Ostatni taniec, ale w całkowicie innym rytmie. Leo Messi, Cristiano Ronaldo i dwie różne sytuacje przed mundialem

Zobacz również:RANKING SIŁ PREMIER LEAGUE: Arsenal na miarę oczekiwań, dalszy spadek Świętych i Spurs
Messi Ronaldo
Harold Cunningham - UEFA/UEFA via Getty Images

Dla pokolenia wychowanego na rywalizacji Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, mundial w Katarze będzie w pewien sposób trudny do oglądania. Jest bowiem duże prawdopodobieństwo, że obie te legendy zagrają na mistrzostwach świata po raz ostatni. I o ile jeden z nich jedzie na turniej w być może najlepszej atmosferze, jaką kiedykolwiek miał przed wielkim turniejem, o tyle przy drugim, mówiąc delikatnie, sprawa nie wygląda już tak kolorowo.

Odkąd w swoich reprezentacjach grają Messi i Ronaldo, oczekiwania co do występów Argentyny i Portugalii na mundialach zawsze są wysokie, niezależnie od tego, czy ta nadzieja jest jakkolwiek uzasadniona. W końcu jedni liczą, że wielki następca Diego Maradony powtórzy największy sukces argentyńskiego boga futbolu, a drudzy czekają na to, aż ich złota generacja, prowadzona przez jednego z najlepszych piłkarzy w historii, zmaterializuje swój potencjał nie tylko na europejskim, ale i światowym turnieju.

Co więcej, w Katarze obie te reprezentacje w teorii mają sporo powodów, by oczekiwania nie były bezpodstawne. Praktyka jest jednak trochę inna i na ten moment to Messi ma przewagę w tej długotrwałej rywalizacji.

CZŁOWIEK ZNIKĄD

Wszyscy fani piłki nożnej, a zwłaszcza tej reprezentacyjnej, doskonale wiedzą, że związek Messiego z kadrą nie zawsze był taki, jak być powinien. Ogromna presja, nakładana często na nie zawsze czołową drużynę, doprowadziła m.in. do chwilowego końca kariery reprezentacyjnej ich lidera. Nie licząc mistrzostw w Brazylii w 2014 roku, gdzie tytuł mistrzów świata przegrali z Niemcami dopiero po dogrywce, mundiale Argentyńczyków z Messim kończyły się zazwyczaj smutkiem i nawoływaniem do zmian.

W 2006 roku narzekano, że młodziutki Leo nawet nie powąchał boiska, gdy Argentyna odpadała w ćwierćfinale z Niemcami, mimo że na samym turnieju potrafił już robić różnicę. W 2010 zaczął się czas Messiego jako pełnoprawnego lidera, jednak już niezbyt udana kadencja Maradony jako selekcjonera zakończyła się bolesnym 0:4 z Niemcami w kolejnym ćwierćfinale. Z kolei w Rosji to późniejsi mistrzowie, Francuzi, udowodnili im w 1/8 finału (3:4), że tym razem na tytuł też byli niewystarczająco mocni.

Do tego dołóżmy porażki w finałach Copa America z Chile (2015, 2016) i mamy idealny obraz tego, że poza 2014 rokiem i niewykorzystanymi szansami w finale, Argentyna najczęściej nawet nie była w dyskusji o najlepszej drużynie świata. Samego Messiego również za to krytykowanego, nawet po finale w Brazylii, gdzie według wielu mógł dać z siebie więcej.

Tak było jednak przed erą Lionela Scaloniego, dość niespodziewanego wyboru na trenera, który przez parę lat (przyszedł po mundialu 2018) musiał ciągle udowadniać wszystkim dookoła, że brak doświadczenia nie będzie miał absolutnie żadnego znaczenia. Głosy o braku doświadczenia nie były zresztą bezpodstawne. Karierę trenerską zaczął jako asystent – najpierw w Sevilli, a potem w reprezentacji – obie te drużyny były prowadzone przez Jorge Sampaoliego. I… to tyle, potem wraz z Pablo Aimarem stał się selekcjonerem tymczasowym, by ostatecznie samodzielnie objąć władzę.

DRUŻYNA, NIE ZBIÓR INDYWIDUALNOŚCI

Okazało się jednak, że pomysł na tę kadrę, którego brakowało kilku poprzednim selekcjonerom, jest znacznie ważniejszy niż doświadczenie. Aimar przy kadrze został jako asystent, podobnie zresztą jak Walter Samuel i Roberto Ayala. Dla Messiego to raczej żadna wielka sprawa, w końcu to jego koledzy z boiska z początków kariery, ale dla niektórych zawodników, szczególnie tych wchodzących do kadry, autorytety z dzieciństwa są dodatkowym bodźcem. W końcu przed erą Messiego niejeden chciał grać właśnie jak Aimar.

Pomysł Scaloniego na tę drużynę nie był zresztą jakiś skomplikowany i oryginalny – Messi „na kierownicy”, a wokół niego ludzie idealnie dopasowani do swoich ról. Nie będzie zbyt śmiałym twierdzenie, że na tego typu pomysł wpadłoby wielu fanów, a co dopiero trenerów, jednak największa różnica przyszła w wykonaniu tego właśnie pomysłu.

Scaloni znalazł swoich ludzi – z całkiem starej gwardii, poza Messim, wśród kluczowych postaci zostali w zasadzie tylko Angel di Maria i Nicolas Otamendi, a i tak z tego drugiego trener zdaje się wyciągnął nawet więcej, niż moglibyśmy się spodziewać jeszcze lata temu. Pozostali są wciąż młodzi lub w kwiecie piłkarskiego wieku. W środku pola mają rządzić Rodrigo de Paul i Leandro Paredes, gole strzelać ma Lautaro Martinez, a i z ławki (a może i nie z ławki?) jest szansa na młode gwiazdy pokroju Juliana Alvareza i Enzo Fernandeza. O Emiliano Martinezie, Cristianie Romero i Nahuelu Molinie jeszcze niedawno niewielu myślało w kontekście pierwszego składu reprezentacji. A Scaloni ich sobie dla tej kadry stworzył i wygląda to co najmniej obiecująco.

Program „Messi na kierownicy” też nie jest łatwy do wprowadzenia – dobrze, żeby był największą gwiazdą, ale jednocześnie żeby drużyna nie musiała na nim polegać zbyt mocno. Scaloni dokonał również i tego. Pod jego wodzą Messi regularnie wypracowuje bramki dla kadry, niezależnie od tego, czy sam je strzela, czy tylko dogrywa, ale jednocześnie nie tylko on staje na wysokości zadania w kluczowych momentach – inni również czują się odpowiedzialni za wynik.

Efekt jest taki, że Messi ma w końcu swoje międzynarodowe, seniorskie trofeum – Copa América 2021, w dodatku wygrane na terenie wroga, czyli na brazylijskiej Maracanie. Moment tego zwycięstwa był w zasadzie chwilą, w którym w projekt Scaloniego uwierzyli już wszyscy – sami piłkarze, którzy zrobili to już nieco wcześniej, eksperci i kibice, których w Argentynie nie jest wcale łatwo do tego przekonać. A to stworzyło atmosferę sukcesu wokół reprezentacji – drużynę tworzy, i nie będzie to przesada, grupa przyjaciół gotowa skoczyć za sobą w ogień. A za Messim to już w ogóle – każdy lider na świecie chciałby mieć taką „bandę” za swoimi plecami.

Messi, być może pierwszy raz do tego stopnia w reprezentacji, jest uwielbiany, bez nawet cienia krytyki. W dodatku już zadomowił się w PSG, a Francja nie przytłacza go tak, jak w pierwszym sezonie. Pierwszy raz od dawna może czuć się komfortowo i w klubie, i w reprezentacji.

Drużyna, zamiast zbyt dużej presji, ma pełne poparcie fanów i nikt nie może się doczekać mundialu – w końcu Argentyńczycy nie przegrali już od 36 meczów. Jeśli nic się nie wydarzy, to międzynarodowy rekord (37) padnie właśnie na mundialu, po spotkaniu z Meksykiem. „La Scaloneta” jest rozpędzona jak nigdy i wymieniana w gronie faworytów mundialu, choć doskonale wiemy, że takich faworytów można upatrywać w kilku reprezentacjach.

NIECHCIANY

Powinniśmy, patrząc chociażby na skład, upatrywać jednego z faworytów również w reprezentacji Portugalii, ale ta drużyna ma wystarczająco dużo problemów, żeby przynajmniej do mundialu wstrzymać się z takimi stwierdzeniami. Głównym jest, niestety, Cristiano Ronaldo.

Ronaldo na kadrę przyjedzie chwilę po tym, jak w wywiadzie z nielubianym w Wielkiej Brytanii z Piersem Morganem przejechał walcem w zasadzie po wszystkim, co związane z Manchesterem United – trenerze, drużynie czy nawet innych legendach klubu, na czele z Waynem Rooneyem, któremu postanowił wytknąć, że… nie jest tak przystojny jak on. To wszystko pojawiło się między innymi po sytuacji, w której obrażony Ronaldo w trakcie ligowego meczu United z Tottenhamem zszedł do szatni i pojechał do domu jeszcze przed końcowym gwizdkiem.

Powiedzieć, że nie ma takiej komfortowej sytuacji, jak Messi w PSG, to nic nie powiedzieć. W sondzie The Athletic wyszło, że 88 procent fanów Manchesteru United nie chce już oglądać Ronaldo w barwach „Czerwonych Diabłów”. 84 procent uważa, że drużyna powinna poszukać możliwości rozwiązania z nim kontraktu, a tylko 6 procent twierdzi, że Erik Ten Hag faktycznie potraktował go niesprawiedliwie.

Problemem dla Ronaldo jest to, że on sam chciałby grać w Lidze Mistrzów – tylko że w trakcie okienka transferowego nie było z drużyn tam grających żadnego zainteresowania. Jedyna konkretna oferta wpłynęła na Old Trafford... z Arabii Saudyjskij. Atmosfera gęstnieje i faktycznie chyba nie ma już dla niego miejsca w drużynie, a nasilenie się całej sytuacji przed mundialem to najgorszy timing z możliwych.

Z tym że reprezentacja to zupełnie inna para kaloszy. Tutaj nie będzie fanów z Manchesteru, Ten Haga i innych rzeczy, na które ostatnio narzeka Ronaldo. Tu jest liderem, który poprowadził drużynę do mistrzostwa Europy i zwycięstwa w Lidze Narodów i jedzie z nią na swój kolejny mundial. Wszystko powinno być w porządku kiedy tylko na zgrupowaniu Cristiano odetnie się od klubowego świata, prawda?

No nie do końca. W reprezentacji mamy z kolei dyskusję o tym, czy gorzej dysponowany Ronaldo nie powinien czasem wylądować na ławce rezerwowych. Szanse na to są niewielkie, ale z nim na boisku pojawia się problem, przez który nie do końca chcą go u siebie drużyny z Ligi Mistrzów, mimo że umiejętności ma nadal wystarczające.

Ronaldo ze swoim stylem i mentalnością (ktoś złośliwy dodałby po prostu „ego”) musi być liderem, wokół którego zbudowana jest drużyna. Tylko czy w tym wieku i przy aktualnej sytuacji klubowej nadal powinien nim być? Dodajmy do tego, że akurat jakości w portugalskiej drużynie nie brakuje. Zabraknie kontuzjowanego Diogo Joty, ale Bernardo Silva, Bruno Fernandes, Rafael Leao, Joao Cancelo, Ruben Dias czy nawet młodzi Goncalo Ramos i Vitinha tworzą drużynę, która niekoniecznie musi polegać na legendzie zbliżającej się do końca kariery.

Tak jak wyżej, posadzenie Ronaldo na ławce na start mundialu wydaje się w zasadzie niemożliwe. Co jednak, jeśli jego nie najlepsza forma z Manchesteru przełoży się na reprezentację? Ghana, Urugwaj i Korea Południowa to w teorii nie są przeciwnicy, którzy powinni zagrozić przyszłości Portugalii w turnieju, ale mogą być bardzo dobrym papierkiem lakmusowym dla aktualnej formy Cristiano. Czy Fernando Santos odważy się posadzić go na ławkę, gdy sytuacja na boisku zacznie do tego przekonywać? Jak Ronaldo poradzi sobie z tym, że po raz pierwszy w karierze jest niechciany w klubie, a może ostatecznie i w pierwszym składzie reprezentacji?

Sam Santos zresztą także jest krytykowany. Jego pragmatyczny i nieefektowny styl sprawia, że portugalscy kibice dość mocno się irytują – w końcu wyżej wymieniony skład, z tak kreatywnym potencjałem, nie powinien grać brzydkiej piłki. W dodatku do awansu Portugalczycy dość niespodziewanie potrzebowali baraży. Santos broni się tym, że najważniejsze trofea, na czele z Euro 2016, zdobywał właśnie w ten sposób. Ten argument trudno podważyć, ale atmosfera wokół kadry dalece odbiega od tej argentyńskiej. A doskonale wiemy, że w sporcie na najwyższym poziomie nastroje i morale potrafią być czynnikiem przeważającym w kluczowych momentach.

Ostatni wynik na miarę oczekiwań Portugalczyków miał miejsce w Niemczech w 2006 roku, a czwarte miejsce to i tak nie takie, jakiego chcieliby od swojej reprezentacji. Chcą medalu, najlepiej złotego – w końcu jedyny przywieziony z mundialu zdobyli w 1966 na plecach Eusebio. Nawet Polska ma tych krążków więcej – i mimo że też musimy się cofać do nich o kilkadziesiąt lat, to wciąż nie musimy robić tego aż tak daleko, jak Portugalczycy.

DWIE ATMOSFERY, DWA RÓŻNE WYNIKI?

Nie da się ukryć, że przed prawdopodobnie swoim ostatnim mundialem dwie absolutne piłkarskie legendy są w całkowicie innych sytuacjach – Messi w najlepszej, jaką kiedykolwiek miał w reprezentacji, za to Ronaldo być może w najgorszej. Oczywiście sport jest na tyle piękną dziedziną życia, że w kontekście wyników nie musi to wcale oznaczać zbyt wiele. Równie dobrze wystarczy, że Cristiano jako lider wygra Portugalczykom jeden mecz w grupie i cała dyskusja może zostać odłożona na jakiś czas. Z tym że aktualna sytuacja pokazuje, że nie będzie to takie proste.

Gdybyśmy mieli postawić na to, kto z tych dwóch będzie prawdziwym liderem kadry, kto się lepiej zaprezentuje i kto może wygrać mistrzostwo świata, to pewnie we wszystkich trzech przypadkach wskazalibyśmy Messiego. Argentyna idzie do strefy medalowej – wszystko poniżej byłoby bardzo dużym rozczarowaniem. Portugalia, z Ronaldo czy bez, jest nieco z boku, jednak Cristiano wielokrotnie nam pokazywał, że czego jak czego, ale siły mentalnej raczej mu nie brakuje. To jego szansa, by zagrać wszystkim na nosie i jeszcze raz (ostatni?) pokazać swoją siłę.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.