Drapieżca z krainy Excela. Czy David Zaslav jest największym villainem Hollywood?

Zobacz również:W dobie social mediów nikt nie potrzebuje „Plotkary” (RECENZJA)
Business And Media Elites Attend Annual Allen & Co Meetings In Sun Valley
fot. Kevin Dietsch/Getty Images

Działalność Davida Zaslava, CEO Warner Bros. Discovery, polaryzuje. Punktem zapalnym jest kraksa instytucji popkulturowych geeków z instytucją twardej księgowości. Jedna bazuje na sentymentach, w słowniku drugiej nie ma takiego słowa.

W świetnym portrecie Zaslava, przygotowanym przez dziennikarzy Wall Street Journal, przywołano scenkę z pierwszych tygodni urzędowania nowego CEO Warner Bros. Discovery. Zaslav zebrał kierowników pionów filmowych i zapytał, dlaczego zainwestowali w western Cry Macho Clinta Eastwooda, skoro, jak dowiedział się przypadkiem, studio średnio wierzyło w powodzenie tego projektu. Bo Eastwood dostarczył nam wiele hitów. Bo nigdy nie spóźnia się z projektami. Bo nie przekracza budżetów – tłumaczyli się.

No i co z tego? Nasza firma nie świadczy przysług – uciął Zaslav.

Może i ta drapieżna exceloza kłóci się z mitem romantycznego podejścia do produkcji filmów i seriali. Przywiązania do nazwisk, budowania marketingu na sentymencie. Ale David Zaslav nie został zatrudniony na stanowisku CEO Warner Bros. Discovery po to, żeby urządzać seanse wspomnień za grube pieniądze, ale po to, żeby te pieniądze zarobić, bo kompania była zadłużona na 55 miliardów dolarów.

Kina nie umrą. A przynajmniej nie za jego kadencji

Szuka ich w kinie – tak, David Zaslav, na kontrze do części analityków rynku, jest przekonany, że seanse kinowe wciąż będą istotnym budulcem budżetu; Warner Bros. Discovery ma zwiększyć liczbę kinowych premier z kilkunastu do 20-25 rocznie. Otwarcie przyznaje, że nie widzi sensu, by pompować grube miliony w tytuły, które wylądują tylko na streamingach, skoro można zarobić na nich dwukrotnie: raz online, raz na dużym ekranie. Model kinowy oznacza powrót do tradycyjnego podejścia Hollywood, polegającego na optymalizacji dystrybucji treści i maksymalizacji przychodów za pośrednictwem różnych platform, a jednocześnie ma być na kontrze dla gigantów streamingu, którzy wrzucają do sieci wszystko, co tylko mają. Potencjalny odpływ widzów z kin, wywołany przyzwyczajeniami z czasów pandemii oraz rosnącą ofertą streamingową, zupełnie go nie rusza; zresztą zawsze może przywołać warnerowe hity The Batman i Elvis. Ten pierwszy, przy kosztach produkcji w wysokości 200 milionów dolarów, zarobił w kinach prawie cztery razy tyle, drugi kosztował 85 milionów dolarów, również zarabiając niecałą czterokrotność tej kwoty. Pisaliśmy już o tym, że to Zaslav podjął decyzję o odłożeniu na półkę będącej już w fazie postprodukcji Batgirl. Mówił przy tym, że Warner Bros. Discovery chce stawiać tylko na projekty najwyższej jakości, jakiej najprawdopodobniej nie dostarczyła Batgirl. Tak przed nim w branży nie grał nikt, stąd wściekłość fanów DC, nazywających go największym i najgorszym z villainów uniwersum.

Swoją drogą wyrzucenie Batgirl do kosza tylko podkreśla zamiłowanie Zaslava do cyferek. Okazało się, że szybkie skasowanie tego gotowego już projektu sprawiło, że Warner Bros. Discovery mogli odpisać od podatku koszty dokrętek, które wynosiły około 30 milionów dolarów. To właśnie nazywamy kreatywną księgowością.

HBO's HOUSE OF THE DRAGON Premiere Event
David Zaslav (drugi od lewej) na premierze "Rodu Smoka" fot. Jeff Kravitz/FilmMagic

Zwłaszcza, że to dopiero początek. Ledwie przyzwyczailiśmy się do przebogatej oferty HBO Max, a już spieszmy się kochać platformę, tak szybko odejdzie. Na początku sierpnia dowiedzieliśmy się, że wkrótce HBO Max przestanie istnieć; jej miejsce zajmie nienazwana jeszcze fuzja tej platformy z Discovery+. Usunięto już część produkcji oryginalnych, wstrzymano też prace nad projektami lokalnymi – wszystko po to, by jak najmocniej przyciąć na kosztach.

Villain z krainy Excela

No dobrze, ale skoro facet ma uratować finanse korporacji, dbając jednocześnie o wysoki poziom wypuszczanych przez nią produkcji, to dlaczego ludzie się go czepiają? Na pewno ze względu na drastyczne ruchy, decyzje o usuwaniu niedochodowych tytułów. I za to, że Zaslav otwarcie przyznaje, że chodzi o pieniądze, co kłóci się z oczekiwaniami tej grupy widzów, która oczekuje od Warner Bros. Discovery pewnego rodzaju ciągłości, kierowania się niekoniecznie marketingiem, ale konkretną narracją. Zdecydowanie najlepszym przykładem jest tu HBO Max, pozostające pod władaniem wspomnianej korporacji. Nie jest to platforma, która podejmie rękawicę i zacznie rywalizować z Netfliksem na liczbę oryginalnych tytułów, więcej, jest przy nim względnie mała. Natomiast słynie z doskonałej selekcji. Czarnobyl, Sukcesja, Detektyw, Wielkie kłamstewka, Młody papież, Mogę Cię zniszczyć, Biały lotos – a przecież lecimy tylko tytułami wypuszczonymi w minionej dekadzie, bez cofania się do prehistorycznych czasów The Wire. Tymczasem wiele znaków wskazuje na to, że David Zaslav chce zepsuć ten obrazek.

Discovery Networks Present At Summer TCA Tour 2019
Zaslav w jednej ze swoich legendarnych kamizelek, fot. Amanda Edwards/Getty Images

Kiedy w 2007 roku otrzymał propozycję pokierowania Discovery Inc., firma specjalizowała się w raczej niszowych produkcjach. Od właścicieli dostał wolną rękę – możesz rozwijać ją tak, jak ci się podoba. Zaslav zakasał rękawy tego, co wówczas miał pod kamizelką (to nie żart; ten człowiek nie rozstaje się z ukochanymi kamizelkami z polaru) i zrobił z Discovery Inc. molocha, wchłaniającego inne byty, od Food Network po Eurosport, przy okazji blisko pięciokrotnie podnosząc wartość marki. W działaniach kierował się tym, co według analiz najbardziej grzeje widzów. Dlatego często bywa kojarzony z... rekinami, i nie chodzi tu o bycie rekinem biznesu, ale o Shark Week, tematyczny tydzień, w którym na antenie Discovery Channel emitowano programy o rekinach (także z udziałem celebrytów; z drapieżnikami zmierzyła się m.in. ekipa Jackass). I ten Shark Week obejrzała rekordowa liczba widzów. Medialnymi dziećmi Zaslava są także bracia Drew i Jonathan Scott, bohaterowie reality show Property Brothers. Jak wskazuje nazwa – rodzeństwo specjalizuje się we wszelkiego rodzaju remontach i dokładnie to jest głównym tematem programu.

Do widzenia, stare HBO

Stąd niepokój wielu widzów – człowiek od tygodnia z rekinami i Property Brothers będzie odpowiedzialny za dobór tytułów na nową platformę streamingową. Wiadomo, że ta platforma będzie łączyć najważniejsze produkcje HBO, Warnera i Discovery, co oznacza potężny, stylistyczny rozstrzał. Coś jak w przypadku Netfliksa, gdzie w równym stopniu promowane są, dla przykładu, nowy film Davida Finchera oraz reality show Dmuchacze szkła. Zaslav wie jednak, że aby wygrać, należy skierować swoją ofertę do absolutnie każdego typu widza, nie tylko takiego, który jest wyrobionym miłośnikiem kina i seriali. To zresztą upodabnia platformy streamingowe do klasycznych, analogowych kanałów telewizyjnych, emitujących i dobre filmy, i paździerzaste seriale, i programy dla rolników. Czyli wszystko – i w tym kierunku idzie współczesna telewizja, w którą, podobnie jak w tradycyjne kino, wierzy David Zaslav. W dodatku nie ma najmniejszego problemu z produkowaniem bądź sprzedawaniem autorskich produkcji Warner Bros. Discovery dla zewnętrznych dostawców, czego jak ognia unika chociażby Netflix. Chce też zwiększyć liczbę streamingowych produkcji dla całej rodziny, które dotąd nie były najmocniejszym ogniwem HBO Max. W tym celu miał już rozmawiać z Joanne K. Rowling o nowych tytułach z uniwersum Harry'ego Pottera.

Jego poprzednik, Jason Kilar, stworzył medium, które przyciągnęło do siebie 80 milionów odbiorców na całym świecie. Medium legitymujące się bazą tytułów, które łącznie zgarnęły setki nominacji do prestiżowej nagrody Emmy, tzw. telewizyjnych Oscarów. Twitter snuje przypuszczenia, jakoby David Zaslav w pierwszej kolejności ciął drogie projekty zaaprobowane przez Kilara, żeby pokazać światu, kto tu jest teraz szeryfem. Ma rację? Trudno powiedzieć. Ale jeśli Warner Bros. Discovery szukało zadaniowca, wyznającego zasadę cel uświęca środki, to trafili pod właściwy adres. Zresztą rozmówcy Wall Street Journal przywołali ulubione pytanie, jakie zwykł zadawać ich przełożony – czy nie można by tak produkować samych hitów?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0