Jeżeli gdzieś Björk gra DJ set dla Vansa, Villa Bagatti Valsecchi zamienia się w galerię, Nike współpracuje z eksperymentalną wytwórnią PAN, a ty spotykasz Davida Fischera z Highsnobiety w pobliskiej kawiarni, to musi być Mediolan i Milan Design Week.
Milan Design Week to największe wydarzenie worldwide, jeśli chodzi o prezentacje ekscytujących, przełomowych i wizjonerskich elementów krajobrazu wizualnego. Od sztuki współczesnej i high fashion aż do przedmiotów użytkowych. Spektrum jest ultraszerokie, co znajduje także odbicie w przestrzeniach ekspozycyjnych, za które może robić zarówno XIX-wieczna willa, jak i industrialna hala. Na porządku dziennym są przejęcia kiosków czy apartamentów; jednym z highlightów tegorocznej edycji była obrotowa instalacja z trzech tysięcy książek autorstwa designerki Es Devlin w ponad 200-letniej Pinacoteca di Brera. Z drugiej strony – wchodząc na wystawę The Suspended Hour PAN x Nike można było poczuć się jak na techno w Berlinie.
Swoją drogą to również symboliczne, że w Capsule Plaza doszło do połączenia sił giganta z Oregonu i labelu, który ma w katalogu Eartheater i Amnesia Scanner. Takich crossów jest zresztą więcej, bo w pawilonie IKEA za soundtrack odpowiadała ekipa Public Possession. Szwedzi na Milan Design Week postawili na kultywowanie swojego dziedzictwa oraz premierę nowej odsłony kolekcji Stockholm, którą co jakiś czas wypuszczają od 1985 roku. I już dało się odczuć, że Stockholm 2025 został bardzo ciepło przyjęty.
Ile w ogóle wystaw i wydarzeń ma miejsce podczas Milan Design Weeku, który w tym roku odbywał się w drugim tygodniu kwietnia? Trudno zliczyć. W samej historycznej dzielnicy Brera zaplanowano ich ze trzy setki. Z tym, że może chodzić zarówno o blockbustery w potężnych halach, jak i superstylowe spoty z kilkoma itemami na krzyż. Ten pierwszy przypadek to choćby imponujące przedsięwzięcie Saint Laurent, polegające na pełnoskalowej realizacji szkiców pionierki designu Charlotte Perriand z połowy XX wieku w Padiglione Visconti. Ten drugi – hidden treasure w postaci Playing with Tradition Richarda Huttona dla Jaipur Rugs z odważnym podejściem do tego, żeby z tradycyjnego tkactwa dywanów robić witalne fusion. I pewnie co drugi ziomek miałby to w domu, gdyby nie fakt, że koszt dzieła sięga 13 koła euro.
A wracając do różnorodności programu – często i tak koniec końców okazuje się, że najciekawsze rzeczy dzieją się na dużym poziomie spontaniczności, bo nagle człowiek orientuje się, że ominął go set Björk dla Vansa.
Znakiem rozpoznawczym Milan Design Weeku jest nieustanne przenikanie się wydarzeń zawierających emblematy rozpoznawalne masowo na całym świecie z sytuacjami galeryjnymi, akademickimi czy undergroundowymi. Typu, że z samego rana jedziesz podmiejską linią S-4 na północ, żeby w ramach Alcovy, która stanowi jeden z highlightów MDW, zachwycać się na terenie szklarni przy Villa Bagatti Valsecchi rzeźbami storczyków Marcina Rusaka wydrukowanymi w procesie druku 3D z materiału, który w ziemi uległby biodegradacji. Zobaczcie to!
Niedługo później jesteś natomiast na terenie Capsule Plaza, gdzie każdy odwiedzający to stuprocentowy hypebeast. A topowym doświadczeniem – zwłaszcza dla fanatyków kultury analogowej – okazuje się salon przygotowany przez Stone Island we współpracy Friendly Pressure (do***bane głośniki), gdzie można posłuchać muzyki z winyli w cozy warunkach, a do tego poczytać okolicznościowe wydanie magazynu Crack. Właśnie tam po sąsiedzku spotkaliśmy Davida Fischera, który siedział obok nas w kawiarni, gdzie miał miejsce collab kopenhaskiej marki od kawy z kopenhaską marką od sreber. Nie ma tu większej puenty, bo cykaliśmy się zagadać.
Kolejna sprawa – nagle dowiadujesz się, że Milan Design Week jest też okazją dla festiwalu elektronicznego Tomorrowland, żeby zrobić premierę wysublimowanej kolekcji mebli. A może to jednak nie jest nic dziwnego, skoro w tutejszą atmosferę wpisane jest boostowanie estetyki czy pewna rywalizacja o to, kto nie tylko pewne trendy definiuje na moment bieżący, ale też na kilka kroków do przodu?
A skoro powraca temat muzyki wpisanej w Milan Design Week, musimy wspomnieć, że w pawilonie CONNECTED SENSATIONS spotkaliśmy Tymka (BTW – wcześniej zagrał secret gig na Lotnisku Chopina), z którym udało nam się zamienić kilka słów. W tym także na temat jego planowanych ruchów.
Pracuję teraz w Polsce nad kilkoma projektami. Jeden z nich jest z A_GIMEM. Po jakichś trzech latach znowu spotkałem się z Favstem i on ma bardzo ciekawy koncept; trochę kontrowersyjny – bardzo się cieszę, że złapaliśmy się przy tym. Druga rzecz to album „Tymoteusz”. To nie żart – mówiłem o tym na livie. Jestem po trzydziestce, więc to się dzieje – zdradził.
Każdy, kto śledzi ruchy Tymka zdaje sobie sprawę, że on wyewoluował w artystę multidyscyplinarnego i stąd właśnie jego obecność w Mediolanie, gdzie znalazł się jako jeden z współtworzących kolektyw Unique.IRL by Ploom i autor elementu urządzenia z kategorii produktów użytkowych.
Nie dostałem wcześniej takiej propozycji, żeby zaprojektować panel produktu. Byłem dość mocno zdziwiony; szczególnie, kiedy większość artystów to visual art. Dziękuję, że mogłem zaprojektować coś takiego i przemycić polską kulturę – powiedział. Łatwo byłoby zrobić coś abstrakcyjnego, ale ten projekt ma więcej znaczenia. Jeżeli mam robić rzeczy związane z Polską, to wolałbym iść właśnie w tę stronę – dodał. Jego interpretację panelu można było oglądać w anturażu immersyjnej strefy CONNECTED SENSATIONS, gdzie zderzono cyfrę i multisensoryczne doświadczenie z klasycznym kraftem designerskim. Właśnie tam Tymek zagrał też swój set. W ramach Unique.IRL by Ploom – na Milan Desing Week – pojawili się również Miłosz Kulesza (już po raz drugi) pracujący nad customizacją ciuchów, HighBart przygotowujący stylizacje inspirowane naszą kulturą i Małgorzata Mordarska dokumentująca wydarzenie z poziomu śledzenia trendów w designie i modzie.
A jeśli jesteśmy przy polskich akcentach, koniecznie trzeba przyhype'ować, że przebojem tegorocznego Milan Design Weeku była wystawa Romantic Brutalism. A Journey into Polish Craft and Design, gdzie zebrano prace ponad dwudziestu naszych artystów – od Magdaleny Abakanowicz do Filomeny Smoły; od tradycyjnych form i materiałów do druku 3D. Bardzo duża rzecz. Polecaliśmy Tymkowi w kontekście jego aktualnych fascynacji; ciekawe, czy w końcu dotarł.

W CONNECTED SENSATIONS spotkaliśmy jeszcze Kenji'ego Chaia – malezyjskiego grafficiarza, streetartowca i designera, który również stworzył autorski panel. I jak to się mówi po staroszkolnemu, nasza rozmowa była serio ubogacająca; Kenji zaserwował realne food for thought.
Tak, jak ci powiedziałem, nie jestem z metropolii. Przyjechałem z małego miasteczka – Sandakan. Dorastałem otoczony naturą – orangutanami i dzioborożcami. Może nie było to aż tak blisko lasu, ale każdej nocy zasypiałem przy dźwiękach owadów. Mając to w pamięci, zorientowałem się później, że wszyscy jesteśmy zestresowani przez to, że żyjemy w miastach, gdzie tempo życia jest zawrotne. Pamiętam, że kiedyś zostałem zaproszony do Mongolii. Spoglądając przez okno samolotu, zobaczyłem góry pokryte zieloną trawą. Wyobraź sobie, jak chmury rzucają cień na te falujące trawy. Świetne doświadczenie. W tamtym czasie przeprowadziłem się do dużego miasta. Wiązało się to ze stresem. Wtedy w Mongolii wszedłem na szczyt góry i podziwiałem panoramę. Wyglądała jak tapeta z Windowsa 95. Coś pięknego. Poczułem spokój, który mnie napełniał. Miało to miejsce w okolicach 2016 roku i wpłynęło na to, że zacząłem odwoływać się do natury w tym, co robię. Wszystko dzieje się szybko, więc potrzebujemy przyrody, żeby zachować balans – opowiadał o tym, dlaczego natura stanowi tak ważny aspekt w jego sztuce.
A co z panelem urządzenia, który przygotował? Właściwie, kiedy mnie zaproszono, nie byłem zbyt pewny i średnio to czułem, ale Ploom przekonał mnie tym, że moja praca zostanie zaprezentowana podczas Milan Design Weeku. Oni naprawdę doceniają i szanują artystów. Wierzą w nasze indywidualne historie. Kiedy przyszło do wspólnej pracy, nie stawiali nawet większych warunków. Poprosili, żebyśmy robili, co tylko chcemy. A to dla mnie bardzo ważne, bo – tak, jak już ci powiedziałem – wolność tworzenia jest tym, czego szukam.

Harmonogram był napakowany pod korek, ale wyrobiliśmy, żeby załapać się na jeszcze jeden highlight – Making the Invisible Visible. Google zawsze przygotowuje na Mediolan imponujące rzeczy, cieszące się ogromnym zainteresowaniem. Przekonaliśmy się o tym w 2024 roku, odbijając się od dwugodzinnej kolejki. Tym razem się udało, wiec mieliśmy szansę podziwiać świetlną pracę Lachlana Turczana, który pracuje zwykle właśnie ze światłem, wodą czy dźwiękiem. Stamtąd macie fotografię na froncie i poniżej.

A co nas ominęło? Prawdopodobnie – mnóstwo rzeczy. Pierwsza z brzegu – CHECKERED FUTURE: Frequency Manifest z oprawą dźwiękową Tima Heckera. Albo kolekcja dzbanków do herbaty przygotowana przez różnych designerów dla Loewe. Albo taka ekstrawagancja jak wystawa designu infrastruktury więziennej (!) w Dropcity. Ale – przywołując klasyka – nie mamy zamiaru się smucić, tylko zatracić w tym co najlepsze. W przyszłym roku wrócimy silniejsi!

Artykuł powstał we współpracy z zespołem projektu Unique.IRL by Ploom
Komentarze 0