Wszystkie światła na Villa Park. Gerrard, Cash i Moder na jednym planie filmowym

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Matty Cash - Aston Villa
Fot. Michael Steele/Getty Images

W normalnych okolicznościach mecz Aston Villa – Brighton and Hove Albion zapewne nie przykułby uwagi szerokiej publiczności. Ale to nie będzie zwyczajne popołudnie w Birmingham. Steven Gerrard zadebiutuje w roli menedżera w Premier League i spróbuje wyciągnąć z kryzysu The Villans, ma mu w tym pomóc najlepszy chyba zawodnik zespołu w tym sezonie, Matty Cash, który dopiero co zadebiutował w reprezentacji Polski, a po przeciwnej stronie możemy zobaczyć Jakuba Modera, innego naszego kadrowicza. Brzmi ciekawie, prawda?

Jeszcze jakiś czas temu wydawać się mogło, że pozycja Deana Smitha w Aston Villi jest niepodważalna, ale w piłce jedna rzecz brutalnie weryfikuje życie – to oczywiście wyniki. Pięć porażek z rzędu zmiotło z planszy menedżera, a klub szybko ustalił priorytet: Steven Gerrard.

Cztery dni po zwolnieniu Smitha były kapitan Liverpoolu przenosił się już z Glasgow do Birmingham, gdzie czeka go niezwykle ciekawa misja. Po trzech latach pracy jego poprzednika, budowania pewnej filozofii, a także struktury klubu mającego ambicje i pieniądze, maszyna stanęła w miejscu. Do ponownego wprawienia jej w ruch może zostać użyta charyzma Gerrarda, jego osobowość, wynikające z osiągnięć boiskowych i już trenerskich, tych z Rangersami. Ale w dalszej perspektywie potrzeba będzie dużo więcej.

NAJGORSI W TYM ROKU

Sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna. Gerrard przejmuje drużynę w mocnym dołku psychicznym, ale zespół nie jest nawet w strefie spadkowej. Różnice punktowe w obecnym sezonie są tak niewielkie, że dwa-trzy wygrane spotkania dają szybką windę w górę. Mecz przeciwko Brighton jest bardzo ważny, bo pokaże czy Gerrard szybko rozpalił w piłkarzach ogień, który utracili w ostatnich tygodniach.

Nie ma w Premier League gorszej drużyny niż Villa w tym roku kalendarzowym. Pod wodzą Smitha piłkarze przegrali aż 18 spotkań. Stracili 52 bramki. Wszędzie są elementy, które należy poprawić, odbudowa mentalna to tylko początek długiej drogi.

Klub starał się rozsądnie zarządzić funduszami ze sprzedaży Jacka Grealisha do Manchesteru City, ale na razie tych niemal w całości wydanych 100 mln funtów to tylko liczba, na boisku brakuje charakteru, pomysłu, jakości i lidera. Trudno wymienić atuty Villi, zdecydowanie łatwiej słabe punkty. Ekipa z Birmingham kiepsko wchodzi w mecze, zazwyczaj szybko tracąc bramki, ale też nie zachowuje koncentracji w końcówkach, łatwo ją zranić po stałych fragmentach, mało biega, fatalnie kreuje. Nic więc dziwnego, że od końcówki września czeka na wygraną.

Kibice z niepokojem zaczynają w myślach wracać do 2016 roku, kiedy The Villans wpadli w poważne tarapaty, notując jedenaście ligowych meczów bez wygranej. Przed Gerrardem ogrom pracy. I bardzo mocni rywale na horyzoncie. Zaraz po starciu z Brighton Villę czekają cztery konfrontacje w odstępie kilkunastu dni – z Crystal Palace, Manchesterem City, Leicester City i Liverpoolem. Oddech przyjdzie dopiero w połowie grudnia, gdy spotkają się z Norwich City, gdzie już pracuje Dean Smith i za wszelką cenę będzie chciał udowodnić byłemu pracodawcy, że jest dobrym menedżerem.

TO NIE JEST TRAMPOLINA

Brighton awansowało do Premier League w 2017 roku, dwa lata po tym jak Gerrard przestał grać w Liverpoolu. 41-letni Anglik ze spokojem podchodzi do tego rywala, skupiając się raczej na dłuższej perspektywie pracy w klubie z Birmingham i podkreślając, że to nie jest dla niego trampolina. Chce, by wyraźnie wybrzmiał fakt, że dla niego Aston Villa do wielki klub, który zasługuje na trofea i europejskie puchary.

Wyniki osiągane przez Gerrarda w Szkocji musza budzić respekt. Przywrócił Rangersom godność, zdetronizował Celtic, zostawił drużynę nad odwiecznym rywalem w tabeli, wygrał tam 65 procent spotkań. Jako menedżer zrobił to, co nie udało mu się w roli piłkarza – sięgnął po tytuł mistrza kraju.

Skala trudności idzie jednak mocno górę. Od 473-krotnego kapitana Liverpoolu będzie się wymagać zdecydowanie więcej niż od Smitha. Gerrard to pomnik nie tylko The Reds, ale i całej Premier League, a także reprezentacji Anglii – tylko trzech zawodników zagrało w niej więcej spotkań: Peter Shilton, Wayne Rooney i David Beckham. Kibice Villi wiążą z nim ogromne nadzieje, młoda drużyna – także. Smith wierzył w teorię obniżenie średniej wieku. Podobnie jak robią to Arsenal, Southampton czy Brentford, starał się zbudować jedenastkę stosunkowo młodą (co mu się udało) i potrafiącą wygrywać mecze (co mu się nie udało). Ta średnia wieku, nieco ponad dwadzieścia sześć lat, zostanie być może przez Gerrarda podniesiona, choć warto pamiętać, że mówimy o człowieku, który do piłki seniorskiej wchodził właściwie jako dzieciak, a po Puchar Europy sięgał jako 24-latek.

SPRINTER CASH

Z pewnością Gerrard może liczyć na Matty’ego Casha. Piłkarz, który debiutował w polskich barwach w meczu eliminacji mistrzostw świata przeciwko Andorze i zagrał 45 minut w przegranym spotkaniu z Węgrami na Stadionie Narodowym, był u Smitha niezastąpiony. Żaden inny zawodnik nie grał u byłego menedżera we wszystkich jedenastu meczach tego sezonu. Żaden również nie wykonał tylu sprintów i nie decydował się na tak częste holowanie piłki.

24-latek przeżywa niesamowity czas w karierze – polskie obywatelstwo, powołanie do kadry Paulo Sousy, zmiana menedżera w klubie. Jego nazwisko nie schodzi z czołówek brytyjskiej prasy. A to Cash opowiadający Robertowi Lewandowskiemu o Premier League – tekst ukazał się w kilku miejscach, ale jego źródłem był portal The Athletic. A to Cash rozstający się ostatecznie z gwiazdką Love Island, Kady McDermott.

Gabriel Agbonlahor, były napastnik Aston Villi, uważa, że Cash zyskał dużo na powołaniu do naszej kadry. Ma mu to dodać pewności siebie, a treningi i mecze z piłkarzem formatu Lewandowskiego podnoszą sportową wartość obrońcy.

KRÓLOWIE REMISÓW

O ile w klubie Cash ma niepodważalną pozycję, to jego nowy reprezentacyjny kolega, przeciwko któremu zagra na Villa Park w sobotę, Jakub Moder, o tym samym może mówić w przypadku kadry. W Brighton nasz pomocnik gra często, natomiast bez gwarancji na podstawową jedenastkę w każdej kolejce ligowej.

22-latek zanotował co prawda pięć startów w obecnym sezonie Premier League, ale na każdym treningu, w każdym meczu, musi udowadniać, że przy bardzo wyrównanej kadrze Grahama Pottera należy mu się miejsce w składzie.

Nie ma wątpliwości co do tego, że Mewy ten sezon zaczęły od lotu na wysokim pułapie. Od startu kampanii są w siódemce, a przecież w całej poprzedniej piłkarze z The Amex nie wyszli z ostatniej siódemki.

Za często jednak dzielą się punktami z przeciwnikiem. Brighton na sześć ostatnich potyczek ligowych nie potrafiło wygrać żadnej, zaliczyło w tym okresie pięć remisów. Potter ma o czym myśleć. Być może dla niego wydarzenia przed nadchodzącą kolejką ułożyły się szczęśliwie. Światła wszystkich reflektorów zostały skierowane na Gerrarda, a on mógł w spokoju przygotować zespół do bitwy. Bo czegoś takiego należy się spodziewać na Villa Park.

Gerrard nakręcił kibiców, by ci przypomnieli mu, jak tutaj bywa gorąco, doświadczył tego przecież wielokrotnie jako piłkarz. Nie chciał podczas konferencji prasowej, by dyskusja skręciła na tory, które wiodą do Glasgow lub na Anfield. Chce być menedżerem Aston Villi, a nie byłym piłkarzem Liverpoolu i byłym opiekunem Rangersów. To chyba jedyna słuszna droga.

Zwycięstwo będzie ważne z kilku powodów, także z historycznego punktu widzenia. Od 1998 roku żaden menedżer Aston Villi nie wygrał pierwszego meczu na tym stanowisku. Ostatnim był John Gregory. Pod jego wodzą zespół najpierw potrafił finiszować w strefie europejskich pucharów, a w kolejnym sezonie długo był liderem i kandydatem do tytułu, ale ostatecznie zakończył na szóstym miejscu, co było wielkim rozczarowaniem. Jak widać – nie zawsze najważniejsze jest wejście smoka, liczy się zdecydowanie długofalowy plan.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.