Striptiz czy koszykówka? Problemy faworytów przed wznowieniem sezonu NBA

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
NBA: MAR 08 Lakers at Clippers
Fot. Jevone Moore/Icon Sportswire via Getty Images

Dwaj faworyci do mistrzowskiego tytułu zmierzą się na otwarcie wznowionego w Orlando sezonu NBA. Na dzień dobry zobaczymy pojedynek niekoronowanego króla ligi LeBrona Jamesa z królem… korowanym, MVP ostatnich finałów Kawhi Leonardem. Apetyty więc rosną, podobnie jak obawy, czy ten sezon w ogóle uda się jakoś dokończyć.

Korespondencja z USA

Negatywnych przesłanek nie trzeba szukać daleko. Minął zaledwie tydzień od rozpoczęcia rozgrywek Major League Baseball, a szefowie ligi już muszą się mierzyć z gigantycznym kryzysem. Aż siedemnastu zawodników Florida Marlins miało pozytywny wynik testów na koronawirusa. W konsekwencji mecze z udziałem tego zespołu zostały zawieszone na tydzień. Nie brakuje jednak opinii, że cały sezon może być niebawem odwołany.

- Gdybym nadal grał w baseball, to po takiej informacji spakowałbym się, wsiadł w samochód i pojechał do domu - mówił były gwiazdor New York Yankees CC Sabathia. Pod znakiem zapytania stanął także sezon NFL - już 25 futbolistów (w tym liderzy defensywy New England Patriots) postanowiło zrezygnować z gry w tym roku, a liczba ta systematycznie rośnie. Tym bardziej, że władze NFL zdecydowały, że mecze nie będą odbywać się w "bańce" - tak jak MLS, która po początkowych kłopotach opanowała kryzys oraz NBA - lecz na pustych obiektach w miastach poszczególnych drużyn. - Jeśli tego nie zmienią, daję im zero procent szans na dogranie sezonu do końca - mówił na antenie ESPN analityk Max Kellerman.

W takiej atmosferze i przy rekordowych wynikach zachorowań na Covid-19 w stanie Floryda (wyprzedzili właśnie na tej niechlubnej liście Nowy Jork) koszykarze przystąpią do walki o mistrzostwo NBA. Na dzień dobry telewizja TNT zaserwuje nam smakowite danie. To mecz dwóch wielkich rywali - Los Angeles Lakers kontra Los Angeles Clippers. Sezon reklamowano jako ten, w którym LeBron James i Kawhi Leonard będą grali w tym samym mieście, ale nikt nie przypuszczał, że będzie nim Orlando. Smaczku czwartkowej konfrontacji dodaje fakt, że pierwotnie mecz ten miał się odbyć w Staples Center pod koniec stycznia, ale został przełożony z powodu tragicznej śmierci Kobe Bryanta.

Oba zespoły mają problemy. Lakers stracili dwóch kluczowych zawodników obwodowych. Ich najlepszy obrońca (wcześniej wyznaczony do krycia Leonarda, teraz może być problem ze znalezieniem następcy) Avery Bradley wycofał się z turnieju z przyczyn (oficjalnie) zdrowotnych, a Rajon Rondo wypadł z powodu kontuzji dłoni na kilka tygodni.

Clippers mieli kłopoty, ale trochę inne. W ostatnim tygodniu aż trzech ważnych zawodników opuściło ośrodek w Orlando. Montrezl Harrell z powodu poważnych problemów zdrowotnych babci (napisał we wtorek na Instagramie: "Nie możesz mnie teraz opuścić, babciu" i "myślę o rzuceniu wszystkiego w diabły"). Patrick Beverley, ponieważ jego przyjaciel z dzieciństwa został postrzelony. Lou Williams z kolei wybrał się na pogrzeb dalekiego członka rodziny. Dwukrotnie wybierany najlepszym rezerwowym ligi, absolutnie kluczowy ofensywny zawodnik Clippers w drodze powrotnej zatrzymał się jednak... w popularnym klubie ze striptizem w Atlancie o nazwie "Magic City".

Pewnie nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby znany raper Jack Harlow nie opublikował zdjęcia (które później usunął) na swoim InstaStory. Na nim widać go było w towarzystwie koszykarza popijającego drinka, jakby nigdy nic. Później Harlow próbował wyjaśniać, że to była "stara fotka", ale kiepski z niego kłamczuch. Williams miał bowiem zawieszoną na brodzie charakterystyczną maskę, jaką wszyscy dostali w ośrodku Disneya w Orlando.

NBA wszczęła dochodzenie. Williams stwierdził, że poszedł tam tylko na kolację - napisał zresztą na Twitterze, że "wszyscy wiedzą, jaka jest jego ulubiona restauracja w Atlancie". Ostatecznie został ukarany dziesięciodniową kwarantanną i w meczu na szczycie nie zagra. W mediach poddano go doszczętnej krytyce. Cały sezon wisi na włosku, w MLB starają się uporać z gigantycznym kryzysem spowodowanym przez Marlins, a tutaj jeden koszykarz zachowuje się nieodpowiedzialnie i ryzykuje nie tylko złapanie wirusa, ale rozprzestrzenienie go w całym ośrodku Disneya?

- Nikt by nic nie powiedział, gdyby nie pandemia. Chłopak chciał zjeść i tyle. To nie powinna być żadna historia - próbował bronić kolegę ekspert ESPN Tracy McGrady. Również współpracujący z tą stacją Kendrick Perkins miał jednak inne zdanie.

- Debiutant Zion Williamson zachowuje się bardziej odpowiedzialnie niż weteran Lou Williams - napisał na Twitterze. Lou, który tłumaczył się, że "chciał tylko zjeść ulubione skrzydełka", odpisał mu w mocnych słowach. - Zamknij się, Perk! I przestań się śmiać i żartować, że to tylko telewizja, gdy wpadniemy na siebie następnym razem - grzmiał.

Następnego dnia Perkins próbował obrócić wszystko w żart i powiedział na antenie: - Chłopaki muszą zrozumieć, że taką mam obecnie pracę. Muszę wyrażać swoje opinie i starać się być obiektywny w tych sądach.

Obawy związane z koronawirusem jednak pozostają. Michelle Roberts, dyrektor związku zawodowego koszykarzy, zasugerowała, że również sezon 2020/21 zostanie rozegrany w podobnych warunkach - w zamkniętym ośrodku i bez udziału publiczności. To dość pesymistyczna, ale jednak możliwa wersja na przyszłość. - Jeśli nie będzie innego wyjścia, wtedy tak musimy zrobić - powiedziała Roberts.

Na razie największym wyzwaniem będzie dokończenie tego sezonu w ciągu najbliższych dziesięciu tygodni. Rozgrywający New Orleans Pelicans Jrue Holiday jest optymistą. - My nie jesteśmy NFL, ani MLB. Myślę, że NBA wykonała najlepszą robotę pod względem organizacyjnym. Nasz ośrodek to w tym momencie najbezpieczniejsze miejsce na świecie - stwierdził. Na razie od ponad dwóch tygodni nie było pozytywnego wyniku testu.

Dziennikarze znów mówią głównie o koszykówce. O tym, dlaczego Giannis powinien zostać po raz drugi z rzędu MVP i czemu obrońcy tytułu Toronto Raptors nie stoją wcale na straconej pozycji. Będzie dziwnie, momentami zabawnie, ale oby bez większych przeszkód. Dlatego niczym niepoprawni optymiści popatrzmy na całą sytuację wedle zasady o szklance do połowy pełnej. Koszykówka pod znakiem NBA w środku lata, w trakcie wakacji? Tego jeszcze nie było! Teraz będzie można zarywać noce bez konsekwencji.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.