ODPRAWA TAKTYCZNA #5. Na czym polega magia Brighton i Jakuba Modera

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Jakub Moder.jpg
fot. Getty/graf. MIchał Kołodziej

Brighton & Hove Albion rozgrywa swój piąty sezon w Premier League. Mewy zajęły dopiero 16. miejsce w minionych rozgrywkach, menedżer Graham Potter ma już 40 remisów na koncie w Premier League, a jednak o klubie z The Amex mówi się tylko dobrze. Pochwały od samego Pepa Guardioli nie spadają za darmo prosto z nieba. Brighton to znakomity balans pomiędzy inwestycją i sprzedażą, rutyną i młodością, skuteczną obroną i atrakcyjnym atakiem, oczekiwaniami i organicznym rozwojem. A w tym wszystkim oczywiście wielki polski talent Jakub Moder! Aż chce się zanucić pod nosem:

„Tony Bloom went to Europe in a brand new Skoda, brought us back a magic man Jakub, Jakub Moder!”.

Scenka z magazynu Lecha Poznań, niedużego pomieszczenia, w którym piłkarze Kolejorza pobierali sprzęt treningowy i meczowy. Miejsce, w którym przez dekady rządził twardą ręką ś.p. Eugeniusz Głoziński. Sam pamiętam jeszcze z XX wieku swoje ciężary z wynegocjowaniem od Gienasa nowej pary lanek czy koszulki meczowej. Nim zapytałeś, byłeś skasowany. Młodzi zawsze w magazynie chodzili jak od linijki. Przed każdym meczem, który komentowałem przy Bułgarskiej, wpadałem w odwiedziny do pana Gienia i zawsze witało mnie to samo serdeczne: „Jak się masz Stołeczny, tej”.

Lubiłem wypić tam herbatkę przed meczem (bez prądu!) i posłuchać rozmów piłkarzy Lecha z panem Gieniem i Sławkiem, jego prawą ręką, który przejął „biznes” po śmierci pana Eugeniusza. Pamiętam spotkania z młodziutkim Jakubem Moderem, w sumie to dla mnie nadal dzieciak, prawie piłkarskiego weterana. Grzeczny, skromny, uśmiechnięty. Jeszcze wtedy zawodnik wchodzący z ławki, jak w meczu z Rakowem, którego ozdobą był piękny gol Modzia z dystansu. Pamiętam, że nie oszczędzałem głosu przy strzale lewą nogą w samo okienko, bo to była zapowiedź wielkiej kariery. Gienas i Sławek mówili wtedy jednym głosem: „Dobry dzieciak i kawał piłkarza! Ma papiery na wielkie granie”.

Pełna zgoda, tej.

Jakub Moder.jpg
Fot. Mike Egerton/PA Images via Getty Images

MAGIA POTTERA

Graham Potter nie jest rodziną Harry’ego, więc na siłę nie stara się być czarodziejem, który wszystko przemienia w złoto, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Anglik to sympatyczny człowiek, oddany bezgranicznie swojej robocie, ale na zdrowych zasadach, bez zaniedbywania normalnego, rodzinnego życia. Poza boiskiem to typowy family guy z żoną Rachel i trójką dzieciaków. Podobnie było w Szwecji, gdzie z sukcesami pracował ponad 7 lat w Ostersund.

Szwecja ukształtowała Pottera jako menedżera. To było dla niego idealne miejsce do pracy. Nieduże miasto znane sportowo z biathlonu, nie z piłki nożnej. Seria awansów, krajowe trofeum, a nawet europejskie puchary. Potem epizod w Swansea, teraz jest na południu Anglii. Za Potterem niezła kariera piłkarska w roli lewego obrońcy, z sezonem w barwach Świętych w Premier League (8 meczów). Na ławce menedżerskiej podczas meczu wyważony, analityczny, ale przy okazji równy facet, którego zwyczajnie lubisz przy pierwszym kontakcie. Jest w nim jakaś naturalna warstwa normalności, która w takim klubie jak Brighton jest piłkarzom po prostu niezbędna.

graham potter
fot. Andrew Powell/Liverpool FC via Getty Images

Potter skończył nauki społeczne, sporo wie od strony naukowej na temat przywództwa w grupie i inteligencji emocjonalnej, której definicja stanowi dla Anglika gigantyczne narzędzie w pracy z ludźmi: „Zdolność, która przejawia się w znajomości własnych przeżyć, kierowaniu własnymi emocjami, w samomotywacji, rozpoznawaniu emocji u innych (empatia) oraz nawiązywaniu, a także podtrzymywaniu związków z ludźmi.” (Wikipedia).

Właściciel klubu z The Amex Tony Bloom umie dobrze… postawić, to akurat wiadomo, dlatego prawie sześcioletni kontrakt dla Pottera to nie jest chwilówka, tylko gwarancja rozwoju drużyny i nie ma się co oszukiwać, wielkiego biznesu. Ubiegłoroczny transfer Bena White’a do Arsenalu za 50 mln funtów jest tego dobitnym potwierdzeniem. O kilku nazwiskach już jest lub będzie głośno. Yves Bissouma, Tariq Lamptey, Enock Mwepu, Robert Sanchez, Marc Cucurella, Adam Webster, Moder, może w niedalekiej przyszłości, po udanej przygodzie w Belgii, także Kacper Kozłowski.

Potter z Bloomem chcą stworzyć na południu Anglii klub inwestycyjno-sprzedażowy. Nie zdziwiłbym się, gdyby Bloom zarobił nieźle także na Grahamie Potterze, który co i rusz jest łączony ze stanowiskami w klubach Wielkiej Szóstki, albo w bogatszych i bardziej utytułowanych od Brighton. Na razie budowanie tej strategii idzie mądrze i dobrze, nikt się nadmiernie nie podpala, wystarczy przeanalizować konkurencję, z którą Moder mierzy swoje siły.

EPICENTRUM

Potter jest niesamowicie elastyczny, jeśli chodzi o taktykę meczową. Jego Mewy grają w przeróżnych systemach, od bazowego dla Anglika 1-3-4-3, przez 1-3-5-2, po klasyczne 1-4-4-2 czy 1-4-5-1. Potrzebuje więc piłkarzy kreatywnych i uniwersalnych, którzy dostosują się do pomysłu na dany mecz i pod określonego przeciwnika. Wystarczy spojrzeć na zadania Dana Burna, dwumetrowca, który w BHA gra z powodzeniem w środku obrony, z lewej strony trzyosobowego bloku, a i na wahadle zadaje kłam teorii, że to miejsce tylko dla niewysokich szybkobiegaczy. Można wyliczać: Cucurella, March, Veltmann, Mac Allister, Trossard, który przecież niedawno posadził na ławce Neala Maupaya i stał się niezłą fałszywą dziewiątką. Takim też piłkarzem w szatni Mew jest niewątpliwie Moder.

Brighton & Hove Albion v Leeds United - Premier League
Fot. John Sibley/Pool via Getty Images

Potter ostatnio przypisał Moderowi pozycję nr 10, czyli pomocnika ustawionego wysoko, centralnie, tuż za napastnikami. Polak wciąż czeka na pierwszego gola w Premier League, regularnie podejmuje próby, ma już kilka asyst i dwa trafienia w krajowych pucharach. W zależności od systemu, który wybierze Graham Potter są 3 lub 4 miejsca w środku pomocy do zapełnienia, a chętnych do gry dwa razy więcej. Już same występy w wyjściowym składzie są sukcesem Modzia.

Bissouma (teraz na AFCON), Lallana, Gross, Mwepu, Alzate, Mac Allister – to bezpośredni konkurenci Polaka. Menedżer Mew dał w bieżącym sezonie nowe życie Adamowi Lallanie, którego przekwalifikował na libero drugiej linii, łącznika między formacjami, który dzięki swoim umiejętnościom rozgrywania i doświadczeniu na najwyższym poziomie, ma ułatwić transport piłki piętro wyżej. I ten wariant się sprawdza, ale Lallana to piłkarz o wątłym zdrowiu, mający sporo problemów mięśniowych, właśnie zmaga się z urazem dwugłowego. W środku pola mamy więc w Brighton&Hove dwóch rutyniarzy – Lallanę i klubową legendę Pascala Grossa, gwiazdę, którą łączono już z Liverpoolem i Manchesterem United – Bissoumę i młodzież, do której zaliczają się Moder, Mwepu, Mac Allister i Alzate. Tego typu miks doświadczenia z młodością możemy zaobserwować w każdej formacji. W obronie starsi piłkarze w środku – najmłodszy jest Webster (27 l.) i grupa 30+, czyli Dunk, Duffy, Burn i Veltmann oraz werwa i energia młodych: Lampteya i Cucurelli. W ataku te same proporcje: Danny Welbeck (31) z rolą superrezerwowego, a obok coraz młodsi Leandro Trossard (27), Neal Maupay (25), Alexis Mac Allister (23).

fot. Clive Brunskill/Getty Images

Moder występował u Pottera na różnych pozycjach. Bliżej lewego skrzydła, w samym środku na pozycji nr 8, czy tak jak teraz w szerokości pola karnego, ale blisko szesnastki. Atuty Polaka znamy, ale wiele rezerw jest do odkrycia i odpalenia. Na pewno bardzo dobra dynamika – aż mnie zatkało, jak komentowałem mecz z Leeds, w którym Modziu połknął szalonym sprintem Diego Llorente. Ponadto świetna kontrola nad piłką, pracowitość, bardzo dobry przerzut, pomysły na prostopadłe podania i kapitalny strzał z dystansu, na razie nadal w uśpieniu. Niezmiennie uważam, że Moder najwięcej może pokazać jako środkowy pomocnik, który ma za plecami zabezpieczenie, ale może rozgrywać akcje twarzą do bramki, z niedużej głębi pola, z opcją wejścia w pole karne w drugie tempo, w ataku kombinowanym, ale mając więcej okazji do zbierania „drugich”, czyli bezpańskich piłek przed szesnastką, z wykorzystaniem swoich supermocy, czyli niebezpiecznych strzałów.

Fot. Catherine Ivill/Getty Images

MIKRORUCHY

Metoda drobnych kroczków, by dostać się do pierwszej dziesiątki, na razie się sprawdza. Tuzin remisów po 22 meczach, tylko 4 porażki i 6 wygranych, to liczby Mew w tym sezonie. Do tego okrągłe zero w bilansie bramkowym i, o ile 23 wpuszczone gole cieszą, to 23 zdobyte bramki to stanowczo za mało jak na podbój Premier League. Oczywiście imponuje walka do końca, aż 5 ważnych goli po 89. minucie na wagę czterech remisów i zwycięstwa, wysokie posiadanie piłki, największa liczba podań na własnej połowie boiska. Część uzna to za wadę, czyli niepotrzebne tracenie energii i bezproduktywne podania, inni, w tym Potter, za cierpliwe budowanie akcji i bezpieczeństwo. Skoro piłka jest u mnie, to nie stracę gola. Grę Mew wyróżnia też drugi w lidze wynik zagrań przed oddaniem strzału na bramkę rywala – aż 41. Tu widać gołym okiem konsekwencję w założeniach Grahama Pottera w obu fazach gry i na obu stronach boiska.

Robert Sanchez zalicza najwięcej podań spośród wszystkich bramkarzy ligi z celnością na poziomie 71%. Adam Webster potrafi umiejętnie wprowadzać piłkę z obrony, spotkałem się ostatnio z opinią, że najlepiej z angielskich stoperów na Wyspach, ale uważam tę ocenę za przesadzoną. Nadal lepsi w tym elemencie od Webstera są choćby John Stones z City i Conor Coady z Wolves. Marc Cucurella wykonuje najwięcej sprintów i notuje najwięcej wrzutek na lewej flance. Na prawej szarżuje jeszcze szybszy Tariq Lamptey. Pascal Gross niezmiennie kreuje najwięcej okazji bramkowych, do Niemca należą SFG. A ofensywny, wszędobylski, ruchliwy i nieustannie szukający małej gry tercet Leandro Trossard, Neal Maupay i Alexis Mac Allister, potrafi zaleźć za skórę każdej defensywie. Czekamy aż Jakub Moder wyłączy w Premier League bramkowy standby! Mewy grają do przodu, z polotem i do ostatniego gwizdka, więc takie mecze na remis aż chce się oglądać. C’mon Seagulls!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Mistrz Polski z Legią. Długodystansowiec i zadaniowiec. Przebiegnie maraton i skomentuje mecz Ekstraklasy czy Premier League z taką samą pasją. W liceum im. Batorego nie należał do patointeligencji, zajął się sportem. Kocha Córkę nad życie.