Jak ten Kendrick? Pierwsze wnioski po odsłuchu „Mr. Morale and the Big Steppers”

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Kendrick Lamar - Mr. Morale & The Big Steppers
Kendrick Lamar - Mr. Morale & The Big Steppers

Czekacie na recenzję nowego Kendricka? My także, bo żeby się do niej zabrać musimy jeszcze dużo lepiej poznać się z najgorętszą rapową premierą tego roku. Co nie oznacza, że nie mamy już obserwacji odnośnie tego materiału.

Długość, liczba tracków i… brak większego konceptu?

Zacznijmy od podstaw, czyli metryki. Mr. Morale and the Big Steppers trwa 73 minuty, ledwie o 5 mniej niż To Pimp a Butterfly (które wieńczył kilkuminutowy wywiad Kendricka z 2Paciem) – cała akcja rozgrywa się na przestrzeni 18 tracków, co nawet po odjęciu dwóch interludiów (aczkolwiek są one całkiem mięsiste) stanowi personalny rekord K. Dota w obrębie studyjnych wydawnictw. Strukturalnie, zgodnie z fotką, która jakiś czas temu pojawiła się na stronie oklama.com, album składa się z dwóch dysków – obu liczących po dziewięć utworów.

Od wydania DAMN. minęło pięć lat. W tym czasie Donald Trump zdołał na dobre umościć się w Białym Domu, przegrać następne wybory i sprowokować zamieszki na Capitolu, oskarżenia wycelowane w stronę producenta filmowego Harveya Wesinteina stały się iskrą dla całego ruchu #metoo, świat ogarnęła pandemia COVID-19, a śmierć George’a Floyda sprowokowała wielotygodniowe protesty pod hasłem Black Lives Matter. USA jeszcze bardziej stały się krajem, który na poprzednich swoich płytach opisywał Kendrick. Po pierwszych kontaktach z longplayem trudno zarysować oczywisty koncept rządzący całym wydawnictwem. Od czego są jednak internetowi detektywi, którzy na pewno w nadchodzących dniach rozłożą cały album na czynniki pierwsze i połączą wszystkie kropki w spójną, alegoryczną narrację.

Brak singli?

Zgodnie z przewidywaniami wydane na początku tego tygodnia The Heart Part 5 nie znalazła się na trackliście. Przed wydaniem Mr. Morale nie usłyszeliśmy więc nawet sekundy materiału, który ostatecznie znalazł się na płycie. I w sumie po pierwszych spotkaniach z całością ciężko jest wytypować jakikolwiek numer, który zdawałby się naturalnym kandydatem na singiel. DAMN. pękało w szwach od hitów i numerów, które warto opatrzyć teledyskiem. Oczywiście trapowy N95 być może wyróżnia się na tle reszty pod względem lekkostrawności, ale nie ma też chyba takiego potencjału jak HUMBLE. czy DNA. Na drugim miejscu wyróżnić można Mr. Morale, który posiada sporo surowej i hipnotycznej energii Yeezusa.

Tu z kolei można też przejść do charakterystyki całego materiału, który jest rodzajem retrospektywy całej kariery rapera – jazzujący świadomy rap, sporo R’n’B i rap w dość kontemplacyjnym wydaniu. Tak po pierwszych odsłuchach jawi się Mr. Morale & The Big Steppers.

Goście – są pewniaki, są zaskoczenia

Jeśli jakikolwiek bukmacher przyjmował zakłady dotyczące potencjalnych gościnek na krążku, to z pewnością Baby Keem znajdował się na samym szczycie tej listy z kursem 1.07. Kuzyn Kendricka pojawia się na dwuczęściowym Savior i prezentuje wyłącznie zalety swojego stylu. Tanna Leone ledwo kilka tygodni temu został ogłoszony jako nowy podopieczny pgLang – agencji kreatywnej, którą Kenny założył razem z Davem Free. Jego featuring nie jest też więc żadnym szokiem.

Sampha, jakkolwiek bardziej zaskakujący, wydaje się oczywistym wyborem w kwestii gościnnych refrenów. Podobnie jak Summer Walker. Dużo ciekawsze na papierze jest z kolei zaangażowanie niesfornego Kodaka Blacka oraz innego wieloletniego kandydata na GOAT-a – Ghostface’a z Wu-Tang Clanu. Ale to Beth Gibbons, wokalistka Portishead, jest jedyną postacią, której występ można uznać za pomysł niemal szokujący. Zwłaszcza, że artystka w ostatnich latach nie udzielała się studyjnie zbyt często.

Na koniec trzeba wspomnieć o kandydatce na gwiazdę. Taylour Paige – wcześniej znana przede wszystkim z tytułowej roli striptizerki, która rozpętała najzabwniejszą burzę na Twitterze w historii, czyli Zoli – partneruje Kendrickowi w We Cry Together (o którym więcej poniżej) i nie tylko wypada świetnie aktorsko, ale demonstruje wzorową wręcz kontrolę nad własnym głosem i emocjami.

Kontrowersje? Owszem, są

Wspomniane We Cry Together będzie najpewniej jednym z dwóch najgoręcej dyskutowanych numerów z płyty. Przede wszystkim dlatego, że to w zasadzie inscenizacja kłótni zakochanych, która jak w soczewce przedstawia większe problemy dotyczące relacji damsko-męskich oraz płciowych podziałów jako takich. Dla osób, które odbywały podobne rozmowy lub było zmuszone ich wysłuchiwać, utwór ten może być bardziej niż sugestywny.

Ale najwięcej w najbliższych dniach poczytamy o Auntie Dairies, które jest spojrzeniem na zjawisko transpłciowości. Kendrick w utworze tym relatywizuje wiele poszczególnych aspektów oraz wielokrotnie używa homofobicznego f-wordu (którego odpowiednikiem w Polsce jest termin oznaczają także integralną część roweru). Odbiorcy są podzieleni. Niektórzy są pod dużym wrażeniem odwagi w doborze trudnego tematu, inni krytykują finalną egzekucję tego konceptu. My wstrzymamy się na razie z oceną – zarówno tego numeru, jak i całej płyty.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0