LL Cool J obok Lil Baby'ego. Missy Elliott, a chwilę potem GloRilla. Nie było dotąd w historii Grammys takiego wykonu.
Okazja wyjątkowa, bo rap powstał równo 50 lat temu. No, prawie równo – mamy luty, a za pierwszą rapową imprezę uważa się tę, rozkręconą przez didżeja Kool Herca na Bronxie (adres: 1520 Sedgwick Avenue). Zresztą zdjęcie budynku, w którym się odbyła, pojawiło się na telebimie podczas występu zaproszonych gości, którzy wspólnie złożyli hołd gatunkowi.
Kogo tam nie było? Całość zapowiedział LL Cool J, muzycznie oprawił Questlove z The Roots, zaś jego kolega z zespołu, Black Thought, rozpoczął set od krótkiego wstępu. A dalej, dokładnie w takiej kolejności, na scenie pojawiali się: Grandmaster Flash, Run-DMC, DJ Jazzy Jeff, Salt-N-Pepa, Rakim, Public Enemy, Posdnuous z De La Soul, Scarface, Ice-T, Queen Latifah, Method Man, Big Boi, Busta Rhymes, Missy Elliott, Nelly, Too $hort, The Lox, Swizz Beats, Lil Baby, GloRilla i Lil Uzi Vert. Czyli nie był to przelot przez całe 50 lat rapu, a raczej zestawienie starego z współczesnym, z tym, że to stare było wręcz nadreprezentowane w porównaniu ze skromną liczbą przedstawicieli rapu 10's i 20's.
Najlepszy był chyba Busta Rhymes, który – jak to ma w zwyczaju – popłynął z obłędnie szybkim rapem; w swoim przedziale czasowym zmieścił zresztą fragmenty aż dwóch numerów: Put Your Hands Where My Eyes Could See i Look at Me Now. Łezka mogła popłynąć przy Eric B. Is The President Rakima albo Mind Playing Tricks on Me Geto Boysów, reprezentowanych przez Scarface'a – o co zresztą pretensje ma drugi z żyjących członków Geto Boys, Willie D. Ciekawostką było pojawienie się Jazzy Jeffa oraz Salt-N-Pepa, bo to wykonawcy, którzy w 1989 roku, gdy po raz pierwszy wśród nagród Grammy pojawiła się kategoria rap, odmówili przybycia na galę. Argumentowali bojkot sprzeciwem wobec tego, że przyznanie nagrody w tej kategorii nie będzie transmitowane w TV. Minęło parę dekad i wstydliwie chowany przez organizatorów Grammy rap doczekał się hołdu na swoją cześć – w obecności Pierwszej Damy Jill Biden i szeregu najważniejszych artystów na świecie.
Skoro już jesteśmy przy rapie, to warto wspomnieć o tegorocznych zwycięzcach w kategoriach dedykowanych temu gatunkowi. Nikogo chyba nie dziwi, że wieczór należał do Kendricka Lamara, laureata Grammy za rapowy album roku (Mr. Morale & The Big Steppers), najlepszą piosenkę rap i najlepsze wykonanie rap (oba za The Heart, part 5), a w kategorii Best Melodic Rap Performance wygrał Future (Wait for U). Nagraniem roku zostało About Damn Time Lizzo, a honorowe wyróżnienie Grammy Global Impact Award otrzymał Dr Dre.
Do historii przeszła Beyonce, która nie tylko została najczęściej nominowaną osobą w historii Grammy (88 nominacji), ale i najczęściej nagradzaną; po dzisiejszej gali ma na koncie obłędną liczbę 32 statuetek. Wokalistka Kim Petras została pierwszą w historii transseksualistką z Grammy na koncie (za utwór Unholy nagrany z Samem Smithem), a aktorka Viola Davis, nagrodzona za audiobook Finding Me, dołączyła do wąskiej grupy artystów, uhonorowanych czterema najważniejszymi nagrodami amerykańskiego przemysłu rozrywkowego: Oscarem, Emmy, Tony i właśnie Grammy. Ważnym akcentem politycznym było także przyznanie nowej nagrody Best Song For Social Change. Laureatem został Irańczyk Shervin Hajipour za utwór Baraye, hymn protestów po śmierci Mahsy Amini, a statuetkę wręczała Jill Biden. Pełną listę zwycięzców znajdziecie tu.
Komentarze 0