W nadchodzącym EuroBaskecie nie zabraknie największych gwiazd światowej koszykówki. Na mistrzostwa Europy w koszykówce czekamy już pięć lat. Obok wielkich zawodników możemy liczyć na obecność także tych, którzy z pozoru kryją się w cieniu Giannisa Antetokounmpo, Luki Doncicia czy Nikoli Jokicia.
Obecne realia koszykówki nie są zbyt miłościwe dla fanów. Kolizja terminarzy oraz niechęć ze strony NBA i Euroligi do puszczania zawodników sprawia, że sezon letni i największe imprezy w roku to jedyna szansa na ujrzenie w reprezentacyjnych barwach najlepszych graczy świata. Im bardziej kadra jest zależna od koszykarzy z obu lig, tym bardziej cierpi w eliminacjach do najważniejszych trofeów. Nie jest to jednak prawda absolutna.
EuroBasket wraca po pięciu latach przerwy. Pierwotnie miał się odbyć w 2021 roku, ale pandemia i igrzyska sprawiły, że turniej przełożono. Po raz pierwszy mistrzostwa Europy odbywają się wedle rytmu czteroletniego. Wcześniej, przez lata koszykarze rywalizowali w kontynentalnych zmaganiach co dwa lata.
Głód spowodowany brakiem europejskiej rywalizacji sprawia, że na turniej mocno czekają nie tylko kibice, ale i zawodnicy. My oczywiście najmocniej będziemy zwracać uwagę na biało-czerwonych, lecz fani NBA również będą mieli wiele powodów do włączenia EuroBasketu. Największe zainteresowanie generują Giannis Antetokounmpo, Luka Doncić czy Nikola Jokić – być może trzech z pięciu najlepszych obecnie koszykarzy najlepszej ligi świata.
Wspomniani koszykarze są kreowani jako aktorzy główni turnieju odbywającego się na parkietach Czech, Gruzji, Włoch i Niemiec. Postanowiliśmy wybrać siódemkę ważnych postaci, którym nie towarzyszy aż tak wielka popularność, choć są to koszykarze doskonale znani. W zestawianiu znajdziemy ostatniego MVP tej imprezy, czołową postać Euroligi czy istne legendy swoich zespołów narodowych.
Z pozoru umieszczanie w zestawieniu MVP ostatniego EuroBasketu może wydawać się szokiem. Pięć lat temu to Dragić był motorem napędowym kadry Igora Kokoskova, która w drodze do zwycięstwa pokonała w grupie Polaków. Od tego czasu w Słowenii wiele się zmieniło. Przede wszystkim gwiazdą numer jeden nie jest już rozgrywający Chicago Bulls, a Luka Doncić.
To on przewodził na parkiecie zespołem Aleksandra Sekulicia, gdy ten zdobywał przepustkę olimpijską w Kownie, a następnie w Tokio dotarł do najlepszej czwórki igrzysk. O Donciciu mówi się dzisiaj co rusz, lecz Słoweńcy znów mają do dyspozycji także Dragicia.
Weteran NBA początkowo zakończył karierę reprezentacyjną po ubiegłorocznym turnieju olimpijskim. Ostatecznie Sekulić przekonał go jeszcze do udziału w nadchodzącym EuroBaskecie. Dragić spędził ostatni sezon w Toronto Raptors i Brooklyn Nets. W obu klubach nie pograł zbyt wiele. W nadchodzących rozgrywkach NBA zagra w Chicago. Wcześniej powalczy o obronę tytułu z 2017 roku.
To najprawdopodobniej najgorętsze nazwisko europejskiego basketu ostatnich lat. W tym roku po raz kolejny jesteśmy świadkami sagi transferowej pod tytułem „Micić w NBA”. Wszystko wskazuje na to, że ponownie nic nie wyjdzie z przeprowadzki do USA na własnych zasadach i Serb spędzi kolejny sezon w Anadolu Efes Stambuł. Więcej o jego sytuacji pisaliśmy w kwietniu.
W zespole Svetislava Pesicia oczy będą zwrócone głównie na Nikolę Jokicia, dwukrotnego MVP NBA. Obwód może pozostawać lekkim znakiem zapytania, gdyż nieco zaskakująco nie zobaczymy w nim Milosa Teodosicia. „Kari”, jak nazywa się selekcjonera kadry”, najprawdopodobniej oprze grę w obwodzie właśnie na Miciciu.
Ten w klubie grał przeważnie jako „dwójka”, gdyż w rozegraniu prym wiódł Shane Larkin. Koszykarz, który pierwsze kroki w dorosłym baskecie stawiał w Mega Baskecie Belgrad, nie boi się gry również jako „point guard”. Ostatni sezon Euroligi to dla niego kolejny tytuł MVP Final Four. W 34 meczach notował po 18,2 punktów i 4,6 asyst na mecz.
Myślisz Grecja, mówisz Giannis. W tym roku szeroka kadra opływa nie w jednego, a w czterech braci Antetokounmpo. Wszyscy należą jednak do grona skrzydłowych, a jak w każdej drużynie, oprócz wysokich, silnych gości, potrzeba również kreatorów gry na obwodzie, z dobrą skutecznością rzutów z dystansu.
Po części za takiego może uchodzić Calathes. Amerykanin z greckim paszportem w Europie gra od 2009 roku, z trzyletnią przerwą na występy w Memphis Grizzlies. Na naszym kontynencie znany jest jako specjalista od asyst. W marcu pobił rekord Euroligi w tej dziedzinie, spychając na drugie miejsce grecką legendę, Vassilisa Spanoulisa.
Calathes może tworzyć u Dimitrisa Itoudisa duet z Kostasem Sloukasem, który dochodzi do siebie po problemach zdrowotnych. Pochodzący z Florydy 33-latek w ostatnim sezonie Euroligi średnio notował po sześć asyst, spędzając na parkiecie nieco ponad 23 minuty.
Rudy Gobert, Victor Wembanyama, Joel Embiid – już wkrótce Francja będzie miała zabójcze trio pod koszem. Przeciwnicy mogą cieszyć się, że jeszcze nie teraz. W szerokiej kadrze znalazło się dwóch pierwszych. Środkowy Philadelphii 76ers, który niedawno uzyskał francuski paszport, leczy kontuzję. Jeśli mamy zobaczyć go w koszulce „Trójkolorowych”, to najprawdopodobniej będą to dopero igrzyska w Paryżu.
W Fournierze Vincent Collet widzi zabezpieczenie obwodu. Nie ma wątpliwości, że na pozycji numer dwa koszykarz New York Knicks cieszy się znacznie większym zaufaniem niż Elie Okobo. To sprawdzona postać kadry, która przywozi medale w seniorskim reprezentacyjnym koszu od 2015 roku.
Mierzący 198 centymetrów rzucający obrońca w ostatnim sezonie po raz pierwszy od dawna dostał szansę gry „od deski do deski”. Dla Knicks rzucał po czternaście punktów na mecz, spędzając na parkiecie średnio 29,5 minut na mecz. Gdy jednak przychodzi czas gry dla Francji, niczym Ricky Rubio wchodzi w niego jeszcze lepszy gracz.
Turcja to jedna z reprezentacji, w której za gwiazdę można uznać… trenera. Ergin Ataman jest od dwóch lat na szczycie europejskiego basketu. Wiele mówi się o zainteresowaniu ze strony klubów NBA, ale realia najlepszej ligi świata są takie, że niechętnie tam się patrzy na szkoleniowców spoza Ameryki.
Selekcjoner ma do dyspozycji trzech z czterech Turków w NBA. Najwięcej oczekuje się po Cedim Osmanie. Niski skrzydłowy od 2017 roku przywdziewa koszulkę Cleveland Cavaliers, lecz w ostatnim sezonie tylko trzykrotnie rozpoczynał spotkanie jako starter. Nie przeszkodziło mu to w rzucaniu dziesięciu punktów co mecz.
O tym, że Osman nawet pomimo swojego statusu w NBA jest groźny, przekonali się kilka dni temu Polacy. Turek rzucił biało-czerwonym 18 punktów na skuteczności 4/6 zza linii trzech punktów. W trakcie EuroBasketu będzie mógł liczyć na pomoc między innymi Furkana Korkmaza z 76ers czy naturalizowanego rozgrywającego, Shane’a Larkina z Efesu.
Choć Włochy nie mogą poszczycić się wieloma osiągnięciami, to Gallinari znaczy dla Italii mniej więcej tyle, co Giannis Antetokounmpo albo Luka Doncić dla swoich reprezentacji. Wielki talent apenińskiego basketu od 2008 roku gra w NBA (z przerwą podczas lockoutu w Mediolanie).
Kalendarz najlepszej ligi świata nie pozwala na występy w kadrze w poza letnim sezonem. We Włoszech wiedzą jednak, że na „Gallo” zawsze można liczyć. Nawet jeśli w ubiegłym roku gra w NBA stanęła mu na przeszkodzie do występów podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, to po awansie skrzydłowy znalazł się w kadrze na zawody w Tokio.
Jeśli chodzi o formę klubową, to Gallinari nie jest już tak ważną postacią dla zespołów NBA jak miało to miejsce przed laty w Clippers czy Nuggets. W obecnym oknie transferowym podpisał dwuletni kontrakt z Boston Celtics. Wcześniej przez dwa sezony grał dla Atlanta Hawks, gdzie pełnił funkcję rezerwowego. Więcej o perypetiach 34-latka przeczytacie tutaj.
Satoransky, podobnie jak Gallinari, to również nieodzowna postać dla swojej reprezentacji. Występuje w niej od czasów eliminacji do EuroBasketu 2009, gdy jeszcze grał dla USK Praha. Z kolei przez ostatnie sześć lat obrońca rywalizował na parkietach NBA. W Waszyngotnie był zespołowym kolegą Marcina Gortata.
Koszykarz w tym roku powraca do Europy i dobrze mu znanej Barcelony. W Stanach ostatnimi czasy nie dostawał zbyt wielu szans do gry. Ostatni sezon spędził w trzech różnych klubach. W żadnym nie odgrywał znaczącej roli.
Inaczej ma się sytuacja w kadrze Czech. Tutaj wraz z Janem Veselym (także nowym zawodnikiem Barcelony) niesie na swoich barkach największą odpowiedzialność. Nie stanowi to dla niego problemu, o czym mogliśmy się przekonać rok temu, gdy wraz z reprezentacją zdobył przepustkę do turnieju olimpijskiego w Tokio.
Komentarze 0