Osada zdolna do wielkich rzeczy. Niestety, wyraźnie osamotniona

Zobacz również:Joanna Dorociak: Nauczyłam się słuchać organizmu. Teraz chcę cieszyć się sportem, bardziej żyć tu i teraz (WYWIAD)
Barański Ziętarski Biskup Czaja
fot. Adam Nurkiewicz/Getty Images

Fabian Barański, Mirosław Ziętarski, Mateusz Biskup i Dominik Czaja - te nazwiska w kontekście igrzysk w Paryżu warto zapamiętać. Panowie zostali właśnie mistrzami świata w czwórce podwójnej. Konkurencja z polskimi tradycjami ma szanse być dla nas niezwykle emocjonująca na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Problem naszych wioseł polega na tym, że to jedyna taka osada.

Po igrzyskach w Tokio mówiliśmy, że zaledwie jeden medal to - jak na potencjał naszych wioseł - nie najlepszy wynik. Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann przywiozły z Japonii niezwykle wartościowy srebrny medal, jednak poza naszą żeńską czwórką podwójną starty polskich wioślarzy nie były zadowalające. Dwa lata wcześniej na mistrzostwach świata zdobyliśmy cztery medale i trzy z nich zdobyły osady męskie, które w Tokio zajęły odpowiednio czwarte, szóste i siódme miejsce. W skrócie - mogło być lepiej.

NAJLEPSI PO MEDAL

Rzecz w tym, że teraz taki stan rzeczy wzięlibyśmy w ciemno. Na mistrzostwach świata w czeskich Racicach mieliśmy zaledwie jedną osadę w finale A (sześć ekip). Była to czwórka podwójna panów, która zdobyła złoto i jest jednocześnie jedynym pozytywem w całkowicie rozmontowanym polskim wioślarstwie.

Zresztą czwórka do tego rozmontowania się przyczyniła, choć akurat w tym wypadku nie jest to nic złego. Wspominaliśmy o igrzyskach w Tokio, na których męskie osady były wysoko, ale ostatecznie nie zdobyły medalu. Dużo mówiło się o tym, że zamiast połączyć razem cztery największe talenty i mieć jedną bardzo mocną łódkę, postawiono u nas na dwie po prostu dobre osady - czwórkę (Barański/Pośnik/Chabel/Czaja) i dwójkę Biskupa z Ziętarskim. Na mistrzostwach świata wyszło to świetnie, jednak na igrzyskach skończyliśmy bez medalu.

W związku z tym nastąpiła zmiana podejścia i trener Aleksander Wojciechowski postanowił zbudować najsilniejszą możliwą czwórkę podwójną - konkurencję ze znakomitymi tradycjami w naszym kraju, wystarczy wspomnieć chociażby „Dominatorów i Terminatorów” (Korol/Kolbowicz/Jeliński/Wasielewski), czyli termin uknuty przez Dariusza Szpakowskiego do określania wielokrotnych mistrzów świata i mistrzów olimpijskich. U pań zresztą także zdobywaliśmy w tej konkurencji medal na dwóch ostatnich igrzyskach.

Do Barańskiego i Czai dołączyła była dwójka - Biskup z Ziętarskim i jest to prawdopodobnie zestawienie czterech najmocniejszych polskich wioślarzy. Co więcej, wszyscy są w wieku, w którym nie należy się obawiać, że ich poziom przez najbliższe dwa lata spadnie w sposób naturalny - najstarszy Ziętarski ma 29 lat, a Barański to być może największy talent polskich wioseł, który teoretycznie jeszcze nie skończył wieku młodzieżowca.

Efekty przyszły od razu - w pierwszym sezonie wspólnego pływania panowie zostali wicemistrzami Europy i teraz mistrzami świata. Do igrzysk jest oczywiście bardzo daleko, ale nie można nie być optymistą, patrząc na rozwój wydarzeń w tej osadzie.

CZY DAMY RADĘ COŚ SKLECIĆ?

Gorzej jest w pozostałej części kadry, bowiem brak miejsc w finałach A absolutnie nie jest przypadkowy. U panów jeszcze nie jest tak źle - olimpijczyk z Tokio Szymon Pośnik czy też najmłodszy (21 lat) z naszych reprezentantów Piotr Płomiński to zawodnicy, którzy tworzą dobrą rezerwę dla czwórki podwójnej, ale też mogą sami stworzyć ciekawą dwójkę. Na MŚ Płomiński pływał sam, w jedynce, a z Pośnikiem duet stworzył inny z młodych zawodników, Krzysztof Kasparek. Do tego dochodzi jeszcze niewiadoma w postaci Natana Węgrzyckiego-Szymczyka, swego czasu największego talentu polskich wioseł, który całą karierę pływał w łódce jednoosobowej. Kto wie, czy sprawdzenie go w dwójce lub czwórce nie okazałoby się dla nas szansą. Z Natanem jest jednak ten problem, że w 2022 zrobił sobie przerwę od wioseł i nie wiadomo czy i kiedy zamierza do pływania wrócić.

Gorzej jest u pań - medalowa czwórka z Tokio zdążyła się już rozpaść. Agnieszka Kobus-Zawojska i Maria Sajdak zrobiły sobie przerwę i nie ukrywają, że na razie nie wracają do kadry ze względu na trenera Jakuba Urbana. Kobus-Zawojska w rozmowie z nami, w której też między innymi podała powody swojego odejścia, zwróciła też uwagę na brak nowego talentu w kobiecej kadrze.

- Teraz w zasadzie w tej grupie są raptem cztery seniorki i to jest trochę problem - wspominała. Mówi się o naszym medalu, bo my w zasadzie na każdych igrzyskach udowadniamy swoje, ale jakby tak to prześledzić to w Pekinie mieliśmy jeden finał – Julię Michalską w jedynce, trenowaną przez Marcina Witkowskiego. W Londynie dwie osady i jeden medal, w Rio trzy osady i dwa medale, wszystko od Witkowskiego. A w Tokio tylko nasz medal, przy czym dwójka podwójna nawet nie podeszła do kwalifikacji, a były dziewczyny, które trenowały. Ja się boję, że ta grupa się mocno zmniejszyła, a ja po sobie wiem, o ile lepiej trenuje się w sporej grupie. (…) Przed Rio nasza czwórka powstała z rywalizacji. Kobiece wioślarstwo zaczęło się od jednej „jedynkarki”, a skończyło na medalowych czwórkach czy złotym „deblu”. Gdzieś tam ta myśl szkoleniowa się zmieniła - teraz jakby jedna z dziewczyn złapała kontuzję, to nie ma ciągłości, bo nie ma komu do tej czwórki wskoczyć - podsumowała.

To wszystko widać w wynikach. Najwyższe miejsce kobiecej osady na zakończonych właśnie MŚ to miejsce jedenaste - czwórki bez sternika oraz wspomnianej czwórki podwójnej, w której Kobus-Zawojska i Sajdak zostały zastąpione przez Joannę Dittmann i Katarzynę Boruch. Możliwe, że tu panie będą potrzebowały jeszcze wspólnego zgrania i pływania, ale inne rzeczy na to nie wskazują - w końcu czwórka podwójna panów, będąc w podobnej sytuacji, wystrzeliła od razu, a i czwórka medalowa z Tokio po igrzyskach w Rio de Janeiro i dwóch zmianach w składzie „zaskoczyła” chwilę po wspólnym wejściu do łódki.

Po raz pierwszy od bardzo dawna na dwa lata do igrzysk mamy tak mało osad, na które możemy liczyć - konkretnie jedną. Świetnie, że jest ona złota, ale ten poziom nie będzie wcale łatwy do utrzymania, więc przydałoby się te nadzieje rozłożyć na kilka łódek. Problem w tym, że na razie nic nie wskazuje na to, byśmy te nadzieje mogli gdziekolwiek indziej pokładać. Może w tym, że do igrzysk faktycznie jeszcze dwa lata. W ciągu dwóch lat przed Tokio nasze wiosła zaliczyły regres w stosunku do poziomu światowego, to może teraz uda się sytuację odwrócić? Nasza kadra olimpijska, od lat żyjąca lekkoatletyką, kajakarstwem i wioślarstwem, bardzo by się z takiego obrotu spraw ucieszyła.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.