Al Pacino: od pucybuta do jednego z najwybitniejszych aktorów wszech czasów

The Godfather
Al Pacino jako Michael Corleone w filmie "The Godfather (Ojciec Chrzestny)". Paramount Pictures. (Fot. CBS via Getty Images)

Michael Mann miał powiedzieć, że to, co robi na planie, przekracza pojęcie aktorstwa – to transmutacja. Al Pacino kończy niedługo 84 lata. Z tej okazji przypominamy przełomowe momenty w jego karierze.

Al (a właściwie Alfredo James) Pacino urodził się 25 kwietnia 1940 r. we wschodnim Harlemie. Po rozwodzie rodziców zamieszkał z matką u dziadków – na południowym Bronxie, przy ogrodzie zoologicznym. Jeśli chodzi o ojca, widywał go sporadycznie, czasem między spotkaniami mijały trzy, cztery lata. Był jedynakiem, a w dodatku nieśmiałym dzieckiem. Do szóstego roku życia nie wychodził sam z domu, kontakt z rówieśnikami złapał dopiero w szkole. Na lekcjach sprawiał kłopoty. Po tym, jak przyłapano go na robieniu pranków nauczycielom, został przeniesiony do klasy dla dzieci z emocjonalnymi problemami.

W dzieciństwie nie marzył o aktorstwie. Chciał grać w baseball, ale nie radził sobie na boisku. Kino pojawiło się w jego życiu szybko – matka zabierała go na filmy, gdy miał trzy, cztery lata. Aktorstwo przyszło jakby mimochodem. Jako nastolatek zobaczył w teatrze w Bronxie adaptację Mewy Czechowa, która nim wstrząsnęła. W ósmej klasie zapisał się do kółka teatralnego i występował w szkolnych przedstawieniach. Podczas jednego z nich usłyszał, jak ktoś z tłumu woła: patrzcie, ten chłopak gra zupełnie jak Marlon Brando!. Miał trzynaście lat. Nie podejrzewał, że dwadzieścia lat później spotkają się na planie Ojca chrzestnego.

Spacer po linie

Szkoła aktorska zamiast spełnieniem marzeń okazała się koszmarem. Kiedy zaczęto tam uczyć metody Stanisławskiego, uznał ją za… nudną. Nauczycielka prowadząca zachwycała się jego naturalną grą, ale on po dwóch latach rzucił szkołę. Chwytał się różnych zajęć: był bileterem, dozorcą, kasjerem, kurierem, pucybutem, pracował przy owocach na straganie, w aptece, pomagał przenosić meble przy przeprowadzkach, zarabiając trzy dolary za godzinę. Między fuchami pił i palił trawę. Kilkakrotnie zdarzyło mu się nocować pod drzwiami sklepu monopolowego. Jednocześnie uczęszczał na kursy aktorskie, gdzie pod swoje skrzydła wziął go Charles Laughton, który nadał kierunek jego karierze, wyciągnął z nałogu i pomógł przygotować się do egzaminów do słynnego studia aktorskiego Lee Strasberga. Pacino trafił na jeden rok z Dustinem Hoffmanem.

Pierwsze sztuki grywał w piwnicach i magazynach. Następnie trafił na Off-Broadway, skąd szybko został przetransferowany na główne nowojorskie sceny. W wieku 29 lat dostał nagrodę Tony, nazywaną teatralnym Oscarem, przez co zainteresowało się nim Hollywood. Na początku nie brał kina pod uwagę – twierdził, że jedynie scena i publiczność pozwalają aktorowi coś przeżyć, zaś kamera tylko z aktora zabiera, ale niczego w zamian mu nie oddaje. Linoskoczek chodzi po linie. Balansuje na wysokości, spada – to jest teatr. W kinie lina leży na ziemi. Na tym polega różnica – mówił Pacino podczas spotkania ze studentami Uniwersytetu Kalifornijskiego w 2001 roku.

Wbrew początkowym obiekcjom postanowił spróbować sił na dużym ekranie. Dostał kilkanaście propozycji, jedenaście z nich odrzucił, ale pod wpływem swojego pierwszego menedżera Marty’ego Bergmana, przyjął rolę w filmie Narkomani Jerry’ego Schatzberga. Kilka lat później Bergman będzie namawiał go do zagrania w Serpico i Ojcu chrzestnym. Zdjęcia do Narkomanów były kręcone na ulicach Nowego Jorku. Pacino często wraca pamięcią do dnia, kiedy kręcili scenę, w której miał handlować narkotykami na rogu. Obok niego stał prawdziwy diler z prawdziwą heroiną. Był to również film głęboko osobisty. Najlepszy przyjaciel Pacino z lat nastoletnich zmarł po przedawkowaniu.

Oscary należy bojkotować

Po premierze filmu Schatzberga odezwał się do niego Francis Ford Coppola, który szykował się do nowego projektu. Planował nakręcić film o włoskich emigrantach, dla których amerykański sen okazał się żądzą władzy, pieniędzy i sławy. Początkowo studio odrzuciło propozycję obsadzenia w filmie Pacino; obawiano się, że aktor świeżo po debiucie nie udźwignie takiego projektu. Coppola przekonał jednak szefów wytwórni – kartą przetargową okazało się obsadzenie Marlona Brando w roli nestora mafijnej familii. Pierwsze próby do Ojca chrzestnego z udziałem swojego idola Pacino będzie wspominał jako jedno z najbardziej stresujących doświadczeń w karierze. Brando jednak szybko docenił jego talent.

Dla Pacino to była najtrudniejsza rola w życiu. W pierwszej części chciałem stworzyć tajemniczą, enigmatyczną postać, którą widz obserwuje, ale nie poznaje jej prawdziwie. W niektórych scenach Michael zdaje się być w transie, zamyślony. Słuchałem na planie Strawińskiego, żeby uzyskać takie wrażenie. Czułem, że na tym polega dramat tej postaci, że dzięki temu zyska ona wymiar dramatyczny – mówił Pacino w rozmowie z dziennikarzem Lawrencem Grobelem. Za rolę Michaela Corleone w Ojcu chrzestnym otrzymał nominację do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową. Pacino nie zjawił się ceremonii, postanowił ją zbojkotować. Tłumaczył, że nominacja w tej kategorii jest dla niego uwłaczająca. W końcu był na ekranie dłużej niż Brando, który tamtego roku został uznany za najlepszego aktora pierwszoplanowego, ale odmówił przyjęcia nagrody.

Kolejne nominacje do Oscara otrzymał kolejno za role w Serpico Sidney’a Lumeta i drugim Ojcu chrzestnym. Do pierwszego filmu Pacino szykował się miesiącami – kręcił się wokół prawdziwych policjantów, najważniejsze okazało się dla niego spotkanie z pierwowzorem granej postaci, Frankiem Serpico. W połowie zdjęć do filmu Coppoli wylądował w szpitalu z powodu skrajnego wycieńczenia organizmu. Pomimo zmęczenia nie oszczędzał ani siebie, ani współpracowników, którzy widzieli w jego pracy poświęcenie ponad miarę. Pieskie popołudnie, kolejny film zrobiony z Lumetem, przyniósł mu czwartą w karierze nominację do Oscara. Na nagrodę będzie musiał czekać kolejnych siedemnaście lat.

Już wtedy można było jednak mówić o nowym rozdziale amerykańskiego kina, który razem z Pacino otwierał trzy lata młodszy Robert De Niro. Rok po premierze Pieskiego popołudnia na ekrany kin wszedł Taksówkarz Martina Scorsesego – przez wielu badaczy kina uznawany jest za film, od którego rozpoczyna się era kina współczesnego. Film stał się sensacją, był owiany złą sławą, ale jednocześnie wprowadził do kina nowy typ bohatera. Zarówno grany przez Pacino Sonny Wortzik, jak i Travis Bickle, są młodymi ludźmi wyrzuconymi na margines życia społecznego, którzy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i rzucić wyzwanie światu. Wortzik napada na bank, by sfinansować operację zmiany płci swojego partnera. Bickle, weteran wojny w Wietnamie, decyduje zostać samotnym mścicielem, przywracając – na własną rękę – sprawiedliwość na ulicach Nowego Jorku.

Takich połączeń między aktorami jest więcej. Jeden i drugi stali się uosobieniem kinowej figury gangstera, mafijnego bossa, nowego typu bohatera wyjętego spod prawa. Kiedy Pacino występował w pierwszym Ojcu chrzestnym, kilka miesięcy później De Niro debiutował w Ulicach nędzy. Kiedy jeden biegał po ekranie z karabinem wyposażonym w granatnik i przemycał tony kokainy do Miami jako Tony Montana, drugi pokątnie handlował alkoholem na Manhattanie czasów prohibicji w wielkiej gangsterskiej epopei Dawno temu w Ameryce. Na kolejne dekady archetyp gangstera – który przebywa przysłowiową drogę od pucybuta do milionera i zostaje beneficjentem „amerykańskiego snu” – silnie się utrwalił, stając się fundamentem amerykańskiej popkultury.

Tango z Pacino to przeżycie, z którego nigdy się nie otrząsnę

Na przełomie lat 70. i 80. kalendarz Pacino stał się tak napięty, że każdego roku rezygnował z pracy przy dużych tytułach. Proponowano mu rolę w Niebiańskich dniach Terrence’a Malicka, Powrocie do domu Hala Ashby’ego, Sprawie Kramerów Roberta Bentona, Bez złych intencji Sydney’a Pollacka, Urodzonym 4 lipca Olivera Stone’a, a nawet Pretty Woman Garry’ego Marshalla. Terminy były jednak za bliskie. Kilku propozycji nie potrafił odpuścić – jedną z nich był Człowiek z blizną Briana De Palmy. Film spotkał się z ogromną krytyką. Był określany mianem pustego i przesadnie wulgarnego kina klasy B.

De Palma widział jednak w tym projekcie szansę na realizację kina politycznego, które byłoby krytyką administracji Reagana i raportem na temat tzw. mariel boatlift, czyli masowego exodusu z Kuby. W 1980 r. na południe Florydy przypłynęło setki tysięcy zdesperowanych uchodźców, a także kubańskich kryminalistów, czego skutkiem ubocznym było m.in. napływ kokainy na wschodnie wybrzeże USA. Tony Montana – Kubańczyk, który przebywa drogę od podrzędnego dilera do króla narkobiznesu – stał się jednym z ulubionych bohaterów w karierze Pacino. Razem z De Palmą porównywał go do Ryszarda III – pozbawionego skrupułów króla Anglii, który był w stanie dopuścić się najstraszniejszych zbrodni, by dojść do władzy i którego, ostatecznie, los ukarał za popełnione niegodziwości.

Lata 90. nadal były dla niego pasmem sukcesów. Pacino wszedł w nową dekadę trzecią częścią Ojca chrzestnego po szesnastoletniej przerwie jaka dzieliła go od ostatniego spotkania z postacią Michaela Corleone – choć film spotkał się z mieszanym odbiorem, jego rola została opisana w prasie jako wstrząsająca. Dwa lata później wystąpił w filmie opartym na sztuce Davida Mameta Glengarry Glen Ross, za którą dostał siódmą nominację do Oscara. W tym samym roku stworzył jedną z najbardziej brawurowych kreacji w karierze – niewidomego oficera w Zapachu kobiety Martina Bresta. David Denby napisał na łamach New Yorkera, że Pacino stworzył największą i najbardziej wzruszającą rolę w swojej karierze: postać prostolinijną i dostojną, potworną i godną podziwu, okrutną i pełną uczuć. Gabrielle Anwar, która partnerowała mu w słynnej scenie tanga, powiedziała: Tango to przeżycie zmysłowe. Tango z Pacino to przeżycie, z którego nigdy się nie otrząsnę.

Następnym przystankiem w imponującym rajdzie Pacino było Życie Carlina w reżyserii Briana De Palmy i Gorączka Michaela Manna, gdzie po raz pierwszy spotkał się z Robertem De Niro na planie. Pomimo upływu lat Pacino ciągle miał szczęście do reżyserów: po odrzuconej propozycji zagrania w Urodzonym 4 lipca, w końcu udało mu się spotkać z Oliverem Stonem na planie Męskiej gry. W 2002 roku przyjął rolę w Bezsenności Christophera Nolana. Za rolę w miniserialu Anioły w Ameryce, na podstawie kultowej sztuki Tony’ego Kushnera, wyreżyserowanego przez Mike’a Nicholsa, otrzymał Złotego Globa i nagrodę Emmy. Niedługo później nastąpił regres w jego karierze. Pacino coraz częściej pojawiał się w akcyjniakach niezbyt wysokich lotów, ale Hollywood co jakiś czas upomina się o niego: Quentin Tarantino zaprosił go na plan Pewnego razu… w Hollywood, a Martin Scorsese obsadził u boku Roberta De Niro i Joe Pesciego w Irlandczyku.

Na pytanie, czym jest aktorstwo, odpowiedział w jednej z rozmów z Lawrencem Grobelem: to ciężka praca. Czasami dodaje energii, czasami denerwuje. Wymaga świeżości dziecka, ale też odpowiedzialności. Oświeca, wzbogaca, raduje, nudzi. Jest dziwne, diaboliczne po prostu podniecające. W ostatnim roku twarz Pacino częściej niż na ekranie pojawiała się w tabloidach, gdzie pisało się, że został ojcem po raz czwarty w wieku 83 lat. Aktorstwo wciąż jednak zajmuje centralne miejsce w jego życiu – właśnie pracuje nad filmem Modi, biografią Modigliani, którą reżyseruje Johnny Depp. Podobno już w młodości chciał zagrać włoskiego malarza, miał na jego punkcie obsesję. Pacino nie spełni do końca tego marzenia – ma pojawić się w drugim planie, tytułowego bohatera zagra kilka dekad młodszy aktor.

Kiedy Grobel w połowie lat 90. zapytał go jak się czuje z tym, że wraz z De Niro zostali uznani najlepszymi aktorami po pięćdziesiątce, odpowiedział: mam tylko nadzieję, że gdy skończymy sto dwa lata, będziemy najlepszymi aktorami w wieku stu dwóch lat.

Huśtawka nastrojów

Al Pacino wielkim aktorem był i nadal jest. Fenomen ten zdaje się trudny do sprowadzenia do ujęcia w ścisłe ramy. Pierwsze recenzje z pierwszych spektakli teatralnych z jego udziałem mówiły o tym, że mamy do czynienia z żywiołem, który potrafi szokować i przerażać. Demoniczny, pełen ekspresji, za każdym razem roztacza wokół aurę wyjątkowości i niepodrabialną, magnetyczną charyzmę. Huśtawka nastrojów, nieoczekiwane zmiany tonacji kończące się wybuchami wściekłości, a także uosobienie do bólu z graną postacią, występują w niemal każdej jego roli. Pacino do osiągnięcia tych stanów nie potrzebował ekstremalnych metamorfoz fizycznych i dziwnych charakteryzacji, sam o tym zresztą mówił, że nigdy nie rozumiał tego typu poświęceń. Co jakiś czas wymykał się prostym schematom, łatkom, które przypięto mu przez dekady i odważnie żonglował propozycjami.

Ważnym filmem w jego karierze, który w pewnym sensie posłużył mu jako odskocznia, był Adwokat diabła Taylora Hackforda. Na pytanie, skąd wziął natchnienie do roli, odpowiadał: nie miałem za bardzo punktu odniesienia. Decyzja, jakim John Milton ma być diabłem, była wyzwaniem. Każdy z nas ma wyobrażenie czystego zła, ale jak przełożyć to na postać? Pacino zagrał diabła podszywającego się pod szefa prestiżowej kancelarii prawniczej, Hackfordowi zależało na postaci, która skupiałaby pełną paletę emocji: miał być to diabeł sardonistyczny, charyzmatyczny, seksowny, uwodzicielski, niekoniecznie wszechmocny, a jednak uzbrojony w pewną przekorną siłę. Któregoś dnia na planie Pacino zaskoczył wszystkich, kiedy w jednej ze scen zaczął tańczyć i podśpiewywać utwór Franka Sinatry. Nie było tego w scenariuszu, wszystko zostało zaimprowizowane. Hackford nazwał to geniuszem.

Sprawdź także:

„Problem trzech ciał”: ważny serial, który wpadł w pułapkę chaosu (RECENZJA)

„Szogun”: powrót klasyka jest już teraz mocnym kandydatem do tytułu serialu roku?

Mija 20 lat od premiery filmu „Zakochany bez pamięci”, który wciąż jest 10/10

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Mateusz Demski – dziennikarz, krytyk, bywalec festiwali filmowych. Pisze dużo o kinie na papierze i w sieci, m.in. dla „Przekroju”, „Przeglądu”, „Czasu Kultury” i NOIZZ.pl. Ma na koncie masę wywiadów, w tym z Bong Joon-ho, Kristen Stewart, Gasparem Noé i swoją babcią.