Żyjemy w czasach sztuki ironicznej. Oraz… post-ironicznej. Jak to możliwe?

IMG_9870.JPG

Czy sztuka współczesna to dzisiaj mem? Zupełnie szczerze – może nim być.

Kiedy w 1990 roku David Foster Wallace ogłosił w swoim eseju E Unibus Pluram, że jesteśmy terroryzowani przez ironię, wielu nie wiedziało, o co właściwie mu chodzi. Tymczasem Wallace, jeden z najwybitniejszych pisarzy powojennej Ameryki, niejako antycypował internetowy komentariat. O co chodzi? W największym skrócie – o to, że, według Wallace’a, trudno przyznać się do autentycznego, szczerego zachwytu nad sztuką, bo zaraz można zostać wyśmianym. Zamiast tego dominuje krytyczny dystans. Łatwiej i bezpieczniej – nie trzeba się z niczego tłumaczyć, przecież to tylko ironia.

O sztuce mówi się zresztą, że jest ironiczna albo post-ironiczna. To są dwie zupełnie inne rzeczy. Ale… Mogą ze sobą koegzystować, co zresztą dzieje się dziś.

sztuka internetowa.jpg

Wraz z rozwojem sieci w cyfrowej przestrzeni wytworzyła się sztuka internetu, jedna z gałęzi sztuki elektronicznej. Form art, browser art, ascii art, poezja kodu, software art… Tak, to wszystko dzieje się na przecięciu sztuki i nowych mediów. Dodajmy do tego rozwój social mediów i portale społecznościowe jako nowe interaktywne galerie sztuki. Ty wrzucasz mema albo grafikę, miliony odbiorców lajkują. Bo przecież memy to też dzieła sztuki.

mem.png

Jako że są przy tym medium dowcipnie reagującym na rzeczywistość, stawiają odbiorcę w poczuciu dystansu, niezbędnego do zrozumienia, co artysta miał na myśli. Bo mema nie można odebrać na poważnie. Inaczej będzie jak na tej słynnej grafice: ja (pokazuję mamie mema), mama: „Ale kto to jest ten człowiek?”. Dlatego znakomicie wpisuje się w dyskurs o ironii w sztuce współczesnej, bo jest jej reprezentantem. Nie trzeba przy tym dodawać, że to rodzaj sztuki, który najmocniej angażuje zwłaszcza młodych, operujących konkretnym meta-językiem ludzi.

A czym w takim razie jest post-ironia? Można odczytać ją jako opozycję do ironii w kontekście odbioru. Ludzie poczuli się w pewnym momencie zmęczeni tym, że wszystko musi być umowne i wzięte w nawias. Chcieli po prostu czegoś – dla odmiany – poważnego, czym mogą się szczerze zachwycić i nikt ich nie wyśmieje.

Z pomocą przyszła sztuka immersyjna. Jako że oddziałuje na wszystkie zmysły, odbiorca jest zmuszony wejść w nią, nie może pozwolić sobie na dystans. Z tym wejściem to nie żart, bo są i takie wystawy, które nagle stawiają odwiedzającego w pozycji… bohatera dzieła sztuki. Tak właśnie działa sztuka post-ironiczna.

IMG_9884.JPG

Oczywiście dziś obie te gałęzie są na równi mocne – nie jest tak, że całkowicie odrzuciliśmy ironię. Ale jeśli chcecie doświadczyć immersji na własnej skórze, to mamy dla was niezłą propozycję. 16, 17 8 18 maja zapraszamy wraz z marką Heineken oraz stołecznym Melt Museum (plac Powstańców Warszawy 2A) na wystawę o nazwie „Od pierwszego aaach”, która została stworzona przez markę Heineken oraz artystów związanych z Meltem. To unikalne doświadczenie, w którym tradycyjne piwowarstwo spotyka się z nowoczesną formą opowieści, angażując wszystkie zmysły zwiedzających. To opowieść o pasji do tworzenia piwa, o drodze od natury do gotowego produktu, i o emocjach, które towarzyszą każdemu „aaach” — wyjątkowemu momentowi satysfakcji po pierwszym łyku. A wy będziecie mogli zanurzyć się w świecie marki nie tylko poprzez wzrok, ale także poprzez zapach, dotyk, dźwięk i interakcję.

IMG_9833.JPG

Mamy dla Was 10 podwójnych wejściówek na wystawę „Od pierwszego aaach”. Jak je zdobyć? Sprawdzajcie naszego IG i TikToka.

Artykuł sponsorowany przez markę Heineken

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.
Komentarze 0