Wybory 2024 z muzyką w tle. Afu-Ra w Kaliszu, Bas Tajpan na Śląsku

Zobacz również:Jak dopisać się do spisu wyborców, jeśli w dniu wyborów nie będzie was w miejscu zameldowania?
afura
fot. archiwum Krzysztofa Gorzkiewicza

Wybory samorządowe 2024 i muzyka? Niby te tematy się nie zgrywają, ale my możemy się pozgrywać z polityków, którzy je łączą. Przyjrzyjmy się kampaniom.

Wybory 2024 vs. wybory kiedyś? Wsłuchajmy się w tekst ze znanej melodii. To szło tak: Wybierzmy przyszłość oraz styl. Rok 1995. Znacie? Proroczy slogan. Bo faktycznie, rzeczona przyszłość w końcu została wybrana ze stylem – czyli w takt przebojowej piosenki. Jakim stylem – to już pozostawiamy do indywidualnej oceny. Ale wpływ przytoczonego zdania okazał się niepodważalny. I przede wszystkim skuteczny. To właśnie refren, w którego skład wchodzą cytowane słowa, najsilniej zapisał się w historii związków muzyki z polską polityką.

Świadczą o tym też youtube’owe liczby czy komentarze. Te pierwsze przekraczają milion wyświetleń. A przecież utwór ten liczy niemal 30 lat. Jednak – być może – oddziaływuje po dziś dzień. Kto słucha w 2023 ten na PiS nie głosował :P (pis. oryg.) – podsumował jego żywotność użytkownik skrywający się pod nickiem @wojtekmedia.

Kampania w rytmie disco polo

Mowa oczywiście o Ole Olek grupy Top One. Discopolowym, a może raczej eurodance’owym hicie, który prowadził Aleksandra Kwaśniewskiego do zwycięstwa w wyścigu o fotel prezydenta Polski. W teledysku widzimy atrakcyjne kobiety w t-shirtach z podobizną polityka. Przez chwilę rapuje tam także Daniel Osafo Oware – nieżyjący już muzyk z Ghany, który przez 5 lat występował z zespołem. Ów nowoczesny jak na tamten czas klimat miał swoje uzasadnienie. Jak wspominali członkowie grupy – sztab przyszłego prezydenta zgłosił się do nich inspirowany amerykańskimi kampaniami. Brzmi jak absolutnie najtisowa historia z fascynacją Stanami na czele.

Ale faktem jest, że Amerykanie mają długą tradycję w wykorzystywaniu piosenek w politycznych bojach. I że te zabiegi odgrywają za Oceanem dużą rolę. Od pierwszego półoficjalnego kawałka kampanijnego The Hunter of Kentucky, wykorzystanego przez sztab Andrew Jacksona w 1824 i 1828 roku, aż po szerokie wsparcie branży muzycznej – w tym hip-hopowej – dla Baracka Obamy. Wszystkie te działania wielokrotnie pomagały politykom we wzmacnianiu własnej widoczności. I Polacy wzięli to sobie do serca. Efekty tego obserwowaliśmy na przestrzeni niemal wszystkich lat istnienia Trzeciej Rzeczpospolitej. Od właśnie Top One, które według lidera Pawła Kucharskiego dołożyło Kwaśniewskiemu aż 9,7 procent poparcia, przez Ich Troje śpiewających najpierw dla Leszka Millera, potem dla Samoobrony, aż po Jana Pietrzaka wychwalającego PiS. I to muzyczne echo pobrzmiewa także i w aktualnej kampanii do wyborów samorządowych w 2024 roku. Choć na różne, osobliwe sposoby. Warto się temu zjawisku przyjrzeć.

Jeśli wydaje się wam, że ciężko połączyć ten temat z polskim rapem, jesteście w błędzie. Wszak związki rodzimego hip-hopu z kampaniami wyborczymi nie kończą się na karierze politycznej Liroya, Popka, Maty czy Wujka Samo Zło. Choć jednocześnie też nie budzą już dużych emocji. Na przykład jak wtedy, gdy w kampanii Marka Borowskiego, lidera centrolewicowego SdPL, wykorzystany został, oczywiście za zgodą i gażą twórcy, kawałek Ważne Mezo. Przypomnijmy, że raper z tego tytułu nie tylko spotkał się, nie pierwszy raz zresztą, z szerokim ostracyzmem środowiska hip-hopowego. Utwór Ważne został po tej sytuacji zbojkotowany przez Radio Toruń. Jednak, co podkreślał sam twórca, akcja bojkotowania była jednak marginalna. Niemniej kontrowersje ogromne. Dziś na inby tej rangi moglibyśmy chyba liczyć tylko, gdyby parą prezydencką zostali Malik Montana i Fagata. Wciąż jednak partyjne zaangażowanie raperów przyciąga uwagę mediów i komentujących. Zwłaszcza jeśli program polityczny ich ugrupowania kłóci się z którymś z nagranych przez nich utworów…

Bas Tajpan i homofobia

Kto z muzyków najsilniej zaznaczył swoją obecność w aktualnie trwających kampaniach wyborczych? Najgłośniej komentowano chyba zaangażowanie Basa Tajpana. Rastaman z Dąbrowy Górniczej – jeden z pierwszych reggae’ujących artystów związanych mocno ze środowiskiem rapowym – znalazł się ostatnio na cenzurowanym. Wszystko przez stary utwór Chwasty, który – jak bronił się sam zainteresowany – został wyciągnięty z szuflady i opublikowany w sieci jakiś czas temu bez jego zgody. Tak czy siak, trzeba przyznać, że oburzenie wywołane kawałkiem Tajpana ma swoje uzasadnienie. Piosenka ma wyraźne przesłanie homofobiczne, zainteresowany wprost namawia w niej do palenia i zabijania p*dałów. Dziś posiadanie takiego dzieła na koncie i nie odcięcie się od niego dyskredytowałoby polityka każdej partii. Oby. Dodatkowo pikanterię wzmacnia fakt, że Tajpan, czyli Damian Krępa, startuje z komitetu Dąbrowianie Razem. A przecież tej inicjatywie poparcie udzielił choćby czołowy lewicowy polityk ze starej SLD-owskiej gwardii, Włodzimierz Czarzasty. Warto jednak podkreślić, że politykujący muzyk przeprosił za swoje młodzieńcze wybryki i wyraźnie się od nich odciął. A jakie ma plany na rządzenie? Obiecuje przede wszystkim uruchomienie w rodzinnym mieście systemu rowerów miejskich. Swoją drogą, zaangażowanie polityczne w przypadku tego gracza nie powinno być też wielkim zaskoczeniem. Bas Tajpan od lat nagrywa protest songi na rzecz legalizacji marihuany. Znany jest też z rodzinnego życia i zajawki na klocki LEGO, o których od ponad dwóch lat opowiada na YouTubie.

Afu-Ra wspiera kandydata na prezydenta Kalisza?

Dużo bardziej pozytywny, bo całkowicie absurdalny, wydaje się udział w jednej z lokalnych kampanii samorządowych rapera… nowojorskiego. Cóż. Ci, którzy pamiętają taki zespół jak Elita Kaliska, nie powinni być mimo wszystko zaskoczeni. Bo to właśnie w Kaliszu przecina się historia amerykańskiego podziemia i tamtejszych wyborów prezydenckich oraz wyborów do Rady Miasta. Kto się w nie zaangażował? To popularny w Polsce Afu-Ra, który zaskoczył wszystkich swoim oświadczeniem. Poparł w nim jednego z kandydatów w wyścigu o urząd prezydenta Kalisza. W opublikowanym spocie zachęca do oddania głosu na Macieja Maruchę, a także na startującego do Rady Miasta Krzysztofa Gorzkiewicza. I tu sytuacja się rozjaśnia. Wszak to drugie nazwisko łatwo skojarzyć z raperem Gorzkim, rapującym niegdyś właśnie w Elicie Kaliskiej. Obaj politycy reprezentują Stowarzyszenie #Aktywni. Amerykański raper, przedstawiany w facebookowym spocie jako honorowy członek tego stowarzyszenia, obiecuje w nagranym wideo, że jeśli promowani przez niego kandydaci obejmą urząd, on sprowadzi na kaliską ziemię swoich kolegów z branży. I zrobi tam drugi Nowy Jork albo – cytując za wpisem dołączonym do filmu – Kaliszfornię.

O co tu chodzi? Z pewnością tłem dla tej historii był koncert Afu-Ry w ubiegłym roku na kaliskiej Małej Plaży w Szałem, gdzie artysta wystąpił wspólnie z Liroyem. Ale kluczowa jest tu z pewnością znana nie od dziś uważnym i starszym fanom polskiego rapu międzynarodowa sieć kontaktów Gorzkiego. Ta od początku kariery wyróżniała go dużo bardziej niż skillsy. W końcu dość kontrowersyjny reprezentant Elity Kaliskiej ściągnął na swój solowy album już w 2008 roku Bizarre’a z D12 czy Akila z Jurrasic 5. A do wsparcia swojej charytatywnej akcji Pomaganie jest trendy, którą prowadził kilka lat temu, namówił m.in. Snoop Dogga, Kurtisa Blowa czy syna Dr. Dre, Curtisa Younga.

Skiba popiera Łuszczykiewicza

Zostańmy jeszcze jednak w tym ważnym dla polskiej historii mieście. Bo Kalisz w ogóle lideruje, jeśli chodzi o romansowanie tamtejszych polityków w obecnej kampanii z muzykami. Inny przykład: rywal Maruchy, kandydat na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej Piotr Łuszczykiewicz, też sięgnął po wsparcie artystów. I przedstawił poparcie od Dżej Dżeja i Skiby z Big Cyca oraz… od Wojtka Łuszczykiewicza z grupy Video. Który jest, cóż za niespodzianka, bratem ubiegającego się o urząd. I to by tłumaczyło, skąd to całe zamieszanie. Jak widać, kaliscy działacze lubią ogrzewać się w świetle gwiazd. Nawet jeśli nie są to gwiazdy pierwszej świeżości.

Muzyczne wątki znajdziemy też w innych polskich miastach. W Krakowie do walki z urzędującym od 2002 roku prezydentem Jackiem Majchrowskim w szranki początkowo stanął m.in. wokalista zespołu Wu-Hae, Marcin Bzyk-Bąk. Co prawda już wycofał kandydaturę z uwagi na swój zespół, alei zapowiedział start w kolejnych wyborach.

Jak to bywało w poprzednich kadencjach, popkulturowe wątki wykraczają też daleko poza muzykę. A to zwykle obśmiewa fanpage Hity kampanii wyborczych. I w tym roku znajdziemy tam chałupniczo-memiczne klipy, czy absurdalnie żenujące gry słowne z wykorzystaniem nazwiska kandydata. Także ze skojarzeniami… fekalnymi. Hasło Postaw na dwójkę od Macieja Klocka wiedzie prym w tej kategorii.

Współczesna pop-polityka w erze social mediów będzie tylko śmielej uśmiechała się w kierunku popkultury. A nowych muzyków czy twórców – choćby tych, co mieli kiedyś swoje 15 sekund na TikToku – masowo przybywa. Stąd przybywa i materiału. Możemy spodziewać się, że i oni będą z czasem zatrudniani w charakterze politycznych koni trojańskich. Jeśli mielibyśmy jednak w jakiś sposób pocieszać się, jak ewoluowały rodzime tradycje przecinania się polityki z muzyką popularną po 1989 roku, moglibyśmy sięgnąć po dwa skrajne przykłady. Zaczynaliśmy od prezydenckiego disco polo? Owszem. Ale doszliśmy do Afu-Ry w samorządzie!

Zobacz także:

Wojna majonezowa: jak Kielecki i Winiary podzieliły całą Polskę

Lokalni patrioci go nienawidzą! Schab pokazuje na TikToku brzydką Polskę

Young Leosia i Żabson wśród najbardziej wpływowych osób 2023 roku

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.
Komentarze 0