Odwaga przede wszystkim. Jeremy Sochan wolne rzuca jedną ręką i robi to skutecznie

Zobacz również:To koniec sezonu NBA? Kolejne drużyny nie chcą grać w proteście przeciwko rasizmowi i brutalności policji
GettyImages-1449916506_Easy-Resize.com.jpg
Fot. Getty Images

Gdy kilka tygodni temu Jeremy Sochan zaczął oddawać rzuty wolne jedną ręką, to stał się niemałą sensacją w amerykańskich mediach. Nie każdy zawodnik odważyłby się na taki osobliwy ruch. Dziś widać jednak dobre efekty tej zmiany. I właśnie za to – oraz za odwagę – polskiego skrzydłowego trzeba chwalić.

Trwa debiutancki sezon Jeremy’ego Sochana w NBA. Polak jest już tak naprawdę na półmetku, bo za San Antonio Spurs dokładnie połowa z 82 meczów. Sochan jak na pierwszoroczniaka przystało ma wzloty i upadki, ale na razie jego pierwsze rozgrywki w najlepszej koszykarskiej lidze świata należy ocenić pozytywnie. Z pewnością jest jednym z bardziej wyróżniających się graczy z ubiegłorocznego draftu. I nie chodzi tutaj tylko o często zmieniany kolor włosów.

Od paru tygodni Sochan znany jest wśród kibiców NBA jako ten, który rzuty wolne oddaje jedną ręką:

To ewenement i wyjątkowa sytuacja. W całej lidze nikt inny nie stosuje takiej techniki rzutu. Sochan ma już ponad 30 takich prób i efekty są widoczne gołym okiem. Przed zmianą trafił tylko 11 z 24 rzutów wolnych. Po zmianie skuteczność urosła do ponad 75 procent (25/33). Cały czas może być lepiej, natomiast 19-latka i tak już teraz trzeba chwalić. Bo rzucanie jedną ręką jest w NBA nie lada sensacją. Dziwią się kibice, a komentatorzy drużyn przeciwnych niemal z wypiekami na twarzy czekają, aż Sochan stanie na linii rzutów wolnych.

Popa olać nie można

Nie każdego zawodnika byłoby stać na stosowanie takiej techniki.

– On się nie boi, liga nie zrobiła na nim żadnego wrażenia – tak o Sochanie już po kilku tygodniach w NBA mówił jednak legendarny trener Gregg Popovich.

To zresztą on wspólnie z asystentem Brettem Brownem wyszedł z pomysłem na zmianę techniki. Polak początkowo myślał, że szkoleniowiec sobie żartuje, ale szybko okazało się, że taka zmiana ma po prostu dużo sensu. A choć w pierwszym meczu Sochan trafił tylko jedną z czterech prób, to w Popovicha nie śmiał zwątpić. W rozmowie z ESPN sam zresztą przyznał, że gdy taką zmianę proponuje ktoś taki jak „Coach Pop”, to nie możesz tego olać.

– Będę to kontynuował, dopóki nie powiedzą mi czegoś innego – oznajmił Sochan. Kolejne trafienia sprawiają, że skrzydłowy może być coraz pewniejszy tej techniki. Pomaga prosty fakt, że 19-latek nic a nic nie przejmuje się tym, co myślą inni. Podczas gdy wielu graczy nawet nie spróbowałoby takiej zmiany, on bez zawahania się zaufał sztabowi.

Simmons może się uczyć

Uczyć od Sochana mógłby się więc na przykład Ben Simmons. Rozgrywający Brooklyn Nets od lat jest jednym z najgorszych zawodników w lidze na linii rzutów wolnych. Od początku swojej kariery miał z tym problem i jak do tej pory nigdy nie udało mu się tego naprawić. W trwającym sezonie jego skuteczność spadła nawet poniżej 50 procent, lecz trudno sobie wyobrazić, by Australijczyka stać było na podjęcie podobnej decyzji o zmianie techniki.

To fakt, że Simmons jako była „jedynka” draftu jest graczem bardziej medialnym, ale ostatecznie chodzi przecież o efekt.

A ten u Sochana widać gołym okiem. Kto wie, może ostatecznie Polak stanie się przykładem dla innych zawodników? Na razie jego rzuty wolne wciąż wywołują zdziwienie wśród kibiców i komentatorów, ale skoro technika działa, to zaraz efekty przyćmią osobliwość tej techniki. Być może za 19-latkiem pójdą kolejni gracze. Wydaje się jednak, że to w dużej mierze kwestia charakteru, o czym mówił także Popovich, chwaląc młodego skrzydłowego właśnie za takie bezkompromisowe, a nie inne podejście.

Więcej pewności siebie

Bo choć Sochan na razie nie dostaje się na linię rzutów wolnych zbyt często, to z czasem powinien właśnie tam znajdować masę łatwych punktów. Jest przecież graczem bardzo atletycznym, zwinnym i szybkim, który dobrze czuje się w grze blisko kosza. Jego wsad nad Domantasem Sabonisem z grudnia znalazł się nawet w najlepszej dziesiątce wsadów całego poprzedniego roku. Na plakat Sochan wziął też w środę Jarrena Jacksona Jra., a więc jednego z najlepszych blokujących w całej lidze. To była jedna z najlepszych akcji wieczoru.

Wsad z był faulem, więc 19-latek mógł zdobyć w tej akcji jeszcze dodatkowy punkt. I jedną ręką pewnie wykorzystał swój pierwszy i jedyny w tym meczu rzut wolny. Poprawa skuteczności na linii to więc znakomita wiadomość i coś, co powinno dać młodemu skrzydłowemu dużo więcej pewności siebie.

Razem z rzutami wolnymi Sochan wciąż musi jednak pracować nad rzutem z dystansu. Pod tym względem nie jest różowo, choć z miesiąca na miesiąc widać małą poprawę. Polak trafiał do NBA z łatką gracza z „niestabilnym” rzutem (w jedynym sezonie na parkietach NCAA jego skuteczność trójek wyniosła zaledwie 29.6 procenta; w NBA jak do tej pory Sochan trafił tylko nieco ponad 20 procent trójek), a w San Antonio pomóc z tym miał mu Chip Engelland. Legendarny trener od rzutu przed startem sezonu odszedł jednak do Oklahoma City.

Żołnierz Popovicha

Procenty będą musiały w końcu pójść górę, jeśli Sochan będzie chciał wejść ze swoją grą na wyższy poziom. Do tego czasu pozostanie on jednak jednym z ulubionych żołnierzy Popovicha. On już teraz daje mu po około 30 minut na mecz i ma ku temu dobre powody. To przede wszystkim solidna postawa Sochana w obronie, ale też świetne czucie gry, które pozwala mu na bardzo dobrą współpracę z kolegami z zespołu. A warto pamiętać, że mowa o ledwie 19-latku i jednym z najmłodszych graczy w całej lidze.

Nie da się wykluczyć, że Sochan jeszcze w tym sezonie zanotuje nawet triple-double. W swoim najlepszym jak dotychczas spotkaniu do rekordowych 23 oczek dołożył też dziewięć zbiórek oraz sześć asyst. Na razie skrzydłowy wciąż czeka jednak na pierwsze double-double; jak do tej pory ani razu nie dobił jeszcze do granicy 10 zebranych piłek. Spurs tymczasem dzielnie walczą o jak najwięcej szans na pierwszy wybór w tegorocznym drafcie. Zgodnie z przedsezonowymi oczekiwaniami z bilansem 13-29 są wśród czołówki tankathonu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz sportowy z pasji i wykształcenia. Miłośnik koszykówki odkąd w 2008 roku zobaczył w akcji Rajona Rondo. Robi to, co lubi, bo od lat kręci się to wokół NBA.