Złota klatka Cristiano Ronaldo. Dlaczego tak mocno stracił wizerunkowo tego lata

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Cristiano Ronaldo
Fot. Nathan Stirk/Getty Images

Niezależnie od tego, jak bardzo chciał odejść z Manchesteru United Cristiano Ronaldo, na tym oknie transferowym i tak będzie stratny wizerunkowo. Jego agent Jorge Mendes próbował go umieścić w kolejnych klubach grających w Lidze Mistrzów, a w świat wędrował przekaz: doceniamy 37-latka, ale nie chcemy go. Kibice Atletico głośno zaprotestowali, że taki transfer byłby zaprzeczeniem klubowych wartości na czele ze skromnością. Oliver Kahn również powiedział, że to nie jest potrzeba Bayernu. Chelsea podkreśliło, że dla niej ważniejsze jest poszukiwanie stoperów, a nawet Ruben Amorim ze Sportingu ma wątpliwości, jak wpłynęłoby to na funkcjonowanie i dynamikę grupy. Gdzie Cristiano nie zapukał, tam zamknięto drzwi. I to najsmutniejsze, gdy mówimy – w oczach wielu – o najwybitniejszym w tej dyscyplinie.

Rzeczywiście w całej tej sadze wiele jest medialnej pożywki i sztucznego nakręcania tematu, bo Cristiano po prostu się klika i generuje zainteresowanie. To też tak dzieląca postać ze względu na obóz kochających go oraz obóz przeciwników bliższych Messiemu, że spojrzenie na każdy temat będzie już nasycone konkretnym nastawianiem i własną interpretacją. Ale nie ulega wątpliwości, że Portugalczyk nie stawił się na pierwszych dniach obozu przygotowawczego w Manchesterze United i pracował indywidualnie. Oficjalnie z powodów rodzinnych, czego absolutnie nie można negować. Nie można też dyskutować z tym, że Jorge Mendes intensywnie pracował nad tym, by znaleźć mu nowego, atrakcyjnego pracodawcę grającego w Champions League, ale opcje bardzo szybko się skurczyły.

Cristiano pewnie stał w rozkroku między tym, aby dalej walczyć o lepsze czasy w Manchesterze z nowym ambitnym menedżerem Erikiem Ten Hagiem a kontynuować bicie rekordów i zapisywanie się w historii Ligi Mistrzów, czyli ulubionych rozgrywek. Ten warunek z Champions League pewnie jest kwestią ambicji, ale zarazem chorobliwej chęci wyrycia się na miejscu numer jeden we wszelkich możliwych indywidualnych rubrykach. Zresztą przez rok po powrocie do Manchesteru mógł się przekonać, jak bardzo zepsuta jest to szatnia i jak wiele trzeba poprawić w samej organizacji, aby nawiązać do starych czasów Sir Aleksa Fergusona. Nic dziwnego, że potencjalnie nie chciał się dalej godzić na bylejakość.

Niezależnie, gdzie leży prawda – czy Cristiano robił wszystko, aby odejść, czy po prostu sondował rynek, czy jedynie rozglądał się za lepszymi możliwościami – najpewniej i tak skończy jako wizerunkowy przegrany lata. Na ostatnich tygodniach sporo traci, bo w świat idzie przekaz, że jeden z najwybitniejszych graczy w historii futbolu jest niechciany. Nie ma już narracji pod tytułem: każdy chciałby Ronaldo. Tylko sukcesywnie kolejne drzwi i kolejne pomysły są przed nim zamykane. To oczywiście bardziej kwestia gigantycznych oczekiwań finansowych, niż wieku czy jego klasy piłkarskiej. Pewnie również trochę stylu gry, bo to jednak uzależnienie drużyny od jednego człowieka w zamian za gwarancję bramek i klinicznego wykończenia w polu karnym. Niemniej rysuje się tu obraz: najlepsze dawno za Cristiano, dzisiaj wszyscy go chwalą, ale w rzeczywistości nikt się na niego nie rzuci.

Nie stwierdzimy, czy Jorge Mendes odpalił listę klubów grających w Lidze Mistrzów i rzeczywiście wydzwaniał do co bogatszych, oferując 37-letniego Portugalczyka. Ale nawet jeśli media same nakręcały zainteresowanie, na koniec kluby i tak odnosiły się do tej propozycji, bo przecież wypowiedział się prezydent Atletico Enrique Cerezo, Oliver Kahn, Julian Nagelsmann czy przedstawiciele Chelsea. Zawsze z dość podobnym przekazem: bardzo doceniamy i szanujemy, to wielki gracz, ale nie dla nas. Każdy chce budować drużynę po swojemu na zdrowszych zasadach albo nie chce naginać sytuacji finansowej, aby rzucić się na weterana, który stracił część z dawnych atutów.

Kibice też jakby dawali do zrozumienia: tylko się w to nie pakujcie. Podczas sparingu z Numancią fani Atletico nawet zaprotestowali specjalnymi banerami i okrzykami. Napisali nawet oficjalny list, aby dać do zrozumienia, że nie ma tu miejsca dla byłego zawodnika Realu Madryt. Ale bardziej chodzi o historię, jego nastawienie i dawne krzywdy, niż rzeczywiste związanie z Królewskimi. Argumentowali to zupełnym zaprzeczeniem klubowych wartości o pokorze, skromności i walce z większymi. Ile dzisiaj jest w tym prawdy przy budżecie i pensjach Atletico, odłóżmy na bok. Ale w świat idzie przekaz: nie chcemy CR7 u siebie.

Bayern też podziękował, mimo że tam mógłby pasować. Ale nie chcieli się uzależniać i czuć, że wszystko zależy od jednej osoby. To niezdrowe i mało bawarskie, a jak już porozmawiamy o pieniądzach, to tym bardziej traci sens. Skoro wypuścili Roberta Lewandowskiego, to nie po to, aby teraz płacić jeszcze więcej Cristiano Ronaldo. Tu również kandydatura Portugalczyka spotkała się z odrzuceniem, mimo że Oliver Kahn oczywiście wypuścił laurkę w jego kierunku. Ze strony Chelsea poszedł przekaz, że dla nich ważniejsze jest wzmocnieniem defensywy i poszukiwanie stoperów, niż wzmacnianie się środkowym napastnikiem. Wygodnie, ale pewnie Thomas Tuchel mając w pamięci gwiazdorskie epizody z PSG też wolał budować zupełnie inną strukturę w szatni.

Pewnie rodzimy Sporting by go przygarnął, ale również – nie za takie pieniądze, bo jest to nie do dźwignięcia. Właściciele nawet by się nie zastanawiali, chociaż trener Ruben Amorim też miał wątpliwości, czy to rzeczywiście dobrze wpłynęłoby na grupę i dotychczas budowane zasady w szatni. Za dużo pojawia się znaków zapytania przy cenie, wieku, rozłożeniu odpowiedzialności. A opcji naprawdę nie ma zbyt wiele, które mogłyby usatysfakcjonować samego 37-latka.

Dla wielu Cristiano jest najwybitniejszych graczem w historii futbolu, bardzo zasadnie ma swój wielki kościół, ale dzisiaj w świat idzie przekaz, że tak doskonały piłkarz nie może znaleźć sobie miejsca. Nowoczesny futbol oparty na pressingu i pracy całej drużyny trochę pożera jego styl gry, który przecież jest absolutnym gwarantem bramek – tego, co w piłce najważniejsze. Trenerzy pewnie jednak wolą inny układ, aby potencjalnie myśleć o zespołowym sukcesie. Bo wrzucając Cristiano do swojej struktury, musisz zawsze myśleć, ile ci zagwarantuje – mowa tu o golach – ale również, ile zabierze, zmieniając pomysł i skuteczność pressingu, inaczej rozkładając zadania etc.

Może się okazać, że Cristiano wcale tak nie naciskał na odejście i czytanie w mediach tych wszystkich wiadomości musiało być dla niego niesamowicie frustrujące. Ale wizerunkowo stracił, bo świat pozostanie z obrazkiem, że co chwilę dostawał „kosza” od kolejnych klubów grających w Lidze Mistrzów i chcących budować się w inny sposób. Kiedy zacznie się Premier League, nie raz, nie dwa wróci narracja, że nie znalazł innego pomysłu, więc wrócił z przymusu do Manchesteru. Piłka nie wybacza nawet takim jak Cristiano. Ale to musi boleć, jak dzisiaj brakuje w niej opcji dla gracza, który tak mocno naznaczył całą historię futbolu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.
Komentarze 0