Kolejny scenariusz na serial Netflixa. Judit Polgar i szachowy eksperyment z szaleństwem w tle

Fot.Yves Forestier/Sygma via Getty Images

Aż 62 miliony ludzi obejrzało w ostatnim miesiącu serial „Gambit Królowej”. Gdyby Netflix chciał wypuścić kolejną produkcję o szachach, daleko nie musiałby szukać. Historia sióstr Polgar i eksperymentu ich ojca Laszlo to kolejny gotowy scenariusz z cienką granicą między szaleństwem a geniuszem.

Szachy mają swój moment. A wraz z nimi dziesiątki postaci, które warto znać, najlepiej teraz, bo lepszego momentu nie będzie. Judit Polgar, największa szachistka w historii, przez trzy dekady – niczym serialowa Beth Harmon – rozbijała szklany sufit męskiego świata matowania. Wygrywała z Kasparowem, Spasskim i Magnusem Carlsenem. Dzisiaj, sześć lat lat po zakończeniu kariery, największe media dzwonią do 44-letniej Polgar, by spytać, czy widziała nowy serial Netflixa. I oczywiście, że widziała. Kilka razy przeżywała deja vu, na końcu zaznaczając jednak: – Mój świat wyglądał gorzej. Musiałam mieć twardą zbroję.

ZRÓB SOBIE GENIUSZA

Tiger Woods powiedział kiedyś, że gdy miał rok, najpierw dostał od ojca kij golfowy, a dopiero potem grzechotkę. Kobe Bryant o tym, że zostanie wybitnym koszykarzem, mówił już jako trzylatek. Polgar też wpisuje się w trend geniuszy w pampersach – z tą różnicą, że nigdy nie chodziła do szkoły z innymi dziećmi, zamiast tego od początku miała specjalną poduszkę, by móc siadać do stołu z dorosłymi i przesuwać figury po planszy. Kiedyś jedna z węgierskich gazet nazwała jej ojca „Frankensteinem”. Ale Judit nigdy nad tym nie rozpaczała. Eksperyment się powiódł, ponieważ wszystkie trzy siostry osiągnęły w szachach sukces i żadne ciemne strony życia ich nie dopadły.

Laszlo Polgar wraz z żoną Klarą mieszka dziś na Florydzie. Rzadko udziela wywiadów, a szkoda, bo te byłyby teraz na czasie. Być może jest jedyną osobą na świecie, która całe życie podporządkowała idei geniuszu. Węgier przerobił czterysta autobiografii Mozartów i innych cudownych dzieci, by znaleźć między nimi jak najwięcej punktów wspólnych. Napisał nawet na temat książkę. Jej główna teza brzmi: mistrzów się nie rodzi, ich się wychowuje. Najlepiej od kołyski. Mózg jest wtedy jak gąbka. Chłonie wszystko, co dostanie. Laszlo jeszcze zanim się ożenił, napisał ogłoszenie, by przyszła żona od razu wiedziała na co się pisze. Gdy na świat przyszła pierwsza Zsuzsa, zamknął ją w domu, otoczył książkami na temat szachów i wynajął nauczycielkę języka esperanto. Wkrótce tą samą drogą poszły kolejne córki: Zsofia i Judit.

PŁACZ W ŁAZIENCE

Walter Tevis, autor powieści „Gambit Królowej”, w chwili pisania raczej nie znał tej historii. Ona się dopiero wykluwała. W 1983 roku żadna kobieta nie znalazła się w pierwszej pięćdziesiątce światowego rankingu. Międzynarodowe turnieje naznaczone były segregacją. Tylko jedna mistrzyni świata, Gruzinka Nona Gaprindaszwili miała tytuł arcymistrzyni. Tevis, budując postać Beth Harmon, nie miał zatem konkretnego wzoru, choć tysiące kilometrów od Nowego Jorku istniała już osoba, która Beth mogłaby przypominać.

Siedmioletnia Judit nie wychowała się w sierocińcu. Stylem życia też średnio pasuje do bohaterki „Gambitu”. Ale jej dalsze losy są podobne. Miała pięć lat, gdy pierwszy raz ograła przyjaciela ojca w szachach „na ślepo”, rozgrywając partie bez patrzenia na szachownicę. Sześć lat później pokonała pierwszego arcymistrza, a w wieku 15 lat i 5 miesięcy sama zyskała ten tytuł. Słynny Bobby Fischer patrzył z niedowierzaniem. Jego rekord trwał 33 lata i właśnie został pobity.

W Internecie można znaleźć wiele zdjęć młodej Judit. Niektóre są nieprawdopodobne. Choćby te, gdzie stoi z zasłoniętymi oczami i gra z pięcioma przeciwnikami naraz. Rozgrywa partie w pamięci i ogrywa mężczyzn, do których równie dobrze mogłaby mówić „dziadku”. Ludzie patrzyli na Laszlo jak na wariata, gdy na początku lat 70. przyprowadzał do pełnego dymu papierosowego klubu szachowego w Budapeszcie trzy małe dziewczynki. Judit na okładkę „New York Timesa” trafiła już w wieku dziewięciu lat. Dziennikarze na konferencji mówili jej, że nie jest normalna, a ona z dukającym angielskim nawet nie wiedziała, co to znaczy. Poszła do łazienki i łkała przez godzinę. Jednocześnie wtedy postanowiła, że od tej pory to, co mówią ludzie przestaje mieć znaczenie. Ojcu powiedziała kiedyś, że dopóki ma szachy, nie jest samotna. Poza tym chciała tylko wygrywać.

START-UP Z BUDAPESZTU

Laszlo pękał z dumy. Im dłużej trwał eksperyment, tym mocniej udowadniał, że genetyka i boży palec nie mają nic wspólnego z talentem. Liczy się praca: po dziesięć godzin dziennie. I otoczenie – ojciec woził córki po najlepszych turniejach na świecie, choć nie było to wtedy łatwe. Komunistyczne Węgry lat siedemdziesiątych sprzeciwiały się dziwnym praktykom. Rodzinie często blokowano wyjazdy i składano wizyty w domu. Mówiło się o więzieniu. Młoda Judit doskonale pamięta domową korespondencję, obrazki ojca z wyciętymi oczami i antysemickim hasłami. Pradziadkowie Polgar zginęli w Auschwitz. Jedyny, który ocalał to Armin, ojciec Laszlo.

W jednym z pierwszych wywiadów dla zagranicznych mediów, w tym wypadku dla „The Telegraph”, 12-letnia Judit mówi: „Kiedy dorosnę, chcę mieć zamek”. Już tam widać, jak mocno zaszczepiona została ideą sukcesu. Ale w jej dalszym życiu nie ma czarnych epizodów, łatania dziur powstałych w wyniku braku dzieciństwa. Męża poznała w gabinecie weterynarii, ma dwójkę dzieci i wielki apartament z widokiem na Dunaj, w pałacu cesarza Franciszka Józefa. Pod tym względem niewiele się pomyliła. O ojcu zawsze mówi dobrze, dziękując mu, że nauczył ją samodyscypliny, organizacji czasu i docenienie tego, co się ma.

Laszlo przez całe życie spał z żoną na rozkładanej sofie w salonie, bo w sypialni miał skład książek. Podobno było ich dziesięć tysięcy. Nieraz w ciasnym, wilgotnym mieszkaniu odwiedzali go węgierscy arcymistrzowie. I za każdym razem spali na łóżku polowym, tylko tyle był im w stanie zaproponować. Judit nazwała to kiedyś małym „start-upem”. Wszyscy byli podporządkowani pasji, nie patrząc na to, że zarywają noce i wiodą życie inne od reszty ludzi. Zcuzsa poznała w ten sposób dziewięć języków. Judith przyswoiła angielski, hiszpański, rosyjski i esperanto.

Jej siostry mówią, że zaszła najdalej, ponieważ była najbardziej zdeterminowana. Mogła też korzystać z ich wzorców. Nie popełniać tych samych błędów. Najstarsza z trójki, Zcuzsa, jako pierwsza najmocniej doświadczała pogardliwego traktowania przez mężczyzn. Pierwsza łamała bariery płci, uczestnicząc w 1986 roku w eliminacjach mistrzostw świata. Wcześniej było to niemożliwe. Zcuzsa kilka razy opowiadała, ile musiała wycierpieć jako dziecko, gdy ogrywała dużo starszych mężczyzn. Że zdarzało się agresywne rzucanie figurami, uderzenia głową o planszę, niewybredne komentarze oczywiście też. Mężczyźni wiele razy odmawiali jej podania dłoni. Raz nawet próbowano wykorzystać ją seksualnie.

SZOWINIZM KASPAROWA

Właściwie wszystkie siostry miały podobne doświadczenia. Bobby Fischer powiedział kiedyś: „Kobiety nie powinny grać w szachy”. Nigel Short lata później próbował tłumaczyć różnice między mózgami obu płci, a w tle cały czas wybrzmiewał jeszcze Kasparow ze swoim słynnym wywiadem w „Playboyu”. Rosjanin mawiał o szachach prawdziwych i szachach kobiet. Twierdził, że kobieta nigdy nie zostanie wielką szachistką, bo rozprasza ją płacz dziecka. Polgar oczywiście Kasparowa ograła, w 2002 roku w meczu Rosja – Reszta Świata. W końcu doczekała się od niego przeprosin, z czasem nawet się polubili, prowadząc razem szkolenia, a ostatnio ucinając sobie pogawędkę za pomocą Zooma.

W sumie Polgar w trakcie kariery ograła dziewięciu arcymistrzów. Rozprawiała się z największymi, jak choćby z Borisem Spasskim, mistrzem świata ery zimnej wojny, on miał 63 lata, ona zaledwie 17. To wtedy pierwszy raz zobaczyła, jak to jest dostać przelew na 110 tysięcy dolarów. Magnusa Carlsena, obecny nr 1, też ma na rozkładzie – wygrała z nim w 2012 roku, dwa lata przed zakończeniem kariery. Od dawna zresztą szykowała się na koniec. Pierwszy raz coś w niej pękło podczas mistrzostwach świata w San Louis w 2005 roku. Miała już wówczas rocznego syna, a w Stanach spędziła 27 dni bez rodziny. Z jednej strony była w szczytowym momencie kariery, ósma w rankingu FIDE, z drugiej – czuła, że coś traci. Po narodzinach drugiego dziecka wiedziała, że najlepsze szachowe lata już minęły.

CHŁOPIEC Z AFRYKI

Dzisiaj jej dzieci mają kolejno 16 i 14 lat. Chodzą do normalnych szkół razem z rówieśnikami. Na początku grały w szachy, ale szybko stwierdziły, że wolą taniec i tenis. Judit śmieje się, że przeszły na emeryturę dużo szybciej niż ona. Nie namawiała dalej, choć upiera się, że szachy docelowo powinny znaleźć się w szkolnym programie nauczania każdego dziecka. Nic tak nie rozwija logicznego myślenia, a to przełożyć można na wszystkie dziedziny życia. Po zakończeniu kariery mocno działa na rzecz równości płci w szachach, twierdząc, że braki są w złej strukturze, a nie w neuronach, jak sugerował Short. W Stanach w 2009 roku kobiety stanowiły tylko dziesięć procent członków federacji. W ciągu dekady wskaźnik ten skoczył do 14. Jest zatem progres, ale wciąż jest pod tym względem dużo zrobienia. Pewnie za jakiś czas będziemy mogli napisać, jak pomógł tu „Gambit Królowej”. Bo to, że pomoże widać już teraz.

Laszlo Polgar dumny jest z tego, że od początku kazał dziewczynkom grać z mężczyznami i burzyć mury. Ma dziś 74 lata. Czuje się spełniony. Specyficzne wychowanie dało córkom nie tylko sukcesy zawodowe, ale i prywatne. I tylko jednej rzeczy nie udało mu się zrealizować. Mianowicie zaraz po tym, jak Judit w wieku 15 lata została arcymistrzynią, chciał adaptować chłopca z Afryki i udowodnić światu, że w rozwijaniu geniuszy kolor skóry też nie ma znaczenia. Długo namawiał na ten eksperyment żonę Klarę. Ta jednak stwierdziła, że to byłoby już za dużo. Historia sióstr Polgar nie doczekała się suplementu. Byłoby ciekawie, gdyby kiedyś powstała na ten temat fabuła.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.