Franek Warzywa i Młody Budda w prestiżowym, zagranicznym zestawieniu. Na czym polega ich fenomen?

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
maxresdefault.jpg
Franek Warzywa

Czołowy amerykański vloger muzyczny umieścił Wykopki EP Franka Warzywa i Młodego Buddy w zestawieniu najlepszych albumów maja. To kolejny dowód, że ich duet to jedno z najbardziej osobliwych przedsięwzięć na polskiej scenie muzycznej.

Jakie są wzmianki o polskiej muzyce w poczytnych mediach za Oceanem? Na pewno są, HEHE, rzadkie. Choć oczywiście czasem się zdarzają. W USA doceniano przede wszystkim rodzimych jazzmanów. Na przykład Wacław Zimpel doczekał się recenzji na Pitchforku, serwis dobrze ocenił jego płytę nagraną wspólnie z Shackletonem. Z kolei Włodek Pawlik zyskał sławę za sprawą zdobycia Grammy za album Night in Calisia. Poza światkiem jazzu dobrą prasę i rozpoznawalność wśród dziennikarzy w USA ma też rockowa Trupa Trupa. Ich fanem jest m.in. David Frick z Rolling Stone. W wywiadzie dla stacji radiowej SiriusXM porównał zespół z Gdańska do Radiohead, o czym jakiś czas temu pisały też rodzime tytuły. Do tej wyliczanki można dorzucić również grupy metalowe, m.in. Behemoth czy Batushkę, koncertujące często w USA. Gorzej w tej kwestii prezentuje się już, jakże popularny w kraju, polski rap. Choć warto nadmienić, że i Mata, i Taco Hemingway doczekali się artykułów na swój temat w samym New York Times.

Jest jednak duet z Warszawy, który nie ma w dorobku żadnej płyty, a już, dość niespodziewanie, wzbudził zainteresowanie amerykańskiej gwiazdy muzycznych wideorecenzji. Recenzent dysponujący prawdopodobnie jednymi z największych zasięgów w branży, Anthony Fantano – samozwańczy największy nerd muzyczny – na początku udostępnił singiel Polaków na Twitterze, a potem umieścił ich EP-kę w zestawieniu najlepszych albumów miesiąca.

CO TO JEST

Jego skonfundowanie zapewne wielu nie zdziwi. Podlinkowany przez Fantano Napad na bazar to charakterystyczna dla duo Franek Warzywa & Młody Budda (anty)melodeklamacja wyłożona na elektronicznym, z czasem przeradzającym się w rave bicie. Na tyle osobliwa, że nawet osoba nie znająca języka polskiego rozpozna, że w wokalu wyśpiewanym z dziecięcą, przestylizowaną manierą, połączonym dodatkowo z teledyskiem, w którym Franek jako figura 3D przemierza bazar, celując w ludzi porem niczym bronią maszynową, jest coś niespotykanego.

Jak łatwo się domyślić – post przyciągnął polskojęzycznych użytkowników Twittera. Zwykle, gdy międzynarodowa uwaga zwrócona jest na polskich artystów, ze strony rodaków albo eksploduje euforia, albo nastaje oburzenie podszyte lękiem przed tym, co sobie pomyślą za granicą. Zwłaszcza jeśli Polacy uznają, że coś niewystarczająco dobrze prezentuje się przed światowym odbiorcą. Z uwagi na dość specyficzny fanbase popularnego needledropa reakcje były głównie żartobliwe. Ale zdarzali się i tacy, którzy chcieliby, aby krytyk tego nie zobaczył. Ktoś jednak zwrócił uwagę, że twórczość Franka Warzywa i jego kompana to rzecz, którą warto odkrywać na żywo – i udostępnił przy okazji performance chłopaków pod warszawską Zachętą.

Jest w tym dużo prawdy – o czym można było przekonać się m.in. na zeszłorocznym OFF Festivalu. Grupa, podczas dwukrotnego występu (na scenie Dr. Martens, a wcześniej w namiocie T Tent) zaprezentowała eklektyczny, żywiołowy spektakl. Show, w którym serwowane z dezynwolturą solówki gitarowe przeplatane były z drum and bassem czy po prostu pędzącą wixą, wciągającą w pogo kolorowo ubranych entuzjastów tego artystycznego szaleństwa. Zwieńczeniem gigu, dowodzącym wyjątkowości przedsięwzięcia, były rzucane w tłum warzywa, rozszarpywane przez rozbawioną publikę.

Artysta z TikToka

Sam Franek szybko odniósł się do posta Fantano na swoim TikToku, kąśliwie zachęcając go do sprawdzenia nowego singla Duża głowa, którego, jak stwierdził, przekaz powinien dobrze zrozumieć (Fantano ma sporą, łysą głowę – przyp. red.). To właśnie na chińskiej platformie Franka Warzywa śledzi najwięcej followersów, bo ponad 100 tys. – co również nie dziwi. Absurdalny, memiczny, dadaistyczny wręcz charakter jego muzycznych działań spotyka się tam z największym zrozumieniem – zwłaszcza że wszystkiemu towarzyszą krótkie klipy i eksperymenty z grafiką 3D. Zresztą w ramach promocji Dużej głowy artyści stworzyli ostatnio specjalny filtr 3D na Instagrama, który pozwalał wyświetlać ich obu tańczących w dowolnej lokalizacji.

Jak widać, działania Franciszka Drażby i Adama Kiepuszewskiego (bo tak naprawdę nazywają się twórcy) balansują na granicy różnych dyscyplin sztuki. I można by rzec, że najbardziej czytelne są, gdy odbiera się je wszystkimi zmysłami. Najlepiej z otwartą głową. Jednak ostatni, wspomniany singiel zdradza większe ciągoty tego duetu w kierunku okiełznania wokalu i uczynienia go bardziej melodyjnym.

Czy Franek Warzywa widzi siebie w przyszłości jako osobę rozwijającą standardową karierę muzyczną? W tekstach odchodzę od wulgaryzmów, a utwory są teraz bardziej melodyjne. Muzycznie na pewno rozwijamy się w stronę bardziej popową, taka będzie też nasza nadchodząca EP-ka „Wykopki EP" – mówi Franek w odpowiedzi na postawione przeze mnie pytanie. Ale jednocześnie podkreśla, że nigdy nie będzie postrzegał siebie jako twórcy wyłącznie muzycznego. Zależy mi jednak na rozwoju zarówno w przestrzeni kultury popularnej związanej z muzyką, jak i w przestrzeni bardziej konwencjonalnej twórczości wizualnej obecnej w instytucjach kultury. Chciałbym łączyć te sfery i poszerzać trochę hermetyczną przestrzeń galerii sztuki – dodaje.

Krindż jako reakcja na elitarność

Co do rzeczonej hermetyczności – już we wcześniejszych wywiadach Drażba zwracał uwagę, że nie przepada za galeryjną elitarnością. W tekście Piotra Kowalczyka, który ukazał się na łamach Dwutygodnika, wspominał, że naiwna, krindżowa wręcz forma jego sztuki to sposób reakcji na zasady panujące w środowisku galeryjnym, którego częścią – jako student warszawskiego ASP – jest artysta. Twierdził, że nie interesuje go wieczne aspirowanie, będące jego zdaniem charakterystyczną postawą dla tego środowiska.

W artykule został porównany też do klocucha, co na pewno może przyjść do głowy przy pierwszym zderzeniu z jego twórczością. Franek, do którego Młody Budda dołączył później, też zaczynał od parodii, zamieniając na TikToku influencerów w warzywa – stąd pseudonim. Rosnąca popularność twórcy i działań jego duetu wygląda zatem na dość spontaniczny bieg wydarzeń, choć jeśli weźmiemy pod uwagę jego artystyczną proweniencję, ciężko oceniać to jako przypadek.

Od początku wszystko było w sumie płynnym tworem, który rozwijał się samoistnie. Tak właśnie do tego podchodzę: nie planuję za bardzo rzeczy, tylko pozwalam im dziać się spontanicznie – mówi Franek. Podobnie podchodzi do swoich występów, w których, jak przyznaje, jest dużo improwizacji. Ale jednocześnie komunikaty audiowizualne i środki, których używa – szczególnie jeśli chodzi o teksty i narrację wizualną, będące jego domeną w duecie – są uzasadnione i przemyślane konceptualnie. Tak naprawdę stoi za tym szerszy kontekst; nie tylko to, co jest przedstawione. Nie chcę zrobić czegoś, co będzie zbędne i nie wniesie nic do narracji – podkreśla Drażba. Ale sam proces dziania się tego wszystkiego jest płynny. Od zawsze byłem entuzjastą takich procesualnych działań. Takich, które skupiają się na samym procesie, a nie efektach – podsumowuje.

Tytuł Napad na bazar kojarzy się z pewnym przebojem z debiutanckiej płyty Bedoesa, a styl wokalny Franka gdzieniegdzie można usilnie podciągnąć pod rap. Czy ten gatunek stanowi jakąkolwiek inspirację dla jego projektu muzycznego? Raczej mam negatywny stosunek do kultury raperskiej w Polsce i wartości które reprezentuje, więc ciężko mi powiedzieć, że któryś z bardziej znanych raperów jest mi bliski – przyznaje ze szczerością artysta. Zdarza mu się jednak słuchać Belmondo, a wśród cenionych osób raperskich wymienia swoją undergroundową koleżankę Aljas.

Czy Franek Warzywa i Młody Budda mają szansę podbić youtube’ową Kartę na czasie? Nie wiem, czy jest to ich ambicją, ale z pewnością mają chrapkę na dotarcie do szerszej grupy odbiorców. Czasy sprzyjają ich multidyscyplinarnej formie wyrazu. Wydaje się zatem, że warto śledzić ich muzyczne poczynania. Bo mimo chałupniczej estetyki i specyficznej otoczki – wcale nie są żartem. Potrafią intrygować, a w wersji na żywo nawet wprawiać w ekstatyczne ruchy. Kto wie, w co zamieni się ten projekt wraz z życiowym i artystycznym dojrzewaniem jego autorów.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.