„Szukam noszonych majtek”: podróż na koniec Vinted

pantalonyyy_(1).jpg
Autor: Filip Lewandowski

Użytkowniczki Vinted zauważają, że oferty kupna używanej bielizny składane przez fetyszystów to norma. I to nie tylko na tej platformie. Skąd się biorą takie podniety i czy z punktu widzenia seksuologii stanowią problem?

Hej mam pytanie odnośnie rajstop. Czy jest szansa żebyś je trochę ponosiła bez majtek?

Jeśli ktoś przypuszcza, że te słowa (pis. oryg.) pisano w celach praktycznych – na przykład, by poprawić rozciągliwości przedmiotu, który chce się od kogoś nabyć – to się myli. Ów cytat nie pochodzi też z serwisu matrymonialnego lub erotycznego. Nie jest też żartem. Ale dostrzeganie w nim podtekstu seksualnego – wyczuwalnego na kilometr – to słuszne spostrzeżenie. Przywołaną przeze mnie wiadomością podzieliła się jakiś czas temu kobieta na zamkniętej facebookowej grupie o wymianie i sprzedaży odzieży. Otrzymała ją od mężczyzny w odpowiedzi na opublikowane przez nią ogłoszenie na Vinted. Jak można się domyślać, post cieszył się całkiem sporym zainteresowaniem. I co najważniejsze, skomentowało go wiele innych dziewczyn, które zaczęły się dzielić podobnymi doświadczeniami. Norma – napisała jedna z komentatorek. Zjawisko osób poszukujących w celach seksualnych przedmiotów naznaczonych – mówiąc eufemistycznie – czyjąś fizycznością, to nie tylko przypadek Vinted.

Nie tylko Vinted

Przeglądając fora w sieci, dowiemy się, że z podobnymi sytuacjami spotykały się kobiety na innych serwisach aukcyjno-sprzedażowych: OLX, Allegro czy eBay’u. Ale to znaczny wzrost popularności Vinted – w 2022 roku była to trzecia najpopularniejsza apka pobierana w Apple Appstore – przypadkiem odsłonił aktywność fetyszystów dla szerszego audytorium. Czemu akurat Vinted? Cóż, to w końcu jeden wielki internetowy second hand. A to, że oficjalnie nie jest adresowany do tych, których pobudzają noszone ubrania, to żadna przeszkoda. Być może nawet zaleta – wszak zakazany owoc smakuje najlepiej.

Różne definicje

Dlatego warto w tym miejscu warto zadać sobie istotne pytania. O co chodzi tym gościom? I czy przejaw takich zachowań to niepokojący sygnał?

Według Światowej Organizacji Zdrowia, fantazje związane z fetyszami są typowe. A jako wymagające interwencji traktuje się je wtedy, gdy upośledzają funkcjonowanie w społeczeństwie lub powodują dyskomfort czy niepokój. Pochodzenie tego typu preferencji nie ma jednej przyczyny. Jedna z hipotez upatruje przyczynę w warunkowaniu. Czyli – w tym wypadku – na upodobania miewa często wpływ to, że aktywności seksualnej towarzyszy w okresie dojrzewania jakiś przedmiot. Takie warunkowanie nie jest jednak nigdy samodzielną przyczyną kształtowania się określonego pożądania.

Co właściwie nazywamy fetyszami? Na przestrzeni różnych edycji podręcznika Kryteria diagnostyczne zaburzeń psychicznych DSM, czyli jednej z kluczowych pozycji w świecie psychologii, ich listę wielokrotnie modyfikowano. Samo pojęcie już od początku obejmowało zainteresowanie seksualne obiektami nieożywionymi, wydzielinami, ale i częściami ciała. To ostatnie to przypadek choćby popularnych stópkarzy, o których pisał kiedyś Marek Fall. Na początku lat 80. uznawano z kolei, że fetysze odnoszą się tylko do nieżywych obiektów. A w 1987 dla tych, których podniecają elementy ciała, które nie są genitaliami, wprowadzono specjalne rozróżnienie. Owe fiksacje nazwano partializmem. I stanowisko w tej sprawie podtrzymuje się do dziś.

Warto jednak wspomnieć, że w perspektywie historycznej wielu seksuologów zrównywało fetysze z najcięższymi perwersjami. A później z parafiliami, czyli zaburzeniami preferencji seksualnych. Zresztą do dziś definicje, które można znaleźć w sieci, choćby na polskiej Wikipedii, nie różnicują tych wszystkich pojęć w sposób oczywisty. Niemniej, w skrócie – powołując się na Roberta Weissa, czyli amerykańskiego eksperta klinicznego – można stwierdzić, że parafilie to właśnie te fetysze, które niosą dla życia negatywne konsekwencje.

Na Wikipedii znajdziemy 549 rodzajów parafilii – od fetyszy związanych z pieluchami, aż po mechanofilię, czyli pociąg seksualny do pojazdów mechanicznych. Ale, jak już zostało wspomniane, nie muszą one z założenia wzbudzać niepokoju. Zgodnie ze stanowiskiem współczesnych seksuologów, dziś fetyszyzm nazywa się rodzajem ekspresji seksualnej. Zmianę w podejściu do zainteresowania seksualnego obiektami, które z taką aktywnością nie są kojarzone, widać zresztą od lat w mediach.

W anglosaskiej prasie lajfstajlowej i w języku social media mamy takie pojęcia jak vanilla, czyli konwencjonalny seks, i kinky. I to drugie, w kontekście ludzi napalonych na pozornie nietypowe z punktu widzenia seksualności rzeczy, wydaje się najbardziej fortunne dla społecznego postrzegania fetyszystów. Magazyny takie jak Glamour od lat tworzą swoje kinky-przewodniki, a wiele sieciowych platform daje przestrzeń do swobodnej rozmowy bez tabu w temacie seksualnych fetyszy.

Serwisy z używanymi majtkami

Fani specyficznych rozwiązań w kwestii zaspokajania fetyszystycznych potrzeb mogą także uprawiać swojego rodzaju seks-turystykę. W końcu jako miejsce tego typu pielgrzymek od lat uchodzi Japonia, co jest oczywiście zmorą wszystkich specjalistów od orientalistyki czy japonistyki. Kilka lat temu za takie postrzeganie Tokio skrytykowana została Agnieszka Woźniak-Starak. Dziennikarka w filmie dla TVN Style przedstawiła japońską stolicę jako raj dla ludzi o ekstrawaganckich upodobaniach seksualnych. Najbardziej kontrowersyjnie wybrzmiała w tym materiale z pewnością teza, jakoby było to miejsce, gdzie wszystko kręci się wokół seksu. Od słynnych automatów z używanymi majtkami, aż po perfumy o zapachu chłopięcej pupy. Te oczywiście istnieją. Jednak ów rozseksualizowany wizerunek Japonii, skąpanej w zaskakujących dla tradycjonalistów fetyszach, rzeczywiście spłyca obraz kraju. Bo bazuje na niszowych zainteresowaniach jakiejś grupy Japończyków.

Co ciekawe, w 2015 roku nawet w Polsce – kraju konserwatywnym i zwykle niechętnym do otwartych rozmów na tematy intymne – pojawiła się gratka dla tych, co są kinky; platforma Majtkomat.pl, czyli swoisty raj dla fetyszystów. Na rzeczonej stronie można kupić zarówno malutką znoszoną skarpetę czy używane buty do biegania, jak i usługi wykraczające poza standardową sprzedaż intymnych przedmiotów. Wśród nich m.in. upokorzenie frajera, czyli trwające godzinę – cytując za osobą zamieszczającą ogłoszenie – zjechanie cię od góry do dołu, sorry not sorry. Majtkomat w opcjach filtrowania ofert pozwala nawet wybrać okres noszenia danych ubrań, bielizny czy obuwia. W przedziale do wyboru mamy od dwóch do siedmiu dni.

Mimo tych wszystkich aspektów, aktywność fetyszystów budzi duże emocje. W dyskusjach na temat ich upodobań pojawia się wiele mocnych słów. I to akurat w kontekście dziewczyn sprzedających ubrania na Vinted nie dziwi. Otrzymanie zaskakującej propozycji przy sprzedaży bielizny, rajstop czy legginsów może budzić niepokój. Jednak nauka absolutnie nie potępia samego pobudzania się seksualnie tym, co za seksualne w potocznym rozumieniu nie chodzi. Czy wypada więc fetyszystów traktować jako zagrożenie?

Wszystko w porządku

W seksuologii jest bardzo jasna definicja, gdzie kończy się norma, a gdzie zaczyna – w ujęciu medycznym – psychopatologia. Norma kończy się tam, gdzie między innymi naruszane są prawa innych osób – mówi dr n. med. Robert Kowalczyk. To popularny seksuolog kliniczny, psychoterapeuta i psycholog; współzałożyciel Instytutu SPLOT. Jeżeli ktoś czuje się nagabywany lub wręcz przymuszany do tego, żeby oddał bieliznę, buty czy inną rzecz, to jest to przekroczenie. Jeżeli ktoś komuś bieliznę ukradnie, to także przekracza granicę. Natomiast jeśli dwie osoby umówią się na określony układ, jeśli pojawi się obopólna zgoda, to jest konsensualne – dodaje. I podkreśla, że umowa sprzedaży przykładowo używanej bielizny czy jej oddania, która nie jest dla żadnej ze stron problemem, nie jest problemem także z punktu widzenia seksuologii. Oczywiście jeśli mowa o osobach dorosłych.

Dlaczego ma mi zagrażać fakt, że ktoś coś lubi, o ile oczywiście nie narusza moich praw? – pyta retorycznie dr Kowalczyk.

Dr Robert Kowalczyk

Seksuolog kliniczny, psychoterapeuta i psycholog

Jeśli założymy więc, że wszystko odbywa się w sposób konsensualny, to skąd wzięły się żarty czy oburzenie kierowane w stronę fetyszystów? To pokłosie określonego myślenia o seksualności. Tylko dlaczego ma mi zagrażać fakt, że ktoś coś lubi, o ile oczywiście nie narusza moich praw? – pyta retorycznie dr Kowalczyk. Zdaniem seksuologa to, że ktoś może być oburzony czyimś zachowaniem seksualnym, jest pokłosiem ich wartościowania; moralizowania wokół tej sfery. Tymczasem ludzka różnorodność w tym aspekcie jest ogromna, wręcz nieograniczona. Zwykle rozróżniamy jakoś fetyszystów, zwracamy na nich uwagę. Natomiast tak naprawdę z punktu widzenia kulturowego każdy upodobał sobie działanie czy obiekt fantazji seksualnych, który w określonych warunkach można określić mianem fetyszu. Tylko nie każdy spełnia kryteria fetyszyzmu w ujęciu klasyfikacyjnym – mówi. Dodaje przy tym, że pojęcie fetyszyzm ma swoje określone konotacje. Najczęściej o zabarwieniu psychopatologicznym. W przeważającej liczbie przykładów mamy jednak do czynienia z różnorodnością bodźców seksualnych, szerokim wachlarzem upodobań. Każdemu podoba się coś szczególnego. Tylko po prostu niektóre upodobania wydają się innym bardziej egzotyczne – dodaje. I na przykładzie bielizny tłumaczy mi, że to właśnie ten rodzaj odzieży stał się tak naprawdę powszechnym fetyszem. Bo podczas sprzedaży bielizna eksponowana jest w wielu krajach w kontekście ewidentnie seksualnym. A nie higienicznym, jak na przykład skarpetki.

Nie tylko faceci

Z relacji z Vinted czy innych serwisów wyłania się jeszcze jeden wyróżnik fetyszyzmu. Fakt, że zainteresowanie znoszonymi ubraniami wyrażają przede wszystkim mężczyźni. Nawet społeczne postrzeganie fetyszysty w sieciowych dyskusjach często sprowadza się do wyobrażeń o incelach lub ewentualnie starszych samotnych mężczyznach. Czy faktycznie fetyszyzm ma płeć?

U kobiet także dyskutuje się fetysze – podważa ten stereotyp dr Kowalczyk. To, że jakiś obiekt staje się przedmiotem pobudzenia seksualnego, jest niezależne od płci. Niektóre kobiety pociąga zapach podkoszulka partnera czy innego mężczyzny – dodaje. Tłumaczy też, że tego rodzaju podniecenie zbudowane jest na dodawaniu kontekstu do jakiegoś określonego czynnika czy obiektu. Zatem zarówno kobiety, jak i mężczyźni poddają się tym mechanizmom. Pokazywanie jakichś szczególnych grup osób jako dewiantów czy niedojrzałych, tworzenie wizerunku tych, którzy kupują używaną bieliznę jako smutnych panów, jest rodzajem wartościowania fetyszy. Taka postawa to niestety budowanie schematu pogardy, a nie akceptacji – przestrzega. Dodaje także, że mężczyźni generalnie częściej mówią o swoich fetyszach, stąd może wynikać pewna dysproporcja w kojarzeniu ich z takimi upodobaniami. Zwłaszcza że męska seksualność jest też – historycznie – lepiej opisana.

Czy fetyszyści to szacunkowo duża grupa, jeśli chodzi o osoby zgłaszające się z problemami do specjalistów? Dr Kowalczyk – z perspektywy swoich 15 lat doświadczenia w zawodzie seksuologa – mówi, że dużo mniejsza niż kiedyś. – Wyemancypował to internet i możliwości jakie się tam pojawiły – wyjaśnia. Te możliwości uwolniły m.in. ogromną akceptację różnorodności zachowań seksualnych. Zatem teraz cierpienie związane ze specyficznymi fetyszami jest mniejsze, niż było dawniej. Za sprawą przede wszystkim większego przyzwolenia dla danych zachowań seksualnych. Wspomniane już wcześniej stereotypy dotyczące Japonii w tej kwestii też zdaniem dr Kowalczyka oswoiły zjawisko. A ci fetyszyści, którzy dziś zwracają się do niego o pomoc, to zwykle osoby o fetyszach bardzo rzadko spotykanych, wręcz nieopisanych.

Fetysze są od zawsze, tylko teraz o nich się mówi – podsumowuje naszą rozmowę dr Kowalczyk. Zatem można pokusić się o stwierdzenie, że widzialność, jaką zapewniła fetyszystom sieć i wszelkie grupy dyskusyjne przez nią wyzwolone, w jakiś sposób rozładowała emocje wokół tematu. Wydaje się także, że wraz z rozwojem nie tylko nowych platform sprzedażowych czy społecznościowych, ale i samej technologii – sposobów na zaspokojenie nietypowych pragnień seksualnych będzie więcej. Dość powiedzieć, że już dziś powstają kopie influencerek stworzone przy wsparciu sztucznej inteligencji, które odbywają z chętnymi rozmowy o seksie za pieniądze. I to, jak się okazuje – wbrew intencjom pomysłodawczyń, co również wiele mówi o skrywanych pragnieniach.

Fetyszyści na Vinted to nieproszeni goście. Skutek uboczny popularności platformy. Ale ich otwartość – o ile nie jest napastliwa – jest znakiem czasów. Najbardziej pozytywny aspekt bycia kinky? W komunikowaniu potrzeb seksualnych, o ile nie naruszają one niczyjej granicy i nie szkodzą nam samym – nie ma nic złego. Ten proces pozwala stopniowo zrozumieć meandry ludzkiej psychiki.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.