Burial: jeden z najważniejszych twórców muzyki elektronicznej podsuwa rozwiązanie na trudne czasy

Zobacz również:Trzy powody, dla których warto wybrać się na Audioriver Park Edition
Burial
Hyperdub

Enigmatyczny producent z południa Londynu powrócił z nowym materiałem, Antidawn. Jakie przesłanie można wyczytać z tej EP-ki? Nadeszła pora pogodzić się ze stratą.

Untrue Buriala to wciąż jeden z największych crossoverowych albumów muzyki elektronicznej i klubowej ever. Chociaż starszy o rok debiut również zasługuje na uwagę. Te nagrania ukazały się w burzliwym okresie dla sceny. Szafowano – dość zabawnymi z perspektywy czasu – określeniami jak bass music, postdubstep czy future garage. Brytyjczyk pozbierał okruchy UK garage, zarejestrował echa – martwych od dawna – rave'ów (nikt wtedy nie przewidywał Wixapolu) i stworzył z tego ścieżkę dźwiękową dla konającego świata; najlepsze towarzystwo pod nocne podróże transportem zbiorowym.

Nie da się opisać znaczenia Untrue. Nie tylko dla elektroniki. Tamten longplay przebił się do niezalowego mainstreamu, a Burial stał się gwiazdą alternatywy; gwiazdą naprawdę unikalną. Jeśli jest jedno słowo, które najlepiej określa brytyjskiego producenta, jest nim ewenement. Kiedy rosło ciśnienie, żeby każdy grał na żywo, on konsekwentnie trzymał się studia. Kiedy mnożyli się klubowi celebryci, ujeżdżający zbiorowe emocje na fali Instagrama, on dbał o anonimowość. Złamał konwencję tylko raz. Pokazując się tylko po to, żeby powiedzieć, że musi szybko skończyć nowy materiał, bo wychodzi gra Dark Souls II i potem nie będzie miał czasu. Inni rozmieniali talent na drobne, kręcili się w kółko, błądzili po obrzeżach mainstreamu, próbowali przekuwać talent w sukces poprzez zapraszanie raperów – autor Untrue popychał apokaliptyczną narrację dźwiękową w coraz bardziej radykalne rejony.

Burial odcisnął piętno na podziemiu. Zachęcił do eksperymentów. Udowodnił, że zmiana paradygmatu może pozwolić osiągnąć więcej niż szturm z piosenką na listy przebojów. Szczególnie dla wyspiarskiego undergroundu, który od lat mizdrzył się do mainstreamu to było naprawdę ważne. Warto podkreślić przy tym, że w krajach takich, jak Polska – bez wielkiej tradycji słuchania muzyki elektronicznej – siła oddziaływania Untrue była nie do przecenienia. Rockistowska narracja – szczególnie wśród krytyki – zaczynała już kruszeć, ale kolos z 2007 roku zadziałał jak uderzenie kuli wyburzeniowej.

W tamtym miejscu – na piedestale alternatywy, niemal na równi z gitarowymi nudziarzami – Burial miał przed sobą kilka możliwych scenariuszy. Wybrał najbardziej autorski. Zmaterializowany w serii singli i EP–ek, które w ograniczonym stopniu nawiązywały do Untrue. O ile w ogóle. Największy dotąd klasyk Anglika był o zmierzchu świata na moment przed jego załamaniem. Następne, mniejsze wydawnictwa coraz mocniej przesuwały granice brzmieniowych i aranżacyjnych patentów. Aż do najnowszego – Antidawn, które już w całości znajduje się w innej, przepełnionej melancholią i pustką, rzeczywistości.

Coraz bardziej radykalna atmosfera to jedno, ale jest jeszcze proces postępującej anihilacji beatu. Oczywiście, zdarzały się takie wydawnictwa, jak Chemz. W dużej mierze – listy miłosne do rave’u, opakowane w melancholię burialowego brzmienia. Ale kiedy posłucha się takiego Subtemple czy Beaches z 2017, łatwo zauważyć, że producent ma niesamowite wyczucie nie tylko do poruszania się po ruinach brytyjskich klubów, ale też do ambientalnego patosu i atmosfery. Nic dziwnego – z muzyki rave brał nie tylko szalone breaki, ale również euforyczne wokale, które transponowane w dół, stawały się podstawowym budulcem przygnębiającego brzmieniowego uniwersum. Choćby taki Rodent, singiel wydany w 2017 roku. Gdyby tylko podciągnąć tonację w górę, mielibyśmy do czynienia z garage'owym bangerem. Ale jesteśmy w dolnych rejestrach. Zarówno pod względem tonacji, jak i klimatu utkanego ze smutnych wokali. Taki sam zabieg w utworach pozbawionych beatu dawał efekt ambientu w świecie, gdzie nie ma już tańca.

Fakt, że Burial jest fanem serii Dark Souls potwierdza jego słabość do postapokaliptycznych wątków. W końcu akcja gier From Software rozgrywa się właśnie po katastrofie. W atmosferze pustki i porzucenia. Dualizm dyskografii Buriala – rozpięty między oszczędnością Antidawn, a taneczną melancholią Rival Dealer – jest jednym z najważniejszych czynników, które przyciągają do jego twórczości. Mało kto potrafi tak wyrażać stonowane emocje przy pomocy środków, które zmienione o ułamek parametru, wysłałyby utwory w niemal ekstatyczne terytoria. Te dźwięki rezonują z publicznością tak mocno, bo doskonale oddają kondycję współczesnego człowieka. Miejskie cierpienie – uwikłane na równi w rozpacz, co w zabawę.

Nie da się ukryć, że przez lata albumowej posuchy, burialowe audytorium stopniało. Nawet przychylna krytyka odpuszczała sobie odhaczanie kolejnych minialbumów i singli, przegapiając przy okazji jedne z najwartościowszych pozycji dla gatunku. Ostatnim wydawnictwem tajemniczego Brytyjczyka, które cieszyło się sporą atencją, był Rival Dealer z 2013 roku. Ale Antidawn może odwrócić tę tendencję. Choćby ze względu na czas trwania. Swoją drogą – zabawne, że publiczność od dawna żyje w erze singli, a krytycy wciąż łapczywie zerkają głównie w kierunku regularnych albumów. Podtrzymuje to pewnego rodzaju ciągłość historyczną, ale przez czternaście (!) lat od Untrue, Burial bardzo na tym ucierpiał.

Antidawn, przewrotnie opisane jako EP, faktycznie jest ambientowym longplayem. Miejscami słychać tutaj powiązania z Subtemple/Beaches. Szczególnie, jeśli chodzi o użycie organów, ale całość jest krokiem artysty w inną stronę. Apokalipsa się dokonała. I tylko – rozrzucone tu i ówdzie, schowane pod warstwami pogłosu – pojedyncze uderzenia stopy czy rimshoty przypominają, że ten świat kiedyś tańczył. Wokale są jeszcze bardziej melancholijne. Chwilami uderzają w podniosłe, wręcz neoklasyczne tony. Burial dalej tęskni, ale właśnie wstaje nowy świt. Czy – nawiązując do tytułu – antyświt. Antidawn jest dźwiękową wizją zniszczonych miast i promieni słońca, padających na gruzowisko. Aspektu duchowego nadają tej scenie dźwięki dzwonków. Świeckie sacrum zagospodarowują – pełne patosu – wokale, zahaczające o operę (Arca?).

Antidawn to nie jest bynajmniej Burial bez beatu, ale zupełnie nowy etap w jego rozwoju. Choć próżno tu szukać przełomowości Untrue czy debiutu, gdzie został wymyślony właściwie nowy gatunek, dając asumpt do twórczego wzmożenia na zgliszczach garage’u, dubstepu, czy rave’u. Co ciekawe – droga w stronę ambientu jest mocno uczęszczana przez artystów, którzy zaczynali w tamtych czasach. Weźmy Korelessa z debiutanckim Agor.

Buriala warto oceniać nie tylko przez pryzmat epokowego Untrue, ale poprzez całą wizję artystyczną, której od lat poświęcał się przy mniejszych projektach. To ciągłe miotanie się między przygnębiającą eksploracją opustoszałych ruin cywilizacji, a frenetyczną potrzebą życia, zwieńczone pogodzeniem z losem. Zawartym właśnie na Antidawn. Innej apokalipsy nie będzie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.