Osobowość, pewność siebie, technika. Sebastian Walukiewicz i rok na wielki skok

Zobacz również:Biały dym pod Wezuwiuszem. Piotr Zieliński filarem projektu Gattuso
walukiewiczglowne190602CHW022.jpg
MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

Wyjeżdżał z łatką największego polskiego talentu na pozycji stopera i nie utonął. Zwieńczenie debiutanckiego sezonu w Serie A pierwszym powołaniem do dorosłej reprezentacji pokazuje, że piłkarz Cagliari jest na dobrej drodze do poważnej kariery.

Schemat jest dobrze znany. Młody polski piłkarz debiutuje w ekstraklasie i zbiera pozytywne recenzje. Po ledwie jednym sezonie wyjeżdża za granicę, choć wielu doradza mu, by najpierw okrzepł, nabrał doświadczenia i potwierdził umiejętności z debiutanckich rozgrywek. Gdy w grę wchodzą jednak wielkie pieniądze i najsilniejsze ligi świata, zarówno klubowi, jak i zawodnikowi oraz jego otoczeniu, ciężko się oprzeć. Po transferze powstają analizy pokazujące, że droga do pierwszego składu wcale nie jest taka odległa, trener i dyrektor sportowy z radością mówią o potencjale tkwiącym w nowym nabytku. A potem przychodzi liga i kibice stopniowo zapominają, że ktoś taki w ogóle istniał. Na boisku nie pokazuje się praktycznie nigdy. Kolejny raz w nagłówkach pojawia się dopiero w kolejnych oknach transferowych, gdy odchodzi na wypożyczenie do słabszego klubu, by się odbudować. W nielicznych wywiadach mówi o problemach z aklimatyzacją, różnicach w tempie, nieznajomości języka i specyficznych wskazówkach taktycznych, które trzeba sobie dopiero przyswoić.

DŁUGIE CZEKANIE

Sebastian Walukiewicz szedł dokładnie tym schematem. Po pół roku występów w Pogoni Szczecin, podpisał kontrakt z Cagliari. Po ledwie jednym sezonie w Polsce wyjechał do Serie A, choć nawet w ekstraklasie, oprócz dużego potencjału, zdarzało mu się też jeszcze pokazywać słabości. Nieudany mundial U-20 na polskich boiskach także pokazał, że do międzynarodowego poziomu trochę jeszcze brakuje. A rywale do miejsca w klubowym składzie, choć mają nazwiska dość anonimowo brzmiące dla ludzi, którzy nie wsiąknęli w calcio po uszy, okazywali się zbyt silnymi konkurentami. Przez pierwsze pół roku we Włoszech polski stoper nie zagrał w lidze ani razu. Debiut w oficjalnym meczu zaliczył dopiero w grudniu w Pucharze Włoch. Na występ w Serie A czekał do stycznia. W tym czasie, jak opowiadał w niedawnym wywiadzie dla „Foot-trucka”, zdarzało mu się odbywać oprócz normalnych zajęć, także treningi, w których uczestniczył sam z trzema trenerami, tłumaczącymi mu, jak ma się ustawiać w konkretnych sytuacjach. Choć jest obrońcą, sam największe deficyty diagnozował u siebie w grze defensywnej.

NAZBIERANE MINUTY

To nie okazała się jednak kolejna historia młodego Polaka, który przepadł w debiutanckim sezonie w zagranicznej lidze. Gdy Szymon Żurkowski, który w podobnym czasie przeszedł z ekstraklasy do Serie A, sposobił się do odejścia na wypożyczenie do Serie B, po tym, jak w ogóle nie grał we Fiorentinie, Walukiewicz krył Cristiano Ronaldo i Romelu Lukaku. Piłkarz, który przez pół roku nie odgrywał w zespole z Sardynii żadnej roli, w drugiej części sezonu wyrósł na podstawowego zawodnika, zbierając w lidze ponad tysiąc minut. W całej Serie A, spośród stoperów z jego rocznika, tylko Marash Kumbulla z Hellasu Werona, rozchwytywany przez silniejsze kluby, spędził na boisku więcej czasu.

TRUDNE POCZĄTKI

Jak doszło do tej nagłej przemiany? - Z konieczności – uśmiecha się Francesco Veluzzi, dziennikarz „La Gazzetta dello sport”, zajmujący się Cagliari. - Początkowo zespół grał czwórką w linii, a w hierarchii wyżej od Sebastiana stali Luca Ceppitelli, Fabio Pisacane i Ragnar Klavan. Był stoperem numer cztery, więc nie grał praktycznie nigdy. Gdy przyszły jednak kontuzje i kartki, trener Rolando Maran nie miał wyboru i musiał na niego postawić. Nie było łatwo, bo od razu grał przeciwko najlepszym klubom w lidze. Można sobie wyobrazić łatwiejsze początki we Włoszech niż starcia z Juventusem i Interem – opowiada Veluzzi. Zdaniem Vittorio Sanny, dziennikarza z Sardynii i kibica Cagliari, sama ta sytuacja pokazuje, że trener Maran niezbyt sensownie podszedł do tematu Walukiewicza. - On nie lubi stawiać na młodych, więc kiedy nie było potrzeby, kompletnie nie myślał, że w przyszłości Sebastian może mu być potrzebny. Mógł go wpuszczać chociaż na końcówki niektórych meczów albo dać mu zagrać od początku w starciu z którymś ze słabszych rywali. Dzięki temu miałby bardziej przygotowanego zawodnika. A tak, musiał Walukiewicza rzucić na głęboką wodę. W takiej sytuacji trzeba za to jakoś zapłacić – podkreśla. O ile za przegrany debiut z Juventusem Polak był jeszcze raczej chwalony, o tyle przeciwko Interowi popełnił już błąd, po którym wrócił na ławkę. Do wybuchu pandemii raczej nie zanosiło się, że będzie to sezon zapisany na plus.

KORZYSTNA TRÓJKA

W przeddzień przerwania rozgrywek Cagliari po serii słabych wyników pozbyło się Marana i postawiło na Waltera Zengę. Były znakomity bramkarz musiał bardzo długo czekać na debiut. Miał jednak dużo czasu, by zastanowić się, jak na nowo umeblować drużynę. Postanowił przejść na system z tróją stoperów, który dla Walukiewicza był korzystny. Nie tylko dlatego, że dzięki temu było do obsadzenia więcej miejsc w środku obrony. Także dlatego, że nie był mu całkowicie obcy. Sporadycznie zdarzało się tak grać Pogoni Kosty Runjaicia,  jeszcze jako zawodnik młodej Legii Walukiewicz grał zaś w ten sposób choćby w sparingu przeciwko reprezentacji Polski Adama Nawałki. W nowym systemie zostało dla niego przewidziane miejsce pół-prawego stopera, z którym poradził sobie znakomicie. Także dlatego, że w tym ustawieniu od zawodników grających na bokach trzyosobowego bloku oczekuje się wyprowadzania piłki. A nie tylko w Polsce właśnie to uznaje się za największy atut Walukiewicza.

WIELKA OSOBOWOŚĆ

Na kibicowskim blogu poświęconym Cagliari każdy z graczy otrzymał po sezonie krótkie cenzurki. W opisie Polaka znalazł się oczywiście fragment o tym, jak otwiera ataki. „Powinien iść do przodu, ale w tym sezonie zdarzyło mu się popełnić trochę dużych błędów, jak w meczach z Juventusem, czy z Milanem. Pokazał natomiast jakość, przede wszystkim wyprowadzając piłkę przy nodze, co odróżnia go od kolegów z defensywy. Jeśli będzie dalej szedł w odpowiednim kierunku, może się stać naprawdę dobry” - uzasadniono ocenę 5,5 w dziesięciostopniowej skali. Zdaniem dziennikarzy będących blisko klubu, dobre wyprowadzanie piłki to nie tylko efekt wyszkolenia technicznego, lecz przede wszystkim mentalności. - Ma wielką osobowość, jest naprawdę pewny siebie. Nie boi się podejmować ryzyka. To bardzo mu pomaga na boisku – podkreśla Veluzzi.

TAKTYCZNY ROZWÓJ

Debiutancki sezon Walukiewicza we Włoszech przypadł na pięćdziesiątą rocznicę jedynego w historii tytułu mistrzowskiego dla Cagliari. Na Sardynii chcieli to uczcić bardzo dobrym sezonem, dlatego jako cel wskazywali awans do europejskich pucharów. Początkowo zdawali się zmierzać do tego celu, ale często osiągali wyniki ponad stan, dzięki mieszance szczęścia i nadspodziewanie dobrej formy bramkarza Robina Olsena. W czasie, gdy Walukiewicz zaczął grać regularnie, Cagliari nie walczyło już praktycznie o nic. Miało uzbierane na tyle dużo punktów, że spadku nie musiało się specjalnie obawiać. Po tym, jak Milan i Napoli złapały w ostatniej fazie rozgrywek bardzo dobrą formę, pucharowe marzenie też stało się bardzo odległe. Polak mógł więc względnie spokojnie zbierać doświadczenia i ogrywać się na poziomie Serie A. - Musi się jeszcze poprawić w kryciu. To bardzo trudna liga dla obrońców. Dominuje w niej taktyka i Walukiewicz ma w tej kwestii jeszcze potencjał do rozwoju – nie ma wątpliwości dziennikarz największego włoskiego dziennika sportowego.

NAUKA U DI FRANCESCO

Miejsce do nauki będzie miał jednak znakomite, bo po sezonie klub rozstał się z Zengą. Zastąpił go Eusebio Di Francesco, znany z nowoczesnego, ofensywnego podejścia do futbolu i dobrej ręki do młodych zawodników, którą udowodnił choćby pracując w Sassuolo czy w Romie. - U niego Walukiewicz może stać się bardzo pewnym punktem zespołu. Ma świetny potencjał. Jest wysoki, dobrze gra głową, ma technikę, co na pewno mu pomoże u Di Francesco. Ten trener może podnieść poziom gry Cagliari, a Walukiewiczowi ułatwić skok do jeszcze większego klubu – mówi Stefano Utzeri, dziennikarz sportowy pochodzący z Sardynii. - Cagliari miało różne okresy, jeśli chodzi o promowanie piłkarzy do większych klubów. Zdarzały się takie transfery jak Alessandro Matriego do Juventusu, czy niedawno Nicolo Barelli do Interu, ale były też okresy posuchy. Z takim trenerem powinno to z czasem wrócić – twierdzi.

OFERTY ZA 10 MILIONÓW

Sanna, jako związany emocjonalnie z najlepszym sardyńskim zespołem, takich myśli do siebie nie dopuszcza.- Dla mnie Cagliari to najlepszy klub na świecie i powinien być stacją docelową dla wszystkich zawodników – śmieje się. - Powiem więc inaczej. Widziałem, jak gra Kamil Glik oraz inni polscy piłkarze we Włoszech i twierdzę, że Walukiewicz może się rozwinąć na tyle, że będzie ważnym punktem reprezentacji Polski. A to już będzie świadczyło o jego potencjale – zaznacza. Cała trójka nie ma wątpliwości, że to właśnie nadchodzący sezon będzie dla 20-letniego stopera kluczowy. W pierwszym roku udowodnił, że ma duże możliwości. Teraz oczekiwania wobec niego wzrosną i w klubie będą chcieli, by stał się już wyróżniającym zawodnikiem podstawowej jedenastki. - Piłka to biznes. Cagliari nie wzięło Walukiewicza z myślą, że będzie u nich grał przez dziesięć lat, tylko że będą w stanie na nim zarobić. Di Francesco bardzo pracuje nad psychologicznymi aspektami u swoich zawodników. Wielu młodych poszło u niego do przodu. Grają ofensywnie, z polotem, utrzymując się przy piłce, co zawodnicy zawsze uwielbiają. Sebastian zaczyna już trochę mówić po włosku. Wszystko sprzyja więc temu, żeby ugruntował pozycję. Jeśli dobrze to wykorzysta, za rok zaczną przychodzić za niego oferty na poziomie dziesięciu milionów euro z czołowych klubów ligi – przewiduje Veluzzi.

NADZIEJA NA PŁYNNĄ ZMIANĘ

W tym kontekście pierwsze powołanie na zgrupowanie seniorskiej reprezentacji Polski przyszło dla utalentowanego stopera w najlepszym możliwym momencie. Jako docenienie dobrej pracy, jaką wykonał w trakcie pierwszego roku we Włoszech. I jako motywacyjny kop przed jeszcze trudniejszym drugim. Bardzo możliwe, że to na Półwyspie Apenińskim dokona się zmiana warty na środku defensywy reprezentacji Polski. Przez lata tę pozycję zdominował Kamil Glik, który — podobnie jak Walukiewicz — młodo wyjechał do tego kraju i mozolnie wyrobił sobie tam markę, prostując ścieżki kolejnym polskim piłkarzom. Stoper Cagliari zawsze wypowiada się o starszym koledze z reprezentacji z wielkim szacunkiem i można odnieść wrażenie, że pod pewnymi względami traktuje go jako jeden ze wzorów. Od tego sezonu będzie możliwość porównywać ich umiejętności na tle tych samych rywali. Dzięki harmonijnemu rozwojowi Walukiewicza jest nadzieja, że wymiana pokoleniowa na tej pozycji w najważniejszej polskiej drużynie dokona się wyjątkowo płynnie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.