Ukraińska szkoła charakteru. Skąd w pięściarzach tyle zacięcia i patriotyzmu? (TEKST OTWARTY)

Zobacz również:Zaległe starcie legend czy tylko skok na kasę? Tyson vs Jones Jr., czyli o co tu chodzi
Oleksandr Usyk
Fot. Julian Finney/Getty Images

Atak Rosji na Ukrainę wpłynął na każdą dziedzinę życia w Europie i sport oczywiście również znajduje się w tych ramach. Wielu ukraińskich sportowców wróciło do Ukrainy do swoich rodzin, a niektórzy – prosto na front. Do nich zaliczają się oczywiście byli już pięściarze Witalij i Władimir Kliczko, którzy od dawna udzielają się politycznie. Są też jednak opcje nieoczywiste, dzięki którym ukraiński boks może być dumny ze swoich podopiecznych.

Wojna sprawiła, że wielokrotnie słyszymy teraz o „oddzielaniu sportu od polityki” – najczęściej w wykonaniu tych, którzy bronią wykluczania rosyjskich sportowców z rywalizacji lub od samych sportowców z Rosji, którzy popierają działania ich kraju lub starają się stanąć „rozkrokiem” nad całą sytuacją. Wszyscy mówiący w ten sposób nie wiedzą (lub udają, że nie wiedzą), że sport jest upolityczniony od bardzo dawna. Spytajcie ukraińskich sportowców – w szczególności tych, którzy, zamiast startować, muszą walczyć za swój kraj.

USYK = UKRAINA

O tym, jaką rolę w polityce i obronie Ukrainy odgrywają bracia Kliczko, już pisaliśmy, jednak mimo że obaj mogli pozostać w bezpieczniejszej lokalizacji i dowodzić (w przypadku mera Kijowa, Witalija) z dalszej odległości, ich obecności na froncie mogliśmy się spodziewać. Nigdy nie stronili od politycznego zaangażowania w sprawy Ukrainy, a ich patriotyzm, w oczach rodaków, był niepodważalny.

Co innego pozostali, w szczególności Ołeksandr Usyk. Mistrz świata wagi ciężkiej, w odróżnieniu od braci Kliczko, którzy już skończyli kariery, jest w absolutnym szczycie swoich możliwości. Dopiero co pokonał Anthony’ego Joshuę w walce o pasy WBA, WBO, IBF i IBO, a wcześniej został niekwestionowanym mistrzem wagi junior ciężkiej. Czy gdyby w tej sytuacji został zagranicą (a tam się znajdował w momencie rozpoczęcia wojny), to ktoś mógłby mieć do niego pretensje? Prawdopodobnie znaleźliby się i tacy, jednak decyzja byłaby całkowicie zrozumiała, szczególnie że jego patriotyczna relacja z innymi Ukraińcami do tej pory nie była wcale tak oczywista jak u braci Kliczko.

A poszło o… atak Rosji na Ukrainę, tylko że ten wcześniejszy – aneksję Krymu z 2014 roku. Pytany wielokrotnie o tę kwestię Usyk nie do końca zajmował jednoznaczne stanowisko. Jego żona ma rosyjskie obywatelstwo i o ile sam stwierdził, że nigdy nie zamieniłby na nie swojego ukraińskiego, o tyle w kontekście Krymu twierdził, że w Rosji również ma fanów i nie chce nikogo dzielić, bo „wszyscy jesteśmy Słowianami”. Kolejne pytania postanowił zamykać stwierdzeniem, że „Krym należy do Boga”, co nie przysporzyło mu popularności wśród samych Ukraińców.

Po tym wszystkim niektórzy rodacy postanowili wytknąć mu także to, co wielu uważało za bardzo mocną stronę jego kariery i bokserskiego dziedzictwa. Chodzi o miejsce rozgrywanie jego walk, bowiem często – nawet będąc już mistrzem – Usyk walczył na terenie rywala. Zaczęło się od pokonania Krzysztofa Głowackiego w Ergo Arenie w Gdańsku, potem byli kolejno Michael Hunter w Stanach Zjednoczonych, Marco Huck w Niemczech czy Mairis Breidis na Łotwie. Walka z Joshuą oczywiście także odbyła się w Wielkiej Brytanii.

Na tej liście jest jednak jedna niezwykle kontrowersyjna pozycja. W 2018 roku, w finale World Boxing Super Series, Usyk spotkał się z Muratem Gasijewem na jego terenie – w Moskwie. Było to już po krymskiej aneksji, więc podzieliło to polityczny świat Ukrainy. Jedni twierdzili, że w ogóle nie powinien tam jechać, bo jest to legitymizowanie krymskiej aneksji, inni – np. ówczesny prezydent Petro Poroszenko – wnosili o nadanie paradującego po ringu z ukraińską flagą Usykowi tytułu Bohatera Ukrainy. Sam Usyk ponownie pozostał niejako neutralny. Dumnie wysłuchał hymnu na rosyjskiej ziemi i faktycznie pojawiła się też na jego barkach flaga Ukrainy, ale jednocześnie tytułu od prezydenta nie przyjął.

Stąd też jego pojawienie się na froncie mogło być dla niektórych niespodzianką. Usyk specjalnie wylądował w Polsce (ukraińskie loty były już zawieszone) i dotarł do kraju na własną rękę, po czym wziął broń, gotowy do walki. Tym razem nikt nie ma już żadnych wątpliwości co do jego stanowiska oraz tego, po czyjej stronie się opowiada. Jak sam mówi – nie chce nikogo nie zabijać, ale jeśli będzie musiał, zrobi to. Przede wszystkim dla swojej rodziny, ale Ukraina jest tu na bardzo ważnym, drugim miejscu.

BYŁY MISTRZ BRONI KRAJU CZY MIASTA?

Podobną drogę jak Usyk przebył Wasyl Łomaczenko – dwukrotny mistrz olimpijski i były mistrz świata trzech kategorii wagowych. On z kolei do kraju dostał się na własną rękę przez Rumunię (na co dzień mieszka w Kalifornii). Jego sytuacja jest zresztą bardzo podobna do rodak. Również ma na swoim koncie kontrowersje związane z krymską aneksją i również nazwał ją i los Krymu „wolą bożą”. Po ostatniej walce świętował też z flagą Białogrodu nad Dnieprem, jego rodzinnego miasta, co stało się obiektem krytyki. Zarzucano mu brak patriotyzmu – nie lokalnego, bo ten widać było gołym okiem, a narodowego i braku przywiązania do Ukrainy. Krytykował go nawet… Władimir Kliczko.

Teraz to się oczywiście zmieniło, mimo że minęły zaledwie trzy miesiące. Łomaczenko wrócił do kraju i broni Białogrodu nad Dnieprem w jednej z tamtejszych jednostek. Teraz jednak nikt nie zarzuci mu braku patriotyzmu – broniąc swojego domu, broni Ukrainy. I podobnie jak Usyk poświęca na to swoją karierę, bo zbliżał się do kolejnej walki o mistrzostwo świata.

W takiej sytuacji jakiekolwiek zarzuty okazują się bezpodstawne. A te pojawiły się po porażce Łomaczenki z Teofilo Lopezem w 2020 roku. Iwan Redkacz, inny ukraiński pięściarz, który od dawna miał z Wasylem na pieńku, trochę się wtedy „odpalił”, twierdząc, że Łomaczenko „jest na Ukrainie znienawidzony”. Panowie mieli nawet kiedyś dopuścić się rękoczynów przy przypadkowym spotkaniu. Teraz Łomaczenko broni tych, którzy mieli go nienawidzić, natomiast Redkacz do kraju nie wrócił. I o ile sytuacja jest zrozumiała, o tyle jego zarzuty wobec Łomaczenki wyglądają teraz dość śmiesznie. A Ukraińcy zmieniają o nim zdanie. Max Miszczenko, inny z ukraińskich pięściarzy, stwierdził w programie „Koloseum” Polsatu Sport, że sam miał kiedyś Usyka i Łomaczenkę za będących prorosyjskimi, jednak teraz zdecydowanie zmienili jego zdanie.

SKĄD TEN CHARAKTER?

Co sprawia, że ukraińscy sportowcy, szczególnie ci powiązani ze sportami walki, tak tłumnie rzucili się na pomoc? Niektórzy pewnie stwierdzą, że to naturalna sprawa i w każdym kraju oglądalibyśmy podobną sytuację, ale tego raczej nie możemy być pewni. Swoje robi tu na pewno charakter narodu. Usyk i Łomaczenko urodzili się w samym końcu istnienia Związku Radzieckiego, na terenie Ukrainy. Ich rodziny na własnej skórze odczuły wszystkie zmiany na własnych terenach, łącznie z fazą przejściową i ostatecznym odzyskaniem niepodległości.

Ciągła niepewność, walka o granice – minęło trochę ponad dwadzieścia lat i ponownie należało martwić się o Krym. Kolejne osiem i Ukraińcy doświadczają rosyjskiej inwazji – w trudnych sytuacjach wyłaniają się właśnie takie patriotyczne charaktery, a bracia Kliczko, Usyk czy Łomaczenko są ich najlepszymi przykładami. To jest zresztą rzecz, której Rosjanie nie przewidzieli. Jeśli wierzyć politycznym raportom, wojsko rosyjskie spodziewało się wejść jak do siebie, bez większego oporu. Nikt w Rosji nie spodziewał się, że lata niepewności i nazywania Ukraińców ludźmi bez poczucia narodowości sprawi, że zbudują się tam charaktery gotowe do obrony kraju za wszelką cenę. A to dotyczy również sportowców, bo czemu miałoby być w ich przypadku inaczej?

A sportowców Ukraińcy mają nie tylko charakternych, ale też i niezwykle mocnych. Sukcesy w boksie świadczą o tym dobitnie. Oczywiście, można stwierdzić, że w ich rozwoju pomagają nieco stare radzieckie metody (nie dopingowe, a przynajmniej mamy nadzieję, że nie), ale Ukraińcy zdołali wyrobić sobie już własną markę w sportach walki. Zapaśnicy i bokserzy regularnie przywożą medale z igrzysk, a po przejściu na zawodostwo pojawiają się właśnie takie kariery, jak Usyka i Łomaczenki. Polacy, to przyznajemy ze smutkiem, tak mocnych sportów walki nie mają.

Jednak jeśli uznamy, że to ciężkie czasy kształtują tak mocne i potrzebne w sportach walki charaktery, to trudno naszym sąsiadom zazdrościć. Możemy zazdrościć, że ich sportowcy nie zwlekają nawet przez moment w tak kryzysowej sytuacji i trzymać kciuki, byśmy nigdy nie przekonali się, czy w przypadku polskich sportowców byłoby to samo.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0