To jest nasz ranking Gwiezdnych Wojen: od najgorszego do najlepszego epizodu

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
star-wars.jpg

W grudniu czeka nas kolejna premiera z uniwersum stworzonego przez George’a Lucasa. I chyba można spokojnie powiedzieć, że Gwiezdne Wojny jeszcze nigdy w swojej historii tak bardzo nie dzieliły publiki.

Niestety, od rewolucyjnych lat siedemdziesiątych, marka błądziła w najróżniejsze, nie zawsze udane zakątki nietrafionych pomysłów bądź nadmiernej nostalgii. Ale niektóre z tych filmów to wciąż jedne z najwspanialszych dzieł kina przygodowego. Układając nasz subiektywny ranking, opuściliśmy spin-offy. Jeśli macie inną opinię na temat poszczególnych części Gwiezdnych Wojen - nie ma sprawy, to tylko dzieła popkultury i nie musimy się zgadzać!

Tymczasem wejdźmy w tę listę, która na pewno nie spodoba się wielu osobom.

1
8. Gwiezdne Wojny: Atak Klonów (2002)

Nie ma bardziej nudnej części Gwiezdnych Wojen. Hayden Christensen jest aktorem z najszlachetniejszego drewna, a koszmarne dialogi nie pomagają - zresztą cały wątek miłosny jest tutaj do wyrzucenia i zapomnienia. Ciężko znaleźć tu cokolwiek fajnego, bo nawet miecze świetlne udało się twórcom spaskudzić - subtelność i widowiskowość sporadycznego pojawiania się tej broni została zastąpiona zmasowanym atakiem setek Jedi. Ten film to porażka na całej linii, bankructwo artystyczne i potężna dawka nudy.

2
7. Gwiezdne Wojny: Mroczne widmo (1999)

Pamiętamy swoją nieletnią ekscytację na nowe części Gwiezdnych Wojen, podbitą dodatkowo wydaniem Enhanced Edition klasycznej trylogii kilka lat wcześniej. Materiały promocyjne nie zapowiadały katastrofy, wprost przeciwnie. A potem pojawił się film. Darth Maul, mocno obecny w reklamach, okazał się być mrugnięciem kaprawego oka, cała fabuła wyjątkowo nudnym politycznym thrillerem, a Anakin Skywalker… Lepiej o tym nie rozmawiajmy. W przeciwieństwie do Wojen Klonów jest w Mrocznym Widmie trochę rzeczy, które się udały. Ścieżka Johna Williamsa jest p o t ę ż n a i wiele z motywów z Epizodu I weszło do czołówki gwiezdnowojennej muzyki. Nie zapominajmy o wyścigu pod racerów, efektownym i interesującym, który dodatkowo zrodził jedną z lepszych gier towarzyszących filmom. Ale niestety, całościowo, epizod I to wielki zawód, co wiedzieliśmy już wtedy, wychodząc z kina.

3
6. Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi (2017)

Podobnie jak z prequelami, są obrońcy tego niezbyt udanego, pogubionego filmu. I trochę to rozumiemy, bo nie wszystko jest tutaj kompletną porażką. Ale fabuła prowadzona głupio i niekonsekwentnie, sprzeczności w budowaniu uniwersum, z jednej strony łamanie konwencji i oczekiwań fanów, z drugiej jazda na sprawdzonych patentach, fake wokeness - to wszystko składa się na film, po którym widać, że tworzył go komitet smutnych facetów w garniturach. Dryfująca Leia będzie śniła nam się do końca świata, a przygoda w kasynie starła nam zęby swoim bezsensem i wewnętrznymi sprzecznościami. Ostatni Jedi podzielił publikę również przez swoje wybory w zakresie polityki tożsamościowej, ale nie to nam najbardziej przeszkadzało - to po prostu niespójny i dość słaby film, który nie wie, czego chce, ani czym chce być.

4
5. Gwiezdne Wojny: Zemsta Sithów (2005)

Ciężko było rozstrzygnąć, czy epizod III jest rzeczywiście lepszy od VIII, więc uznajcie to za remis. Wiele osób twierdzi, że to jedyny dobry prequel, ale to nieprawda. To wciąż słaby film, wywindowany przez kontekst dużo gorszych. Hayden Christensen robi co może, wychodzi mu ciut lepiej niż poprzednio. Przez nagromadzenie wydarzeń fabuła i akcja są dużo sprawniejsze, niż w epizodach I i II, ale nie brakuje śmiesznostek, jak zdecydowanie za długa walka Anakina z Obi-Wanem w lawie, czy narodziny Dartha Vadera skwitowane komicznym krzykiem. Na porządny film w uniwersum przyszło nam chwilę poczekać.

5
4. Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy (2015)

Wielkie oczekiwania i… Po prostu porządny film, czerpiący garściami - przepraszamy, kopiujący - Nową Nadzieję. I to największa bolączka tego skądinąd wizualnie udanego dzieła - rozkrok pomiędzy ustanowieniem nowego statusu uniwersum, a potrzebą potężnego ujeżdżania nostalgii. Mimo wszystko Przebudzenie Mocy ogląda się dobrze i jako start nowej trylogii spełnia swoją rolę. Nowe postacie starają się być ikoniczne na siłę, ale np. Kylo Ren jako sfrustrowany fanboy Dartha Vadera jest jednakowo zabawny i przerażający. Szkoda, że następny film zmarnował potencjał epizodu VII.

6
3. Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi (1982)

Wyśmienite zwieńczenie klasycznej trylogii i dopełnienie bohaterskiej podróży Luke’a Skywalkera. Można narzekać na ewoki (chociaż my tego nie robimy), ale wspaniały księżyc planety Endor, złowieszcze wydarzenia na jego orbicie, czy wypadki w pałacu Jabby składają się na fenomenalną przygodę. Od samego początku czujemy, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym. Jest tutaj pełno scen, których nigdy nie zapomnimy - wejście Luke’a do  Jabby, koniec Bobby Fetta, psychologiczny pojedynek między Lukiem a Imperatorem… Niesamowity film!

7
2. Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja (1977)

Po tym filmie nic nie było takie samo. George Lucas, korzystając z wielu mitologii i opowieści różnych kultur, stworzył uniwersum, w które aż chce się zagłębiać. Gwiezdne Wojny to prosta opowieść, ale barwne postacie, niesamowite lokacje i efekty specjalne, które nie zestarzały się ani o jotę, zapadają w pamięć na zawsze. Na uwagę zasługuje też ikoniczny design statków, kostiumów i obcych - to pierwszy film (na tamtym etapie nawet nie wiedziano, czy nie ostatni), a od razu widzimy zmaterializowane uniwersum w całej gamie kolorów.

8
1. Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje

Zdecydowanie najmroczniejszy film w serii i odważny punkt na fabularnej mapie. Nasza ekipa, która triumfalnie skończyła poprzedni film, tutaj finiszuje w totalnej rozsypce. Tragedie, zdrady, straszliwe prawdy - Imperium Kontratakuje nie boi się mądrze pogrywać z oczekiwaniami publiczności. Wizualnie jest równie imponująco, z kultowymi planetami Bespin, Hoth i Dagobah na czele. Irvin Kershner wycisnął z aktorów i aktorek wszystko, by osiągnąć pełnię emocji i dramaturgii. Słowo “kultowy” nie wyczerpuje wspaniałości Epizodu V, filmu, który nie tylko się nie zestarzał, ale z latami wręcz nabrał mocy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.