Jeden z największych ekscentryków Hollywood przeszedł już na emeryturę; po Twin Peaks nie zamierza więcej kręcić filmów. Nie rozumiecie jego kina? Nie martwcie się, nie jesteście sami.
O co chodzi w filmach Davida Lyncha? Dobre pytanie, zwłaszcza że nawet on konsekwentnie odmawia interpretowania swoich dzieł. Nietrudno jednak połączyć je – a przynajmniej większość z nich – wspólną nicią. Lynch zawsze bierze na warsztat złożoną duszę człowieka, odkrywając w niej dobro, zło i szaleństwo. Sporo jest w nich także amerykańskiej mitologii: wychowany na prowincji, chętnie odsłania ciemną stronę małych miasteczek i ich fasadowość; zło może czaić się nawet za zasłonami mieszkania sympatycznego sąsiada. Oczywiście narracja jest zawsze wielopłaszczyznowa, a wielu ma Lynchowi za złe mieszanie snu z jawą i pozostawianie wielu wątków bez odpowiedzi. Paradoksalnie dzięki temu jego dziwaczne filmy są bliskie prawdziwemu życiu, w którym też nie dowiadujemy się wszystkiego.
Nie wszystkie filmy Davida Lyncha są równie udane. Ale w każdym z nich znajduje się przynajmniej jedna scena, której nie sposób zapomnieć – także przez to, że jest tak dziwna.
W przypadku Głowy do wycierania w zasadzie należałoby podlinkować cały film, ale wybieramy wyjątkowo osobliwy obiad, podczas którego pieczony kurczak… ożywa. To jedna z wielu obecnych w filmie metafor psychicznych urazów młodego ojca, jaką przepracowuje główny bohater, któremu rodzi się dziecko – mutant. Podobno film został zainspirowany prawdziwymi traumami Lyncha, który został tatą w wieku 21 lat. Ciekawe, co na to jego córka.
O ile we wcześniejszych obrazach Lyncha otoczenie było przygnębiające, o tyle Blue Velvet rozgrywa się w scenerii-uosobieniu american dream: piękne domy, elegancko przystrzyżone trawniczki… a na jednym z nich ludzkie ucho, od którego rozpoczyna się cała akcja. Scena z karaoke, gdzie Frank Booth (Dennis Hopper), jeden z paskudniejszych zakapiorów w historii kina, usiłuje śpiewać uroczą piosenkę Roya Orbisona jest jednocześnie zabawna i przerażająca. Ale to właśnie cały Lynch, bezbłędnie mieszający słodycz ze strachem.
Piszemy o filmach, ale skoro to Lynch – nie może zabraknąć także jego kultowego serialu. Miasteczko Twin Peaks serwowało dziwaczną scenę praktycznie co odcinek, ale długa sekwencja snu agenta Coopera wprawiła w osłupienie nawet tych, którzy oglądali je uważnie. To tak naprawdę Twin Peaks w wersji instant, wystarczy, że obejrzycie tę scenę i już z grubsza poczujecie cały klimat serialu.
Postmoderna pełną gębą: najpierw Nicolas Cage dostaje spektakularny łomot, później do życia wskrzesza go dobra wróżka (w której rolę wciela się Sheryl Lee – Laura Palmer z Twin Peaks), a na koniec, czego nie widać na powyższym filmie, pędzi do swojej ukochanej, by odśpiewać jej Love Me Tender na środku ulicy. Przecież tu nic się ze sobą nie klei! Ale tylko na papierze – w filmie wygląda to genialnie.
Ten blady, przerażający typ powoduje szybsze bicie serca już samym pojawieniem się na ekranie. A kiedy udowadnia głównemu bohaterowi Zagubionej autostrady, że potrafi być w dwóch miejscach jednocześnie, przez głowy widzów przechodzi krótkie: WTF? My też nie wiemy. Ale to chyba najdziwniejszy film Davida Lyncha, więc nie czujemy się z tym głupio.
Tu nie mówimy już nic – po prostu włączcie filmik w jak najlepszej jakości na dobrych głośnikach, zgaście światła i dajcie się zatopić w niesamowitej scenie, w której dźwięk i cisza współgrają ze sobą tak pięknie, jak nigdy wcześniej.
Ten odcinek wyznaczył nowe granice dziwności w światowej telewizji – od tej pory dzieli się ona na przed i po ósmym epizodzie Twin Peaks. Jest coś perwersyjnie przewrotnego w tym, że najbardziej oczekiwany serial ostatnich lat, w którego promocję włożono miliony, finalnie okazał się czymś na pograniczu instalacji artystycznej. Z drugiej strony – to samo mówiono o pierwszym Miasteczku Twin Peaks.
Szanowny Użytkowniku,
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 roku nowych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych (RODO), pragniemy przypomnieć Ci podstawowe informacje z zakresu przetwarzania danych dostarczanych przez Ciebie podczas korzystania z naszego serwisu. Klikając w przycisk z napisem „W PORZĄDKU”, potwierdzasz, że zgadzasz się na wymienione niżej działania.
Cookies, czyli ciasteczka
Wraz z naszymi partnerami wykorzystujemy pliki cookies, potocznie zwane ciasteczkami, oraz inne pokrewne technologie. Mają one na celu zapewnienie Twojego bezpieczeństwa i udoskonalanie naszego serwisu poprzez wykorzystanie danych w celach analitycznych. Zakres wykorzystywania plików cookies możesz określić w preferencjach przeglądarki. Jeśli nie wprowadzisz zmian ustawień, informacje te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia.
Pragniemy Cię zapewnić, że przechowywane przez nas dane osobowe są bezpieczne. Ich administratorem jest firma Skills Warsaw Michał Michalski z siedzibą w 00-161 Warszawa, ul. Anielewicza 9/25. Twoje dane osobowe są przetwarzane na zasadzie dobrowolności i będą przetwarzane tylko tak długo, jak długo są niezbędne do realizowania ww. celów lub do momentu, gdy wyrazisz skuteczny sprzeciw wobec ich przetwarzania. Co ważne, dostęp do nich ma tylko wyznaczony inspektor, a Tobie przysługuje prawo żądania dostępu do treści danych, ich usunięcia, ograniczenia przetwarzania oraz przenoszenia. Masz też prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych na podstawie uzasadnionego interesu z przyczyn uzasadnionych Twoją szczególną sytuacją. Gdy uznasz, że firma Skills Warsaw Michał Michalski narusza przepisy Rozporządzenia RODO, masz prawo wnieść skargę do organu nadzorczego zajmującego się ochroną danych osobowych.