Zanim Niepamięć się ukazała, głośno było głównie o kontrowersyjnej akcji promocyjnej. Po premierze można wreszcie pogadać o muzyce. A jest o czym gadać – na taki album Wudoe czekaliśmy od dekady. Wiadomo, mądrego to i warto posłuchać.
Już pierwsze sekundy Niepamięci zapowiadają powrót do przeszłości:
Wielką zdobyczą na drodze walki z prawem przemijania wydaje mi się utrwalanie żywego głosu ludzkiego na taśmie, przekazywanie go przyszłości nie w symbolu litery, ale w brzmieniu żywym, w drganiu strun głosowych.
To akurat słowa Zofii Nałkowskiej (Granica, pamiętamy), zarejestrowane w połowie lat pięćdziesiątych, jednak retrospekcje na nowej płycie Weny przyjmują przede wszystkim formę cutów (m.in. Pono z Nieśmiertelnej nawijki ZIP Składowej, WWO z Pamiętacie czy Smarkiego z Getta) oraz poszczególnych wersów i utworów, które przywołują wydarzenia sprzed lat (m.in. 1997, 2003, 2007).
Równocześnie Wudoe w nowych wersach umieszcza linki do swoich wcześniejszych dokonań. Choćby wtedy, gdy w Śladach rozlicza swoją relację z ojcem, nawiązując do utworu Magnolia z Monochromy EP: Codziennie widzę w sobie ciebie. Wiem, jak nie układało ci się po ’89 ani kiedy ja przyszedłem. Krew z twojej krwi, stare, złe-dobre dni, magnolie przekwitły dawno (…).
Nie mogło być inaczej, skoro sam raper zapowiadał przed premierą: Niepamięć to osobisty album o przemijaniu. Podejmuje temat młodości, z którą zawsze nierozerwalnie łączyłem muzykę, z punktu widzenia dorosłego człowieka uwikłanego w pogoń za lepszym życiem.
W pewnym sensie kluczowe wydaje się zestawienie Niepamięci z Wyższym dobrem. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że Wena zadeklarował w wywiadzie z nami, iż to właśnie dziesiąta rocznica wydania tamtego klasycznego krążka uruchomiła w nim potrzebę napisania nowej płyty.
Tylko wyjaśnijmy sobie jedną kwestię. Niepamięć to konserwatywny materiał, ale nie żeruje w sposób bezczelny czy tani na nostalgii słuchacza. Choć szalikowcy auto-tune’a i ad-libów mogą mieć problem, żeby na płaszczyźnie rapowego warsztatu znaleźć tu coś dla siebie, Niepamięć nie ogranicza się też do ordynarnego dymania sampli.
Co nie zmienia faktu, że ten longplay prawdopodobnie najbardziej podejdzie tym słuchaczom, którzy na bieżąco śledzili polską scenę w drugiej połowie ubiegłej dekady.
Pytanie o to, na ile Niepamięć jest formą mitologizowania kryzysu wieku średniego za pośrednictwem rymów i beatów wydaje się zasadne. Można oczywiście na modłę internetowych komentarzy sprowadzać temat do żartów, ale pewien bagaż doświadczeń z pewnością pomaga odebrać to, co Wena wyrzuca z siebie w wersach. A nie są to bynajmniej wesołe rzeczy. Mówimy o albumie, na którym padają choćby takie słowa: Zaczynałem mając tylko sen puste kieszenie / Nim nastąpił sukces, aby stać się wkrótce kamieniem, Wiem jak wiele wart jest prawdziwy przyjaciel /Teraz, kiedy niemal każdy dzień karmi cię fałszem albo Wydaje mi się, że odwiedzę niebo na sekundę / W czarnym krawacie, garniturze i drewnianej trumnie / Nie chciałem umrzeć, ale to tylko naprawdę umiem / Naprawdę lubię siebie, kiedy niczego nie mówię.
Na Niepamięci przez wszystkie przypadki zostaje odmienione niespełnienie, rozczarowanie, wyobcowanie, ale także śmierć. Wena nie zgrywa przy tym mądrali ani autorytetu. Mnożąc pytania dotyczące życia i przemijania, raczej pogrąża się w introspekcji niż próbuje żenić słuchaczowi recepty i szafować dobrymi radami. W ten sposób skłonienie do refleksji staje się raczej efektem ubocznym Niepamięci niż celem samym w sobie.
Nie będziemy odstawiać tutaj Maratonu uśmiechu, ale na pewno znacie ten dowcip:
Cześć Rysiek. Wiesz co, nie chcę, żebyś do nas więcej przychodził. Jak to? Co się stało? – odpowiada Rysiek. No nie, po prostu nie przychodź. Ale co się stało? Jak byłeś ostatnio to zginęło 150 złotych. Chyba nie myślisz, że to ja? Nie, nie! Pieniądze się znalazły, ale… niesmak pozostał!
Październikowe oświadczenie Wudoe, poprzedzające zapowiedź albumu Niepamięć narobiło sporo szumu. Intencje pewnie były dobre, ale wydaje się, że raper pisząc Żyjemy w czasach wzmożonej i nadmiernej konsumpcji, szybko zużywających się i niskojakościowych dóbr. To, co jest ważne jednego dnia, następnego staje się nieistotne, bezużyteczne. Nic nie zostaje na dłużej. Gonimy za trendami, próbujemy za wszelką cenę nadążyć za modą, zapomniał jednak o tym, że sam przez lata był istotnym trybem machiny nakręcania potrzeb konsumpcyjnych. No, nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko. Szkoda tylko, że dyskusja na ten temat odciągnęła uwagę od tego, że Wena nagrał swój najlepszy album od lat.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, na którą mało kto zwrócił uwagę. W połowie 2015 roku na krążku Compton Dr Dre znalazł się numer It’s All on Me. Rok i kilka miesięcy później Loyle Carner zaprezentował teledysk do utworu The Isle of Arran, promującego jego debiutancką płytę Yesterday’s Gone. Z kolei w kwietniu bieżącego roku Wena zaprezentował kawałek 2007. Poszukajcie różnic.
Naprawdę w czasach szerokopasmowego Internetu wystarczy kilka sekund, żeby sprawdzić czy sample, na którym planuje się oprzeć cały utwór, nie został wcześniej doszczętnie obruchany przez całą dzielnicę. Litości!
Szanowny Użytkowniku,
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 roku nowych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych (RODO), pragniemy przypomnieć Ci podstawowe informacje z zakresu przetwarzania danych dostarczanych przez Ciebie podczas korzystania z naszego serwisu. Klikając w przycisk z napisem „W PORZĄDKU”, potwierdzasz, że zgadzasz się na wymienione niżej działania.
Cookies, czyli ciasteczka
Wraz z naszymi partnerami wykorzystujemy pliki cookies, potocznie zwane ciasteczkami, oraz inne pokrewne technologie. Mają one na celu zapewnienie Twojego bezpieczeństwa i udoskonalanie naszego serwisu poprzez wykorzystanie danych w celach analitycznych. Zakres wykorzystywania plików cookies możesz określić w preferencjach przeglądarki. Jeśli nie wprowadzisz zmian ustawień, informacje te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia.
Pragniemy Cię zapewnić, że przechowywane przez nas dane osobowe są bezpieczne. Ich administratorem jest firma Skills Warsaw Michał Michalski z siedzibą w 00-161 Warszawa, ul. Anielewicza 9/25. Twoje dane osobowe są przetwarzane na zasadzie dobrowolności i będą przetwarzane tylko tak długo, jak długo są niezbędne do realizowania ww. celów lub do momentu, gdy wyrazisz skuteczny sprzeciw wobec ich przetwarzania. Co ważne, dostęp do nich ma tylko wyznaczony inspektor, a Tobie przysługuje prawo żądania dostępu do treści danych, ich usunięcia, ograniczenia przetwarzania oraz przenoszenia. Masz też prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych na podstawie uzasadnionego interesu z przyczyn uzasadnionych Twoją szczególną sytuacją. Gdy uznasz, że firma Skills Warsaw Michał Michalski narusza przepisy Rozporządzenia RODO, masz prawo wnieść skargę do organu nadzorczego zajmującego się ochroną danych osobowych.