Tylko narcyzom powodzi się w życiu. „Chora na siebie" i walka o (nad)uwagę

Zobacz również:Środki psychoaktywne bez paniki? Patronujemy jednej z najważniejszych książek 2021 roku (FRAGMENT)
art (1).jpg
Autor: Filip Lewandowski

Kiedy barometr empatii zostaje rozregulowany, narcyzm wnosi się na wyżyny i zmienia w zespół Münchhausena. Chwila bez czyjejś uwagi to nóż w plecy Signe z filmu Chora na siebie, która łykając pigułki, bardziej łaknie (nad)uwagi niż zdrowia.

Zespół Münchhausena (zaburzenie pozorowane) jest pozornie niewinne, lecz w swoich skutkach potrafi mieć śmiertelne skutki. Polega na zgłaszaniu fikcyjnych objawów albo czynnym ich wywoływaniu w celu wejścia w rolę osoby chorej, potrzebującej opieki, pomocy i (nad)uwagi. Etiologia jest słabo znana, choć rzuca światło na dzieciństwo. Przypuszcza się, że dziecko miało trudne warunki rozwojowe; pokrzywdzone, przeżywało traumy psychiczne i doświadczyło deprywacji potrzeb. Takie osoby w dorosłym życiu nie potrafią nawiązać bliskich relacji, czują samotność, a ich sposobem na społeczną gratyfikację i posiadanie (zazwyczaj zresztą nietrwałych) relacji są kontakty związane z rolą chorego, czerpanie korzyści z bycia ofiarą, aktywnym szukaniem diagnozy i leczenia ich wyimaginowanych chorób.

Dawno i nieprawda

To historia stara jak świat, gdyż sięga roku 1951. Akcja dzieje się na terenach Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz Francji, gdzie niestrudzenie nękający okoliczne szpitale pacjent zgłaszał liczne dolegliwości somatyczne, domagając się opieki, ciągłej uwagi i leczenia (w tym operacyjnego). Zaintrygowany hematolog i endokrynolog Richard Asher opisał ten przypadek i po raz pierwszy użył terminu zespół Münchhausena. Asher nawiązał w swojej pracy do barona Karla Friedricha Hieronymusa von Münchhausena, niemieckiego oficera, który po powrocie do ojczyzny w niezwykle barwny sposób opowiadał wyimaginowane historie, jakie miały mu się przytrafić w Rosji.

W istocie zespołu Münchhausena wszystko ؘ– łącznie z nazwą – może być mylące. Baron Münchhausen oficjalnie nigdy nie był baronem, przypadł mu najniższy tytuł arystokratyczny Freiherr, a jego historia to przykład kłamstwa patologicznego - mitomanii.

Widocznie są niewidzia(l)ni

Film Chora na siebie to nie tylko obraz kliniczny, ale przede wszystkim społeczny. Oglądamy losy bohaterki tytułowej i jej partnera Thomasa, których historia szybko i wściekle ukazuje obraz pościgu za byciem zauważonym BARDZIEJ. Najcenniejszym luksusowym towarem jest uwaga, a lekiem na całe zło byciem widzianym.

Przedstawiony obraz sięga głębiej niż walka o lajki i rzeczywistość w social mediach, prasie czy programach telewizyjnych, choć i te standardowo odgrywają niemałą rolę. To globalne ujęcie współczesnego świata, który zabiera równie szybko, co daje, oferując pozorną troskę; tolerancję brzydoty w ramach dobrego smaku, samotność proporcjonalną do popularności czy fascynację innością, która finalnie kończy się obrzydzeniem: ja jej nie dotknę. Ten film mówi o nas więcej niż nam się wydaje(?). Zapewnia śmiech przez łzy, ale ostatecznie trafia prosto w serce.

Zespół stresu pourazowego, silna alergia na orzechy czy autorski podcast to za mało, aby nakarmić wygłodniałego wilka uwagi. Signe świadomie wprowadza swoje otoczenie w błąd, choć być może nie jest do końca świadoma motywów wewnętrznych. Zgodnie z definicją zespołu Münchhausena uważa się, że tymi nieświadomymi motywami są: chęć uzyskania społecznej gratyfikacji (zainteresowania i podziwu), pragnienie uzyskania kontroli nad otoczeniem (silnego wpływu na otoczenie) oraz prawdopodobnie potrzeba zaspokojenia agresji, która w tym wypadku zwrócona jest w znacznej mierze przeciwko własnemu ciału. Oczywiście tego rodzaju patologiczne zachowania mogą wystąpić u osoby ze szczególnym typem osobowości wiążącej się zwłaszcza z cechami narcystycznymi.

Od przyjaciół, znajomych i służby zdrowia chorzy na siebie oczekują współudziału w kontynuowaniu patologicznego stylu życia. Samo rozpoznanie chorej sytuacji to trudne zadanie, bowiem w relacji między lekarzem a pacjentem dominuje mistyfikacja, a cała reszta jest wciągana do stworzenia fikcyjnej rzeczywistości. Wydaje się, że pomoc powinna polegać na właściwej diagnozie, uświadomieniu ukrytych potrzeb i nauczenie (np. na drodze psychoterapii) czerpania życiowej satysfakcji w inny sposób. Przypadki kliniczne wskazują jednak, że typową reakcją osób w chwili postawienia rozpoznania zespołu Münchhausena jest zaprzeczenie i szybka zmiana: przyjaciół, lekarza czy też placówki służby zdrowia.

Wszyscy na mnie patrzą

Historia bohaterki kończy (albo zaczyna) się w holistycznym ośrodku zdrowienia, gdzie objawy wszystkich uczestników traktowane są niemalże ceremonialnie. Satyra zdrowienia czy proces przemiany? Celebracja życia czy zagubienie się we własnej wersji wydarzeń? Społeczne wsparcie, a może pielęgnowanie toksycznych schematów? Teza postawiona w filmie: narcyzi zawszę osiągną w życiu sukces nie jest tylko fantazją Signe, a ofertą systemu i współczesnego świata, zapewniając baronom wolne miejsca, które bardzo szybko okazują się już zajęte.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Zanim napiszę, czytam między wierszami. Zachodzę w głowę i słowo daję: forever Jung. Badam proces twórczości, pojęcia kreatywności, sztuki reklamy, znaczenia snów, słów, mitów i archetypów. Z wykształcenia dziennikarka, z pasji psycholożka kliniczna, z miłości psychoterapeutka w podróży.