33 sekundy paralizatorem, dwa kopniaki w głowę i skazany policjant. Historia śmierci Daliana Atkinsona

Zobacz również:Zwroty akcji w walce o utrzymanie i o Ligę Mistrzów. Scena gotowa na epilog sezonu (FIVE-A-SIDE)
fot. Paul Marriott/EMPICS via Getty Images

Blisko pięć lat zajęło wymiarowi sprawiedliwości ustalenie stopnia, w jakim winny jest funkcjonariusz policji, Benjamin Monk. To on 15 sierpnia 2016 roku znalazł się przed domem w Trench. Podejrzanym był Dalian Atkinson. Mężczyzna złapał swojego ojca za gardło i krzyczał, że zabił już brata, siostrę, a teraz przyszedł po niego. Wezwany policjant użył paralizatora, doprowadzając do zaniku czynności życiowych byłego zawodnika Aston Villi i Manchesteru City. Właśnie uznano, że nieumyślnie spowodował jego śmierć.

Gdybyście zapytali fanów Aston Villi, z czego najlepiej pamiętają Atkinsona, prawdopodobnie większość z nich odpowie bez wahania: z gola w finale Pucharu Ligi, przeciwko Manchesterowi United w 1994 roku.

Trzy lata wcześniej trafił na Villa Park z Realu Sociedad, mało popularnego kierunku dla angielskich piłkarzy. Napastnik występujący wcześniej w Ipswich Town i Sheffield Wednesday, nie mógł nigdzie zagrzać dłużej miejsca. Villa miała być czymś więcej niż przystankiem, trampoliną do dużej kariery.

WYJĄTEK W SAN SEBASTIAN

Kwota: ponad półtora miliona funtów, zapłacona hiszpańskiemu klubowi, stanowiła mocną inwestycję w ofensywny duet z Deanem Saundersem.

Atkinson potrzebował zmienić klimat. W Sociedad zanotował dobry sezon, strzelił 12 goli w lidze, ale cierpiał z powodu rasistowskich zachowań kibiców przeciwnych drużyn.

Real zrobił dla niego wyjątek. W tamtych czasach w klubie z San Sebastian mogli grać tylko miejscowi. Atkinson był jednym z trzech pierwszych obcokrajowców, obok Johna Aldridge’a i Kevina Richardsona, których zatrudniono, ale przede wszystkim pierwszym czarnoskórym graczem w historii Realu. Lokalni fani go polubili, nadali mu przydomek „Kalmar” („El txipiron”).

Zanim zamienił Anglię na Turcję i przeniósł się do Fenerbahce, zdążył oczarować golem sezonu w pierwszej kampanii Premier League. Villa skończyła go jako wicemistrz, a napastnik zdobył cudowną bramkę z Wimbledonem. To było jak połączenie Diego Maradony i zabójczego finiszu w stylu Dennisa Bergkampa. Gol idealnie oddaje możliwości Atkinsona, który nie zagrał nigdy w reprezentacji Anglii, ale na boiskach ligowych potrafił robić niesamowite rzeczy, głównie dzięki bardzo dobremu przyspieszeniu i doskonałej technice.

CAŁY WE KRWI

Starszy brat Daliana, Kenroy, powiedział, że w momencie feralnych odwiedzin u ojca w Trench, były piłkarz znajdował się w okropnym stanie. Miał depresję, stany maniakalne. W jego ramieniu tkwił wenflon służący do dializ, który wyrwał, pokrywając się cały krwią. Sceny jak z horroru.

Funkcjonariusze użyli paralizatora trzykrotnie. Do trzech razy sztuka, zadziałało. Ze skutkiem fatalnym. Atkinson trafił do szpitala, zatrzymanie akcji serca. O trzeciej nad ranem zmarł. Miał 48 lat.

Dwa lata temu jeden z policjantów, który tak go potraktował, Benjamin Monk, został oskarżony o zabójstwo. Drugi o uszkodzenie ciała i napaść. Koronawirus przeciągnął bieg spraw na ostatniej prostej. Ale to już zamknięta historia. Monk nacisnął spust paralizatora na 33 sekundy. O pięć za długo, według protokołu. Następnie kopnął Atkinsona w głowę, dwukrotnie. Szamotanina trwała sześć minut.

43-letni Monk został przed sądem w Birmingham oczyszczony z zarzutu morderstwa. Jego obrona twierdziła, że działał w trudnych warunkach, miał do czynienia z nieobliczalnym mężczyzną, zdolnym do wszystkiego. Policjant podczas przesłuchania podkreślał, że życie jego i jego kolegi było zagrożone, że nie chciał zrobić nic złego. Początkowo nie przyznał się jednak do kopnięć, dopiero po znalezieniu krwi na sznurowadłach jego butów wyszło to na jaw.

PIĘĆ LAT TO ZA DŁUGO

W policji po tym wypadku powstały nowe protokoły zachowań w podobnych sytuacjach, ale każdy przypadek jest inny, a na miejscu tego typu zdarzeń sprawy często wymykają się spod kontroli. Sama policja złożyła kondolencje bliskim Atkinsona i przeprosiła oficjalnie za tragiczny finał wydarzeń z sierpnia 2016 roku. W Anglii to pierwszy przypadek spowodowania czyjejś śmierci – umyślnie lub nieumyślnie – przez funkcjonariusza prawa w czasie służby. BBC udostępniła nagranie, na którym pod numer 999 dzwoni zaniepokojona sąsiadka ojca Atkinsona. To po jej telefonie policjanci przyjechali na miejsce.

Rodzina zmarłego uznała wreszcie historię za zamkniętą. „Chcielibyśmy, żeby Dalian był pamiętany za jego życie, nie z powodu śmierci” – twierdzą. Mają pretensje za powolność działania sądu. „Czekaliśmy na wyrok pięć lat, zdecydowanie za długo” – podkreślają.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.