Tegoroczny turniej koszykarski na igrzyskach prawdopodobnie nie przyniesie narodzin kolejnego „Dream Teamu”. Nowa formuła rozgrywania zawodów oraz znane nazwiska w wielu reprezentacjach powodują jednak, że jak zwykle nie zabraknie emocji. Kogo upatrywać w roli faworyta?
Wiele reprezentacji do początku lipca nie wiedziało, czy poleci do Japonii. Zespoły narodowe walczyły o bilety w jednym z czterech turniejów kwalifikacyjnych. „Przepustki” wygrali Czesi, Niemcy, Włosi i Słoweńcy. Ci ostatni awans wyrwali podczas zawodów w litewskim Kownie. Jednym z przeciwników byli reprezentanci Polski. Zawodnicy Mike’a Taylora nie sprawili jednak aktualnym mistrzom Europy wielu kłopotów.
Koszykarskim potyczkom w Tokio towarzyszyć będzie nowy format zawodów. Dotychczas dwanaście ekip podzielonych było na dwie, sześciozespołowe grupy (podobnie jak ma to miejsce na przykład w rywalizacji siatkarzy). Teraz, tę samą liczbę ekip podzielono do trzech, czterozespołowych grup. Z każdej z nich awans do ćwierćfinału uzyskają po dwie najlepsze reprezentacje plus dwójka z najlepszym bilansem spośród trzecich ekip w tabeli. Nowa formuła sprawia, że finaliści oraz uczestnicy meczu o trzecie miejsce rozegrają nie osiem, a sześć spotkań.
DOLE I NIEDOLE AMERYKANÓW
W Grupie A powalczą Irańczycy, Francuzi, Czesi oraz Amerykanie. Prawdopodobnie oczy większości kibiców koszykówki będą zwrócone na tę czwórkę, a szczególnie na starcia aktualnych mistrzów olimpijskich. Stany Zjednoczone nie schodzą z najwyższego stopnia olimpijskiego podium w męskiej odmianie basketu od trzynastu lat. W tym roku najprawdopodobniej czeka ich najtrudniejsza walka.
Skład kadry prowadzonej przez Gregga Popovicha nie jest ani legendarnym „Dream Teamem”, ani nawiązującym do niego „Redeem Teamem” z 2008 roku. Dwa lata temu Stany zawiodły na pełnej linii, kończąc mistrzostwa świata na tragicznej, siódmej lokacie. Tegoroczny skład różni się jednak od tego z 2019 roku. W Tokio zagrają między innymi Kevin Durant, Devin Booker, Damian Lillard czy Jayson Tatum – czołowi zawodnicy NBA. W dwunastce znalazło się miejsce także dla graczy takich jak Keldon Johnson czy JaVale McGee, którzy w innych historycznych składach USA raczej nie mieliby czego szukać.
W przygotowaniach do igrzysk Amerykanie mocno zawodzili. Najpierw sensacyjnie przegrali z Nigerią, a później z wysoko notowaną Australią. Szczególnie starcie z pierwszym rywalem obiło się głośnym echem w sportowych mediach. Wielu kibiców przypominało mecz z afrykańskim zespołem sprzed dziewięciu lat. W Londynie, USA zdominowało rywali wygrywając 153:73. Aż 37 punktów rzucił wówczas Carmelo Anthony. Kolejne sparingi przyniosły jednak triumfy nad Argentyną i wielkim konkurentem, Hiszpanią.
Awans i kolejność w grupie wyjaśni się pomiędzy Stanami, Francuzami i Czechami. Iran to obok gospodarzy turniejowy outsider. Czesi kwalifikację wywalczyli podczas lipcowych zawodów w Kanadzie. W walce o bilety zostawili z tyłu wyżej notowanych Greków, a także Turków. O sile zespołu stanowią przede wszystkim dwaj zawodnicy z doświadczeniem gry w NBA – Tomas Satoransky i Jan Vesely. Pierwszy gra w niej do dziś, przywdziewając koszulkę Chicago Bulls. Drugi, choć wybrany z wysokim numerem w drafcie, nie sprawdził się w najlepszej lidze świata gdy grał dla Washington Wizards i Denver Nuggets. Od kilku lat stanowi trzon tureckiego Fenerbahce.
W przypadku Francuzów, graczy z doświadczeniem w NBA jest o wiele więcej. Pięciu z dwunastu koszykarzy to zawodnicy najlepszej ligi świata. Za dowodzenie w zespole odpowiadać będą prawdopodobnie Rudy Gobert z Utah Jazz, Nicolas Batum z Los Angeles Clippers oraz Nando De Colo, klubowy kolega Vesely’ego. Patrząc czysto prognostycznie, Francuzi wydają się lepszym zespołem od Czechów. Ewentualna wyższa pozycja w tabeli dałaby zawodnikom Vincenta Colleta lepsze rozstawienie w ćwierćfinale.
KWARTET MOCNYCH EKIP
W drugiej grupie zameldowali się przedstawiciele Australii, Niemiec, Włoch i Nigerii. Na papierze zapowiada się najbardziej zacięta rywalizacja. Każda z ekip ma potencjał na przejście do ćwierćfinału. Faworytem zestawienia wydają się ci wymienieni jako pierwsi. Gospodarze turnieju z 2000 roku nie przegrali ani jednego sparingu przed turniejem. Pokonali Argentynę, grupowego rywala Nigerię (aż 39. punktami różnicy) oraz Stany Zjednoczone. Najskuteczniejszym zawodnikiem w starciu z Amerykanami był rozgrywający San Antonio Spurs, Patty Mills. Co ciekawe, zawodnik ekipy z Teksasu pełnił funkcję chorążego flagi podczas ceremonii otwierającej igrzyska.
Mills nie może narzekać na brak wsparcia w zespole. W stworzonym przez FIBĘ Power Rankingu, Australijczycy byli na pierwszym miejscu. Zespół Briana Goorjiana w ostatnich latach dwukrotnie meldował się w najlepszej czwórce dużych imprez – igrzysk w Rio i mistrzostw świata w Chinach. Za każdym razem musiał się obejść medalem. Teraz, kolejną szansę na podium ma zespół złożony między innymi ze wspomnianego Millsa, ale także skutecznego Joe Inglesa, Matthew Dellavedovy czy centra Arona Baynesa.
Włosi i Niemcy to kolejne reprezentacje, które przepustki zapewniły sobie „na ostatnią chwilę”. Pierwsi musieli sobie poradzić bez największej gwiazdy, Danilo Gallinariego, który długo walczył z Atlantą Hawks w playoffach NBA. Do kadry Meo Sachettiego dołączył dopiero przed olimpijskim turniejem. W składzie jest też powracający do Europy z Dallas Mavericks Nicolo Melli. Warto zwrócić uwagę na roszady na pozycji „1” w kadrze Italii. Miejsce będzie najprawdopodobniej dzielone pomiędzy Nico Manionem a Alessandro Pajolą. Obaj są młodymi, prosperującymi talentami włoskiego basketu. Pierwszy ma za sobą premierowy sezon w Golden State Warriors. Drugi dysponował świetną formą w odradzającym się Virtusie Bolonia.
Nasi zachodni sąsiedzi podczas turnieju będą osłabieni brakiem lidera, Dennisa Schrodera. Koszykarz Lakers nie dołączył do składu z powodu problemów kadry z jego ubezpieczeniem. Niemiecka federacja nie mogła się porozumieć, przez co większa odpowiedzialność spoczywać będzie na innych czołowych postaciach – Moritzu Wagnerze i Isaacu Bondze. Gracz Orlando Magic był głównym bohaterem turnieju kwalifikacyjnego w Splicie. To głównie dzięki jego wspaniałej grze Niemcy zdobyli bilety do Tokio.
W całej układance jest jeszcze miejsce dla Nigerii. Niegdyś zbierający łomot od innych państw, dziś śmiało mogą powalczyć o wyjście z drugiej lub trzeciej pozycji. Od ubiegłego roku kadrę prowadzi Mike Brown, najlepszy trener NBA 2009 roku, który w tamtym okresie prowadził Cleveland Cavaliers z LeBronem Jamesem w składzie. Do dyspozycji ma aż ośmiu koszykarzy związanych z najlepszą ligą świata. Najbardziej znani to numer trzy draftu 2015, Jahlil Okafor oraz Josh Okogie. Dużym doświadczeniem wspierał ich będzie Ekpe Udoh, były gracz amerykańskich klubów, który od nowego sezonu dołączy do Pajoli w Virtusie.
POJEDYNEK OLIMPIJSKICH WYJADACZY
Choć nikogo nie można skreślać przed startem, to Japonię czeka ekstremalnie trudne zadanie. Spośród wszystkich ekip, reprezentacja Kraju Kwitnącej Wiśni plasuje się na najniższej (42.) pozycji w rankingu FIBA. Przedostatni Iran wyprzedza zespół Julio Lamasa aż o dziewiętnaście miejsc. W sprawieniu sensacji podczas grupowej rywalizacji z Argentyną, Hiszpanią oraz Słowenią mają pomóc przede wszystkim Rui Hachimura oraz Yuta Watanabe. Pierwszy to nadzieja Wizards, drugi dotychczas zbierał pojedyncze minuty w Toronto Raptors. W ostatnim meczu przed początkiem turnieju, Japonia sensacyjnie pokonała Francję. Wcześniej trzykrotnie mierzyła się z Iranem, tylko raz doznając porażki. Każdy ma równie szansę, ale…
…nie każdy trafia do grupy z mistrzami Europy i świata. Pierwsi, jak wspomniano na początku tekstu, awans wywalczyli w Kownie, pokonując w finale Litwinów. Dla naszych północno-wschodnich sąsiadów to pierwsza absencja na turnieju olimpijskim od czasu ogłoszenia deklaracji niepodległości 31 lat temu. Słoweńcy do Japonii wyruszyli w najsilniejszym składzie. Nie zabrakło głównego lidera, Luki Doncicia, choć Aleksander Sekulić dobrze wie, że na zawodniku Mavericks gra kadry się nie kończy. Podczas turnieju w Kownie ze swoich obowiązków bez zarzutu wywiązywali się Vlatko Cancar (Denver Nuggets), Klemen Prepelić (Valencia) czy Zoran Dragić (Baskonia).
Z kolei Hiszpania, to obok Stanów Zjednoczonych reprezentacja najczęściej typowana do wygrania turnieju. Zawodnicy Sergio Scariolo dwa lata temu nie mieli sobie równych podczas mistrzostw świata. W drodze po sukces uporali się między innymi z Polską, Australią czy Argentyną. Przewagą brązowych medalistów igrzysk z Rio nad rywalami z Ameryki jest również zgranie i podejście do gry. W przeszłości zawodnicy ze Stanów prezentowali lekceważący stosunek do zawodów międzypaństwowych. U Hiszpanów niezależnie od tego czy jest to EuroBasket, czy igrzyska, od każdego bije chęć do gry. Niemniej, to Amerykanie okazali się górą w ostatnim, towarzyskim spotkaniu. Kadra Popovicha wygrała 83:76.
Długoletnie zgranie sprawia, że nie powinna nikogo dziwić obecność Paua Gasola. Były mistrz NBA z Lakers wyrusza na piąte igrzyska. Towarzyszyć mu będzie brat Marc (obecny gracz „Jeziorowców”), ale także grupa innych, sprawdzonych na parkietach europejskich i amerykańskich specjalistów. Oprócz rodzeństwa Gasolów powołanie otrzymali bracia Hernangomez, ekspert od występów na zawodach międzynarodowych – Ricky Rubio oraz zawodnicy z ACB jak Sergio Llull czy Rudy Fernandez. Scariolo ma w dwunastce klasowych graczy. Podobnie jak w przypadku USA, ważnym przeciwnikiem będą dla nich własne głowy. Jeśli wszystko pójdzie po myśli, to „La Roja” są pewniakiem do medalu.
Aby wyjść z grupy z pierwszego miejsca, Hiszpanie będą musieli uporać się z Argentyńczykami. Choć zawodnicy Sergio Hernandeza przegrali wszystkie trzy spotkania – z USA, Nigerią i Australią, to w ekipie z Ameryki Południowej również nie brakuje wyjadacza z kilkunastoletnim stażem w rozgrywkach olimpijskich. „On nie jest tylko kapitanem drużyny. Jest kapitanem całego kraju, ciał, dusz i serc, naszą inspiracją” – tak o Luisie Scoli wyrażał się dwa lata temu Patricio Garino, obecny koszykarz Żalgirisu Kowno. Dla legendarnej postaci argentyńskiego basketu może to być ostatni taniec w karierze. „Nie wiem, czy po turnieju przejdę na emeryturę” – opowiadał na początku lipca gracz włoskiego Pallacanestro Varese. „Pancerny”, „niezniszczalny” – przez ostatnie lata wykorzystano wiele przymiotników, aby opisać formę 41-latka, rówieśnika Paua Gasola. Scola jest jedynym graczem, który pamięta historyczne zwycięstwo nad USA oraz późniejszy triumf w finale igrzysk w Atenach. Co więcej, drugi najstarszy powołany zawodnik kadry jest młodszy od kapitana aż o dziesięć lat.
Były klubowy kolega Marcina Gorata z Phoenix Suns w reprezentacji może liczyć na wsparcie skrzydłowego Oklahoma City Thunder, Gabriela Decka czy „ambasadora” Euroligi w NBA, Facundo Campazzo. Były rozgrywający Realu Madryt przez lata prezentował na parkietach Starego Kontynentu świetną formę, dokładając do tego mocne występy w kadrze. Od ubiegłego sezonu swój kunszt koszykarski prezentuje przywdziewając koszulkę Denver Nuggets.
OBALIĆ HEGEMONA
Wykluczając turniej z 2004 roku, od 29 lat nie ma rywala, który zepchnąłby Amerykanów z najwyższego stopnia olimpijskiego podium. W tym roku wydaje się, że obecna kadra jest najsłabszą, jaką USA wystawiło od czasu triumfu „Dream Teamu”. Nikt nie kreuje obrazu dominatorów, jadących po swoje. Nie oznacza to jednak, że zespół „Popa” skazany jest na porażkę. To nadal mocarny rywal, którego pokonanie stanowi w świecie basketu dużą sensację.
W przeciwieństwie do sytuacji z damskiego basketu, nikt na starcie nie zawiesza nikomu złota. Tam murowanymi faworytkami są Amerykanki. Tutaj, obok aktualnych mistrzów olimpijskich mamy wielu ciekawych pretendentów.
Terminarz turnieju męskiego koszykarzy na igrzyskach:
25-26.07 – spotkania pierwszej kolejki fazy grupowej
28-29.07 – spotkania drugiej kolejki
31.07-01.08 – spotkania trzeciej kolejki
03.08 – ćwierćfinały
05.08 – półfinały
07.08 – mecz o trzecie miejsce oraz finał