RANKING SIŁ PREMIER LEAGUE: Arsenal na miarę oczekiwań, dalszy spadek Świętych i Spurs

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Arsenal v Leeds United - Pierre-Emerick Aubameyang
Fot. James Williamson/AMA via Getty Images

Po notowaniu Rankingu Sił w tym tygodniu najlepsze nastroje mogą mieć kibice klubów z Londynu – chyba że trzymają kciuki za Tottenham albo Crystal Palace. Tym razem doszło do większych przetasowań, choć lider trzyma się mocno.

Jesteśmy przed okresem rozgrywania meczów awansem i odrabiania zaległości. W środowy wieczór zresztą Burnley zagra o sześć punktów z Fulham, a Everton zmierzy się z Manchesterem City, ale te spotkania dorzucimy do kolejnego notowania.

Czas podsumować kolejkę nr 24. Ostatnio było bardzo spokojnie, a teraz pozmieniało się nieco więcej. I jak zwykle apeluję, by pretensje o spadki kierować do swoich ekip, ja tu tylko sprzątam.

******

1. MANCHESTER CITY

Będzie to duża niespodzianka, jeśli wiosną zobaczymy pełnoprawny wyścig o tytuł. Manchester City bez trudu rozprawił się z Tottenhamem, ma serię 16 z rzędu wygranych we wszystkich rozgrywkach, już wrócił Sergio Aguero, a zaraz gotowy ma być również Kevin De Bruyne. City z uwagi na puchary za chwilę rozegra siedem ligowych meczów w ciągu miesiąca i dochodzi mu Champions League, więc to ewentualnie może utrudnić zadanie, jednak na ten moment w Rankingu Sił mógłbym za pierwszą pozycją zrobić pięć akapitów przestrzeni i dopiero wpisać następną ekipę.

2. LEICESTER CITY (+1)

Miano „najlepszego z reszty” przypada tym razem Lisom. Drużyna Brendana Rodgersa bezlitośnie wykorzystała błędy Liverpoolu i w 7 minut odwróciła wynik z 0:1 na 3:1. Znów błyszczeli gracze ofensywni, ale świetny występ zaliczył także Wilfred Ndidi. Leicester City materiałem na mistrza pewnie nie jest, jednak patrząc na nierówną formę i kłopoty większych firm, to może myśleć o Lidze Mistrzów całkiem poważnie. Zdrowi są niemal wszyscy, choć bardzo boli poważny uraz kolana Jamesa Justina. Na ten moment zespół z King Power jest drugą siłą w naszym notowaniu.

3. WEST HAM (+1)

Owszem, to „tylko” Sheffield United, ale pewność, z jaką Młoty zwyciężyły w poniedziałek, i to grając bez swojego najlepszego napastnika, budzi szacunek. To drużyna niezwykle równa. Nie zalicza wpadek, wie, jak grać, będąc faworytem i dlatego już ma więcej punktów niż w całym poprzednim sezonie. W naszym notowaniu to daje minimalny, choć zasłużony awans. West Ham przegrał tylko jeden z ostatnich 10 meczów w Premier League!

4. MANCHESTER UNITED (-2)

Takie mecze tylko pokazują, dlaczego Ole Gunnar Solskjaer wcale nie kłamał, kiedy mówił, że Manchester United nie walczy o tytuł. Wprawdzie po remisie z West Bromem zmienił śpiewkę, ale musi gdzieś szukać motywacji dla swojej drużyny. Ta bowiem znów zagrało słabo i wygląda to tak, jakby po każdych dwóch krokach w przód Czerwone Diabły robiły jeden w tył. Znów zawiodła obrona, a atak nie umiał sforsować najgorszej obrony Premier League. Edinson Cavani nie oddał nawet strzału! Pięć ostatnich spotkań to trzy remisy, jedna porażka i 9:0 z Southampton – MU to po prostu zagadka. Bez równej formy nie będzie walki o tytuł, za to jest strata dwóch pozycji w Rankingu Sił.

5. CHELSEA (+1)

Thomas Tuchel obejmował Chelsea na 9. miejscu w Premier League, a dziś wprowadził ekipę do TOP4. Jasne, po drodze miał raczej rywali łatwych niż trudnych, ale to nie jego wina. Niemiec robi to, po co przyszedł. Trochę dziwi aż tak szeroko zakrojona rotacja, np. objawiająca się Kepą w bramce, jednak na Newcastle można było pokombinować. Najważniejszą wiadomością jest przełamanie Timo Wernera. 15 meczów, 1001 minut, 32 strzały w Premier League i w końcu wpadło. Dokładając do tego większą pracowitość za Tuchela i m.in. zaliczanie asyst, to może być to dla tego napastnika ważny przełom. A Chelsea musi kontynuować marsz w górę. Do 1 maja czeka ją tylko jedno spotkanie z ekipami z Big Six (w końcówce lutego z MU; jest także mecz z Liverpoolem w marcu, ale zostanie przełożony z uwagi na FA Cup, nowej daty jeszcze nie ma). Po drodze są m.in. West Brom, Palace, Brighton, Leeds czy Fulham.

6. ARSENAL (+3)

W końcu do imprezy dołączył Pierre-Emerick Aubameyang. Ostatnie miesiące miały w Arsenalu kilku wygranych – był rozkwit Bukayo Saki czy Emile'a Smitha Rowe'a, było przebudzenie Nicolasa Pepe, Alexandre Lacazette pokazywał się z dobrej strony i tylko Auba nie domagał. Aż tu nagle z Leeds strzelił hat-tricka. Pierwsza połowa tego meczu była jedną z najlepszych za kadencji Mikela Artety. Wynik 4:2 nie mówi całej prawdy, bo już było pozamiatane i Kanonierzy prowadzili 4:0. Przed nimi jednak trudna przeszkoda, bo w weekend zagrają z Manchesterem City. Ale poprawa jest zdecydowanie widoczna.

7. EVERTON (-2)

Tak naprawdę mógłby Everton spaść jeszcze dalej, bo jego występ przeciwko Fulham był bodaj najgorszym w wykonaniu kogokolwiek w tej kolejce. Może to efekt zmęczenia po 120 minutach gry w FA Cup parę dni wcześniej, ale Carlo Ancelotti nie szukał takich wymówek. Tu po prostu – jak mawiał klasyk – nie było niczego. Niewidoczny Richarlison, James Rodriguez bez błysku i w dodatku z kontuzją, zamknięte skrzydło dla Lucasa Digne'a – Fulham po prostu odebrało Evertonowi atuty. Porażka 0:2 to i tak niski wymiar kary.

8. LIVERPOOL (-1)

Liverpool musi się martwić o TOP4. Kolejne błędy w defensywie i ciosy, jakie musiał przyjąć ten zespół, tylko upuszczają z niego resztki powietrza. Do tego dochodzi ciągła nieskuteczność w ataku, bo tak naprawdę prowadzenie w momencie rozsypki powinno być wyższe niż 1:0. O The Reds powiedziano już wiele. Z taką grą szykują się jednak dalsze spadki w Rankingu Sił.

9. ASTON VILLA (-1)

Bramka Emiliano Martineza była bombardowana, ale Argentyńczyk miał znów swój dzień. Kapitalnie bronił i sprawił, że Aston Villa zremisowała 0:0 z Brightonem, jednak za interwencje awansów w Rankingu Sił nie ma. Szczególnie, że cała reszta zespołu spisała się kiepsko.

10. BURNLEY (+4)

To są mecze, które pokazują, dlaczego Burnley nie spadnie. Mimo braku najlepszego strzelca ekipa Seana Dyche'a wygrała pewnie z Crystal Palace, zupełnie oddaliła od siebie zagrożenie i dominowała nad rywalem fizycznie i piłkarsko. Awans może wydawać się duży, ale jest poniekąd wypadkową innych ruchów, chociaż trzeba podkreślić, że z ostatnich sześciu meczów Burnley przegrało jedynie dwa – z Chelsea i Manchesterem City. Reszta, czyli zestaw Liverpool, Aston Villa, Brighton i Palace, to 10 punktów. To wciąż jest niezwykle niewygodny przeciwnik.

11. BRIGHTON

Brighton nie zrobi kroku do przodu jako zespół, jeśli dalej nawet ponad 20 strzałów nie będzie pozwalało im na wygrywanie spotkań. Potrzebny jest lepszy napastnik. Owszem, Martinez świetnie bronił w bramce Aston Villi, ale to nie jest pierwszy taki przypadek. Mewy i tak mają jednak dobry bilans w ostatnim czasie i zagrały na tyle dobrze, plus inni pospadali w Rankingu Sił, że miejsca nie tracą. Z kronikarskiego obowiązku: po występach w FA Cup tym razem Jakub Moder i Michał Karbownik cały mecz spędzili na ławce.

11. LEEDS (-2)

Tak to już bywa – czasami odważna gra i krycie indywidualne potrafią rywala zaszachować, a czasami to Leeds zbiera cięgi. Dopisujemy wynik 2:4 do bingo Pawi w tym sezonie. Znów zawiódł bramkarz. Illan Meslier wygląda jak ktoś za słaby na poziom Premier League, choć wiadomo, że jest jeszcze młody i się rozwija. W Leeds będą mieli do niego cierpliwość, jednak na drużyny z wyższymi aspiracjami Francuz jest za krótki. To jego błąd dał rzut karny, mógł również lepiej interweniować przy bramce Auby na 1:0 i trafieniu Hectora Bellerina.

13. TOTTENHAM (-1)

Pisanie tego samego o Tottenhamie robi się już nudne. Wszyscy wiedzą, że ten zespół się wyjdzie bronić, wynik z City też był do przewidzenia, więc tak naprawdę możemy iść dalej. Mało kto gra dziś w Premier League tak nijaki futbol jak ekipa Jose Mourinho. Powoli najlepszą szansą na Ligę Mistrzów staje się triumf w Lidze Europy.

14. WOLVERHAMPTON (+2)

Pedro Neto to jeden z tych piłkarzy, o których w tym sezonie Premier League mówi się zbyt mało. W pokoleniu U-20 nikt nie ma udziału przy większej liczbie goli niż portugalski skrzydłowy Wolverhampton, a przecież rywalizuje tu m.in. z Philem Fodenem czy Bukayo Saką. Jego akcja ze spotkania z Southamptonem była jedną z najładniejszych w miniony weekend. Wolves znów w swoim stylu przespali pierwszą połowę, przegrywali, a w drugiej poszli po zwycięstwo. To słabsza ekipa niż w ostatnich dwóch latach, ale na tyle solidna, że nic złego się jej nie stanie.

15. FULHAM (+2)

W końcu za grą poszły punkty. Fulham było w tym dziwnym położeniu, kiedy jednocześnie meczów nie wygrywało, ale nie pokazywało się ze złej strony i... głównie remisowało. Tak kończyło 8 z 12 wcześniejszych spotkań, z czego połowę wynikiem 0:0, miało kłopoty ze skutecznością i Scott Parker uspokajał, wierzył, ale coraz mniej było konkretów. Aż do niedzieli. Występ na Goodison Park i pierwszy w historii ligowych starć zwycięski mecz Fulham na tym obiekcie był udany od początku do końca, Josh Maja ustrzelił dublet i od razu widać, że to lepsza opcja na środek ataku niż Ivan Cavaleiro, a swoje dołożyli bardzo dobrymi występami Harrison Reed, Ola Aina i Ademola Lookman. Przed Fulham seria decydujących meczów i utrzymanie wcale nie musi być nierealne.

16. SOUTHAMPTON (-3)

I kiedy wydawało się, że Święci są na dobrej drodze po przełamanie...! Co tu dużo mówić – druga połowa spotkania z Wilkami to był dramat Southamptonu. Drużynie bokiem wychodzi granie wąskim składem i przede wszystkim brak inwestycji w zespół. Jeszcze gdy zdrowa jest nominalna jedenastka, to da się grać o górną połowę tabeli, jednak kiedy pojawiają się urazy i nie ma kim rotować, to Święci stają się bezradni. Ponadto ostatnio leżą psychicznie. Niech fani cieszą się, że mogą bazować na dorobku z jesieni.

17. CRYSTAL PALACE (-2)

Znów mogliśmy się przekonać, że jeśli Palace zabierze się Wilfrieda Zahę, to ten zespół nie ma żadnej odpowiedzi. Nie dziwi, że szefowie klubu za iworyjskiego skrzydłowego wołają po 80 mln funtów – bez niego to drużyna na spadek, więc Zaha gwarantuje status Premier League i związane z tym duże pieniądze. W tym sezonie Orły raczej ligi nie opuszczą, jednak przebudowa jest tam potrzebna na już.

18. WEST BROMWICH ALBION (+2)

Czy Big Sama stać jeszcze na wielką ucieczkę? Strata do 17. pozycji w tabeli jest aż 12-punktowa, jednak wszystkie najbliższe cztery spotkania West Brom ma z ekipami od 14. miejsca w dół. Musiałby wprawdzie wygrać ze trzy z nich, ale jest optymizm po remisie z Manchesterem United. Nowe nabytki, a szczególnie Mbaye Diagne, wnoszą nową jakość. Tylko czy aby nie za późno?

19. NEWCASTLE (-1)

Można było spodziewać się, że bez Calluma Wilsona ofensywa Srok nie będzie istniała i to właśnie zobaczyliśmy na Stamford Bridge. Gorsza wiadomość jest taka, że Anglika zabraknie jeszcze przez kilka tygodni. To oznacza, że nic się nie zmieni i fani Newcastle oglądają po prostu kolejny sezon grania byle trwać w Premier League.

20. SHEFFIELD UNITED (-1)

Walczą, szarpią, ale bezpieczny ląd coraz dalej. Porażka 0:3 z West Hamem była zasłużona, a te sytuacje, które The Blades umieli sobie stworzyć, bronił Łukasz Fabiański. Przed Sheffield United absolutnie kluczowy mecz z Fulham. Jeśli go przegrają, to już nic ich nie uratuje, mimo ostatniego zrywu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.