Naprawdę rozumiemy, że najlepsze odsłony rzadko notują te tracki, które prezentują największą wartość artystyczną. Ale są chyba pewne granice.
Jeśli uważacie, że niewątpliwy sukces Języka Ciała Tymka to jednorazowy wyskok, to musimy was zmartwić. Prawdziwe zdobywanie stów w serwisie YouTube dopiero się zaczyna, a w kolejce czeka już kilka okołorapowych sztuk, które powinny złamać granicę ośmiu zer wcześniej niż później.
Dziś mamy dla was pięć tracków, którym wyświetleniowa seta (w przyszłości) niestraszna, za to mamy – delikatnie mówiąc – wątpliwości, czy to właśnie one powinny cieszyć się aż takim uznaniem.
Fenomenu KaeNa nie zrozumiemy już pewnie nigdy, ale musimy od razu zaznaczyć, że wcale nie chcemy – a już szczególnie wtedy, gdy przypominamy sobie o istnieniu Zbyt wiele. Pewną sztuką jest zrobienie tracku, który byłby zły na tylu różnych poziomach. Czego tu nie ma: rzewne pianino, którym straszono na początku dekady starszych słuchaczy, nadęte smyczki, polishrockowa gitara, smutno-coachingowy tekst z generatora smutno-coachingowych tekstów… Jedynie Wdowa trzyma tu poziom i aż szkoda, że jej zwrotka poszła na marne.
Wielu zakrzyknie, że to muzyka przesiąknięta starym tłuszczem ze smażalni w Mielnie, ale my jednak będziemy protestować – rybka z tej kuchni ma i tak więcej smaku niż ten kawałek. Rzadko zdarza się, by w zaledwie niecałych trzech minutach zamknąć aż tyle rzeczy, za które można (i trzeba) nienawidzić nadchodzącego crossu rapu z disco polo. Składają się na to przyspieszony, pigulasty akordeon podbity hukami, słowiańsko-paździerzowaty, przeciągnięty rap-zaśpiew, rymobitowa leksyka i tekst skrojony pod gig w zapadłej tancbudzie. A najgorsze, że to jest infekujący mózg earworm, od którego po przeczytaniu tego akapitu już się nie uwolnicie. Nie dziękujcie, bo nie ma za co.
Gdy pytają nas, kiedy wstydziliśmy się, że słuchamy rapu (a co gorsza także się nim zajmujemy), to wybudzeni w nocy o północy wracamy do pierwszej części tej dekady. A dokładniej do jej co gorszych fonograficznych wykwitów związanych ze smutkiem odmienianym przez wszystkie przypadki. Swego czasu Jeden moment, zawodząco-jęczący kawałek z nieznośną manierą gospodarza i diagnozami na poziomie średnio inteligentnego gimnazjalisty, hulał w radiach, będąc jednym z najbardziej nośnych reprezentantów całego środowiska, co oczywiście przełożyło się na odsłony. To my już wolimy, by raperzy byli nieczuli i niedobrzy.
Ten utwór liczy sobie raptem niewiele ponad dwa lata, więc wypada docenić liczbę wyświetleń, którą już wbił (dla porządku przyjmijmy, że Ronnie Ferrari ze swoim cynicznym, i r o n i c z n y m wydawnictwem to anomalia). Nie wypada jednak doceniać tego, w jakim kierunku poszedł balladowy eksperyment tych trzech graczy rodzimego rapu. Próba zrobienia kawałka mass-friendly, przy użyciu podkładu brzmiącego tak, jakby jakiś niezbyt lubiany stołkowy bluesman został wyciągnięty za frak z bankrutującej knajpy i zmuszony do gry na ulicy, wyszła pokracznie. A przecież nie musiało być wcale tak źle, o czym przekonują ostatnie ruchy każdego ze współtwórców. Nie wierzymy, że sami chcieliby zrobić stówę akurat na tej wrzucie, serio.
Pamiętacie jeszcze, jak Kelly Rowland w teledysku do Dilemmy Nelly’ego pisała w Excelu smsa, po czym było jej przykro, że nie dostajecie odpowiedzi? Wbrew pozorom wspomniany kawałek i Candy mają ze sobą sporo wspólnego. I tu, i tu mamy do czynienia ze lukrowanym rap’n’b, i tu, i tu jest również kuriozalnie – w pierwszym przypadku chodzi o teledysk, w drugim o natężenie słodyczy. Wiadomo, uczucia każą człowiekowi robić różne rzeczy, ale żeby aż takie? Mamy nadzieję, że szybciej 100 milionów pojawi się przy Half Dead.
Szanowny Użytkowniku,
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 roku nowych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych (RODO), pragniemy przypomnieć Ci podstawowe informacje z zakresu przetwarzania danych dostarczanych przez Ciebie podczas korzystania z naszego serwisu. Klikając w przycisk z napisem „W PORZĄDKU”, potwierdzasz, że zgadzasz się na wymienione niżej działania.
Cookies, czyli ciasteczka
Wraz z naszymi partnerami wykorzystujemy pliki cookies, potocznie zwane ciasteczkami, oraz inne pokrewne technologie. Mają one na celu zapewnienie Twojego bezpieczeństwa i udoskonalanie naszego serwisu poprzez wykorzystanie danych w celach analitycznych. Zakres wykorzystywania plików cookies możesz określić w preferencjach przeglądarki. Jeśli nie wprowadzisz zmian ustawień, informacje te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia.
Pragniemy Cię zapewnić, że przechowywane przez nas dane osobowe są bezpieczne. Ich administratorem jest firma Skills Warsaw Michał Michalski z siedzibą w 00-161 Warszawa, ul. Anielewicza 9/25. Twoje dane osobowe są przetwarzane na zasadzie dobrowolności i będą przetwarzane tylko tak długo, jak długo są niezbędne do realizowania ww. celów lub do momentu, gdy wyrazisz skuteczny sprzeciw wobec ich przetwarzania. Co ważne, dostęp do nich ma tylko wyznaczony inspektor, a Tobie przysługuje prawo żądania dostępu do treści danych, ich usunięcia, ograniczenia przetwarzania oraz przenoszenia. Masz też prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych na podstawie uzasadnionego interesu z przyczyn uzasadnionych Twoją szczególną sytuacją. Gdy uznasz, że firma Skills Warsaw Michał Michalski narusza przepisy Rozporządzenia RODO, masz prawo wnieść skargę do organu nadzorczego zajmującego się ochroną danych osobowych.