Jamie Vardy może myśleć o spokojnej emeryturze. Stery rakiety Leicester City przejmuje Kelechi Iheanacho

Zobacz również:Weekend udanych debiutów. Nowe nabytki pokazały, co mogą wnieść do Premier League
fot. Plumb Images/Leicester City FC via Getty Images

To był jeden z największych solowych popisów obecnego sezonu Premier League. A jeśli ktoś chciałby powiedzieć, że przecież mówimy tylko o meczu przeciwko Crystal Palace, musi pamiętać, co Kelechi Iheanacho wyprawia od kilkunastu tygodni. Nie ma w tej chwili w angielskiej elicie bardziej zabójczego napastnika niż zawodnik Leicester City. Nigeryjczyk prowadzi Lisy do Ligi Mistrzów.

Niemal wszyscy dziennikarze rozeszli się do domów. Tylko niedobitki zostały po meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem City a Realem Madryt, kontaktując się z rodzimymi redakcjami i pytając, czy czegoś trzeba, czy jakiś materiał wejdzie jeszcze na antenę.

Oficer prasowy UEFA kończył uwijać się jak szalony, krążyć pomiędzy szatniami a mixed zone i zaspokajać potrzeby stacji z całego świata. – Iheanacho! – krzyknął w naszą stronę.

W normalnych okolicznościach bierzesz piłkarza na rozmowę, któregokolwiek, nie wybrzydzasz, po prostu chcesz mieć jakiś wkład w studio, które trwa w Polsce, ale wiedzieliśmy z Marcinem Rosłoniem, że program dobiega już końca. Nikt tego nie zdąży nawet przetłumaczyć, a co dopiero wepchnąć na antenę. No ale dobra, niech będzie ten Iheanacho. „Rosół” stanął z nim na parę minut, zadał kilka pytań i po robocie.

Śmialiśmy się, jadąc do hotelu, że zupełnie nie mamy pojęcia, po co nagrał tę rozmowę, ale po prostu zrobiło nam się żal napastnika City, głupio by to wyglądało, gdyby nikt nie chciał z nim pogadać. Zresztą, wcześniej wysłaliśmy już dwa wywiady do Canal+, a Marcin „oddał” nawet jakiemuś zrozpaczonemu dziennikarzowi z zagranicy Lukę Modricia, facet stał z pustymi rękoma, trzeba sobie pomagać. – Przynajmniej pogadałem sobie z kimś po angielsku – żartował kumpel.

NAJLEPSZY CZAS W KARIERZE

Od początku marca w strefie wywiadów angielscy dziennikarze ustawiają się w kolejce, żeby pogadać z Iheanacho. Nie ma w tym czasie lepszego snajpera w Premier League, niż 24-letni Nigeryjczyk. Ale powiedzenie, że napastnik Leicester City tylko strzela gole, byłoby nie fair. W meczu przeciwko Crystal Palace pokazał klasę równą Harry’emu Kane’owi. Wypracowywał kolegom raz po raz sytuacje, które marnowali, szczególnie Jamie Vardy. Zanotował asystę przy ślicznym golu Timothy’ego Castagne’a, wreszcie sam dał Lisom bramkę na wagę trzech punktów, w bardzo ważnym spotkaniu w kontekście batalii o grę w Lidze Mistrzów. Jeśli drużyna z King Power Stadium pojawi się w kolejnej edycji Champions League, dziennikarze, z Polski czy jakiegokolwiek innego kraju, będą wpisywać na listę z przedmeczowymi prośbami o rozmowy jego nazwisko. Bo Kelechi staje się największa gwiazdą ekipy Brendana Rodgersa.

Nie miał jeszcze tak dobrego czasu w karierze. Jasne, zdarzały mu się wejścia smoka z ławki rezerwowych, gdy występował w Manchesterze City, ale olbrzymia konkurencja sprawiała, że liczył na Etihad minuty, nie mecze.

W Leicester miało być zupełnie inaczej. Gdy trafił tutaj za 25 milionów funtów w sierpniu 2017 roku, liczył na to, że z marszu stanie się największą gwiazdą. A już na pewno piłkarzem z podstawowego składu.

Sprawy się jednak skomplikowały. Mistrz świata do lat 17 z reprezentacją Nigerii musiał czekać na swój czas. Dopiero w ubiegłym sezonie coś drgnęło. Iheanacho poczuł, że znów może strzelać gole, że jest w stanie wysłać Rodgersowi sygnał: jestem.

Trwała debata, kto powinien zastąpić Vardy’ego, ikonę klubu, kogo powinno się ściągnąć latem, by w kolejnych sezonach nie martwić się o świeże dostawy goli. Tymczasem kandydat był na miejscu.

CRYSTAL PALACE JAK KLAMRA

Rodgers zobaczył, że podczas treningów Kelechi wygląda coraz lepiej. Napastnik musi mieć pewność siebie, by w sytuacjach podbramkowych nie tracić głowy. Pięć trafień Iheanacho na poziomie Premier League w minionej kampanii nie mogło w pełni zadowolić menedżera, ale jeśli dodał do tego gole w pucharach, wychodziła już dwucyfrówka. Na tej dyszce, najlepszym wyniku strzeleckim Nigeryjczyka od kilku lat, zaczęli budować jego stabilizację. Dzisiaj zbierają owoce.

W sezonie 2015-16 Iheanacho zdobył 14 bramek dla Manchesteru City. Wtedy miał jeszcze prawo wierzyć, że pewnego dnia to on będzie nowym Sergio Aguero. Tak się jednak nie stało. Etihad Stadium opuszczał z niedosytem, z olbrzymią chęcią udowodnienia, że mógł dać klubowi więcej. W królestwie szejków nie ma jednak czasu na sentymenty, nie ma cierpliwości. Teraz pewne rzeczy spięły się klamrą. Kelechi zaczynał strzelanie na boiskach Premier League od zwycięskiego gola dla City, strzelonego w 90. minucie w starciu z Crystal Palace. To był wrzesień 2015 roku. Był jeszcze nastolatkiem. Teraz, jako piłkarz doświadczony, zapewnił wygraną Leicester, klubowi, który w sezonie będącym jego początkami w angielskiej elicie, sięgnął niespodziewanie po tytuł mistrzowski.

CHEMIA Z VARDY’M

Aż trudno w to uwierzyć, ale Iheanacho może się właśnie cieszyć najdłuższą serią meczów zagranych w Premier League w wyjściowym składzie i ta długość najbardziej dziwi – 8 kolejnych spotkań. W każdym z nich wystąpił u boku Vardy’ego, ale najważniejsze jest to, że zmienił hierarchię. Anglik był przez pięć sezonów z rzędu najlepszym snajperem Leicester City, jednak dziś to Kelechi go bije go w strzeleckich wyczynach. W lidze i pucharach Nigeryjczyk trafił do siatki 17 razy, Vardy – 15.

Mimo że kariera Iheanacho dopiero się rozwija, to z pewnością zdążył nauczyć się cierpliwości. Tylko w Premier League 30-krotny reprezentant Nigerii 85 razy wchodził z ławki rezerwowych, łącznie już ponad 100. W Leicester długo czekał na prawdziwą szansę. 60 razy asystent menedżera wołał go do linii środkowej, szukając w nim nadziei na odmianę losów spotkania. Ale Iheanacho dużo lepiej czuje się grając od początku. Wydaje się, że właśnie skończył z rezerwą na dobre.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.