PSG w Izraelu, czyli pamiętaj o pressingu. Galtier znowu musiał dokręcić śrubę

Zobacz również:Messi w końcu przemówił. Czuje się oszukany, ale zostanie w Barcelonie. Przynajmniej na razie
Leo Messi PSG
Fot. Jose Breton/Pics Action/NurPhoto via Getty Images

Mecz PSG z Maccabi Hajfa jest jednym z tych, które trzeba obejrzeć, chwilę przetrawić, a potem wyrzucić z pamięci i iść dalej. Ciekawą rzecz zaraz po zwycięstwie (3:1) w Izraelu powiedział jednak Christopher Galtier. Mianowicie chodzi o pressing trójki Mbappe-Neymar-Messi, któremu znowu trzeba było dokręcić śrubę, żeby zaczęło biegać. Trudna pierwsza połowa pokazuje, że w Lidze Mistrzów mecze nie wygrywają się same.

Dla Maccabi był to powrót do elity po dwunastu latach. Mistrz Izraela wiedział, że właśnie takimi meczami ściąga na siebie uwagę, więc od początku narzucił ogromną intensywność grania. Momentami wyglądało to jak klasyczny mecz pułapka, w którym nieoczekiwanie można stracić punkty. PSG przegrywało 0:1, a Christopher Galtier wściekał się, bo znowu zobaczył drużynę, której czasami włącza się myśl, że trzy punkty odhaczy tylko dlatego, bo ma wyższy rating w Fifie.

Marco Verratti powiedział niedawno: „Jestem tu dziesięć lat i Christopher Galtier naprawdę wstrząsnął tą drużyną”. Mógłby trener PSG darować sobie przytyki w kierunku gwiazd, ale nawet po wygranym meczu zwrócił uwagę, że w drużynie szwankowała spójność i odpowiednia motywacja. Słowa: „Nie brakuje im dobrej woli, po prostu za szybko odpuszczają” cytowane są dziś we francuskich mediach. Messi, Mbappe i Neymar w pierwszej połowie grali poza zespołem. Nie pressowali w odpowiednim tempie, co zresztą szybko odzwierciedlił wynik.

To jest też nauka dla PSG na przyszłość: Galtier musi tak sterować swoim gwiazdozbiorem, by ten wyrobił odpowiednie nawyki nawet wtedy, gdy teoretycznie nie trzeba. Na końcu oczywiście różnicę robi indywidualna jakość piłkarzy, ale nie zawsze to może tak wyglądać — Maccabi w pierwszej połowie kilka razy nękało Gigiego Donnarummę, a obrona wybrakowana kontuzją Presnela Kimpembe wygladała przeciętnie.

Właśnie teraz wychodzi to jaką porażką transferową było niedogadanie się z Interem w sprawie Milana Skriniara. Od początku jasne było to, że PSG ma wąskie możliwości w defensywie i że przy urazie jednego z podstawowych graczy, na środku trzeba będzie wystawić Danilo. Ten akurat w środę paradoksalnie zagrał najlepiej z całego bloku, dużo gorzej radził sobie Sergio Ramos, który w kontekście całego sezonu jeszcze nie raz może być sporym znakiem zapytania.

Plusem wyjazdu do Izraela na pewno jest dobra kooperacja Mbappe z Messim. Obaj strzelili po bramce i dali sobie po asyście. Szczególnie ważne jest to, by ten drugi utrzymywał dobry nastrój, bo widać, że w drugim sezonie jego forma jest stabilniejsza, oczekiwania mniejsze, a i rola na boisku bardziej ugruntowana. Galtier chwali sobie cichą charyzmę Messiego - nawet przy kłótni o karnego między Mbappe i Neymarem, Argentyńczyk nie interweniował od razu. Pozwolił sytuacji przygasnąć, a dopiero potem w odosobnieniu wcielił się w rolę regulatora emocji.

Niektórzy czasem mu wytykają, że od kiedy przyszedł do Paryża już trzynaście razy trafił w poprzeczkę lub w słupek, a goli w lidze ma raptem dziewięć. Nie jest już tym samym graczem, który w Barcelonie wykorzystywał każdy najmniejszy błąd rywala. Teraz częściej się myli, zdarza mu się przestrzelić, ale już kilka razy pokazał w tym sezonie, że jego wizja i doświadczenie wnoszą ogromną jakość do gry PSG.

Nawet mecz z Maccabi pokazał, że dobrze rozumie się z Vitinhą, obok ma jeszcze Verrattiego, a to daje paryżanom dużą przewagę w środku pola, gdy cała ta trójka zaczyna klepać między sobą piłkę. Messi ma niesamowity dar intuicji: zawsze wie, w jaka strefę wbiec, umie ustawiać się w wolnych korytarzach, a Vitinha jest tym, który tych sytuacji nie przegapia.

Messi zaakceptował to, że nie jest już tym graczem, który ma kończyć akcje. On sam woli te sytuacje organizować. W tym sezonie ma już 8 asyst w 10 spotkaniach. Nadal oczywiście potrafi dokładać do tego trafienia, chociaż nie są to już piękne strzały z dobrze znanej klepki po tym jak przedryblował dwóch rywali. Bramka z Maccabi sprawiła, że stał się pierwszym w historii Ligi Mistrzów graczem, który strzelał w 18. sezonach z rzędu. W sumie „podziurawił” 39 rywali. Widać, że przed mundialem w Katarze nabiera rozpędu, ma 35 lat i gdy tylko chce, dalej potrafi rozdawać karty.

Teraz piłka po stronie Galtiera, by tak jak w przerwie w Izraelu, umiał ten potencjał pobudzać.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.