąć. Już 3 grudnia w warszawskiej Progresji jubileuszowy koncert z okazji dziesięciolecia albumu „Elliminati”!

Materiał pierwotnie ukazał się w sierpniu 2022 roku

Motyw odkucia został przewałkowany przez TDF-a na tak wiele sposobów, że aż na okładce krążka SKRRRT znalazła się adnotacja o porzuceniu tematu, gdy nastąpiło już ostateczne zmęczenie materiału. Ale nie ma opowieści o Elliminati bez opowieści o wielkiej smucie, która dla warszawskiego rapera rozpoczęła się w 2009 roku.

Peja był po detoksie. I stał młody człowiek, który przez cały czas pokazywał mu środkowy palec; wyzywał go. Ryśka to zabolało, bo nie zrobił nic złego; dawał z siebie maksa. Stanął naprzeciwko zła, jakim jest nałóg; niemal wyszedł na prostą. I nagle pojawił się zakręt w postaci tego kolesia. Rychu trzymał nerwy na wodzy do pewnego momentu. W końcu powiedział: „wiecie, co z nim zrobić” i poszło. W ten sposób Hirek Wrona interpretuje niesławne wydarzenia z Zielonej Góry, od których Tede zdystansował się na Facebooku w oku medialnego cyklonu. Gratulacje, Rysiu. Naprawdę jestem dumny, że biorę udział w tym samym przedsięwzięciu pod tytułem „polski hip-hop”. Żenada. I tak rozgorzał najbardziej płomienny i długowieczny beef w historii naszej sceny.

Wyobraź sobie mnie, który na pewnym etapie zaskoczył całe otoczenie i stał się raperem. Żyjesz z rapu w czasach, gdy nie jest to wcale oczywiste. Ale przez szereg wydarzeń – Zieloną Górę i Rycha Peję – to, co zrobiłeś zostaje zepchnięte w kąt, a ty jesteś oceniany przez pryzmat tego, co powiedział o tobie jakiś gość. Nagle wszystko ci się wali. Cała robota idzie w pizdu. I przychodzi rok, gdy masz siedem koncertów. To z kolei perspektywa Tedego, który po Ścieżce dźwiękowej (2008)nawiązał współpracę z Sir Michem. Miał przekonanie, że obaj wykonują pionierskie ruchy, ale w nieznacznym stopniu znajdowało to przełożenie na temperaturę hype'u.

Historia zaczęła się w 2004 roku. Mieszkałem wtedy w Trójmieście i grałem tam w zespole Psychiczny rynsztok, który nie miał za wiele wspólnego z hip-hopem. Ale do tego robiłem hip-hopowe kawałki z lokalnymi kumplami. Kiedyś w nieistniejącym już klubie Non stop przy sopockim molo był koncert, na którym pojawił się Numer Raz. Podeszliśmy do niego z demówką. Rok później występowaliśmy jako support w Gdyni, gdzie on był gwiazdą. Przyszedł i zapytał, kto odpowiada za muzykę, co zakończyło się w ten sposób, że zaprosił mnie na płytę. W 2007 roku przeprowadziłem się do Warszawy, bo była opcja zaczepienia się w telewizji jako realizator dźwięku. Naturalnie częściej spotykaliśmy się wtedy z Numerem w studiu i pojawił się temat, że oni odświeżają Warszafski Deszcz – opowiada Michał.

On i Jacek zadzierzgnęli znajomość na premierze w Harlemie, gdzie powstała koncepcja, żeby przygotować wspólną płytę; Note2 (2009). Dziewięć miesięcy później na półki sklepowe trafiło FuckTede/Glam Rap (2010) i jeszcze tego samego roku – Notes 3D; największy flop w dotychczasowym dorobku Tedego. Oddajmy jeszcze raz głos Sir Michowi. To było tak, że po złotym podwójnym albumie kolejny materiał ukazał się bardzo szybko przez naszą nadpobudliwość w studiu. Nawet najfajniejsze rzeczy przegrzejesz w ten sposób. A druga sprawa „Notes 3D” był mocno „muzyczny”; coś, co dopiero zaczynało wchodzić do światowego mainstreamu. Za szybko z tym wkroczyliśmy i nikt tego nie zczaił.

Jak pamięta to Jacek? Przy „Notesie 3D” tak bardzo nic się nie działo, że nie odbierałem telefonów i Michu przyjechał do mnie na chatę sprawdzić, czy żyję. My – zwłaszcza Michałwłożyliśmy w ten tytuł wiele pracy, żeby był multiinstrumentalny; dopracowany. I po co to wszystko? Przy płycie „Mefistotedes”, która wyszła w 2012 roku, niby było okej, ale i tak opadały ręce. Mieliśmy poczucie, że robiliśmy fajne rzeczy, ale biliśmy głową w mur.

Konsekwencja jednak nie poszła na marne. Bo Elliminati przyniosło twist tej skali, że wciąż można rozpatrywać go jako najbardziej spektakularny come back, jaki się u nas wydarzył w tej branży. Z uporem robiłem to, co chcę w muzyce. Nie ulegałem – panującym lokalnie – nurtom. Wtedy pejoratywnie mówiło się: „Tede robi Amerykę, ale „Elliminatiwłaśnie dlatego jest tak zajebiste, ponieważ nie miałem już nic do stracenia. I – moim zdaniem – słychać to w numerach – tłumaczy Jacek.

Ponad trzydzieści utworów powstało do jesieni 2012 roku, gdy TDF ruszył do Ameryki w ramach projektu 50 Stanów Świadomości. Za oceanem dzień w dzień zasłuchiwał się w – niemal gotowej – produkcji. Równocześnie trwały interkontynentalne konsultacje z Sir Michem. Po powrocie rapera do kraju wprowadzone zostały kosmetyczne poprawki, kilka miesięcy później Elliminati ujrzało światło dzienne i nastąpiła sytuacja typu mame, nie teraz; ruszyła maszyna.

Wpadłem w „algorytm”, którego wtedy nie było. Tak to działa. Ktoś powiedział komuś: „nowy kawałek Tedego jest zajebisty, sprawdź go”, a on powiedział dwóm kolejnym osobom i powstała cała ta lawina. Zrobiliśmy premierę z podpisywaniem płyty w PLNY Stolica na wiosnę 2013 roku i nie tylko ustawiła się tam kolejka, ale – chłopie – tego dnia, jak jeździłem po mieście, widziałem ludzi poubieranych w PLNY, wyciągnięte gdzieś z tapczanu. Bo wcześniej mogłeś za to dostać w mordę – wspomina TDF.

Ale hype Elliminati czy siła rażenia singli Nie banglasz i Xenon to jedno, ale pozostaje jeszcze kulturotwórczy oddźwięk tamtego materiału, który popularyzował w mainstreamie nowy rodzaj brzmienia oraz propagował filozofię sukcesu, gdy tu wciąż jeszcze płakano za samplami z winyla i Akai, walającym się jak stare Atari; gdy w złym zwyczaju był ponad normę wyskok. Nie lubię przypisywać sobie górnolotnych zasług, ale na pewno można obiektywnie stwierdzić, że ta płyta otworzyła głowy wielu ludziom. Fajnie, że przetarłem szlaki innym – podsumowuje Tede.

Słuchowiska poświęconemu przełomowej płycie TDF-a z udziałem bohaterów i świadków wydarzeń posłuchacie tutaj. Informacje o grudniowym koncercie EllimiNATION znajdziecie natomiast w tym miejscu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0