Przez rok u Paulo Sousy rozegrał tylko 58 minut, wyłącznie w jego debiucie, do tego jako prawy wahadłowy. W barażu o mundial z kolei był naszym najbardziej kreatywnym zawodnikiem, chociaż spadła na niego zasłużona krytyka za pozostanie w rosyjskim Dynamo Moskwa. To wątek, który pozostanie sporą plamą na CV Sebastiana Szymańskiego, nawet jeśli on sam nie miał złych intencji. Mariusz Piekarski zapowiedział, że po zakończeniu rozgrywek czeka go transfer w wysokości 11-15 milionów euro. Samemu 22-latkowi marzy się Hiszpania, a to w kwestiach finansowych mocno ogranicza pole poszukiwań. Sprawdzamy, gdzie pasowałby trzeci zawodnik klasyfikacji kanadyjskiej w Rosji.
Wokół Sebastiana Szymańskiego zapanowały skrajne odczucia. Wrócił do reprezentacji w udanym stylu i był jej najbardziej kreatywnym zawodnikiem w barażu o mundial ze Szwecją. Nadal jednak reprezentuje barwy rosyjskiego klubu i gra za ruble, co w obecnej sytuacji jest moralnie bardzo trudne do zaakceptowania. Z kraju oprawcy w trybie niemal natychmiastowym mogli wyjechać Grzegorz Krychowiak, Junior Alonso, Ayrton Lucas, Jordan Larsson czy Viktor Claesson, a ofensywny pomocnik dalej rywalizuje z Krasnodarem czy Niżnym Nowogród, grając o mistrzostwo Rosji. I chociaż za miesiąc skończy rozgrywki i pożegna się z Moskwą, to ten epizod przylepi się do jego kariery na zawsze.
MENEDŻER, KTÓRY NIE POMAGA
Gdy 22-latek przyjechał na marcowe zgrupowanie, było po nim widać przybicie, zdruzgotanie i przejęcie sytuacją. Wylała się na niego uzasadniona fala krytyki, bo kiedy Grzegorz Krychowiak wynosił się z Krasnodaru i dawał przykład innym zagranicznym piłkarzom, Sebastian Szymański rozpoczynał rundę rewanżową w barwach Dynama Moskwa. Na moment sytuacja uspokoiła się, gdy agent zawodnika Mariusz Piekarski powiedział, że odejście jest kwestią czasu i przypomniał o specjalnym oknie FIFA otwartym do 7 kwietnia. Wszyscy odebrali to jednoznacznie – zaraz podpisze umowę z nowym pracodawcą, więc można dać chłopakowi spokój. Ale okazało się to wyłącznie zapobiegawczą grą na uspokojenie nastrojów.
Nie pomagają mu na pewno kolejne wypowiedzi Piekarskiego, który może i pomaga Szymańskiemu w prowadzeniu kariery, ale nie w spokojnym funkcjonowaniu. Przynajmniej nie kolejnymi absurdalnymi tłumaczeniami. „W ogóle nie rozumiem tego szczucia. Uważam, że to przesada i poszło to w złą stronę. Wszystkie słowa internautów, dziennikarzy były populistyczne. Nie szczujcie go. Czepiamy się chłopaka, który musi wypełnić swój kontrakt. Został miesiąc ligi. Nie ma różnicy, czy odejdzie teraz, czy za miesiąc. Nie zmienił klubu, był dalej w formie, co pokazał w meczu ze Szwecją. Jest to pochodna tego, że nie zrobiliśmy żadnego ruchu. Prezesi Dynama wiedzą, że Sebastian odchodzi. Wszystko mamy uzgodnione i sporo klubów jest nim zainteresowane” – mówił w rozmowie z Prawdą Futbolu Piekarski. Zdążył jeszcze rzucić, że „byłby to ruch pod publikę”.
Czasem lepiej milczeć, niż wychylać się z własnymi przekonaniami. Mówimy o zero-jedynkowej sytuacji, która bardzo emocjonalnie angażuje również nasz kraj. Od początku ataku i agresji Rosji do Polski trafiło ponad 2,6 mln uchodźców z Ukrainy. Tam właśnie odbywa się masowy mord, czego dowodem są wydarzenia w Buczy. Świat nakłada olbrzymie sankcje na rosyjskich oligarchów, obrywają zwykli ludzie, a Rosja spotyka się z wykluczeniem z cywilizowanego świata, aby wstrząsnąć Władimirem Putinem. To nie Dynamo ani Szymański są tej sytuacji winni, ale to moment, kiedy potrzebna jest stanowcza reakcja ze wszystkich stron. A menedżer piłkarza przymyka oko, bo dla wspólnego interesu lepiej będzie, jeśli przeczeka kilka miesięcy. Ważniejsze dla niego są postanowienia z Dynamem Moskwa i nie burzenie mostów stanowczymi ruchami na jednym z ulubionych rynków. To już trudno zaakceptować, bo przecież potęga ekonomiczna rosyjskiej piłki wzrosła właśnie na oligarchach, krajowych spółkach i pompowaniu wewnętrznego rynku do tego stopnia, by zawodnicy nie czuli potrzeby wyjazdu.
WĄTPLIWA MORALNOŚĆ
Niesprawiedliwe jest, że na Szymańskiego spada większa krytyka niż na Macieja Rybusa czy Rafała Augustyniaka, którzy również pozostali w lidze rosyjskiej. Obrywa mocniej za to, że ma bardziej medialne nazwisko i zwyczajnie jest od nich lepszym piłkarzem. O innych nie mówi się tak często, mimo że dalej wykonują swoją pracę za rosyjskie pieniądze i wspierają ten ekosystem. Oczywiście, że inaczej wychodzi się przed szereg i odchodzi z klubu będącemu na ostatnich etapach kariery 32-letniemu Krychowiakowi, a inaczej 22-letniemu Szymańskiemu, który stanowi największe i najbardziej wartościowe aktywo Dynama Moskwa. Krasnodar jest piąty i ma mniejsze ambicje, Dynamo walczy o mistrzostwo, mimo że to walka na jaką świat powinien zrzucić kurtynę milczenia.
Z Moskwy nie odeszli również Chorwat Nikola Moro, Paragwajczyk Fabian Balbuena czy Urugwajczycy Diego Laxalt i Guillermo Varela. Polak byłby pierwszy, ale nie ma co się zasłaniać jakąś fałszywą solidarnością. Jak na razie z Dynama wyjechał ukraiński trener Andrij Woronin, krzycząc, aby powstrzymać „skurwysyna Putina”. Zawieszony został kontrakt ukraińskiego obrońcy Iwan Ordecia. Reszta została, lecz mówi się, że grozi im obniżka pensji z powodu sytuacji gospodarczej, która dotknęła także Dynamo. I to najlepiej dowodzi, że pozostanie na miejscu oznacza przyłożenie ręki do machiny propagandy i napompowanego rosyjskiego systemu.
Nie ma wątpliwości, że sam Szymański jest przeciwny wojnie. Pokazał to gestem po zdobytej bramce z Chimki (3:0), gdy padł na kolana i zaczął się modlić. Rosyjska telewizja zdążyła uciąć ten fragment, aby nie pokazywać manifestującego gracza, co znów pokazuje, jaka to machina przekłamania i propagandy. Niemniej już po marcowym zgrupowaniu 22-latek był tak cytowany przez SportsRU: „Wiele osób powiedziało mi, abym opuścił Dynamo, bo to byłoby właściwe. Szczególnie w reprezentacji Polski była na mnie duża presja. Ale nie mogę, chcę okazać szacunek Dynamu i dokończyć sezon tutaj”. I to jest coś, co rzuca bardzo złe światło na młodego rozgrywającego.
Wątek dokończenia rozgrywek w Rosji będzie długo rzutował na historię Szymańskiego. To nie są dla niego łatwe sytuacje, gdy zamrożono mu pieniądze, zagrożono stratą dużych kwot i blokowano możliwość odejścia. Ale sama FIFA przecież uchyliła furtkę, otwierając specjalne okno do 7 kwietnia. Mariusz Piekarski tłumaczył się, że część krajów z topowych lig nie zgodziła się na przyjęcie piłkarzy, część zainteresowanych nie chciała i nie mogła zapłacić kilkunastu milionów euro w kwietniu. Ale przecież w grę wchodziło chociażby wypożyczenie – nie można było wyjechać do końca sezonu na trzy miesiące i wtedy sprzedać go latem w bardziej komfortowych warunkach? Piłkarz i jego otoczenie uznali, że nie ma co robić pod górkę Dynamu, że na razie nie ma właściwych okoliczności do wyjazdu, że obowiązują pewne ustalenia z górą moskiewskiej drużyny. I sami wybrali, że zostanie mu to zapamiętane. Można być świetnym piłkarzem, ale można też stracić masowo w oczach decyzjami poza boiskiem. Jak powiedział w Przeglądzie Sportowym Grzegorz Krychowiak: „Rozmawialiśmy z Sebastianem, ale tak jak nie namawiałem innych zawodników Krasnodaru do odejścia, tak samo nie robię tego w przypadku kolegów z kadry. Tę decyzję każdy musi podjąć sam, nie mnie ją oceniać. Wiem, co chciałem zrobić, nie widziałem innego rozwiązania, ale każdy patrzy na to na swój sposób”.
NAŚCIE MILIONÓW EURO NA STOLE
Dla kogoś miesiąc w jedną czy drugą występów w rozgrywkach rosyjskiego oprawcy, swoją drogą zawieszonych przez resztę świata, nie ma znaczenia. Może Sebastian Szymański wyjedzie stamtąd jako mistrz Rosji, może jako najlepszy asystent ligi rosyjskiej, może właśnie to chciał dopisać do CV, ale dzisiaj nie ma to aż takiej mocy. I tak to zabawa we własnym sosie, bo przecież z Premier Ligi nie ma już wejścia do europejskich pucharów. Odkładając jednak na bok kwestie moralnego rozwiązania tej sprawy, warto się zastanowić, jaka będzie przyszłość 22-latka.
„Nie było szans na realizację planów w okienku UEFA, bo kluby włoskie, niemieckie i angielskie nie przyjmowały nowych piłkarzy, a z nimi też rozmawiamy. Do końca ligi został miesiąc i wtedy to rozstrzygniemy ze spokojem” – mówił Mariusz Piekarski na antenie Kanału Sportowego. W tym samym programie podkreślał, że jego klient wybierze nową drużynę z topowych pięciu lig europejskich. „Sebastian jest bardzo drogim piłkarzem. Przez sytuację między Rosją a Ukrainą cena spada, ale nie na tyle, by kluby ze środka tabeli było na niego stać. Mógłby za niego zapłacić każdy klub angielski, ale w pozostałych ligach musimy patrzeć na tabelę do szóstego miejsca” – dodawał Piekarski.
W tej samej rozmowie dodał, że Dynamo jest świadome jego odejścia i wie o zaawansowanych rozmowach. Menedżer Szymańskiego przyznał, że kwota transferu będzie wynosić „kilkanaście milionów euro. Naście, a nie -ęć”. Jak to ujął Mateusz Borek: nie będzie to 8, ale nie będzie też 20, czyli możemy zakładać, że Szymański będzie kosztował powyżej 10 milionów euro, ale nie więcej niż 15 mln. O takich wartościach powinniśmy rozmawiać w kontekście letniego transferu 22-latka.
HISZPANIA FAWORYTEM, ALE GDZIE?
Wydawało się, że ostatecznym kierunkiem będzie Real Sociedad, lecz rzeczywistość pokazała, że to temat bardziej grzany przez samych dziennikarzy, niż bliski prawdzie. W przypadku klubu z Kraju Basków odbyły się rozmowy, jednak zabrakło konkretów. Czesław Michniewicz w „Meczykach” wyjawił, że rzeczywiście ulubionym i wymarzonym kierunkiem Szymańskiego jest Hiszpania i to jego plan na przyszłość. Dorzucił, że w grze są jednak zupełnie inne kluby, niż te, o których mówi się w przestrzeni medialnej. Grono wyboru jest wąskie, więc możemy spróbować wydedukować, w jakich barwach zobaczymy rozgrywającego Dynama.
Jeśli Michniewicz ma rację, możemy zakładać, że Szymański nie trafi Rayo Vallecano, Osasuny ani Getafe, bo one nigdy nie zapłaciły tyle za piłkarza. Valencia jest w kryzysie i od lat masowo szuka oszczędności. Aby rozmawiać z Athletikiem, musiałby najpierw być Baskiem. Celta Vigo nie szaleje z takimi kwotami i musiałaby pobić swój rekord, prędzej mógłby sobie na to pozwolić Espanyol, ale przecież mieliśmy szukać w ścisłej czołówce, czyli gronie siedmiu pucharowiczów. Real, Barcelona i Atletico to raczej nie ta półka, a poza tym mają inne priorytety. Pozostaje nam grono: Sevilla, Betis, Villarreal i Real Sociedad.
Ten ostatni klub został wykluczony przez selekcjonera, dlatego pozostaje trzech kandydatów. Problem z Villarrealem jest taki, że Szymański najmniej pasowałby tam „systemowo”, gdyż ulubionym ustawieniem Unaia Emery'ego jest 4-4-2 z dwoma klasycznymi środkowymi pomocnikami. Teoretycznie znajduje się tam miejsce dla Giovaniego Lo Celso czy Arnauta Danjumy, lecz oni często pełnią rolę drugiego napastnika, podwieszonej, fałszywej dziewiątki i operują jako łącznicy pomocy oraz ataku. Skoro Argentyńczyk jest wypożyczony z Tottenhamu, to teoretycznie Szymański mógłby próbować wejść w jego buty. Na papierze bardziej pasuje jednak do planu na grę Betisu czy Sevilli. Wydaje się, że w tej układance stolica Andaluzji jest bardziej prawdopodobna, niż miasteczko pod Walencją.
To Betis prowadzony przez Manuela Pellegriniego gra w systemie 4-2-3-1 i potrzebuje mobilnych, ruchliwych, wybieganych, technicznych ofensywnych pomocników, takich jak Sergio Canales czy Nabil Fekir, czyli największe gwiazdy zespołu. Polak może nie wygryzłby ich ze składu, ale mógłby przeskoczyć w hierarchii Aitora Ruibala czy Rodriego Sáncheza. Betis w przeszłości wykładał duże pieniądze na piłkarzy – 28 mln euro na Borję Iglesiasa, 20 mln na Fekira czy 14 mln na Diego Laineza, więc mógłby dźwignąć taki wydatek. Tym bardziej, że projekt budowany przez dyrektora Antonio Cordona szykuje się do wyraźnego skoku jakościowego i chciałby jeszcze więcej znaczyć na mapie Hiszpanii.
Szymańskim mógł się też zainteresować słynny skauting Sevilli – rywala zza miedzy najczęściej widzimy w ustawieniu 4-3-3, często przechodzącym w 4-2-3-1, więc tym bardziej znalazłaby się tam przestrzeń dla Polaka. W roli „ósemki” czasami oglądamy Papu Gomeza albo Olivera Torresa, bardziej podwieszeni za napastnikiem są Antony Martial czy Munir El Haddadi. Uniwersalność 22-latka na pewno jest jego dużym atutem. Sevillę stać na takie wydatki, poszukuje kreatorów gry, dlatego wszystkie znaki wskazują, że Szymańskiemu może być blisko do stolicy Andaluzji. Do miejsca, gdzie swoją piękną historię pisał Grzegorz Krychowiak.
Jeśli spojrzymy na przeszłość transferów i strukturę skautingu, to na pewno Sevilla bardziej penetruje szeroko pojęty rynek wschodni. Dawno temu wyciągnęła Aleksandra Kierżakowa z Zenitu, ale też ściągnęła Jewhena Konoplankę z Dnipro. Jednym z droższych jej nabytków w historii jest Quincy Promes sprowadzony ze Spartaka Moskwa za 21 mln euro. Nicolás Pareja też przyszedł do Sevilli z Moskwy, chociaż wcześniej pokazał się w Espanyolu. Z dwóch klubów z Sewilli to jednak ten w czerwonych barwach miał większe przekonanie do śledzenia rynku rosyjskiego.
WRÓCI DYSKUSJA O KADRZE
Warto poczekać, jak rozwiąże się sprawa ofensywnego pomocnika i czy nie są to kolejne opowieści Mariusza Piekarskiego, aby ugrać coś w konkretnym interesie. Na przykład podbić cenę, budując poczucie powszechnego zainteresowania albo przyspieszyć ruchy na innym rynku. 22 lata Szymańskiego, trzy lata w lidze rosyjskiej oraz stały rozwój pozwalają jednak wierzyć, że lada chwila czeka go duży skok w karierze. Trafienie do europejskiego pucharowicza uczyniłoby go jednym z najbardziej śledzonych i najlepiej rokujących polskich piłkarzy. Potencjalne przejście do Betisu czy Sevilli oznaczałoby już najwyższe europejskie standardy. Wiele może zależeć od ligowej pozycji tych klubów, bo oba walczą o Champions League. Zagwarantowanie miejsca w czwórce z automatu oznacza większe wpływy i większe wydatki latem. Liga Europy może nieco ograniczyć plany. Na ten moment Sevilla jest trzecia, a Betis piąty, ale dzielą je tylko cztery punkty.
Taki transfer byłby możliwy, bo mówimy o trzecim piłkarzu w klasyfikacji kanadyjskiej Premier Ligi. 6 goli i 8 asyst czyni z Szymańskiego bardzo łakomy kąsek na rynku. „Gdyby miał obok siebie kogoś takiego jak Artiom Dziuba, czyli świetnego snajpera, tych punktów miałby już 20” – uważa jego menedżer. Dla drużyny narodowej taki pracowity, wybiegany, kreatywny piłkarz jest skarbem. Tym bardziej, kiedy Czesław Michniewicz zna go i potrafi zrobić z niego użytek, jak w roli fałszywego wahadłowego w spotkaniu ze Szwecją. W jednym meczu pokazał, że może być dziesiątką, ósemką i przystosować się do sytuacji. W naszych warunkach mamy deficyt takich piłkarzy. Być może to najbardziej kreatywny polski gracz obok Piotra Zielińskiego i Mateusza Klicha. Szkoda tylko, że tak namazał przy swoim nazwisku, pozostając na kolejne miesiące w Dynamie Moskwa. Kiedy przyjdzie czerwcowe zgrupowanie, znów pojawi się słuszny temat, czy dla Szymańskiego powinno być miejsce w drużynie narodowej. I wydaje się, że w aktualnej sytuacji nie powinno. Bo nie wystarczy być bardzo dobrym piłkarzem, aby nosić orzełka na piersi.