Historycznie wielki Kevin Durant. 49 punktów w 48 minut, gdy Nets najmocniej tego potrzebowali

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Kevin Durant. Milwaukee Bucks v Brooklyn Nets - Game Five
fot. Elsa/Getty Images

Parkietu nie zamierzał opuszczać nawet na chwilę. Chciał upewnić się, że Nets ten mecz wygrają. Kevin Durant rozegrał we wtorek historycznie dobry mecz i poprowadził Brooklyn do zwycięstwa 114:108, dzięki czemu Nets objęli w serii prowadzenie 3-2.

Po kontuzji Achillesa z reguły nie wraca się już do najwyższej formy. Kevin Durant regułom lubi jednak zaprzeczać – dziś nadal jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. Potwierdził to we wtorek, gdy wziął Brooklyn Nets na swoje barki i zaliczył jeden z najbardziej efektownych występów w całej historii fazy play-off. Uzyskał 49 punktów, 17 zbiórek, 10 asyst i pełne 48 minut spotkania.

Takich cyferek w dziejach playoffs nie miał jeszcze nikt. Nets potrzebowali takiego występu Duranta niemal jak powietrza, tym bardziej że już w pierwszej kwarcie wpadli w dołek. W pewnym momencie Bucks prowadzili nawet 17 punktami i zdawało się, że na szósty mecz w Milwaukee wrócą z prowadzeniem w serii. Nie pozwolił jednak na to przede wszystkim KD.

Był na parkiecie James Harden, ale widać było, że uraz uda nadal mu dokucza. Mimo tego zagrał aż 46 minut, ale niemal nie mógł biegać i trafił tylko jeden z 10 rzutów na pięć oczek. Najgorsze dla fana Bucks jest jednak to, że Milwaukee nie potrafili tego wykorzystać. Harden przez cały mecz chował się w obronie, a Kozły zamiast go atakować, to szukały innych rozwiązań.

To z pewnością ułatwiło Nets powrót do meczu i odrobienie strat. Świetne wsparcie Durantowi dał przede wszystkim Jeff Green – ten sam, z którym KD grał swego czasu w barwach… Seattle SuperSonics. Po latach Green nadal pokazuje, że talent ma ogromny - w meczu numer pięć zaliczył chyba najlepszy swój występ w barwach Nets, zdobywając 27 punktów (7/8 za trzy).

Niekwestionowanym bohaterem był jednak Durant, który w końcówce trafiał piekielnie ważne rzuty, w tym trójkę na 50 sekund przed końcem, która dała gospodarzom cztery punkty przewagi. Dziwić się można, że Bucks nie wysyłali w stronę KD podwojeń albo chociaż nie oddelegowali Giannisa do obrony skrzydłowego, by nie dopuścić go do kolejnych akcji jeden na jednego.

Koniec końców to i tak mogło nie mieć znaczenia, bo Durant tylko w czwartej kwarcie trafił sześć z dziewięciu rzutów z wyskoku, choć za każdym razem miał przy sobie obronę. 32-latek przypomniał jednak tym meczem, że nadal jest jednym z najlepszych w NBA. Momentami wyglądał tak, jak gdyby grał sobie w Rucker Parku – dzięki temu to Nets jadą do Milwaukee z prowadzeniem 3-2 w serii.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz sportowy z pasji i wykształcenia. Miłośnik koszykówki odkąd w 2008 roku zobaczył w akcji Rajona Rondo. Robi to, co lubi, bo od lat kręci się to wokół NBA.