Życie po TUZZIE: BENITO opowiada o zawieszeniu duetu i własnym albumie (EXCLUSIVE)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Benito

Jak sześć lat temu TUZZA pokazała światu – a właściwie naszemu światkowi – Włoską Robotę, to było jakby śródziemnomorskie słońce zaświeciło nagle w przysłowiowym Kieleckiem. Ale zwyczajnie nie da się na całe życie pozostać ekscytującym newcomerem. Kiedy jednak coś się kończy, coś również się zaczyna. I tak jest z BENITO, który idzie na swoje w obliczu hibernacji macierzystego składu.

Artykuł pierwotnie ukazał się w kwietniu 2023 roku

Wybrzmiewa chwilami gorycz w jego wspomnieniach o czasach świetności TUZZY, gdy oniryczna trapówa zespołu wraz z apenińską otoczką rozgrzewała wyobraźnię odbiorców, eksplorujących wówczas z wypiekami na twarzy tamto superodświeżające warszawskie podziemie.

Na pewnym etapie poczuliśmy bezsilność, ponieważ nie udawało nam się przebić szklanego sufitu, co wynikało z tego, że chcieliśmy zjeść ciasto i mieć ciastko; na wzór PRO8L3MU zachować niszowy wizerunek, a jednocześnie dotrzeć do szerszej publiczności. W naszym przypadku to nie wypaliło. Zabrakło konsekwencji. Gdybyśmy nie zrobili takich przerw, jak ta po „Fino Alla Fine” i zagęścili ruchy promocyjne, może historia potoczyłaby się inaczej. Ostatecznie jednak nigdy później nie udało nam się przeskoczyć poziomu popularności „Włoskiej Roboty” – tłumaczy.

Po tym, jak ukazał się ten przełomowy singiel, a następnie – równie przełomowy długogrający debiut, BENITO i RICCI konsekwentnie poszerzali dyskografię o kolejne pozycje, które za każdym razem nie przynosiły im wstydu, ale budziły coraz mniejsze emocje. Przesilenie nastąpiło przy ubiegłorocznej FORZY, która skądinąd pozostaje mocno underrated tytułem. Może brak chemii pomiędzy chłopakami udzielił się także słuchaczom?

Byliśmy zadowoleni z „FORZY”, ale po marcowej premierze bańka szybko pękła. Chciałem zrobić kolejny krok i wydać EP-kę latem, ale RICCI tego nie czuł. On zastanawiał się, czy w ogóle nie porzucić muzyki. Po drodze straciliśmy przelot i rozjechały nam się priorytety. Pojawiło się rozczarowanie, że nie jest jak kiedyś, a w konsewkencji wypaliła się dotychczasowa konwencja. Zdarzały się „ciche dni”, które wynikały z tego, że nie wiedzieliśmy, na czym stoimy. Powiedzieliśmy sobie jednak w oczy parę rzeczy, oczyściliśmy atmosferę i dziś nie ma między nami żadnej złej krwi. Wspólnie zgodziliśmy się, że trzeba odświeżyć formułę i rozpocząć nowy rozdział – nakreśla kontekst BENITO.

Zresztą – przestrzeni na złą krew nie było między nimi pewnie także dlatego, że wciąż prowadzą razem pizzerię Casa di Tuzza, z którą ruszyli w hardkorowych warunkach lockdownu, przetrwali kolejne fale pandemii i wykręcili na tyle duży sukces w gastro, że właśnie otworzyli kolejny lokal, co bohatera tego artykułu angażowało niemal równie mocno, co dowiezienie solowego debiutu.

Bo realizacją zamiaru odświeżenia formuły TUZZY będzie w praktyce właśnie samodzielna działalność BENITO – poprzedzona rytuałem zamknięcia w postaci oświadczenia o zawieszeniu zespołu i zainicowana singlem 8 Fendi Futer. Cała geneza jest taka, że numery nagrywałem już z nawyku i nazbierałem ich tyle, że właściwie musiałem zrobić solo. Nawet, gdyby RICCI miał się dograć do wszystkich, byłby to raczej mój materiał z nim na feacie niż nowa TUZZA – tłumaczy.

Ale płyta IMMORTALE, która ukaże się w czerwcu (preorder dostępny jest tutaj) to też nie jest przedsięwzięcie typu TUZZA minus. Stoją za nią konkretne założenia; cześciowo odmienne od tych, które obowiązywały w kultowym duecie. Tym, co ma wyróżniać nadchodzący materiał jest odejście od oniryzmu na rzecz real talku i osadzenia w naszej rzeczywistości. Jeżeli więc utwory TUZZY mogły wydawać się odklejone, tu nastąpić ma po powrót do środkowo-wschodniej, miejskiej macierzy z czym łatwiej będzie się utożsamić. Czyli jak w hymnie narodowymruszamy z ziemi włoskiej do Polski. Ważna sprawa BENITO podkreśla, że zawsze wkurwiało go u doświadczonych artystów nadmierne pucowanie i doszlifowywanie brzmienia, czego w żadnym wypadku sam nie zamierza robić, widząc wartość dodaną w ulicznym brudzie.

Chociaż IMMORTALE nie będzie tradycyjnym concept albumem, którego trzeba słuchać w napięciu od deski do deski, autorowi przyświecała nadrzędna myśl, wynikająca częściowo z fascynacji spin-offem serialu Gomorra... L’Immortale. Chciałem zrobić płytę o drodze, którą pokonuje się od momentu, jak jesteś przyjebany i wydaje ci się, że nie dasz rady, aż do żmudnie wypracowanego sukcesu. Nie zabraknie przy tym hustlerskich tematów – wyjaśnia. Stąd też przejście na trackliście od bardziej mrocznego do bardziej witalnego vibe'u.

Co jeszcze zdradzić można w kontekście IMMORTALE? BENITO otworzył się na gości (nie zabraknie wśród nich RICCIEGO) i przyznaje, że dobrze mu zrobiła praca z nimi w studio. Przejrzystsze mają być wokale – nagrywane bez mnożenia ścieżek, a tempa raczej szybsze niż wskazywałoby na to 8 Fendi Futer. No i generalnie ma być świeżo, choć niektóre fragmenty są datowane na dwa lata wstecz....

I gdy BENITO napomyka nieustannie o głodzie nagrywania i przywiązaniu do ciężkiej pracy, nie są to słowa rzucane na wiatr. Jego solowy debiut rozłożony zostanie prawdopodobnie na dwie płyty (jedna z nich będzie miała charakter dominujący), a ponadto – niekoniecznie zamknie dla niego tryb wydawniczy na ten rok. Ale do tego wątku wrócimy jesienią.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0