Juventus do zsypu. Cristiano Ronaldo nie wierzy, w jak jałowej drużynie przyszło mu grać

Zobacz również:Chłopiec w ortopedycznych butach, który został wielkim liderem. Anioł i demon w ciele Paolo Di Canio
FC Porto v Juventus  - Cristiano Ronaldo
Fot. Jose Manuel Alvarez/Quality Sport Images/Getty Images

Andrea Pirlo robi w tym sezonie w Juventusie za królika doświadczalnego. Przez moment wydawało się, że zatrze pierwsze złe wrażenie, ale dziś nikt już ma złudzeń - ten zespół jest tragiczny. Nie zmienia tego gol Federico Chiesy w końcówce. Porto wygrało na stojąco. Wystarczyło proste przesuwanie i trochę organizacji.

Można być porażonym tym, co zaprezentował Juventus. Wiedzieliśmy, że nie jest to drużyna fajerwerków, ale jednak w ostatnich tygodniach przyzwyczaiła do pewnej stabilności. Pirlo porzucił marzenia o ofensywnej rewolucji i po prostu zaczął punktować. Dzisiaj widać, że ten pragmatyzm to tak naprawdę stagnacja. Juventus stał się przeraźliwie nudny. Znowu rzucał się w oczy hamulcowy duet środkowych pomocników Rabiot - Bentancur. Włosi grali tak wolno, że Porto w pewnym momencie drepcząc raz w lewą, raz w prawą stronę zamknęło strefy, nie pozwalając rywalowi na zrobienie niczego.

Juventus stracił gole kolejno w 61. sekundzie pierwszej połowy i w 18. sekundzie drugiej. Już sam ten fakt brzmi dziwacznie. Nieoceniony Mister Chip podaje, że ostatni raz podobne fatalne rozpoczęcia padły w 2003 roku w meczu Monaco z Deportivo. Rzadko zdarza się, żeby klasowy zespół miał takie zaćmienia już na samym starcie. Juventus w kolejnym meczu nie radzi sobie z wysokim pressingiem rywala, beznadziejne podanie Bentancura do Szczęsnego, które sprezentowało Porto bramkę nie było przypadkiem. Polskiemu bramkarzowi też zdarzało się pod presją wykopywać piłkę pod nogi rywali. Innymi słowy: kiedyś obrona Juventusu była wzorem na całą Europą, a dziś robi za obiekt szydery.

Cristiano Ronaldo w tak jałowej drużynie chyba jeszcze nie grał. Momentami przykro ogląda się jego bezradność. Zwłaszcza teraz, gdy w Lidze Mistrzów show skradają Haaland i Mbappe, on musi patrzeć jak koledzy z zespołu bezradnie rozgrywają piłkę między obroną i pomocą. Dobrym podsumowanie gry Juve było to, jak Bentancur (znowu on!) w doliczonym czasie gry zamiast napędzać atak i gonić remis, zagrał do obrońców. Jedynym plusem Juventusu był Chiesa i jego gol, dający nadzieję w rewanżu. Przy stanie 2:0 dobrą interwencją popisał się Szczęsny, przerzucając piłkę nad poprzeczką po strzale Corony. Gdyby nie to, mogłoby być już pozamiatane. Za trzy tygodnie Juventus będzie miał już Bonucciego i Cuadrado. To ciągle nie jest przegrana sprawa, choć dzisiaj sypią się gromy.

Oczywiście w tej całej dyskusji nie można zapomnieć o Porto. Piłkarze Conceicao wyszli bardzo wysoko, a im dłużej trwał mecz, tym mocniej potrafili przycisnąć Juve. Przed meczem wydawało się, że mogą spróbować zamurować bramkę tak jak w weekend zrobiło to Napoli. W fazie grupowej potrafili zachować pięć czystych kont, w tym m.in. w starciu z Manchesterem City. Ale tym razem dobrze widzili w jakiej dyspozycji jest rywal. Porto tworzyło sytuacje, świetnie wyglądał w środku pola choćby Oliveira, który dryblował, robił przewagę, był takim piłkarzem, jaki tego dnia przydałby się Juventusowi. Pisząc o Porto trudno nie pochwalić też strzelców goli Taremiego i Maregę. Szefem obrony był 38-letni Pepe.

Ciekawe jest to, jak w rewanżu zareaguje Cristiano Ronaldo. W Juventusie odpadał już po starciach z Ajaxem i Lyonem. Ani razu nie wyszedł poza ćwierćfinał. W ogóle odkąd jest w klubie, w fazie pucharowej Ligi Mistrzów Stara Dama strzeliła siedem goli (bez dzisiejszego Chiesy) w sześciu meczach i wszystkie należą do Portugalczyka. To też dużo mówi o Juventusie. W rewanżu z Porto nie będzie inaczej. Znowu wszystkie oczy będą zwrócone na niego. A on chyba coraz częściej pyta siebie: czy to w ogóle ma sens?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.