Iga Świątek zaczyna być tak dobra, że aż niedoceniana. A sezon jeszcze się nie skończył

Zobacz również:Wszystko w cieniu Novaka Djokovicia. Historyczne US Open przed nami?
Iga Świątek
fot. Sean M. Haffey/Getty Images

Iga Świątek wygrała turniej w San Diego i po raz kolejny pokazała, że nieprzypadkowo jest dominatorką kobiecego touru, a pierwsze miejsce w rankingu WTA jeszcze długo pozostanie w jej rękach. Można nawet stwierdzić, że Iga zaczyna robić się tak mocna, że przestajemy doceniać kolejne sukcesy.

Polska tenisistka wygrała właśnie ósmy turniej w tym sezonie. Jest to o tyle imponujące, że dosłownie chwilę wcześniej grała w finale w Ostrawie, prawie dziesięć tysięcy kilometrów dalej. Co więcej, Iga tak nas do tego przyzwyczaiła, że przechodzi to właściwie bez echa. Wiadomo, że swoje robi tu też nocna pora tego zwycięstwa, ale nie da się ukryć, że liderka rankingu nas, jako kibiców, w tym roku bardzo rozpieszcza.

DOMINATORKA

Chcąc pokazać perspektywę, jak świetny jest to rok Świątek, możemy to porównać chociażby do Agnieszki Radwańskiej. Radwańska utrzymała się w światowym topie przez długie lata, a poza tym - patrząc na jej sukcesy - była prawdopodobnie najlepszą polską tenisistką w historii do momentu pojawienia się Igi, więc takie porównania są oczywiste i niczego sukcesom „Isi” nie umniejszają. Radwańska przez całą swoją karierę wygrała dwadzieścia turniejów z cyklu WTA, a w wieku Igi miała tych triumfów cztery. Świątek ma ich jedenaście, z czego osiem tylko w tym roku. Nie wspominając już o jej znakomitej serii z pierwszej połowy sezonu czy oczywistym fakcie, że w wieku 21 lat ma już na koncie trzy zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych.

Jeśli jeszcze ktoś wątpił w to, czy „jedynka” rankingu po odejściu Ashleigh Barty jest zasłużona, to Iga te wątpliwości całkowicie rozwiała. Jako jedyna w tourze potrafi tak dominować. Jako jedyna ze wszystkich tenisistek nie zalicza bardzo dużych wpadek. Nawet jeśli przegrywa, to z zawodniczkami w formie, które są w szerokiej światowej czołówce lub do niej pukają. Nie zdarzają jej się wpadki np. z zawodniczkami z drugiej setki rankingu. O tym ile ma punktów przewagi nad resztą rankingu nawet się nie mówi. Jest po prostu najlepsza na świecie.

I nie ma w tym wcale nic dziwnego, że te sukcesy nam powszednieją. To oczywiste, w końcu to samo dzieje się chociażby z golami Roberta Lewandowskiego, jednak w obu tych przypadkach trzeba doceniać, że mamy czołowych sportowców świata w najpopularniejszej dyscyplinie zespołowej i indywidualnej. Przy Lewandowskim często zwraca się uwagę na wiek i na to, że już za chwilę będziemy za nim tęsknić. Z Igą Świątek tego problemu nie ma. Ona już jest najwybitniejszą tenisistką w naszej historii, a ma dopiero 21 lat. Przed nami co najmniej kilka ładnych lat oglądania tenisa na najwyższym poziomie, dlatego warto już teraz zwracać uwagę na to, co dzieje się chociażby w takim San Diego.

MASTERS NA KONIEC?

A tam Iga klasycznie dostarczyła znakomitego tenisa i… materiału do kolejnych memów. Trzeba powiedzieć, że nie tylko na korcie Świątek dorównuje Agnieszce Radwańskiej. Radwańska wielokrotnie była wybierana ulubioną zawodniczką roku przez fanów tenisa na całym świecie. Iga także zmierza w tym kierunku, bo trudno nie uśmiechnąć się widząc jej konferencje prasowe czy pojawiający się humor sytuacyjny, ale dominacja dyscypliny może nie do końca pomóc w zdobywaniu sympatii - w końcu często wtedy wchodzi w grę zasada „bij mistrza”. A i odruchy Igi, jak machanie rękoma przy uderzeniu rywalki, także kibicom się nie podobają. Choć i za to Iga Donnę Vekić w San Diego przeprosiła.

Największym triumfem w karierze Radwańskiej była wygrana w turnieju WTA Finals, w którym osiem najlepszych zawodniczek roku mierzy się sobą kończąc sezon. Iga jeszcze jej nie ma, ale w tym roku będzie miała szansę. Jest w o tyle dobrej sytuacji, że Masters potrafi dać drugą szansę, jeśli porażka ma miejsce w fazie grupowej. To sprzyja faworytom i tutaj pojawia się Polka. Będzie miała okazję spotkać się z absolutnym topem kobiecego tenisa w jednym miejscu. Ewentualne zwycięstwo w tym turnieju byłoby idealnym przypieczętowaniem sezonu i potwierdzeniem, że Iga jest w stanie wygrywać z każdym i wszędzie (no, może jeszcze nie na trawiastych kortach, ale do tego kiedyś dojdziemy).

W turnieju poza nią już na pewno wystąpią Ons Jabeur i Jessica Pegula. Blisko zapewnienia sobie udziału są także Coco Gauff, Aryna Sabalenka, Caroline Garcia czy Daria Kasatkina. Punktowo jednak jest dość blisko, więc mogą się tu jeszcze pojawić ostateczne przetasowania. Z Garcią Iga przegrała na turnieju w Warszawie, lecz pozostałe rywalki regularnie ogrywa. Sabalenka pokonała ją w ubiegłorocznych finałach, jednak od tamtej pory mogła się już nabawić koszmarów w nocy od tego, jak łatwo Polka kilkukrotnie ją ogrywała, chociażby w finale w Stuttgarcie czy półfinale US Open.

Trzeba jednak przyznać, że w San Diego Idze wcale nie szło tak, jak sobie to wyobrażała. Traciła seta w trzech z czterech meczów, które zagrała, choć odpowiadała na nie zawsze wzorowo, nie tracąc w kolejnym więcej niż dwóch gemów. Zmęczenie sezonem (i podróżą z Ostrawy) jest już dosyć widoczne, dlatego do końca został tylko jeden turniej. Jeśli znajdą się siły na finały sezonu, to jest szansa, że Iga Świątek zakończy najlepszy sezon w historii polskiego tenisa z bardzo dużym przytupem.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0