Nie ma zdolniejszego prawego obrońcy młodego pokolenia poza Trentem Alexandrem-Arnoldem, a jednak Real Madryt lekką ręką pozwolił Achrafowi Hakimiemu ruszyć w inne strony. To Inter Mediolan w najbliższych latach powinien korzystać z talentu Marokańczyka, czym znów potwierdza mocarstwowe aspiracje.
Wydawało się, że 21-latek będzie naturalnym następcą Daniego Carvajala, lecz po odegraniu tak znaczącej roli w Bundeslidze nie miał zamiaru wracać do Madrytu na ławkę rezerwowych. Wychowanek Królewskich w oczach wielu zapracował na jedenastkę sezonu ligi niemieckiej. Stał się jedną z jej najciekawszych twarzy. Spisał się przede wszystkim w roli wahadłowego w systemie z trzema obrońcami, bo mógł skupić się na walorach ofensywnych. To pozwoliło skorzystać z atutów Łukasza Piszczka oraz uwolnić Hakimiego, który wcześniej występował na obu bokach defensywy. BVB miało z Marokańczyka wiele pociechy, oczarował świat na oczach Żółtej Ściany, ale to nie wystarczyło, aby zdobyć miejsce u Zinedine'a Zidane'a.
Głównie rozeszło się o potencjalną rolę w drużynie. Zidane jest człowiekiem honorowanym, mocno ceni swoich ludzi, więc nie zrezygnowałby z Carvajala. Rzadko kiedy zostawia kogoś „swojego”, co widzieliśmy po przykładach Marcelo czy Isco. Jest im wdzięczny oraz ufa do samego końca. Dlatego wiedział, że nie odstawi Hiszpana kosztem Hakimiego, nawet jeśli ten miał za sobą cudowne miesiące. W grę wchodziło tylko dzielenie minut jak między Ferlandem Mendym a Marcelo, lecz to najwidoczniej nie urządzało młodego prawego obrońcy.
Wcześniej menedżer Marokańczyka wykluczał jakiekolwiek inne kierunki niż Madryt, lecz najważniejsze dla jego reprezentanta są regularne występy. A już czując się jednym z wyróżniających na swojej pozycji, nie mógłby pogodzić się z ławką rezerwowych. Nie tylko celuje w pierwszy skład, ale także czołową rolę w klubie. Wiedzieli o tym w stolicy Hiszpanii i nie chcieli wstrzymywać jego potencjału, stąd zaskakująca zgoda na transfer do Interu Mediolan. Ustalane są ostatnie detale, ale wszystko wskazuje na to, że skończy się przejściem Hakimiego do trzeciej drużyny Italii. Tak by zadowolić wychowanka i nie hamować jego postępów.
Jak podaje Fabrizio Romano, jeden z największych specjalistów od rynku transferowego i wygrany ostatnich dni, Hakimi dla Antonio Conte był jedynką na tej pozycji. Nic dziwnego, bo do koncepcji pasuje idealnie. Jakby sobie wymyślił tego piłkarza w ukochanym systemie 3-5-2 zmodyfikowanym ostatnio do 3-4-1-2 dla większej swobody Christiana Eriksena. Takie ruchy jak Duńczyk czy Marokańczyk udowadniają, że Inter mierzy wysoko. A w zasadzie coraz wyżej, bo rozmach ich transferów imponuje. W tym sezonie walka o mistrzostwo ostatecznie ich przerośnie, ale już kolejny rok może być tym, kiedy Conte rzeczywiście zdoła zagrozić Juventusowi. Na razie to były momenty furii jego mediolańskiej maszyny, ale docelowo zamierza dobrać się do skóry wieloletniemu mistrzowi kraju i byłemu pracodawcy.
Tym bardziej kiedy czytamy, że wyjściową kwotą za Hakimiego ma być 40 milionów euro (plus duże bonusy), widzimy jak zaskakującym ruchem jest ten transfer. Pół roku kibice Realu zacierali ręce na powrót Marokańczyka na Bernabeu, by finalnie nie doczekać się tego momentu. W postawie szefów Realu widać pewną dojrzałość, choć ryzykują wypominaniem tej sprzedaży. Najważniejszy wydaje się tu być jednak rozwój Hakimiego. Ma już doświadczenia z mistrzostw świata, zdążył pokazać się kapitalnie w Hiszpanii i Niemczech, teraz może zebrać niezbędne lekcje w bardzo ambitnym projekcie we Włoszech. Gdyby w tak młodym wieku dotknął dużego futbolu w trzech z czterech topowych lig, byłby niesamowicie wartościowym zawodnikiem przy okazji kolejnego transferu za kilka lat. Z Interem ma podpisać pięcioletnią umowę.
Królewscy muszą mieć przygotowany jakiś plan, o którym jeszcze nie wiem, bo pozostanie z Álvaro Odriozolą w roli zmiennika Carvajala jest niespecjalnie przekonującym pomysłem. Nie podlega jednak wątpliwości, że jedynką Zidane'a będzie 28-letni Hiszpan. Dziś w świecie prawej defensywy najbardziej przyszłościową postacią jest Trent Alexander-Arnold, choć mówienie o nim per obrońca byłoby mocno krzywdzące. Tuż za nim trudno znaleźć tak rokującego gracza jak Achraf Hakimi, dlatego przyspawanie go do ławki nie wchodziłoby w grę. Stąd właśnie decyzja o rozwoju w mediolańskim projekcie. Skoro Marokańczyk zdobył najwięcej bramek z obrońców (4 trafienia) w Lidze Mistrzów, to nie zamierza już myśleć o roli dwójki.
Pewnie za kilka miesięcy powiemy, że Zidane był wizjonerem albo że przez swój konserwatyzm i przywiązanie do nazwisk zaprzepaścił jeden z największych talentów Realu. Na razie trzeba mu ufać, bo choć myli się z niektórymi postaciami (patrz ostatnio: Marcos Llorente), to zwyczajnie nie byłby w stanie pomieścić wszystkich w wyjściowej jedenastce. A wiemy, że lepsze pewne braki niż szatnia przepełniona, ale uczuciem niespełnienia i goryczą z powodu braku satysfakcjonującej liczby minut. Hakimi ma przed sobą wiele nauki, ale za sobą moment ogrywania się w drugoplanowej roli.
Pamiętajmy, że mówimy o facecie, który sezon w Borussii zakończył z 9 golami i 10 asystami. Niemalże wykręcenie double-double pokazuje skalę talentu chłopaka z Madrytu. Sam zresztą mówi o sobie: „Jestem bocznym obrońcą z duszą napastnika”. Kiedy usłyszał o wypożyczeniu do Dortmundu, zgodnie z relacją Achrafa Zidane podszedł do niego ze słowami: „W takim wieku koniecznie potrzebujesz minut, a u mnie nie będziesz miał ich wystarczająco. Idź tam i ciesz się grą”. Być może teraz usłyszy podobne zdanie na odchodne. Ciesz się dalej futbolem, tylko teraz w świecie włoskiej taktyki. Wydaje się, że ze szkoły Conte wyjdzie jako znacznie lepszy piłkarz. Szczególnie, kiedy świadomie opowiada, że defensywa jest jego największym mankamentem.