Zabieraliśmy się za to zestawienie ze sporą zagwozdką – jakie przyjąć kryterium? Przez ostatnie dwie dekady poziom estetyczny opraw krążków bardzo mocno się podniósł, ale przecież o świetności danej okładki nie świadczy tylko smak, z jakim została zaprojektowana.
Dobry cover to dla nas przede wszystkim cały nowy świat i pozamuzyczna narracja, które już zawsze mają wpływ na odbiór muzyki, jaka jest w nie zapakowana, a nie tylko ładne pudełko. I choć wiele z poniższych projektów może w dobie równie wypieszczonego jak zachowawczego, graficznego minimalizmu nie robić w pierwszym momencie jakiegoś spektakularnego wrażenia, to każdy z nich, nawet wyrwany z muzycznego kontekstu, jest niesamowicie wciągającą historią.
To idealny wręcz przykład okładki, która z pozoru nie jest niczym specjalnym, ale przy dokładniejszym podglądzie okazuje się filmową historyjką opowiedzianą za pomocą dwóch prostych zdjęć. Najlepiej widoczne na winylowym wydaniu tego singla WWO fotografie autorstwa Aniszewskiego i Kowalewskiego są idealną wręcz ilustracją wyjątkowych okoliczności, w jakich Sokół, Jędker i Deszczu Strugi rejestrowali swój drugi wspólny album. Widziana z dwóch stron sklepowej witryny scenka rodzajowa, w której zespół stoi sobie, że tak powiem w przejściu, a w międzyczasie jakiś obrotny młodzian kradnie z wieszaka drogi, elegancki ciuch, świetnie oddaje podwórkowe credibility grupy, dystans, z jakim obaj MC’s opisywali stołeczną rzeczywistość początków nowego millenium, a także to, że trzymali się oni zawsze na uboczu wszelkich mód, trendów i pędów.
Jako że część naszej redakcji wychowywała się na kolejnych numerach Dosdedos, oglądanych na VHS-ach, trójmiejskich filmach grafficiarskich i kompaktowych mixtejpach, których na początku lat 2000 wychodziło całkiem sporo, w podobnym zestawieniu nie mogło zabraknąć przynajmniej jednej pracy prawdziwego weterana nadmorskiej sceny aerozolowej, czyli Piotra Jaworskiego – znanego lepiej jako Tuse. Do szpiku negatywu niesamowicie amerykańskie, barwne i stylowe zdjęcia Pawła Kosińskiego i prosta, często charakterystycznie tagowana oprawa typograficzna składały się na okładki równie uliczne, jak estetyczne, a dodatkowo jeszcze bogate w pozapłytowe narracje. I choć idealnym przykładem takiego podejścia jest właśnie ten cover jednego z licznych, wytłoczonych na CD setów DJ’a Krime’a, to równie dobre były projekty Tuse dla DJ’a Taśmy Trzaski, DJ’s Super Cuts czy debiutującej wówczas krakowskiej Firmy.
Ciekawe, że o tym mówisz, bo to jest w ogóle pomysł na mój kolejny projekt – dokładnie tego typu dźwiękowe eksperymenty, tylko oczywiście z zupełnie innym zamysłem – mówił nam niedawno NOON w odpowiedzi na pytanie dotyczące jego fascynacji dokonaniami Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, na który to trop naprowadziła nas właśnie okładka Gier studyjnych – Bo pamiętam, że te rzeczy Rudnika czy Kotońskiego zawsze mnie bardzo interesowały. To, że to byli producenci w takim super nowoczesnym rozumieniu tego słowa, czyli kolesie, którzy siedzieli sobie w pokoju i na instrumentach głównie elektronicznych sami robili muzykę. To jest coś, co my wszyscy robimy kilkadziesiąt lat później i to mnie zawsze pociągało, że oni tak sobie siedzieli i te dźwięki dłubali, choć oni – oczywiście – poruszali się głównie w zakresie eksperymentu – szukali rozwiązań sonicznych, nie muzycznych. A że podobnie eksperymentalne były również rozwiązania graficzne, po które sięgali w oprawie swoich prac dźwiękowych, to przeniesione kilkadziesiąt lat w przód wciąż wydają się równie vintage, jak futurystyczne. W dodatku zdjęcia do wnętrza tej okładki zrobił Michał Dąbal – znany lepiej jako Ajron – a całość stylowo otagował Homer. Stąd kontrastowy, hip-hopowy sznyt.
O tym, że za aliasem Wal&Gura stoi tak właśnie podpisujący swoje graficzne bądź filmowe prace Wojtek Sokół, wiadomo już od jakiegoś czasu. O tym, że wywodzi się on z pokolenia, które reprezentują również tak zdolni – i równocześnie zanurzeni w ulicznym kontekście – fotografowie jak Kuba Dąbrowski, Kobas Laksa czy Janek Bersz, ci którzy znają kontekst stołecznego (i nie tylko) środowiska skejtowo-rapowego też pewnie wiedzą. Ale o tym, jak wiele łączy ich dźwiękowe i wizualne prace, przekonaliśmy się jednak dopiero w momencie premiery albumu Czysta brudna prawda. To niesamowicie kinematograficzne zdjęci, dającego pole do przeróżnych interpretacji małych gestów. To szereg innych fot, których czysty, brudny wydźwięk idealnie korespondował z tytułami numerów. To wreszcie charakterystyczna surowa czcionka, która rozpleniła się po mieście za sprawą wlepek dodawanych do albumu. Dlatego debiutancki krążek duetu Sokół-Starosta za sprawą swojej grafiki zyskał zupełnie nowy, szerszy kontekst.
Fenomen, jakim na przełomie dekad okazał się debiutancki krążek Łukasza Małkiewicza, znanego lepiej jako Małpa w ogromnym stopniu wynikał z tego, jak bardzo spójny i stylowy był ten album. Od kipiących emocjami i miłością do hip-hopowej kultury wersów toruńskiego MC, przez towarzyszące im bity i cuty od Returnersów, po równie brudną, jak bajkową okładkę sprokurowaną przez dopiero zaczynającego swoją graficzną przygodę z rapem Alka Morawskiego. Wszystko to składało się na bardzo autorską – acz mocno zanurzoną w boom-bapowych tradycjach – wizję wersów kładzionych pod bit, które z undergroundu przedarły się do głównego obiegu. Efekt – pierwsza złota płyta przyznana w Polsce albumowi, który nie miał klasycznej, sklepowej dystrybucji. I choć fama, jaką cieszyło się Kilka numerów o czymś wynikała głównie z pojedynczych numerów, które ktoś już wtajemniczony puszczał dalej swoim ziomeczkom, to ta małpa z 8 mili, którą z klasycznym longplayem Big L’a w ręku narysował dla Małkiewicza Lis Kula, również skłoniła niejedną osobę, by sprawdzić ten bodajże najbardziej klasyczny podziemny krążek ostatniej dekady.
Forin jest prawdziwym gigantem krajowego rynku oprawy rapu w grafikę. Jego portfolio jest pełne pamiętnych projektów – z których często wspominamy opartą na kontrastach okładkę Małolata do płyty Więcej – a wiele z jego obecnych produkcji dech w piersiach zapiera częściej swoim barokowym rozpasaniem, nie czystością koncepcji i narracyjną spójnością z warstwą muzyczną. Momentem, w którym jednak ten warszawski weteran graffiti złapał idealny balans pomiędzy rozbuchaniem formy, w którą ubiera płytę, a tym, jak ona fituje do muzyki, był album Ostrego Tylko dla dorosłych. Proste, czarne pudełko, bardzo nośna, przywodząca na myśl telewizyjne programy kryminalne, krwawo czerwona okładka i stylowa powiastka graficzna nawiązująca w swojej estetyce do najlepszych wzorców krajowego podziemia komiksowego. To idealne wręcz uzupełnienie surowej i hardej warstwy dźwiękowej tego bodajże najbardziej bezkompromisowego krążka w dyskografii O.S.T.R.
Wyprzedany na moment po swojej premierze winylowy album brzeskiego producenta, na którym gościnnie pojawiły się tak znamienite postaci, jak Oh No, Wildchild czy Medaphoar, swój sukces zawdzięcza głównie bitom wypreparowanym przez jego autora. I choć tych 300 nabywców raczej już wcześniej twórczość Metra znało, to niesamowicie klimatyczna, filmowa okładka Sainera w formacie 12 na 12 była również ważnym czynnikiem w podejmowaniu decyzji o tym zakupie. Połowa załogi ETAM Cru, łódzki malarz, writer i muralista Przemysław Blejzyk swój charakterystyczny, równie odrealniony jak fotorealistyczny styl cyzelował już wcześniej na okładkach Envee’go, Dwóch Sław czy Polskiego Karate. Jednak to właśnie na Blunted Albumie – i nieco późniejszym krążku Flowers Eat Animals Galusa – udało mu się stworzyć niesamowicie gęste, filmowe narracje, które równie wciągające mogą być również i bez towarzystwa muzyki. To, w jaki sposób bowiem Sainer przedstawił na tym obrazku tytuł krążka, jak wplótł weń logo wytwórni i jak dodatkowo jeszcze puścił oko do fanów J Dilli robi duże wrażenie. I dodatkowo jeszcze przywodzi na myśl najbardziej klasyczne pozycje europejskiego komiksu.
Jeden z naszych redaktorów był swego czasu w studiu Full Metal Jacket, kiedy ten zasłużony w grafficiarskich bojach team grafików naradzał się ze Steezem i Oskarem, jak finalnie ma wyglądać okładka debiutanckiego LP PRO8L3Mu. I choć wtedy właśnie cała załoga wpadła na genialny w swojej prostocie pomysł zamieszczenia we wkładce charakterystycznie notowanych tekstów z płyty, to główny zamysł całości był już ustalony. Reinterpretująca klasyczny obraz Théodore’a Géricaulta Tratwa Meduzy postapokaliptyczna stylizacja, w jakiej pojawił się na okładce swojego pierwszego longplaya ten stołeczny duet, jest dziś jednym z najbardziej ikonicznych obrazów krajowego hip-hopu schyłku drugiej dekady XXI wieku. A dodatkowo jeszcze jednym z najbardziej ekstrawaganckich wizerunków, na jakie pozwolili sobie reprezentanci krajowego środowiska rapowego przez ponad 20 lat jego istnienia. Mocne i proste studyjne zdjęcie Jacka Kołodziejskiego już samo w sobie wystarczyło, że okładka PRO8L3M LP przeszła do historii. O klasie całości świadczą również wszystkie drobne detale wypieszczone przez reprezentantów FMJ – logo wydrukowane na folii, nie okładce, świetnie dobrane retro-futurystyczne czcionki i te teksty, o których wspominaliśmy na początku.
Konrad Wullert i współtworzone przez niego – wraz z Animisiewaszem – studio projektowe Artvaders.com to kolejny obok Forina czy Full Metal Jacket potentat na rynku wizualnej oprawy rodzimego rapu. I choć naszym ulubionym produktem, który wyszedł spod ich rąk, jest równie surowy jak filmowy cover debiutanckiego krążka Żyta, to identyfikacja graficzna, jaką Wullert stworzył dla Łony i Webbera, zdaje nam się być jednak ciut bardziej odpowiednia, by znaleźć się na tej liście. Równie prosta jak nośna, monochromatyczna okładka czwartego krążka szczecińskiego power duo nie dość bowiem, że idealnie współgrała z nowym brzmieniem, jakie na tej płycie zaprezentował Websztyk, to jeszcze stała się zaczątkiem bliższej współpracy wszystkich zaangażowanych i jej echa pobrzmiewają również na koncertowej płycie W S-1. Operując środkami (nad)używanymi dziś często w dobie kolorowego, schludnego minimalizmu, reprezentant Artvaders.com nie zapomniał jednak o tym, że ważniejsza od estetyki jest narracja. A to, że do krążka dołączone były polaroidy obu jego twórców nie było jeszcze tak często stosowane i… ckliwe, jak bywa obecnie.
Choć to płyta nie do końca rapowa, to jej okładka jest zdecydowanie naszym ulubionym hip-hopowym obrazkiem powstałym w minionych ponad 20 już latach krajowej kultury podwórkowej. Wydawnicze dziecko Rafała Grobla, Jedynaka i DJ’a Steeza podobnie jak w warstwie muzycznej – która oparta była na samplach z klasycznych numerów pierwszej dekady polskiego rapu – tak w oprawie graficznej pełnymi garściami czerpało z ulicznego wizerunku stołecznych lat 90. Ilość tropów, które na tym rozkładanym coverze udało się zmieścić grafikom Full Metal Jacket, jest imponująca. Od szeregu klasycznych tagów (DOT, B3S, RA, WC, VHS, WTK), przez ogrom osiedlowych ikon (bluzę Wu-Tangu, grę w zośkę, SK8ową załogę i pomalowane kolejki przetaczające się po wiadukcie), po smaczki takie jak PKU zamiast PKO na szyldzie warszawskiej Rotundy, kaseta z nagraną audycją KOLORSZOK czy pizza z grzyb(k)ami widoczna na samym krążku – każdy najmniejszy nawet fragment tej okładki jest follow-upem do jakiegoś tekstu, klipu czy anegdoty dotyczącej pionierskich lat rodzimego rapu. A że nawet na laikach nie znających kontekstu obrazek ten robi zwykle wrażenie samą swoją graficzną formą, nie mogliśmy na pierwszym miejscu tej listy dać żadnego innego wydawnictwa, choćby nawet było na nim i dużo więcej rymów i klasycznie pojmowanych bitów.
Szanowny Użytkowniku,
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 roku nowych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych (RODO), pragniemy przypomnieć Ci podstawowe informacje z zakresu przetwarzania danych dostarczanych przez Ciebie podczas korzystania z naszego serwisu. Klikając w przycisk z napisem „W PORZĄDKU”, potwierdzasz, że zgadzasz się na wymienione niżej działania.
Cookies, czyli ciasteczka
Wraz z naszymi partnerami wykorzystujemy pliki cookies, potocznie zwane ciasteczkami, oraz inne pokrewne technologie. Mają one na celu zapewnienie Twojego bezpieczeństwa i udoskonalanie naszego serwisu poprzez wykorzystanie danych w celach analitycznych. Zakres wykorzystywania plików cookies możesz określić w preferencjach przeglądarki. Jeśli nie wprowadzisz zmian ustawień, informacje te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia.
Pragniemy Cię zapewnić, że przechowywane przez nas dane osobowe są bezpieczne. Ich administratorem jest firma Skills Warsaw Michał Michalski z siedzibą w 00-161 Warszawa, ul. Anielewicza 9/25. Twoje dane osobowe są przetwarzane na zasadzie dobrowolności i będą przetwarzane tylko tak długo, jak długo są niezbędne do realizowania ww. celów lub do momentu, gdy wyrazisz skuteczny sprzeciw wobec ich przetwarzania. Co ważne, dostęp do nich ma tylko wyznaczony inspektor, a Tobie przysługuje prawo żądania dostępu do treści danych, ich usunięcia, ograniczenia przetwarzania oraz przenoszenia. Masz też prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych na podstawie uzasadnionego interesu z przyczyn uzasadnionych Twoją szczególną sytuacją. Gdy uznasz, że firma Skills Warsaw Michał Michalski narusza przepisy Rozporządzenia RODO, masz prawo wnieść skargę do organu nadzorczego zajmującego się ochroną danych osobowych.