Oglądałem ostatnio dokument o Tottenhamie i Hugo Lloris mówi tam mądre zdanie: „Długo budujesz pewność siebie, ale szybko można ją stracić”.
Dwa, trzy dobre mecze z rzędu i nikt nie będzie pamiętał o Manchesterze. Przykład Alissona Beckera pokazuje, że piłka nożna to czasem coś niewytłumaczalnego. I że bywa trudna, zwłaszcza gdy nie możesz zresetować głowy. Kumulują się w niej różne myśli. My właściwie nie mamy dziś możliwości, by zapomnieć o piłce – mówi newonce.sport Jan Bednarek.
Był taki moment w obecnym sezonie Premier League, gdy drużyna Southampton znalazła się na czele tabeli. Ale po bardzo mocnej części kampanii ligowej przyszedł kryzys Świętych, którzy przegrali pięć ostatnich meczów, w tym na Old Trafford, 0:9. Jest to o tyle bolesne, że rok wcześniej w takich samych rozmiarach ulegli Leicester City. O trudnym okresie, jaki przechodzi zespół z St. Mary’s, opowiada nam Jan Bednarek, obrońca The Saints i reprezentacji Polski.
PRZEMYSŁAW RUDZKI: Ralph Hasenhuettl powiedział po waszej porażce z Manchesterem United, że teraz to 0:9 boli bardziej niż przed rokiem z Leicester, bo gracie lepszy futbol i jesteście w innym miejscu. Zgodzisz się z tym?
JAN BEDNAREK: Myślę, że tak. Co można powiedzieć – przegraliśmy 0:9 i to jest na pewno ciężka sprawa, ale warto wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności, całą sekwencję zdarzeń w tym spotkaniu. Szybka czerwona kartka dla naszego zawodnika i gra w osłabieniu, praktycznie wszystkie strzały rywali wpadały, moja czerwona kartka, której tak naprawdę nie było. To złożyło się na ciężki dla nas moment, musimy go przetrawić, przeżyć, ale to też kwestia charakteru. Powinniśmy wrócić do tego, co robiliśmy w zwycięskich spotkaniach. Właśnie w takim momencie musisz pokazać, że umiesz walczyć.
Jak ty osobiście przeżyłeś tę porażkę?
Jeden zły mecz nie czyni z ciebie złego piłkarza. Czasem są małe detale, które musisz zmienić, ale gdybym zaczął analizować dogłębnie tamto spotkanie, to musiałbym zmienić bardzo dużo. Niekiedy te małe rzeczy są po twojej stronie, my prezentowaliśmy się przecież w tym sezonie bardzo dobrze, potrafiliśmy zwyciężać w meczach, w których nam nie szło, graliśmy na zero z tyłu. Teraz jest na odwrót. Widzimy jednak, co się dzieje w lidze. Na przykład z Liverpoolem. Taka drużyna! Czujemy wewnątrz, że mamy moc, że jest chęć i głód, jestem przekonany, że jeszcze pokażemy na co nas stać. Wiem, że trudniej to zrobić niż powiedzieć, ale naprawdę tak czujemy jako zespół.
Dwie porażki 0:9 w ciągu roku – to już na zawsze stygmatyzuje Hasenhuettla jak trenera?
Nie, nie będzie to miało żadnego wpływu na jego osobę. Oczywiście duma trenera została urażona. My, jako młoda drużyna, głodna sukcesu, też tak czujemy. Możemy przeanalizować sobie, jak przygotowywaliśmy się do starcia na Old Trafford i mieć tutaj czyste sumienie. Przeciwnik po prostu był lepszy. Ale to już przeszłość.
Po takiej klęsce przychodzi duża utrata pewności siebie?
Skłamałbym, mówiąc, że nie. Umysł podsuwa różne rzeczy. To się wydarzyło i nie możesz z tym dyskutować. Bardzo chcesz i nagle – gong! Oglądałem ostatnio dokument o Tottenhamie i Hugo Lloris mówi tam mądre zdanie: „Długo budujesz pewność siebie, ale szybko można ją stracić”.
Dwa, trzy dobre mecze z rzędu i nikt nie będzie pamiętał o Manchesterze. Przykład Alissona Beckera pokazuje, że piłka nożna to czasem coś niewytłumaczalnego. I że bywa trudna, zwłaszcza gdy nie możesz zresetować głowy. Kumulują się w niej różne myśli. My właściwie nie mamy dziś możliwości, by zapomnieć o piłce.
A za chwilę kolejny mecz i kolejny. Grudzień, styczeń i luty to szaleństwo. Liverpool jest najlepszym dowodem – nie przegrał blisko 4 lata na Anfield w Premier League, by w kilka tygodni dać się pokonać trzy razy. Widać gołym okiem, jak słabnie.
To prawda. Niemal każdy wpada w dołki. Graliśmy z Newcastle i chcieliśmy jak najszybciej zwyciężyć, by skasować poczucie porażki z Manchesteru. Przegraliśmy, ale po tym spotkaniu była fajna analiza. Bardzo szczera, rzeczowa ze strony menedżera. Każdy z nas może zrobić rachunek sumienia, rozmawiamy ze sobą dużo i wiem, że z tego wyjdziemy. Trener pokazał nam co robiliśmy wcześniej, a czego teraz nie robimy. To był dialog dorosłych mężczyzn.
Skąd teraz czerpać optymizm?
Z tego, że wciąż jesteśmy jednością. Siłą naszej drużyny jest praca wszystkich na jedno konto. Dobry pressing, granie blisko siebie. Jak ktoś ma gorszy moment, reszta ma go pociągnąć w górę. Potrzebujemy postawić teraz kilka małych kroków. Wzmocnił nas Minamino, mieliśmy trudny czas z kontuzjami i wierzymy, że zaraz ważni piłkarze będą wracać. Trudno się gra, kiedy masz dziesięciu zdrowych zawodników z pierwszego składu, a byliśmy w takiej sytuacji.
Jesteś jednym z dwóch graczy Świętych, którzy grają wszystko w tym sezonie, ten drugi to James Ward-Prowse. Nie czujesz się po prostu zmęczony?
Trzeba rozróżnić rodzaje zmęczenia. Fizycznie jestem w stanie się zregenerować, bo to wykonalne, jeśli profesjonalnie podchodzisz do piłki. Organizm da się utrzymać w dobrej formie, gorzej z głową i jej świeżością. Przychodzi marazm, gdy w krótkim odstępie robisz to samo z dużą intensywnością.
Sam go czuję. Kocham ligę angielską, ale w nadmiarze wszystko może zmęczyć.
Sam widzisz, a teraz wyobraź sobie, jak my jesteśmy zmęczeni psychicznie. To świetne miejsce – Premier League. Grasz w najlepszej lidze, spełniasz marzenia, ale też dotykają cię minusy związane z twoją pracą, jak każdego innego człowieka. Po Newcastle przyszła złość i frustracja, sam czuję, że jest dołek. Ale użalanie się nad sobą byłoby najłatwiejsze. Gram w Premier League. Tutaj wymaga się od nas, żebyśmy cały czas byli w wysokiej formie i radzili sobie z problemami, więc skupiam się na tym.
Kiedy grałeś kolejne spotkania, Twoi agenci z Fabryki Futbolu negocjowali nowy kontrakt z klubem. Ostatecznie udało się osiągnąć porozumienie i podpisaliście umowę. Jak czujesz, ile czasu możesz tam jeszcze spędzić?
To tylko kwestia tego, jak długo będę mógł się jeszcze rozwijać. Jak widać, wiele jest do poprawy, trzeba tylko chcieć, mieć otwarty umysł, korzystać z faktu, że jest się w takim miejscu. Muszę czuć, że mogę stawać się tutaj lepszym piłkarzem i tak jest. Nie mam potrzeby zmiany. To świetne miejsce.
Ciekawi mnie postać Ralpha Hasenhuettla. To bardzo emocjonalny menedżer. Furorę zrobiły w sieci zdjęcia, na których przezywał waszą wygraną z Liverpoolem. Płakał, a potem powiedział, że to wiatr zawiał mu w oczy.
Taką ma osobowość. Jeden trener po meczu jest spokojny, drugi pokazuje swoje emocje. Nasz menedżer nie boi się tego drugiego, choć jest wielkim, dwumetrowym chłopem. Wiemy, że po zwycięstwie nad Liverpoolem się wzruszył, ale uwierz, kiedy trzeba, ma chłodny umysł, świetnie analizuje. I teraz działa w takim trybie.
Czy czerwona kartka dla tak młodego gracza jak Jankewitz, będąca poniekąd przyczyną waszej klęski na Old Trafford, w jego pierwszym meczu w podstawowym składzie, może spalić go na dobre w dorosłej piłce?
Przed nim ciężki okres. Ma od nas pełne wsparcie, przecież wiadomo, że tak nie chciał. Już tego nie zmieni, nie masz wpływu na przeszłość. Jedyne co mu zostało, to pokazać, że jest wartościowym piłkarzem i to był wypadek przy pracy.
Manchester City jest poza zasięgiem ligi?
Są na ogromnej fali. Kilkanaście meczów wygranych z rzędu, cóż, myślę, że jeśli teraz zbudują odpowiednio dużą przewagę nad wiceliderem, to nawet jeśli wpadną w pewnym momencie w dołek, a to możliwe, bo już w jednym byli w tym sezonie, zdołają sięgnąć po tytuł. Wierzę jednak, że mistrza nie poznamy w kwietniu, walka będzie do samego końca.
Nasze rozmowy zawsze kończą się moim pytaniem o Fantasy Premier League. Namawiałeś mnie często, żebym Cię kupował, bo będą punkty i faktycznie, sporo ich dla mnie zarobiłeś. W meczu z United skompletowałeś jednak „hat-tricka”, który sprawił, że posiadacze Jana Bednarka w składzie mogli być rozczarowani: spowodowany karny, czerwona kartka i samobój. Czy pisali do Ciebie z pretensjami?
Nie wiem, bo nie czytam, za bardzo bym się wtedy przejmował. FPL powinno anulować czerwoną i karnego, tak jak zrobiła liga, nie wyglądałoby to już tak źle. Szczerze? Nie przejmuję się tym zbytnio.
Na koniec coś pozytywnego. Pod filmikiem, na którym mówisz, schodząc do tunelu na Old Trafford: „Martial said it was not foul”, przeczytałem zabawny komentarz jednego z angielskich kibiców: „Better English than Harry Kane”.
Zatem udało się zrobić coś pozytywnego w tamtym spotkaniu!