Futbol romantyczny. Opowieść o meczu-widmo, który wpisał się w brytyjską tradycję świąteczną

Zobacz również:RANKING SIŁ PREMIER LEAGUE: Arsenal na miarę oczekiwań, dalszy spadek Świętych i Spurs
Army And Navy
Fot. Topical Press Agency/Getty Images

Futbol, który na chwilę przerywa pierwszą wojnę światową i chociaż przez moment uświadamia żołnierzom, że po drugiej stronie barykady też są ludzie, a nie bezduszne istoty. To brzmi bardzo romantycznie. Na tyle, że na Wyspach legenda ta wpisała się w kanon opowieści świątecznych. Tylko czy rzeczywiście było tak, jak dziś się o tym opowiada?

To ważne, żeby młodzi ludzie znali historię i na jej podstawie się uczyli – tłumaczył w 2011 roku Martin Heather, ówczesny szef edukacji Premier League, przy okazji świątecznego turnieju, który zorganizowano, żeby upamiętnić tzw. Christmas Truce, czyli bożonarodzeniowy rozejm. Do rozgrywek zaproszono młodzieżowe drużyny ze wszystkich krajów, które miały stać za niespotykanym wcześniej i później dwudniowym zawieszeniem broni podczas jednej z najstraszniejszych wojen w nowożytnej historii świata – z Anglii, Belgii, Niemiec, Szkocji, Francji i Austrii.

Oprócz gry w piłkę, w której ostatecznie najlepsi okazali się młodzi zawodnicy Chelsea, władze Premier League zorganizowały lekcje historii. Z pomocą historyków opowiedziały uczestnikom o tym, co działo się zimą 1914 roku.

GettyImages-1185634574_Easy-Resize.com.jpg
Fot. Getty Images

DZISIAJ NIE WALCZYMY

To jeden z najdziwniejszych widoków, jakie kiedykolwiek widziano – wspominał w jednym ze znalezionych po pierwszej wojnie światowej listów uczestnik walk w belgijskiej Flandrii Zachodniej. Opisywał, jak w pewnym momencie na prawie całym 32-kilometrowym odcinku nieuzbrojeni Niemcy zaczęli wychodzić z okopów i iść w stronę Brytyjczyków, żeby podać im ręce i złożyć życzenia.

To brzmi bardzo filmowo i nierealnie, ale – jak przekonywał w “Los Angeles Times” autor książki “The Christmas Truce” Terri Blom Crocker – wydarzyło się naprawdę. Wszystko zaczęło się jeszcze 24 grudnia, a niezwykły charakter tego rozejmu polegał na tym, że nie był on polityczny. To znaczy: nikt wcześniej go nie planował, nie nastąpił po rozmowach dowódców, tylko z czystej ludzkiej potrzeby zbudowania świątecznej atmosfery.

Zrobiliśmy coś na wzór wigilii. Śpiewaliśmy kolędy, wymienialiśmy się żartami – wspominali żołnierze. – Wszyscy opuścili okopy i spotkali się na “ziemi niczyjej”. Ku naszemu zdziwieniu, okazało się, że walczymy z mężczyznami, którzy spokojnie mogliby być naszymi ojcami. Większość z nich była żonata. Mówili nam, że mają dość wojny – pisał w liście opublikowanym w książce “Christmas Truce by the Men Who Took Part: Letters From the 1914 Ceasefire on the Western Front” Albert Wyatt z oddziału z Norfolk.

Według historyków takie spotkanie mogło dojść do skutku tylko w tamtym momencie. Ponieważ z jednej strony żołnierze byli już zmęczeni wojną, która pierwotnie miała trwać zaledwie kilka miesięcy. Z drugiej: nie przesiąkli jeszcze jej okrucieństwem.

CO DOKŁADNIE SIĘ DZIAŁO?

Do dziś trudno powiedzieć, jak wyglądało wspólne spędzanie świąt żołnierzy ententy i państw centralnych, ponieważ długo ten fakt ukrywano. Większość oficerów sprzeciwiało się chwilowej przerwie od walk, uznając ją za zdradę. A politycy obawiali się, że może ona ostudzić zapał walczących. Władze robiły wszystko, żeby informacja o rozejmie się nie rozeszła. Za świąteczne “bratanie się” z wrogami groziły kary dyscyplinarne.

Niemcy wystawili jakieś świecące rzeczy nad okopami i zaczęli do nas krzyczeć. Jednak zanim odpowiedzieliśmy, kazano nam strzelać. Zrobiliśmy to, a oni zamiast zaatakować, wrócili do świętowania i spędzania miło czasu – wspominał Clifford Lane w rozmowie z pracownikami Imperial War Museum w Londynie. – Myślę, że mieli nas za idiotów, ale to nie nasza wina, tylko rozkazów! – tłumaczył.

Wieść o chwilowej przyjaźni pomiędzy obiema stronami rozeszła się dopiero później i to nie za sprawą rozległych wspomnień czy spisanych dokumentów, a krótkich listów publikowanych w lokalnej brytyjskiej prasie. Nie wiadomo więc, co dokładnie się działo. Jednak z biegiem lat wokół “Christmas Truce” powstawało coraz więcej legend.

MECZ NA FRONCIE

Sam oddolnie zorganizowany, spontaniczny rozejm był czymś tak wyjątkowym, że tak naprawdę nikt nie powinien czuć potrzeby dorabiania mu dodatkowych wątków czy ideologii. A jednak. W pewnym momencie, wraz ze wzrostem popularności piłki nożnej, kluczowym elementem opowieści o świętach na froncie stał się futbol. Zaczęto rozgrywać symboliczne turnieje, powstawały książki czy filmy, a reklama Sainsbury’s, która przedstawia tamte wydarzenia i pokazuje mityczny mecz Anglików z Niemcami na “ziemi niczyjej”, stała się w 2014 roku hitem, do dziś uważanym za jedną z najlepszych kampanii świątecznych, jakie kiedykolwiek powstały.

Istnieje niewiele dowodów na to, że organizowane były gry, które porównalibyśmy do meczu piłkarskiego – stwierdził historyk Mike Hill. Mike Dash stwierdził natomiast, że kilka dowodów by się znalazło, ale chodziło przede wszystkim o rozgrywki między żołnierzami z tego samego kraju, bowiem dowódcy często traktowali piłkę nożną jako mechanizm budowania morali.

W listach, które walczący wysyłali do rodzin, w kilku miejscach pojawiają się wątki piłkarskie. – Spotkanie zakończyliśmy w starym stylu, grając w piłkę – czytamy. Były one jednak bardzo marginalne.

Odpowiedzi na pytanie o rolę futbolu podczas “świątecznego rozejmu” szukali pracownicy Imperial War Museum. Podczas rozmów z weteranami doszli do wniosku, że piłka nożna rzeczywiście stanowiła jeden z elementów obchodów, ale z pewnością nie była ich głównym punktem.

Ktoś z okopów kopnął piłkę, która wylądowała po stronie niemieckiej. Oni natychmiast ją kopnęli z powrotem. Porozmawiałem z niemieckim generałem i zasugerowałem, żebyśmy zagrali. Kiedy się zgodził, wystartowaliśmy – mówił brytyjski oficer Peter Jackson. Ernie Williams natomiast przybliżył charakter tych zabaw: – Nie tworzyliśmy drużyn. Chodziło bardziej o takie wspólne kopanie piłki i wymienianie się nią. Nie mieliśmy sędziów i nikt nie liczył wyniku. Zwykła gra dla przyjemności – wyjaśniał.

POWSTANIE LEGENDA

Po 1918 roku o rozejmie nie mówiło się zbyt wiele. Czas liczenia strat i gojenia ran nie sprzyjał opowieściom o przyjaźni z wrogami czy rozrywce, dlatego temat przycichł. Wrócił dopiero po drugiej wojnie światowej, kiedy na zachodzie zaczęto zmieniać myślenie o wojnach i podważać ich sens. Legenda o zesłanych przez polityków do ziemskiego piekła chłopcach, którzy wbrew wszystkiemu umieli się przynajmniej na dwa dni pogodzić i wspólnie zagrać w piłkę, podbiła serca Brytyjczyków.

Do dziś krążą bajki o wygranym 3:2 spotkaniu niemieckich żołnierzy z wojskami Ententy. Ale z kim dokładnie się mierzyli? Trudno powiedzieć. Jedni twierdzą, że ze Szkotami, drudzy że z Anglikami, a jeszcze kolejni że z Belgami. Tak naprawdę nie wiadomo, czy spotkanie w ogóle się odbyło.

Nie ma to jednak wielkiego znaczenia. Futbolowy pierwiastek wydarzeń ze świąt 1914 roku, które są akurat faktem, sprawia, że współcześnie częściej do nich wracamy. Chociażby dlatego warto dbać o to, żeby nie zapomniano legendy o bożonarodzeniowym meczu. Nawet jeśli był to tylko mecz-widmo.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Jędrzej, choć częściej występuje jako Jj. Najlepiej opisuje go hasło: londyński sound, warszawski vibe. W Drugim Śniadaniu regularnie miesza polskie brzmienia z tym, co dzieje się na Wyspach, dorzucając również utwory z amerykańskiej nowej szkoły. Afrowave, drill, trap - słyszymy się!
Komentarze 0