Migosi zrobili ogień na widowni i ogień na scenie, na Arctic Monkeys tłum kończył się w okolicy setnego metra od sceny, a i tak wszystkich pozamiatał starszy pan o fizjonomii wampira. Pewne rzeczy nie zmieniają się nigdy.
No bo jeśli Nick Cave zagrał najlepszy koncert na Open’erze pięć lat temu, to i mogliśmy przypuszczać, że tym razem nie będzie inaczej. Ale po kolei:
To jest najmocniejsza frekwencyjnie edycja Open’era w historii, a przecież środa była jedynym dniem bez sold-outu. Z obozu organizatorów w ostatnich dniach docierały co chwilę informacje o tym, że najpierw sprzedały się wszystkie bilety na sobotę (Bruno Mars), potem na czwartek (Depeche Mode), potem zeszły karnety na piątek i sobotę, a wreszcie – po raz pierwszy ever – wyprzedały się wszystkie dni poza środą, o czym dowiedzieliśmy się w czwartek rano. Ludzi tłumy, ale trzeba oddać, że organizatorzy ogarnęli sprawę dobrze. Nawet w godzinach szczytu nie było kolejek do toalet, piwa, nie mieliśmy też kłopotu z szybkim oszamaniem czegoś na ciepło – jasne, że są stoiska oblegane, ale są i takie, na których zjecie coś w minutę. Jest tego wszystkiego po prostu bardzo dużo, w sam raz na ponad 70-tysięczną publiczność. I nawet Jarka było jakoś mniej niż dotychczas.
A jak koncertowo? Środa była raczej mało niuansowym dniem, ale nie nudziliśmy się.
Najważniejszy dla nas koncert środy i jeden z najbardziej oczekiwanych momentów festiwalu. Migosi przyjechali do nas idealnie w tempo: jeszcze jako zespół świeży, ale już z konkretnym materiałem i jeszcze bardziej konkretnymi wynikami, obie części Culture były wielkimi hitami. Jak wyszło? Niestety, nie za fajnie.
Rzadko zdarza się, żeby publika dostała większy props niż artyści, a tak właśnie było w tym przypadku. Migos – bądź co bądź, jeszcze zespół na tzw. dorobku – zachowywali się tak, jakby to był ich 10 polski koncert tego lata. Nie wiemy, czy byli zmęczeni, czy znudzeni (taki Takeoff przez cały koncert chyba nie za bardzo wiedział, gdzie jest), ale więcej energii to mieliśmy w liceum na WF-ie, jak po biegu na 3 kilometry wuefistka kazała nam jeszcze robić skip c przez pięć minut. I to nie jest OK – Migosi potraktowali Open’era jak odbijanie karty na zakładzie. Zagrali oczywiście zestaw przebojów (Bad and Boujee, Stir Fry, Narcos), ale całość dobrze oddała sytuacja z finału koncertu, kiedy Versace… poleciało z taśmy, bo chłopaki zeszli już ze sceny. To niefajne tym bardziej, że polska publika zrobiła rewelacyjny ogień – kilkadziesiąt tysięcy ludzi szalało bitą godzinę. Jedynym ogniem na scenie był ten, będący efektem pirotechniki. Ktoś jeszcze uważa, że widownia w Polsce jest słaba? Quavo, Offset i Takeoff nie zasługiwali na tak zajebiste przyjęcie.
Arctic Monkeys zagrali trzeci raz na gdyńskim festiwalu i tak jak się wszyscy spodziewaliśmy – zgromadzili wczoraj największe tłumy pod główną sceną. Co prawda nie sądziliśmy, że aż tak wielkie – wszyscy mówią, że rock umarł, a on trzyma się najwyraźniej świetnie. Przekrojowa setlista obfitowała w takie szlagiery jak Do I Wanna Know, Knee Socks, I Bet You Look Good On The Dancefloor czy zamykające półtoragodzinny koncert R U Mine. Widownia też zrobiła fantastyczną atmosferę, a my nie możemy nie wspomnieć o doskonałym nagłośnieniu – tu naprawdę wszystko się ze sobą zgadzało. Może trochę narzekamy na brak zaangażowania zespołu w interakcję z publiką, ale z drugiej strony – przynajmniej nikogo nie zapraszali na scenę. Werdykt to takie bardziej three out of five (dla kumatych). PS: ta nowa stylówa Alexa Turnera – wyglądał jak wokalista z jakiegoś kasyna w Las Vegas – jest BEZBŁĘDNA.
Tak jak pisaliśmy na wejściu, najlepszy koncert dnia dał 60-letni już Nick Cave. Ten facet to pieprzony szaman – jego dzikie, korzenne, rockowo-bluesowe ballady hipnotyzują, on sam wykonywał jakieś opętańcze ruchy na platformie pod sceną, zapraszał na nią fanów, wręczał im kwiaty, gibał się jak wąż i zmuszał do rytmicznego klaskania… wróć, nikt tu nikogo nie zmuszał, bo ręce same się składały do oklasków na takim koncercie. Migosi powinni iść do chłopa na korespondencyjny kurs zaangażowania koncertowego. Co lepsze – to wszystko działo się w pełnym słońcu, podczas gdy trudno o bardziej nocną muzykę.
Bardzo fajnie wypadła też Rosalie, która ewidentnie już otrzaskała się z dużą publiką – na Firestone Stage (w nowym miejscu: szukajcie jej przy strefie gastro na prawo od Main Stage) zagrała kameralny set wraz z żywym bandem. Nieco gorzej słuchało się Chvrches – spodziewaliśmy się soczystego retro-popu z lat 80., wyszła klawiszowa wersja Hannah Montana. A dzisiaj m.in. Depeche Mode, Massive Attack, MO i Otsochodzi – relacji z ich koncertów szukajcie u nas w okolicach południa. Sprawdzajcie też nasz instagram, zwłaszcza insta stories, bo mówimy tam, jak jest!
Szanowny Użytkowniku,
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 roku nowych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych (RODO), pragniemy przypomnieć Ci podstawowe informacje z zakresu przetwarzania danych dostarczanych przez Ciebie podczas korzystania z naszego serwisu. Klikając w przycisk z napisem „W PORZĄDKU”, potwierdzasz, że zgadzasz się na wymienione niżej działania.
Cookies, czyli ciasteczka
Wraz z naszymi partnerami wykorzystujemy pliki cookies, potocznie zwane ciasteczkami, oraz inne pokrewne technologie. Mają one na celu zapewnienie Twojego bezpieczeństwa i udoskonalanie naszego serwisu poprzez wykorzystanie danych w celach analitycznych. Zakres wykorzystywania plików cookies możesz określić w preferencjach przeglądarki. Jeśli nie wprowadzisz zmian ustawień, informacje te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia.
Pragniemy Cię zapewnić, że przechowywane przez nas dane osobowe są bezpieczne. Ich administratorem jest firma Skills Warsaw Michał Michalski z siedzibą w 00-161 Warszawa, ul. Anielewicza 9/25. Twoje dane osobowe są przetwarzane na zasadzie dobrowolności i będą przetwarzane tylko tak długo, jak długo są niezbędne do realizowania ww. celów lub do momentu, gdy wyrazisz skuteczny sprzeciw wobec ich przetwarzania. Co ważne, dostęp do nich ma tylko wyznaczony inspektor, a Tobie przysługuje prawo żądania dostępu do treści danych, ich usunięcia, ograniczenia przetwarzania oraz przenoszenia. Masz też prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych na podstawie uzasadnionego interesu z przyczyn uzasadnionych Twoją szczególną sytuacją. Gdy uznasz, że firma Skills Warsaw Michał Michalski narusza przepisy Rozporządzenia RODO, masz prawo wnieść skargę do organu nadzorczego zajmującego się ochroną danych osobowych.