Nevermind

Nevermind
Nevermind

#103 Jak to się stało, że pięć lat temu Polska pokochała Taconafide?

1 godz. 3 min

Marzec – singiel. Kwiecień – płyta i koncerty. Przełom czerwca i lipca – finałowy gig na Open'erze. Jakby nie patrzeć, Taconafide regularnie działali przez ledwie kilka miesięcy, ale impakt ich albumu „SOMA 0.5 mg” rezonuje do dziś. Bartek i Jacek starają się wyjaśnić przyczyny tego fenomenu. I nie tylko tego – bo przecież połączenie Mitch and Mitch i Zbigniewa Wodeckiego też zaowocowało czymś, co wykraczało poza muzykę. Poza tym „blond” Franka Oceana oraz debiut Jamesa Blake'a, czyli całkiem zgrabna selekcja ułożyła się specjalnie pod ten odcinek Nevermind.

  1. Metallica 808Taconafide
  2. NightsFrank Ocean
  3. The Wilhelm ScreamJames Blake
  4. Rzuć Wszystko Co ZłeZbigniew Wodecki feat. Mitch & Mitch

Transkrypt tego epizodu został wygenerowany automatycznie. Mogą występować w nim małe błędy językowe, gramatyczne oraz składniowe.

newonce RADIO newonce RADIO Mamy tak samo Czarno na białym to już movement, a nie muzyka Głową trzęsę jak James Hetfield Ludzie w tym mieście to wolą mieć zamiast set smetki Ja mam alergię, lekarz zakazał jeść breadli Straciłeś serce, głowa wolna a met sprętki To grzech ciężki, chcieli mieć rybę bez wędki Mam pracę etos, wolę schody jak Led Zeppelin Ja wezmę tytoń, wezmę filtry, ty wesz bletki Popijam szprycę, Kuba przelicza cash z candy Nie kumam bipów, na serio są tacy wieszki Dokładnie I nie mając wzglądu są bezwzględni Totalnie chcieli straszyć kłami jak zwierz wielki W online'ie, no bo gdy ich widzę są bezzębni Ciągle dudnią jak Lars Ulrich Nie jestem Fifi, dla ciebie lisek co wlazł w kubik I zaczął pisać ten hip-hop po to by was wkurwić Neandertalczyku ja patrzę w przyszłość jak Stan Kubrick Wow, chcieli grać ale nie ta liga Oni to nickel, bak Fifi, Kuba to Metallica Wróć, Kuba Fifi to republika, czarno na białym to już movement, a nie muzyka Chcieli grać, ale nie ta liga, oni to nickelback, Fifi, Cuba to Metallica Cuba, Fifi to republika, czarno na białym to już movement, a nie muzyka Tak, tak, ten w lustrze to niestety ja Ta scena świeci, choć od fleszy dzielą ciemne szkła Tak, tak, ten w lustrze to niestety ja Piękne kobiety ustawiają na nas telika Nie chcę wracać już do czasów, kiedy miałem gorzej To mnie wzrusza tak jak mamę, gdy nagrałem Zorze Zaproszenie znów dostałem gdzieś na bankiet w Storze Wchodzę luzem w mojej plusie z łokiem garnym roze Stadion, nie klub, poznają Kendi z Eski Wąsy jak Sum I włosy jak Skitelsy Tako maluch Jak młody Elvis Presley Trafiamy do młodzieży Jak stary Kevin Spacey Uuu, morda, zaglądasz do prasy ostatnio? Eeej Stadion, nie klub Jesteśmy jak Beatlesi Wąsy jak Sum Ty, włosy jak Wiśniewski Trzęsiemy tłum Hala po Epilepsji Trafiamy do każdego chłopaki weszli w mainstream Chcieli grać, ale nie ta liga, oni to nickel, Bach Fifi, Kuba to Metallica Kuba Fifi to Republika, czarno na białym, to już movement, a nie muzyka a już się bałem, że będę musiał ujść sam. Taśma autobusowa, co to jest? No rzut na taśmę, ale taśmą był autobus, który mnie tutaj dowiózł, który miał opóźnienie, bo wiadomo, że jak w Warszawie spadnie trochę deszczu rano, to I wieczorem opóźnienia są na liniach komunikacyjnych. A nie chciałem sobie dzisiaj zmoczyć dupki na rowerze, więc zdałem się na komunikację miejską w Warszawie. Dupka chyba byłaby jedną częścią ciała, ktrej nie zmoczyłbyś. A nie, bo moje rowery są rowerami bez błotników, więc jak chlapie spod kół, to dokładnie na dupkę. Yyy... Jest zwaną kościogonową. Można się łatwo przeziębić. No ale właśnie dlatego nie wsiadam na rower, żeby nie było ci przykro, żeby dupka była sucha I żebym nie był chory. Nie jest mi przykro, dlatego że zdążyłeś na czas. Aaaa... Ja też zdążyłem na czas. Jacek Sobczyński. No chyba, że jest inne rozwiązanie. O tym teraz pomyślałem. I Janka Szamanka chciała, żebym się spóźnił. A Janka Szamanka nas tu realizuje. Która pojawiła się tutaj... Jak to szamanki się pojawiają tak nagle? Literalnie nie pamiętam, kiedy Jana mogła realizować audycję Nevermind. To było chyba jakieś 48 lat temu. Może jak puszczaliśmy Dziewczynę Szamana po prostu. Może jak puszczaliśmy Dziewczynę Szamana, no. Czyli to był rocznik 95. 96. Tak. Czyli to jest, a to niestety, to jest rocznik Jany chyba. A, no a na szczęście wyglądasz. No to wyczarowała w takim razie. Także Jana nas dzisiaj drodzy realizuje, Jacek Sobczyński martwił się o to, że Janie dotarł, a dotarł. Tak, już się przestawiłem. I Bartek Czachowski dotarł. Tak jest. Ty, czemu zaczęliśmy od Metalliki? O, oto ciekawe pytanie. Nie spodziewałem się takiego pytania na wstęp. Czemu zaczęliśmy od Metallica? Może dlatego, że... Czemu ten utwór? A czemu nie? No, bo to nie jest taki... Bo to był chyba pierwszy numer, który w ogóle wyszedł pod szyldem Tako Nafide z tego zapamiętania. Okej, to z tego powodu wybrałeś, tak? Bo to nie jest taki oczywisty wybór jak się myśli o Sommie, czyli o wspólnym albumie. Właśnie dlatego chciałem tak nieoczywisty, no bo co, Tamagotchi dać, Osiem Kobiet, hmm, trochę zgrane. No poza tym musiałbyś się długo zastanawiać, która wersja Osiem Kobiet, czy ta, która jest na oryginalnym albumie, czy ta, która jest na dodatku z BDS-em na featuringu, który zrobił z tego utworu coś zupełnie innego niż wersja podstawowa. Ty zawsze Bartek, znaczy zawsze, od pięciu lat, czyli wtedy kiedy ta płyta wyszła. Zawsze, jak jest okazja, to mówisz, jakie masz swoją prywatną przygodę związaną z danym polskim albumem. No zdarza mi się w tej audycji, tak? Więc ja mogę dzisiaj powiedzieć, że... Że dzisiaj ty mi opowiesz, jaką masz przygodę. To nie jest jakaś przygoda, ja chyba po prostu byłem jednym z pierwszych Polaków, którzy słyszeli cały ten album. Uuu, Pan przewózka dzisiaj się włączył. Jednym z pierwszych, którzy widzieli klip Tamagotchi, jeszcze zanim on nie był na YouTubie. Znaczy był, ale... Jeszcze zanim został nakręcony. Zanim został nakręcony, ja już go widziałem. No I co? Spłaciłeś się wtedy? Tak. Znaczy wiesz co, Wtedy to było naprawdę... Spodziewałem się rozmachu wizualnego I faktycznie go dostałem. To... Tak, to było coś, na co czekałem. Jeśli chodzi o cały album, wydaje mi się, że po latach odbiera się go lepiej niż wtedy. Ale mówisz o... Somie 05MG. Znaczy wiem, o jakim albumie mówisz, ale o jakim rodzaju odbioru mówisz? Że dzisiaj ta płyta lepiej brzmi niż w 2018 roku, czy że dzisiaj więcej osób myśli o niej ciepło niż 5 lat temu? Tak, to tak. Myślę, że były tak gigantyczne oczekiwania bez tego duetu, a umówmy się, że wtedy to było po prostu dwóch najpopularniejszych raperów w tym kraju, że spodziewano się naprawdę albumu numer jeden w historii krajowej fenografii I samo to, że on był poprawny, to już było na nie. I myślę, że dopiero teraz po latach, a gdzieś tam się bardziej przychylnym okiem na tę somę patrzy, docenia się poszczególne single I chyba rozumie się jednak ten motyw, główny motyw, jaki spajał ten cały album, czyli jednak ta samotność na szczycie, która wtedy, umówmy się, jeszcze polski rap nie był aż takim piku, jakim był dwa, trzy lata później. No I ta samotność na szczycie jeszcze nie była przez wszystkich zrozumiona. A potem ten wątek został rozwinięty na kolejnym solowym albumie Taco. Quebo chyba też trochę o tym powiedział, wydając Romantic Psycho. Natomiast wróćmy do dania głównego dzisiejszej audycji, czyli jedynego, chociaż były takie widoki w pewnym momencie, że nie ostatniego I nie jedynego albumu Taco na Fidel, ale coś tam się rozeszło, nie ma co o tym publicznie rozmawiać, bo chyba nie jesteśmy do tego też zobligowani, nie powinniśmy pewnych tajemnic na światło dzienne wyjmować. Chociaż czasami by się bardzo chciało. Moje skojarzenia? To jest chyba pierwsza płyta rapowa w moim domu, która była tak żywo konsumowana przez moje dorastające dzieci, bo oni wcześniej mieli jakieś przecierki, ale to chyba właśnie Soma, tak... No pamiętam majówkę 2018 roku, bo album ukazał się w kwietniu, w połowie kwietnia I pamiętam majówkę 2018 roku, która była poświęcona całości słuchaniu tej płyty. I budziła niezwykły zachwyt wśród tak zwanych latorośli, ale mój też budziła. Ja akurat chyba wtedy dołączyłem do tej fali osób zadowolonych. Pamiętam, że był chyba jakiś taki hejterski wpis Kuby Żulczyka, prawda? Któremu się tako na fide nie podobało. Tak, tak. Uznał, że jest to płyta wymierzona. Bardzo rozmiękczony rap. I wymierzona na zysk, bo bierzesz wielkiego rapera aktualnego, drugiego, który może już trochę zaczął tracić na popularności, ale no tak odrobinkę. I walnęli to razem, piękny boys band, który dobrał wtedy najmodniejszych producentów. No ale u mnie to akurat zadziałało. Ja bardzo lubię SOM-y I bardzo lubię też SOM-y w tym rozszerzeniu, które najpierw było dostępne wyłącznie w wersji fizycznej, potem pojawiło się chyba w portalach streamingowych. Lubię też tę historię z Ministerstwem Skarbu, kiedy okazało się, że wydawcy tej płyty zostali zawezwani I musieli oddać podatek. W sensie nie dlatego ją lubię, że moi koledzy musieli walczyć z Urzędem Skarbowym, ale dlatego, że takie rzeczy w polskiej muzyce się nie dzieją I dodaje to jednak kolorytu takiej historii, że nawet po pięciu latach o tym pamiętamy I wiemy, że I ten, I ten chodził I spotykał się prawie że z ministrem, żeby wytłumaczyć, dlaczego taka decyzja została podjęta. No a muzycznie, no to chyba wszystko, co wtedy dało się wycisnąć z współczesnego polskiego rapu. I jeśli chodzi o gościnki, I jeśli chodzi o spojrzenie na te najmodniejsze zachodnie gatunki. Czy to przetrwało? Jest tam kilka ponadczasowych utworów. Pewnie nie jest to pierwsze miejsce rapowego topu wszechczasów, ale nadal się tego dobrze słucha, No I gigantyczny sukces komercyjny, nie? Chyba było wiadomo od pierwszego, bo pierwszym singlem było Art B, a nie Metallica 808. Tylko Art B było tym pierwszym singlem. Tam były takie fajne zajawki, typu w teledysku była jedna zwrotka więcej niż w wersji radiowej. No takie małe zabawy, które generowały baz w internecie I powodowało, że dużo się mówiło o tym albumie. Nie tylko dlatego, że to płyta Taco I Quebo, tylko dlatego, że wymyślono kilka fajnych patentów na jej promocję. Ale wiesz co, bo ty powiedziałeś, użyłeś słowa boyz band I ten boyz band był faktycznie tam odmieniany przez wiele przypadków. Cieszę się, że to był ten moment, kiedy odczarowano ten zwrot właśnie z takich, wiesz, naleciałości popowych z lat 90. Ale zarazem to też jest taka płyta, która bardzo mocno jednak ten mainstreamowy rap do popu zbliżyła, nawet jeśli jeszcze wszyscy nie byli tego tak pewni. Pierwszy album z tak dużym rozmachem wydany w tym kraju, pierwsza trasa rapowa polska zrobiona z tak dużym rozmachem do boku. Wiesz, pamiętamy, że ledwie pół roku wcześniej, pół roku tak, jesienią 2017 Taco Hemingway zapełnił tor Warszawski, czyli to jest tam nie wiem, 6-7 tysięcy osób. Dwukrotnie chyba nawet wtedy. Dwukrotnie, ale wiesz, samo to, że w ogóle polski rap na torwarze, to było takie wow, ok, dobra, porwali się na coś dużego, ciekawe czy się uda. Aktualnie raczej łatwiej znaleźć rapera, który, wiesz... Nie gra na torwarze niż... Nie gra na torwarze niż gra, trudniej. Ale wtedy też to nie było takie często I pamiętam, że byłem na koncercie Takona Fide na warszawskim Torwarze I jeszcze od tego oglądałem go z Fosy, tak wyszło. No, to to wariactwo było niesamowite, pamiętam, że wtedy wrzuciłem na Instagram taki filmik z podpisem Beatlemania 2018, a później byłem też na tym największym koncercie Takona Fide na Openerze I wtedy też stałem w miejscu dla tzw. Uprzywilejowanych, czyli na tej takiej platformie po prawej stronie patrząc od sceny. No I dalej gdzieś tam mam w telefonie filmik, który obrazuje to morze ludzi, jakie tam było pod sceną. W sensie naprawdę chyba tylko w historii Openera na Depeche Mode, na Pearl Jam I na Rihanna widziałem więcej osób niż wtedy na Tako Na Fide. To były dziesiątki tysięcy ludzi. To się ciągnęło po horyzont. Naprawdę wtedy faktycznie to był ten moment, kiedy już można było mówić, okej, polski rap zaczął być w swoim piku. Pamiętam ten, pamiętam ten no zresztą to jest diamentowa płyta, jedna z zaledwie kilku w polskim w polskim rapie diamentowych płyt, czyli albumów, które przekroczyły liczbę sprzedanych egzemplarzy powyżej 150 tysięcy. Pamiętam doskonale przygotowania do tego występu na Openerze. Ten występ poprzedzała, no trasa koncertowa to jedno, która się wyprzedała. I która, co ciekawe, była właściwie realizowana właściwie w real time'ie wydania płyty, bo to nie było tak, że płyta się ukazała, przez pół roku sobie poczekała, poleżała, osłuchała się I dopiero na jesień oni zagrali trasy. Płyta się ukazywała w połowie kwietnia I chyba nawet pierwszy koncert oni grali jeszcze przed oficjalną premierą w sklepach tej płyty. To do sprawdzenia, może ciut przeinaczam fakty, ale na pewno to był kwiecień I maj 2018 roku, czyli bardzo tu I teraz były te koncerty. Potem Taco grał solowy koncert na Orange Warsaw Festival na początku czerwca I Quebo przyjechał na ten koncert, wskoczył na dwa czy trzy utwory I dopiero później ogłoszono ten występ. To było naprawdę bardzo późno w kontekście ogłoszeń openerowych, bardzo późno przyklepano występ na main stage'u. Okazało się, że to prawdopodobnie był jeden z największych koncertów w ogóle w historii Openera, jeśli chodzi o liczbę zgromadzonych publiczności. Co warto dodać, to był chyba pierwszy przypadek, że polski zespół grał o godzinie no, zarezerwowanej dla tych gwiazd ze granicy, czyli to była północ. To była północ, tak. A też jeszcze teraz dopiero my świadomujemy, że tak naprawdę de facto projekt na Konafidę istniał od własne miesiące. Od wydania płyty do tego koncertu na Open Air już. Potem nie było tak na chwilę występów w live nigdy. Potem... Znaczy był... No były takie drobiazgi typu wiesz, na przykład w Ciechanowie, albo u Jimka na koncercie. Był u Jimka na koncercie, zresztą koncercie, który bookowała nasza ekipa, bo my odpowiadaliśmy za cykl koncertów pewnej znanej marki... Nasza, czyli Nuance, w 2019 roku. ...Marki odzieżowej I zabukowaliśmy Jimka I udało mi się, no chyba mogę mówić wprost, że udało mi się przekonać zarówno jeden, jak I drugi menadżment do tego, żeby wzięli udział w tym koncercie I zagrali dwa utwory wspólnie zaaranżowane przez Jimka. I to było chyba jedno z ostatnich takich wystąpień jako Tako na Fidę. No I jeszcze było Hot 16 Challenge. No tak, Hot 16 Challenge, no ale to już jakby internetowa, mówię o spotkaniu z żywą publicznością. No I trasa Jakuba z Ciechanowa, no ale tamte takie strzały, to chyba nie było do końca tako na fide, nie? Po prostu dobra zajawka dwóch kumpli. Wielka płyta, która dzisiaj nie rezonuje chyba tak z okolicznościami I z publicznością, nie ma jej w pierwszej pięćdziesiątce Spotify'a, ale myślę, że swoje jakieś tam wyświetlenia codziennie robi I pracuje na emeryturę zarówno jednego, jak I drugiego artysty. Ja czy gdyby oni byli węgierskimi politykami, to byś nazwali to Konafidesz? Pewnie tak, trzeba by zapytać Orbana, czy by ich dopuścił do takiej, yyyy... Do sceny politycznej. Mmm... Dobrze. Nie potrafiłem, stary, inaczej odpowiedzieć na twój znakomity dowcip. Znakomity dowcip, yyy... Patrz, I teraz jakoś nie ma dnia do puent. A który utwór lubisz najbardziej? Takona Fidesz? Tak, ale z oryginalnego albumu, nie remix, więc nie bierzmy pod uwagę Ośmiu Kobiet z BDSM na przykład. No to chyba to Metallica właśnie. Kurde, to dla mnie jakby najciekawszy, bo najsłabszy utwór na tej płycie. Najciekawszy wybór twój. No mi te sample się po prostu podobają, także dlatego. Ja chyba wiesz co, w pewnym momencie byłem największym fanem Giro Italia. I nie wiem czy mi to nie zostało do dzisiaj. To giro, giro, giro. Eee... A tu na koncercie pętam bardzo fajnie. Chyba bym za giro zagłosował. Na koncercie to Conafide byliśmy ty I ja, na koncercie Franka Olsztyna nikt z nas chyba nie był. No nie. Ja też nie. Jeśli wy byliście, dodawaliście znać, no to co, chyba Opus Magnum tego człowieka, bo już był u nas dwukrotnie, czas na finałowy akcent. Był jeden raz. A nie dwa razy? No moim zdaniem Channel Orange cały czas nie wylosowaliśmy jeszcze. No to wylosujemy. Pewnie wylosujemy. Jeśli, no właśnie, to chyba też możemy powiedzieć, że nie będzie losowania, bo zgubiliśmy Tok'a z karteczkami. No lepiej, żeby się odnalazło, bo za tydzień nie będzie audycji, jak jej nie znajdziemy. Coś wymyślimy. Póki co fankocze. I I I I I I I I I I I I I I Napisy stworzone przez społeczność Amara.org Jestem gotowy na to całe snowo Czekam na Ciebie całe snowo Znów znowu znowu Znowu znowu Całe snowo Jesteś znowu znowu Znów znowu znowu Znowu znowu Znowu znowu Zobaczmy, jak to jest, jak to jest, jak to jest, jak to jest Jesteś blond przez E czy bez E? Bez E To jest jeden z tych tytułów, który sprawia dużo kłopotów dziennikarzom muzycznym A czy ty kiedyś się zrobiłeś na blond? Nie, ja nigdy nie przefarbowałem włosów. Ja też nie, a chciałem zawsze. No to co sztoi na przeszkodzie? Chyba się nauczyłem tego węgierskiego, że tak zacząłem. Sssh! Słuchaj, No zawsze w ostatniej chwili tak myślę, że chyba by jednak trochę głupio wyglądał. No ale jak się nie pofarbujesz, to się nie przekonasz. A to jest inna sprawa. Kurde, no tutaj siedząc kiedyś w tym studiu I bardzo często zresztą lubiąc siedzieć na tym miejscu mężczyzna, przefarbował się chyba na wszystkie kolory świata I raz wyglądał lepiej, raz wyglądał gorzej, ale próbował, był progres, testował. A kiedyś byli piłkarze farbowane liście. Idź w jego ślady. No, to bym musiał mieć trochę więcej pieniędzy. No dobrze, ale to musimy wytłumaczyć, dlaczego rozmawiamy o blondzie przez E albo bez E I o farbowaniu. A no dlatego, że w 2016 roku Frank Ocean wydał album zatytułowany Blond. I mimo, że po angielsku powinno się pisać bezbłędnie z E na końcu. Ten wyraz to na okładce był po prostu blond. Taka była stylizacja tej płyty I tego tytułu. I pewnie nie uznawał tego za wielki błąd, ale wydaje mi się, że jednak... O, to jak łony. Czy to blond, czy to blond? Tak, tak, tak. Nie uznawał pewnie tego za wielki błąd, ale jednak moim zdaniem powinniśmy mówić blond bez e. Jak to tam było z tą płytą, że ona się miała nazywać Boys Don't Cry? Nieźle załatwił swoją, wtedy bym wcześniej... Nieźle załatwił swoją macierzystą wytwórnię. Macierzystą wytwórnią, tak, to było już ówczesno. To był Universal z tego co pamiętam. No to była jedna z odnóg Universala, bo to była wytwórnia J-A-Z. To z nimi Frank miał podpisany kontrakt I to oni wydali w 2012 roku Channel Orange. Oczywiście na skutek wielkiego sukcesu mixtapu, o którym już opowiadaliśmy kilka tygodni temu, czyli Nostalgia Ultra. Minęło kilka lat od Channel Orange, no I ludzie zaczęli domagać się nowej muzyki Franka, który gdzieś tam oszczędnie informował o postępach w pracach I o tym, jaki ma pomysł. Pierwsze nadzieje właściwie wskazywały na to, że album ukaże się jeszcze w roku 2015. Ale potem kilka serii mylących wpisów, jakichś takich akcji w ambiecie I przestrzeni miejskiej spowodowało, że stało się jasne wydanie albumu w nieco późniejszym okresie. No I co, chyba to jest jeden z niewielu przykładów w historii muzyki, gdzie artysta wydał dwie płyty dzień po dniu. Czyli 19 sierpnia wydał jedną płytę, zakończył tym samym obowiązujący go kontrakt muzyczny. To się nazywało Endless. To się nazywało Endless I jest do dzisiaj uważane za album wizualny, ponieważ to było chyba tam 40 kilka minut takiej mocnej, eksperymentalnej muzyki, która towarzyszyła video z prac stolarskich. On tam montował, jeśli dobrze pamiętam, jakiś regał w dużym magazynie. I ten wizualny album zakończył jego kontrakt z poprzednią wytwórnią, a dzień później już na własnych zasadach wydał pełnoprawną płytę, czyli właśnie Blond, no I Zachwycił świat. I zachwycił świat, bo takiego R&B jeszcze nie było. Tak minimalistycznego I tak bardzo... Ja w ogóle teraz słuchaj, przesłuchałem jeszcze raz tego albumu, a nawet więcej niż raz, bo wracam do niego, szczerze mówiąc, dosyć często od czasu tego nieszczęsnego koncertu Franka Urszula na Coachelli parę tygodni temu, to to jest płyta, gdzie jest bardzo mało bitu, jest bardzo mało efektów perkusyjnych, głównie klawisz, głównie gitara, głównie ten taki wyciszony, trochę stujący się, trochę rozlewający się wokal. Natomiast nie ma tego bitu I to jest, to było w zasadzie dosyć dużo nowym. Takiego R&B nikt przedtem nie grał. A druga sprawa, ja sobie Zajrzałem do paru recenzji tego albumu I zupełnie przypadkowo trafiła mi recenzja Marka Fala, ale nie z Nuance'a tylko jeszcze z Onetu, bo tam pisał. Marek słusznie zauważył, że to jest takie R&B dla białasów. Znaczy, okej, białasem akurat Funk Ocean nie jest, ale już odniesienia kulturowe, których nie ukrywał przy okazji wydania tej płyty. Te wszystkie nawiązywania, wiesz, to do Beatlesów, to do Elliot Smitha, te wiesz, zajawka Tame Impala, zapraszanie Jamie'ego XX, Jamesa Blake'a itd. No to jednak jest zdecydowanie bliżej do ludzi, którzy, wiesz, na co dzień, co roku jeżdżą w zasadzie na primaverę I I zdecydowanie nie wyglądają tak, jak wyglądają fani takiego, wiesz, korzennego, amerykańskiego R&B łamanego na soul. Yyyy... No tak, to, to, to prawda. Ja mam... Może właśnie dlatego ta płyta tak fajnie też rezonowała w różnych środowiskach europejskich. To nawet trudno powiedzieć, że ona rezonowała. Ona walnęła po prostu we wszystkich środowiskach. To jest dzisiaj album uznawany za jedno... Co, nie zgadzasz się z tym? Nie, nie zgadzam się z samym sobą, bo dzisiaj mam ogólnie chyba dosyć kiepską formę słowną. A, bo myślałem, że nie zgadzasz się z tym, że ta płyta... Nie, zgadzam się, trudno się nie zgadzać. ...Jest dzisiaj uznawana za jedną z najważniejszych wydanych w XXI wieku. No tam jest... O tych bitach. Nike, czy też Nike, to utwór, który obiecuje dużo więcej po tej płycie niż potem dostajemy. Mówię o przebojowości czy właśnie o tej bitowości, że ok, zaczyna się bardzo fajnie, wręcz przebojowo, ale potem dostajemy mocno, tak jak powiedziałaś, minimalistyczny album, bardzo eksperymentalny, awangardowy pewnie można by powiedzieć w niektórych momentach. Potem chyba takim klimaksem właśnie, czy też szczytem jest utwór Nights, który zagraliśmy, mój personalny faworyt na tej płycie. Myślę, że w dyskografii Franka też jedno z dwóch, trzech ulubionych czy też ukochanych nawet nagrań. No I myślę, że też jedna z najlepszych piosenek w ogóle, jakie powstały w ostatnich dwóch dekadach. A pomiędzy tym wszystkim Są czasami nawet takie utwory, które trochę brzmią jak szkice, jednomintówki, nagrania ze skrzynek głosowych. Zresztą uwielbiam ten utwór, który nazywa się chyba Facebook Story. Jak francuski DJ Sebastian opowiada Frankowi, dlaczego rozstał się ze swoją dziewczyną. Dlatego, że on nie chciał zakładać konta na Facebooku, bo patrz na mnie. A bo nigdy nie miałeś faktycznie. I nie mam do dzisiaj, a ona uważała, że to jest coś nie okej. Że dlaczego on się tam nie chce pokazać, czy on się wstydzi I finalnie się rozstali. Uwielbiam ten fragment ze skrzynki głosowej, gdzie mama Franka się nagrywa I mówi mu, co jest okej, a co nie jest okej, że ma nie pić, nie palić marihuany I nigdy nie wsiadać do auta z osobami, które spożyły albo alkohol, albo narkotyki. Płytę kończy wywiad Franka z jego młodszym bratem. Tam jest dużo takich szalonych pomysłów, które wydają się być absurdalne I abstrakcyjne jak na album wtedy już bardzo popularnego artysty, ale jednak grając z tą całością I ten minimalizm I trudność w odbiorze tej płyty jakby kompletnie znika. Tego się słucha naprawdę cały czas bardzo dobrze. To jest także album, który spowodował, że zainstalowałem w swoim telefonie serwis streamingowy pierwszy w moim życiu, bo tak to słuchałem jeszcze płyt albo kupowałem płyty w całości jako mp3. A Blond, pamiętasz jak to było? Blond był dostępny przez pewien czas chyba tylko na Tidalu. Nie, nie, nie, na Apple Music. Tak, Blond był dostępny na Apple Music I żeby posłuchać tej płyty trzeba było ściągnąć Apple Music. I tak na kilka lat stałem się użytkownikiem tego serwisu streamingowego. Zawdzięcza ten sukces Apple właśnie Frankowi. To był pierwszy z tych szeregu albumów, które w danym momencie pokazywały się na różnych serwisach, przekonując słuchacza do tego, żeby wybierz mnie, wybierz mnie. No mnie przekonał Frank, żebym wybrał Apple'a. Na szczęście dzisiaj już nie żyjemy w takich czasach I ten wybór muzyki jest bardzo demokratyczny I wszyscy dbają o to, żeby płyta ukazywała się w tym samym momencie na wszystkich serwisach streamingowych. Tak, no bliskimi świadkami telewizji niestety nie ma czegoś takiego, więc tutaj dalej jest przekrzykiwanie się pod tytułem Wybierz mnie, wybierz mnie. Tak jeszcze sobie przypominam te zestawienia najważniejszych płyt minionej dekady, to gdzieś Tam zawsze wysoko jest Jezus I zawsze wysoko jest blond. I to są też takie dwie płyty, które moim zdaniem te eksperymenty I tę taką surowość, niezalowość prowadziły do mainstreamu, gdzie dziś tak naprawdę premiera czegoś takiego jak Jezus... Okej, dobra, może Jezusa tak, ale premiera czegoś takiego jak blond chyba by ludzi za bardzo nie zdziwiła, bo przecież jakby nie patrzeć, najpopularniejszą gwiazdą elektroniczną w tej chwili na świecie jest Freda Ghen, który ten taki swój pamiętnikarski sznyt kolejnych utworów opiera na podobnym patencie, co Frank Ocean przy wspomnianych przez Ciebie skitach, czy też mini utworach z Blond, czyli też fragmenty rozmów telefonicznych. Gdzieś ta taka blokspotowo, pamiętnikarska atmosfera jest nad tym wszystkim utrzymana. I też w przypadku Blond I w przypadku Freda jest też tak, że część tych utworów faktycznie sprawia wrażenie niedokończonych szkiców. Okazuje się, że już teraz żyjemy w takich czasach, kiedy wrzucanie takich niedokończonych szkiców do mainstreamu w żaden sposób nie ujmuje potencjału marketingowego danego artysty. Trudne pytanie, czy to jest wybitny album? Tak jak o nim pisano, bo najpierw były podsumowania roku, a potem były podsumowania dekady I on jest wszędzie. I jest zawsze bardzo wysoko. Jest to trudno ocenić, czy tak naprawdę czy właśnie ta jego przełomowość nie jest tym co spowodowało, że ta płyta jest tak wysoko. No bo patrz, tacy full capowcy Soulu zatwardzali fani klasycznego Soulu, oni raczej by Blond, no może nie odrzucili całkowicie, ale stwierdzili, że szanują, ale to nie jest ich muzyka. Natomiast pytanie, co zrobić z taką rockistowską publicznością, która Blond kupiła jak swoje. Być może właśnie dlatego, że to jest ten jedyny rodzaj Soul'u, który oni kupują. Nie wiem, no na pewno, wiesz co, no skoro on był na szczytach tylu podsumowań, to może jednak jest wybitny, skoro zdajemy sobie, wiesz, tyle pytań I jest tyle znaków zapytania przy tej płycie. Nie wiem, ja nie mam pojęcia, szczerze mówiąc, chyba jednak bardziej wolę Channel Orange. Ale to też jest świetna płyta, po prostu. A myślisz, że jeszcze dostaniemy Franka długogrającego? Myślę, że tak. Bo zobacz, kilka tygodni temu, kiedy graliśmy Nostalgie Ultra byliśmy jeszcze przed jego, jak się potem okazało, jedynym występem na Coachella, bo do kolejnego tydzień później już nie doszło. I wydawało nam się, że to jest niemożliwe, żeby on pojechał na ten festiwal bez nowego materiału. Pewnie gdzieś tam w głębi duszy liczyliśmy na, nie wiem, płytę czy epkę, nie dostaliśmy nawet pół singla. Nie zakładam, że już nigdy nie stworzy muzyki, ale czy on jeszcze wyda płytę w takim rozumieniu albumu długogrającego, na którym znajduje się 10, 12, 15 utworów. Myślę, że tak, aczkolwiek nie mam teraz żadnego sensownego argumentu na poparcie tej tezy, poza tym, że no przecież kiedyś musi to zrobić. Zresztą Z drugiej strony zespół The Smiths nie musi tego robić od 35 lat I tego nie robi. A Kanye pewnie już tego nigdy nie zrobi. A jeśli zrobi to nie chciałbym tego słyszeć. Jezus, nie wiem, to jest też podobnie ciężkie pytanie, jak o tę wybitność Blonde. Chyba my wszyscy chcielibyśmy, żeby jednak z czymś tam jeszcze Ocean wyskoczył. Ale jeśli miałby to być taki poziom jak tego koncertu na Coachella, to może lepiej niech zamilknie. I lepiej niech nie wyskakuje, bo potem są kostki skręcone I trzeba odwoływać całą trasę. Dave Grohl potrafił ze złamaną nogą dokończyć koncert, a potem zbudować sobie fotel I wokół siedzenia na metalowym tronie ograć całą trasę. A Gigi Alin, a drugi skręcił sobie nogę I odwołał wielki headliningowy koncert. Jednym z producentów, którzy gdzieś tam przemazali się na blond, jest James Blake. Człowiek, którego mamy w tym momencie na naszej Nevermindowej playliście. Tak jest. Chyba co prawda James Blake miał być oko czwarty, a nie jako trzeci, ale może też być Jana jako trzeci, prawda? Ja się wychyliłem I wydawało mi się za fotela, że właśnie czeka na nas James Blake. Ale utrudniliście mi zadanie z opanowywaniem dzisiaj ekranu. Zasłoniliście wielkim fotelem marki Porsche, więc może coś źle przeczytałem. Ale już zapowiedziałem, to lećmy Jamesem Blakem. Bardzo, bardzo. James Blake. Nie wiem, czy to już moja moc Wszystko, co wiem, to, że uciekam, uciekam, uciekam, uciekam Uciekam Nie wiem o moich marzeniach Nie wiem o moim marzeniu Wszystko co wiem, to że uciekam, uciekam, uciekam, uciekam Uciekam Nie wiem o moim kochaniu fallen, fallen fallen all that I know about my love all that I know about my love anymore all that I love is, I'm loving, falling, loving, loving No I to już jest koniec. Dzięki za oglądanie. Nie zapomnijcie zasubskrybować oraz zafollowować mnie na Facebooku. Cześć. ZUWICIO MI SI TE PRAWDZ, ZEYTCIE WSZECIEJ ZAWICICI SI ZAWICICIE SI ZAWICICI SI ZAWICICIE SI ZAWICICIE SI ZAWICICIE SI ZAWICICIE SI Znowu znowu znowu znowu znowu Nie wiem czy już nie marzę Wszystko co wiem to że Nie wiem, czy to jest tak, że ja nie żyję już. Nie wiem, czy to jest tak, że ja nie żyję już. Wszystkie dane, które mi znikną, znikną, znikną. Co to znaczy, że mnie znikną? Opowiadałeś o filmie Prawy Chłopak, kiedy państwo nie słyszeli? Nie, nie będę opowiadał o tej... Ach, takiego wkurzonego Bartusia Czarnkowskiego to państwo jeszcze nie znacie. No... No na całe szczęście, proszę państwa. Pusta kartka, stary. Ehehe! Zapomniałem, że mamy taką płytę w ogóle w zestawie. To chyba Twój wybór. Co, nie możesz się rozczytać, panie lekarz? Tak, to mój wybór. To jest pismo jak u lekarza. Świetnie. Teraz mamy komputer, już trzeba mu pisać ładnie. Dwie panie. Tak, dwie panie. To trzecią panią chcę wylosować. Proszę, trzecia pani jest. Faszystowska pani. No, aha, jaki żart. A mówiliśmy o tym dzisiaj. Proszę, czwarta pani. I już chyba znajduj, jaka to jest płyta. No właśnie, byłem ciekaw, kiedy w końcu ten zespół wylosujemy. No I się... Się wydarzyło. Mocny mamy skład. A to? A to uwielbiam, to dorzuciłem. To jest totalnie moja płyta. No tak, no bo przecież to jest swego czasu filar mojego ukochanego espołu. Był. Filar, filar. Czyli będzie tak, po polsku, po po... Miałem kiedyś kolegę, nazywał się Mariusz Filer. Pozdrawiamy go. Nie wiem czemu. I Gita Gołowo. Ty też nie lubisz pozdrawiać moich kolegów. No nie no, no ładny mamy zestaw po prostu. Znowu kolejny ładny zestaw. A jeszcze dzisiaj, dobra gadaj szybko bo jeszcze mamy dwie pół płyty. No ale poczekaj, o czym mam Głowę gadać? O Jamesie Blake'u. Ja już powiedziałem tyle o bramku Oszynt, powiedz trochę o Jamesie Blake'u. Mieliśmy Jamesa Blake'a tutaj w roku 2010 z jedną z zaledwie kilku epek w historii tej audycji, bo uznaliśmy, że trzy wydawnictwa, które ukazały się na przestrzeni kilku miesięcy 2010 roku były na tyle istotne, że opowiedzieliśmy o nich jako o całości, przedstawiając tą osobę. A potem się zaczął ten nowy Nevermind, w którym losujemy płyty. No I teraz dotarliśmy do roku 2012, kiedy jego debiut... A nawet 2011. 2011! Tak jest. A, 2011! Przepraszam, to głupia pomyłka. Nie skodzi, nic się nie stało, Oliwia. Dotarliśmy do roku 2011, kiedy, I znowu jak to bywa z naszą teorią, na początku roku ukazał się już długo grający debiut, który szybko miał stać się jednym z tych najważniejszych albumów danego 12-miesięcznego okresu. Słuchaj, ja teraz sobie przypomniałem, to był mój debiut wówczas w tygodniku Przekrój, recenzja tej płyty. Strasznie się wtedy jarałem, pamiętam, że chodziłem dumny jak pawstę. A redaktor naczelny też się jarał twoją recenzją? Redaktor naczelny to nie wiem, ale redaktor Schubrigt, który wtedy odpowiadał za muzyczkę, to się jarał. Słuchaj, ja... Ojej. Ja doceniam te płyty, wtedy też bardzo doceniałem. Nie pamiętam przy którym albumie, omawialiśmy ich mnóstwo, powiedziałem, że bardzo lubię te momenty, kiedy artysta, tudzież artystka eksperymentują z ciszą I ta cisza staje się wiodącym elementem danego kąszka. Pewnie całkiem niedawno przy tej, przy Billie Eilish, kiedy... No I już wszystko jasne. Dokładnie tak było. I tu jest podobnie. Ale ja nie wiem Bartek czy jednak nie wolę tych epek. Szczerze powiedziawszy. Ja wolę. Ja też wolę. Ja wolę. Ja wolę. Dobra, kończymy. Kolejna płyta. Ja wolę te epki. Natomiast... Ale nie no, też trzeba facetowi oddać, że po prostu że jednak tam doszło do takiej mikro-rewolucji w muzyce popowej, że to jest gość, po którym czuć, że tam była wyniesiona nauka z konserwatorium muzycznego, czuć, że jest kumanie muzyki współczesnej, poważnej, bo moim zdaniem to jest tak trochę zharmonizowane właśnie, jakbyśmy mieli elektroniczną muzykę poważną, ale zarazem jest też ta popowa wrażliwość I to taka sypialniana wrażliwość, która w to wszystko wymieszaniu dało płytę. Ja pamiętam, że wtedy to był jednak duży zachwyt nad Jamesem Blakem I jeśli mierzyć skalę jakości danego krążka tym, ilu potem pojawiło się naśladowców, a nie wiem czy pamiętasz, na przykład był taki gość Jamie Woon, który bardzo chciał być Blakem, ale niestety chyba był na to zbyt słaby, no to... Co? Wkurzyłem? No totalnie zapomnieliśmy o Jamie Moonie. No ja nie mam z tym żadnego problemu, zupełnie. Że zapomnieliśmy? No. James Blake 2, dajże spokój. Kurde, ale ta płyta była super. Night Air? No. No to możemy kiedyś zagadać o ciebie jeszcze. Ale rzeczywiście facet przepadł jak Arka Noego. Wtedy naprawdę była na punkcie Blake'a soleństwo. Posłucham sobie Jamesa Woona wracając do domu. A ja posłucham sobie Arki Noego wracając do domu. Święty, święty uśmiechnięty. I to też był taki artysta jednak troszeczkę tej jeszcze, wiesz, schyłkowej ery tambrowej, bo tam też wizualki robiły sporo, wiesz, ten taki cień Jamesa Blake'a na okładce płyty, wiesz, ten taki klimatyczny trel-dysk z Limit To Your Love, zresztą ten taki, wiesz, słynny bas, który wszedł w połowie tego utworu. No to wszystko jakby budowało taką, wiesz, aurę czegoś onirycznego, tajemniczego wokół tego artysty. Zresztą potem taką samą aurę budowały kolejne nagrania Franka Łuszczyna, więc można powiedzieć, że nie tak daleko jest od jednego do drugiego. Od jednej jabłoni do drugiej jabłoni. No ten James Blank powiedziałem, że wolę te epki, bo tam było trochę energii, mimo że sporo z tych utworów, które znalazły się na tych trzech wydawnictwach 2010 roku pokazywały już jego pianistyczne ciągoty, to chyba jednak największym zaskoczeniem okresu promocji albumu James Blake, czyli tej imiennej płyty, był fakt, że nie dostaliśmy tam dubstepu czy post-dubstepu I nie było tam wiele do tańczenia, tylko raczej dużo do kontemplacji. Najpierw ten Willem Scream, którego posłuchaliśmy kilka minut temu, no a potem wielki przebój z tej płyty, cover z repertuaru Faced, Limit to Your Love. No tam trochę się działo, tak, pod koniec drżały basy w naszych głośnikach. Natomiast generalnie mam takie poczucie, że 90% słuchaczy Jamesa Blake'a, którzy złapali się na falę jego popularności właśnie przy okazji tego terminu dubstep, post-dubstep, oczekiwało czegoś innego. No I Tam on powiedział, sprawdzam, albo ze mną zostajesz, albo wracasz sobie do tych starych, no rocznych czy dwuletnich nagrań, a ja idę w takim kierunku jednak nieco pianistycznym. Myślę, że przekonać się do twórczości Blake'a z tego okresu mogły bardzo... Mogły pomóc koncerty. Kto widział Blake'a na koncertach, ten widział, że też mamy tutaj do czynienia z artystą nieszablonowym, bo on potrafił jednak tą taką spokojność swojego debiutu na koncertach podrasować pewną nerwowością rytmiczną I to już wypadało bardzo dobrze. Tak, ale pamiętam, że wtedy sporo ciała dawali organizatorzy. Ja widziałem po tej płycie Blake'a dwa razy. Raz na openerze w namiocie I raz na Berlin Festiwalu na scenie głównej, ale o godzinie 14. Ten namiot na openerze był też jakoś 20.21. Nie można Jamesa Blake'a dawać orazności. No nie, to się nie godzi zupełnie. Tak samo można by równie dobrze Berlina dawać orazności. I szczerze powiedziawszy bardzo czekam na koncert Blaka. To oznacza, że ludzie po prostu bukerzy festiwalowi kiedy już go bukowali nie do końca wierzyli w jego popularność I sukces. Kończąc bardzo chciałbym go zobaczyć w takiej sali jak na przykład ten NOSPR w Katowicach. Myślę, że to jest idealna otoczka do tego, żeby posłuchać sobie jego rzeczy. Nie wiem, czy będzie okazja, bo James raczej teraz należy do artystów I rzadziej koncertujących, a na pewno rzadziej wydających. Chyba powoli zmierza ku życiu rodzinnemu, mam wrażenie. Chyba jest w bardzo szczęśliwym związku. Pewnie coś tam produkuje I staje się bardziej muzykiem towarzyszącym, innym, dużym artystom niż pracującym na swoje nazwisko muzyczne. Ale też powiem ci, że te ostatnie rzeczy to już jakby kompletnie mnie nie ruszały. Ja też nie. James to jest dla mnie rzeczywiście początek poprzedniej dekady. Mam taką propozycję, bo mamy super płytę teraz I ja myślę, że chyba nie zagramy tego ostatniego albumu tej pani, bo ten album jest no tak uroczy I tyle można o nim gadać, że no te parę minut to będzie za mało jednak. No dobra, to w takim razie... Panią przepraszamy I przerzucamy na kolejne audycje? Kolejne z Nevermindów, które... To może być co, od razu ją po prostu dajmy sobie do... Żeby nam nie umknęła. Zamiast czego? No nie wiem, to zaraz ustalimy. Zamiast... Zamiast innej pani, zamiast tej pani, której się nie spodziewałeś na przykład. No tak, bo to byłby bez sensu, żebyśmy podobny gatunek prezentowali, więc... Ta pani wraca do koszyka do losowania. Pani z dzisiaj jest przerzucona na przyszły tydzień, a my rzucamy wszystko co złe. Gramy Wodeckiego I Miczów, a potem sobie o nich kilka minut jeszcze pogadamy. Muzyka Rzuć to wszystko, wszystko co złe, co gnębicie Zostaw troski za sobą gdzieś I ze mną pędzać Właśnie ze mną, Ty ze mną, obok ja z Tobą Niech szan patrzę I nam na drogę Zwyczajne, nadzwyczajne, znów odbieramy mi Słuchaj proszę, niech inni w grudniu, my w kwietniu Niech inni w deszczu, lecz my słone śnią I w kolorowe zimy te bezbarwne śnie Umiesz nagle w różowy czas, przecież nie masz Rzuć to wszystko, zostaw co złe, lepiej już mnie, nie pokochaj Niech inni w grudniu, w kwietniu Niech inni w teczczu lecznych słoneczni I w kolorowe zmieńmy te bezwarne sny To my tebie zbawmy z tym Słuchaj proszę, co było przeszło nie wróci, co dalszy skutek nikt już nie złudzi, więc zostaw, zostaw wszystko I zatrzymaj mnie. Muzyka Muzyka które wczoraj widziałem na festiwalu DOX Games Gravity I najpierw się odpaliłem przy Janie I przy Jacku, a teraz się odpaliłem drugi raz przy nich. Dobra, już muszę... Niech ktoś mi wyjmie ten, jak to się mówi... Kizn, co? No może tak, no można to wyjąć. Wż... W... W... Tfu! Rzuć wszystko to, co złe. Zbigniew Wodecki w swoim klasycznym utworze, ale jednak podanym na nowo dzięki mitchem dmitchom z piękną historią, która zakończyła się przedwczesną śmiercią w 2017 roku. Zaraz zresztą rocznica, bo to 22 maja, pana Zbigniewa. Myślę, że gdyby nie ta śmierć, to bylibyśmy dzisiaj być może w jakichś zupełnie nowych okolicznościach z jego muzyką I z działaniami Macieja Morettiego I spółki. Słuchaj, czy ja dobrze pamiętam, że tam pierwszy koncert Wodeckiego I Miczów odbył się na Offie? Czy były jakieś wcześniejsze jeszcze sytuacje? No moim zdaniem dobrze pamiętasz, że to zostało przygotowane pod Off Festival właśnie, no. I tutaj jak sobie przygotowywałem się do naszego tego wejścia, ja dzisiaj fatalnie mówię, przepraszam wszystkich, ale nie wiem dlaczego, nie powinienem dzisiaj być przed mikrofonem. Powinienem być Bartek I mówić o filmie Prawy Chłopak. I Wodecki powiedział, to jest zwiad dla Playboya rok 2015, Wodecki I Micze. Wodecki powiedział tak. Muszę wykonywać pod minijkę. Nie było mowy o żadnym odstępstwie. Od podstawówki po akademię muzyczną, wszystko na blachę. Aż tu nagle, w trakcie tego koncertu z Meechami, zderzyłem się z czymś, o czym kompletnie zapomniałem, że muzyka służy przede wszystkim rozrywce I zabawie I że tremę przed wyjściem na scenę można mieć gdzieś. I faktycznie, gdzieś tam to połączenie, wiesz, nieokrzesanego Macia Moret, jego lidera miliona zespołów, który współtworzył chyba każdy gatunek muzyczny na świecie. I mimo wszystko, wydaje mi się, że również z nieokrzesanym Zbigniewem Wodeckim, na ten sposób on był nieokrzesany. Nieokrzesany, chociaż to było takie nieokrzesanie, które miało swoje korzenie w czymś bardzo mocno osadzonym. Bo to też jest facet po Akademii Muzycznej, Tam też jednak jest bardzo mocne, bardzo gruntowe neweksztocenie odebrane. I to spowodowało, że nagle ten zespół, który bywał sensacją festiwali, no ale jednak to nie było, to nie był mainstream, czyli Micze, nagle się okazało, że tym mainstreamem się stał. Że ludzie w 2013, 2014, 2015, 2016 roku pokochali przeboje polskiej estrady. Chociaż to nie były przeboje wtedy, bo ta płyta Wodyskiego, która została potem przerobiona przez Miczy, no To nie był jego największy hit, wiadomo, że to nie była Pszczółka Maja, natomiast sukces był ogromny I nagle każdy w Polsce chciał zobaczyć to, jak na żywo. Ale chyba też niespodziewany dla każdej ze stron I dla pana Zbigniewa I dla Miczów, którzy mieli po prostu pomysł na to, żeby klasyczne nagrania z 76 roku zagrać w studiu koncertowym imienia Agnieszki Josieckiej, ten koncert zarejestrować, wydać go I właściwie zobaczyć, co się wydarzy. A okazało się, że przyszło zaproszenie właśnie na off-festival, kolejny koncert, kolejny koncert I nagle się okazało, że pan Zbigniew Wodecki, który według opowieści ówczesnego menadżera Mitch & Mitch, prowadził po prostu swój kajecik, odbierał telefon stacjonarny w domu, Wypełniał ten kajecik już nie tylko koncertami solowymi, czy też, nie wiem, koncertami z panią Alicją Majewską, ale dorzucał coraz więcej dat z miczami. I w pewnym momencie w tym kajeciku potrafił mieć jednego dnia solowy koncert, a po trzech godzinach w mieście, do którego mógł relatywnie szybko się przydostać, kolejny koncert z Mitchami. I nagle tych koncertów zrobiły się dziesiątki. No, pamiętny, przepiękny koncert na openerze, który się trochę zmitologizował, bo ludzie już niemalże nazywają go koncertem headliningowym, tam jeszcze to zachodzące słońce. Ja go nie widziałem tego koncertu, nie byłem wtedy na openerze. Ty nie widziałeś, tak? Tysiące osób rozlane pod sceną, leżące, tańczące z dziećmi, bez dzieci. No taka sielska atmosfera, rzeczywiście niesamowita atmosfera. Jeden pewnie z kilku takich pamiętnych polskich koncertów. I to Canofida, o którym dzisiaj opowiadaliśmy, I Mitch & Mitch, I Penderecki wykonujący węgle muzykę z Johnem Greenwoodem I właśnie ten Wodecki z Meechami. To są takie pamiętne historie. Natomiast tutaj niezwykłe połączenie obrzeży polskiego przemysłu muzycznego alternatywnego obrzeży polskiego przemysłu muzycznego alternatywnego I wielką gwiazdę z przeszłości, która trochę się zamszowała, dało efekt niespotykany. I mówię, że gdyby nie ta cholernie głupia, przedwczesna śmierć pana Zbigniewa, to oni nadal mogliby to 1976 Space Odyssey katować na koncertach. Ale wiesz, to też w ogóle był bardzo szczery projekt. Tutaj nie było ani szczypty punktatorstwa. Nie było tak, że mi czekcili się na plecach Zbigniewa Wodeckiego przewieźć, on sobie wymyślił OK, to może jeszcze będę miał jakąś drugą młodość I zobaczymy, jak też mi się uda. Nie, tutaj po prostu była totalna zajawka. On sprawdza, nie wiedział kim oni są. Oni bardzo dobrze wiedzieli kim on jest. Zaprosili, zrobili kilka prób, zagrali, udało się I tyle. I tutaj faktycznie to było współpraca win-win. Obie strony miały z tego podobną frajdę. I chyba ta frajda też udzieliła słuchaczom na koncertach I słuchaniu płyty. Zdecydowanie, zdecydowanie udzieliła się nawet nam. Uspokoiłem się po tych dwóch tyradach na temat filmu. Uspokoiłem się dzięki Tobie I Panu Zbigniewowi I Miczom. Chcecie więcej się o tej płycie dowiedzieć, mieliśmy kiedyś taki cykl Wielka Płyta I tam między innymi jest odcinek poświęcony właśnie albumowi Space Odyssey 1976. Polecam poszukać gdzieś tam w przepastnych archiwach Niuanza. Gdzie również wszystkie audycje Nevermind, ponad 100 podcastów, właśnie dołożyliśmy. Kolejny z nich Jacek Sobczyński I Bartek Czarkowski. Do usłyszenia. Cześć. Mama I tata pozwól mi stać w domu, to drawi cię do szaleńca, zrób to. Dźwięk, który sprowadziłeś przez mnie, kochany, odpuść, nie powtórz. Mamo I tato, pozwól mi stać w domu, to drawi cię do szaleńca, zrób to. To nie jest słodkie się czujecie Przeżywamy przez północne ulicy I nigdy nie czułem się już samym Czuję się strasznie, staję się starym Napisy stworzone przez społeczność Amara.org Music 🎵 Napisy stworzone przez społeczność Amara.org That will never be enough

NUANCE RADIO NUANCE RADIO Mamy tak samo Chcieli grać, ale nie ta liga, oni to nickelback, fifi, kuba to metalika Wróć, kuba, fifi to republika, Czarno na białym to już movement, a nie muzyka Głową trzęsę jak James Hetfield Ludzie w tym mieście to wolą mieć zamiast set smetki Ja mam alergię, lekarz zakazał jeść breadli Straciłeś serce, głowa wolna a met sprętki To grzech ciężki, chcieli mieć rybę bez wędki Mam pracę etos, wolę schody jak Led Zeppelin Ja wezmę tytoń, wezmę filtry, ty wesz bletki Popijam szprycę, Kuba przelicza cash z candy Nie kumam bipów, na serio są tacy wieszki Dokładnie I nie mając wzglądu są bezwzględni Totalnie chcieli straszyć kłami jak zwierz wielki W online'ie, no bo gdy ich widzę są bezzębni Ciągle dudnią jak Lars Ulrich Nie jestem Fifi, dla ciebie lisek co wlazł w kubik I zaczął pisać ten hip-hop po to by was wkurwić Neandertalczyku ja patrzę w przyszłość jak Stan Kubrick Wow, chcieli grać ale nie ta liga Oni to nickel, bak Fifi, Kuba to Metallica Wróć, Kuba Fifi to republika, czarno na białym to już movement, a nie muzyka Chcieli grać, ale nie ta liga, oni to nickelback, Fifi, Cuba to Metallica Cuba, Fifi to republika, czarno na białym to już movement, a nie muzyka Tak, tak, ten w lustrze to niestety ja Ta scena świeci, choć od fleszy dzielą ciemne szkła Tak, tak, ten w lustrze to niestety ja Piękne kobiety ustawiają na nas telika Nie chcę wracać już do czasów, kiedy miałem gorzej To mnie wzrusza tak jak mamę, gdy nagrałem Zorze Zaproszenie znów dostałem gdzieś na bankiet w Storze Wchodzę luzem w mojej plusie z łokiem garnym roze Stadion, nie klub, poznają Kendi z Eski Wąsy jak Sum I włosy jak Skitelsy Tako maluch Jak młody Elvis Presley Trafiamy do młodzieży Jak stary Kevin Spacey Uuu, morda, zaglądasz do prasy ostatnio? Eeej Stadion, nie klub Jesteśmy jak Beatlesi Wąsy jak Sum Ty, włosy jak Wiśniewski Trzęsiemy tłum Hala po Epilepsji Trafiamy do każdego chłopaki weszli w mainstream Chcieli grać, ale nie ta liga, oni to nickel, Bach Fifi, Kuba to Metallica Kuba Fifi to Republika, czarno na białym, to już movement, a nie muzyka a już się bałem, że będę musiał ujść sam. Taśma autobusowa, co to jest? No rzut na taśmę, ale taśmą był autobus, który mnie tutaj dowiózł, który miał opóźnienie, bo wiadomo, że jak w Warszawie spadnie trochę deszczu rano, to I wieczorem opóźnienia są na liniach komunikacyjnych. A nie chciałem sobie dzisiaj zmoczyć dupki na rowerze, więc zdałem się na komunikację miejską w Warszawie. Dupka chyba byłaby jedną częścią ciała, ktrej nie zmoczyłbyś. A nie, bo moje rowery są rowerami bez błotników, więc jak chlapie spod kół, to dokładnie na dupkę. Yyy... Jest zwaną kościogonową. Można się łatwo przeziębić. No ale właśnie dlatego nie wsiadam na rower, żeby nie było ci przykro, żeby dupka była sucha I żebym nie był chory. Nie jest mi przykro, dlatego że zdążyłeś na czas. Aaaa... Ja też zdążyłem na czas. Jacek Sobczyński. No chyba, że jest inne rozwiązanie. O tym teraz pomyślałem. I Janka Szamanka chciała, żebym się spóźnił. A Janka Szamanka nas tu realizuje. Która pojawiła się tutaj... Jak to szamanki się pojawiają tak nagle? Literalnie nie pamiętam, kiedy Jana mogła realizować audycję Nevermind. To było chyba jakieś 48 lat temu. Może jak puszczaliśmy Dziewczynę Szamana po prostu. Może jak puszczaliśmy Dziewczynę Szamana, no. Czyli to był rocznik 95. 96. Tak. Czyli to jest, a to niestety, to jest rocznik Jany chyba. A, no a na szczęście wyglądasz. No to wyczarowała w takim razie. Także Jana nas dzisiaj drodzy realizuje, Jacek Sobczyński martwił się o to, że Janie dotarł, a dotarł. Tak, już się przestawiłem. I Bartek Czachowski dotarł. Tak jest. Ty, czemu zaczęliśmy od Metalliki? O, oto ciekawe pytanie. Nie spodziewałem się takiego pytania na wstęp. Czemu zaczęliśmy od Metallica? Może dlatego, że... Czemu ten utwór? A czemu nie? No, bo to nie jest taki... Bo to był chyba pierwszy numer, który w ogóle wyszedł pod szyldem Tako Nafide z tego zapamiętania. Okej, to z tego powodu wybrałeś, tak? Bo to nie jest taki oczywisty wybór jak się myśli o Sommie, czyli o wspólnym albumie. Właśnie dlatego chciałem tak nieoczywisty, no bo co, Tamagotchi dać, Osiem Kobiet, hmm, trochę zgrane. No poza tym musiałbyś się długo zastanawiać, która wersja Osiem Kobiet, czy ta, która jest na oryginalnym albumie, czy ta, która jest na dodatku z BDS-em na featuringu, który zrobił z tego utworu coś zupełnie innego niż wersja podstawowa. Ty zawsze Bartek, znaczy zawsze, od pięciu lat, czyli wtedy kiedy ta płyta wyszła. Zawsze, jak jest okazja, to mówisz, jakie masz swoją prywatną przygodę związaną z danym polskim albumem. No zdarza mi się w tej audycji, tak? Więc ja mogę dzisiaj powiedzieć, że... Że dzisiaj ty mi opowiesz, jaką masz przygodę. To nie jest jakaś przygoda, ja chyba po prostu byłem jednym z pierwszych Polaków, którzy słyszeli cały ten album. Uuu, Pan przewózka dzisiaj się włączył. Jednym z pierwszych, którzy widzieli klip Tamagotchi, jeszcze zanim on nie był na YouTubie. Znaczy był, ale... Jeszcze zanim został nakręcony. Zanim został nakręcony, ja już go widziałem. No I co? Spłaciłeś się wtedy? Tak. Znaczy wiesz co, Wtedy to było naprawdę... Spodziewałem się rozmachu wizualnego I faktycznie go dostałem. To... Tak, to było coś, na co czekałem. Jeśli chodzi o cały album, wydaje mi się, że po latach odbiera się go lepiej niż wtedy. Ale mówisz o... Somie 05MG. Znaczy wiem, o jakim albumie mówisz, ale o jakim rodzaju odbioru mówisz? Że dzisiaj ta płyta lepiej brzmi niż w 2018 roku, czy że dzisiaj więcej osób myśli o niej ciepło niż 5 lat temu? Tak, to tak. Myślę, że były tak gigantyczne oczekiwania bez tego duetu, a umówmy się, że wtedy to było po prostu dwóch najpopularniejszych raperów w tym kraju, że spodziewano się naprawdę albumu numer jeden w historii krajowej fenografii I samo to, że on był poprawny, to już było na nie. I myślę, że dopiero teraz po latach, a gdzieś tam się bardziej przychylnym okiem na tę somę patrzy, docenia się poszczególne single I chyba rozumie się jednak ten motyw, główny motyw, jaki spajał ten cały album, czyli jednak ta samotność na szczycie, która wtedy, umówmy się, jeszcze polski rap nie był aż takim piku, jakim był dwa, trzy lata później. No I ta samotność na szczycie jeszcze nie była przez wszystkich zrozumiona. A potem ten wątek został rozwinięty na kolejnym solowym albumie Taco. Quebo chyba też trochę o tym powiedział, wydając Romantic Psycho. Natomiast wróćmy do dania głównego dzisiejszej audycji, czyli jedynego, chociaż były takie widoki w pewnym momencie, że nie ostatniego I nie jedynego albumu Taco na Fidel, ale coś tam się rozeszło, nie ma co o tym publicznie rozmawiać, bo chyba nie jesteśmy do tego też zobligowani, nie powinniśmy pewnych tajemnic na światło dzienne wyjmować. Chociaż czasami by się bardzo chciało. Moje skojarzenia? To jest chyba pierwsza płyta rapowa w moim domu, która była tak żywo konsumowana przez moje dorastające dzieci, bo oni wcześniej mieli jakieś przecierki, ale to chyba właśnie Soma, tak... No pamiętam majówkę 2018 roku, bo album ukazał się w kwietniu, w połowie kwietnia I pamiętam majówkę 2018 roku, która była poświęcona całości słuchaniu tej płyty. I budziła niezwykły zachwyt wśród tak zwanych latorośli, ale mój też budziła. Ja akurat chyba wtedy dołączyłem do tej fali osób zadowolonych. Pamiętam, że był chyba jakiś taki hejterski wpis Kuby Żulczyka, prawda? Któremu się tako na fide nie podobało. Tak, tak. Uznał, że jest to płyta wymierzona. Bardzo rozmiękczony rap. I wymierzona na zysk, bo bierzesz wielkiego rapera aktualnego, drugiego, który może już trochę zaczął tracić na popularności, ale no tak odrobinkę. I walnęli to razem, piękny boys band, który dobrał wtedy najmodniejszych producentów. No ale u mnie to akurat zadziałało. Ja bardzo lubię SOM-y I bardzo lubię też SOM-y w tym rozszerzeniu, które najpierw było dostępne wyłącznie w wersji fizycznej, potem pojawiło się chyba w portalach streamingowych. Lubię też tę historię z Ministerstwem Skarbu, kiedy okazało się, że wydawcy tej płyty zostali zawezwani I musieli oddać podatek. W sensie nie dlatego ją lubię, że moi koledzy musieli walczyć z Urzędem Skarbowym, ale dlatego, że takie rzeczy w polskiej muzyce się nie dzieją I dodaje to jednak kolorytu takiej historii, że nawet po pięciu latach o tym pamiętamy I wiemy, że I ten, I ten chodził I spotykał się prawie że z ministrem, żeby wytłumaczyć, dlaczego taka decyzja została podjęta. No a muzycznie, no to chyba wszystko, co wtedy dało się wycisnąć z współczesnego polskiego rapu. I jeśli chodzi o gościnki, I jeśli chodzi o spojrzenie na te najmodniejsze zachodnie gatunki. Czy to przetrwało? Jest tam kilka ponadczasowych utworów. Pewnie nie jest to pierwsze miejsce rapowego topu wszechczasów, ale nadal się tego dobrze słucha, No I gigantyczny sukces komercyjny, nie? Chyba było wiadomo od pierwszego, bo pierwszym singlem było Art B, a nie Metallica 808. Tylko Art B było tym pierwszym singlem. Tam były takie fajne zajawki, typu w teledysku była jedna zwrotka więcej niż w wersji radiowej. No takie małe zabawy, które generowały baz w internecie I powodowało, że dużo się mówiło o tym albumie. Nie tylko dlatego, że to płyta Taco I Quebo, tylko dlatego, że wymyślono kilka fajnych patentów na jej promocję. Ale wiesz co, bo ty powiedziałeś, użyłeś słowa boyz band I ten boyz band był faktycznie tam odmieniany przez wiele przypadków. Cieszę się, że to był ten moment, kiedy odczarowano ten zwrot właśnie z takich, wiesz, naleciałości popowych z lat 90. Ale zarazem to też jest taka płyta, która bardzo mocno jednak ten mainstreamowy rap do popu zbliżyła, nawet jeśli jeszcze wszyscy nie byli tego tak pewni. Pierwszy album z tak dużym rozmachem wydany w tym kraju, pierwsza trasa rapowa polska zrobiona z tak dużym rozmachem do boku. Wiesz, pamiętamy, że ledwie pół roku wcześniej, pół roku tak, jesienią 2017 Taco Hemingway zapełnił tor Warszawski, czyli to jest tam nie wiem, 6-7 tysięcy osób. Dwukrotnie chyba nawet wtedy. Dwukrotnie, ale wiesz, samo to, że w ogóle polski rap na torwarze, to było takie wow, ok, dobra, porwali się na coś dużego, ciekawe czy się uda. Aktualnie raczej łatwiej znaleźć rapera, który, wiesz... Nie gra na torwarze niż... Nie gra na torwarze niż gra, trudniej. Ale wtedy też to nie było takie często I pamiętam, że byłem na koncercie Takona Fide na warszawskim Torwarze I jeszcze od tego oglądałem go z Fosy, tak wyszło. No, to to wariactwo było niesamowite, pamiętam, że wtedy wrzuciłem na Instagram taki filmik z podpisem Beatlemania 2018, a później byłem też na tym największym koncercie Takona Fide na Openerze I wtedy też stałem w miejscu dla tzw. Uprzywilejowanych, czyli na tej takiej platformie po prawej stronie patrząc od sceny. No I dalej gdzieś tam mam w telefonie filmik, który obrazuje to morze ludzi, jakie tam było pod sceną. W sensie naprawdę chyba tylko w historii Openera na Depeche Mode, na Pearl Jam I na Rihanna widziałem więcej osób niż wtedy na Tako Na Fide. To były dziesiątki tysięcy ludzi. To się ciągnęło po horyzont. Naprawdę wtedy faktycznie to był ten moment, kiedy już można było mówić, okej, polski rap zaczął być w swoim piku. Pamiętam ten, pamiętam ten no zresztą to jest diamentowa płyta, jedna z zaledwie kilku w polskim w polskim rapie diamentowych płyt, czyli albumów, które przekroczyły liczbę sprzedanych egzemplarzy powyżej 150 tysięcy. Pamiętam doskonale przygotowania do tego występu na Openerze. Ten występ poprzedzała, no trasa koncertowa to jedno, która się wyprzedała. I która, co ciekawe, była właściwie realizowana właściwie w real time'ie wydania płyty, bo to nie było tak, że płyta się ukazała, przez pół roku sobie poczekała, poleżała, osłuchała się I dopiero na jesień oni zagrali trasy. Płyta się ukazywała w połowie kwietnia I chyba nawet pierwszy koncert oni grali jeszcze przed oficjalną premierą w sklepach tej płyty. To do sprawdzenia, może ciut przeinaczam fakty, ale na pewno to był kwiecień I maj 2018 roku, czyli bardzo tu I teraz były te koncerty. Potem Taco grał solowy koncert na Orange Warsaw Festival na początku czerwca I Quebo przyjechał na ten koncert, wskoczył na dwa czy trzy utwory I dopiero później ogłoszono ten występ. To było naprawdę bardzo późno w kontekście ogłoszeń openerowych, bardzo późno przyklepano występ na main stage'u. Okazało się, że to prawdopodobnie był jeden z największych koncertów w ogóle w historii Openera, jeśli chodzi o liczbę zgromadzonych publiczności. Co warto dodać, to był chyba pierwszy przypadek, że polski zespół grał o godzinie no, zarezerwowanej dla tych gwiazd ze granicy, czyli to była północ. To była północ, tak. A też jeszcze teraz dopiero my świadomujemy, że tak naprawdę de facto projekt na Konafidę istniał od własne miesiące. Od wydania płyty do tego koncertu na Open Air już. Potem nie było tak na chwilę występów w live nigdy. Potem... Znaczy był... No były takie drobiazgi typu wiesz, na przykład w Ciechanowie, albo u Jimka na koncercie. Był u Jimka na koncercie, zresztą koncercie, który bookowała nasza ekipa, bo my odpowiadaliśmy za cykl koncertów pewnej znanej marki... Nasza, czyli Nuance, w 2019 roku. ...Marki odzieżowej I zabukowaliśmy Jimka I udało mi się, no chyba mogę mówić wprost, że udało mi się przekonać zarówno jeden, jak I drugi menadżment do tego, żeby wzięli udział w tym koncercie I zagrali dwa utwory wspólnie zaaranżowane przez Jimka. I to było chyba jedno z ostatnich takich wystąpień jako Tako na Fidę. No I jeszcze było Hot 16 Challenge. No tak, Hot 16 Challenge, no ale to już jakby internetowa, mówię o spotkaniu z żywą publicznością. No I trasa Jakuba z Ciechanowa, no ale tamte takie strzały, to chyba nie było do końca tako na fide, nie? Po prostu dobra zajawka dwóch kumpli. Wielka płyta, która dzisiaj nie rezonuje chyba tak z okolicznościami I z publicznością, nie ma jej w pierwszej pięćdziesiątce Spotify'a, ale myślę, że swoje jakieś tam wyświetlenia codziennie robi I pracuje na emeryturę zarówno jednego, jak I drugiego artysty. Ja czy gdyby oni byli węgierskimi politykami, to byś nazwali to Konafidesz? Pewnie tak, trzeba by zapytać Orbana, czy by ich dopuścił do takiej... Do sceny politycznej. Dobrze. Nie potrafiłem, stary, inaczej odpowiedzieć na twój znakomity dowcip. Znakomity dowcip, yyy... Patrz, I teraz... Jakoś nie mam dnia do puent. A który twór lubisz najbardziej? Takonafidesz? Tak, ale z oryginalnego albumu. Nie, nie, nie remix, więc... Nie bierzmy pod uwagę Ośmiu Kobiet z BDSM na przykład. No to chyba to Metallica właśnie. Kurde, to dla mnie jakby najciekawszy, bo najsłabszy utwór na tej płycie. Najciekawszy wybór twój. No mi te sample się po prostu podobają, także dlatego. Ja chyba wiesz co, w pewnym momencie byłem największym fanem Giro Italia. I nie wiem czy mi to nie zostało do dzisiaj. To giro, giro, giro. Eee... A tu na koncercie pętam bardzo fajnie. Chyba bym za giro zagłosował. Na koncercie to Conafide byliśmy ty I ja, na koncercie Franka Olsztyna nikt z nas chyba nie był. No nie. Ja też nie. Jeśli wy byliście, dodawaliście znać, no to co, chyba Opus Magnum tego człowieka, bo już był u nas dwukrotnie, czas na finałowy akcent. Był jeden raz. A nie dwa razy? No moim zdaniem Channel Orange cały czas nie wylosowaliśmy jeszcze. No to wylosujemy. Pewnie wylosujemy. Jeśli, no właśnie, to chyba też możemy powiedzieć, że nie będzie losowania, bo zgubiliśmy Tok'a z karteczkami. No lepiej, żeby się odnalazło, bo za tydzień nie będzie audycji, jak jej nie znajdziemy. Coś wymyślimy. Póki co fankocze. Nie zapomnijcie zasubskrybować oraz zafollowować mnie na Facebooku! Cześć! I I I I I I I I I I I I I I Napisy stworzone przez społeczność Amara.org mój kawałek, każdy dzień, każdy nocny kawałek, każdy dzień, każdy Jestem gotowy na to całe snowo Czekam na Ciebie całe snowo Znów znowu znowu Znowu znowu Całe snowo Jesteś znowu znowu Znów znowu znowu Znowu znowu Znowu znowu Zobaczmy, jak to jest, jak to jest, jak to jest, jak to jest Nie zapomnijcie zasubskrybować oraz zafollowować mnie na Facebooku! Wszelkie dnia patrzę na nieruchomość O Boże, powinieneś się poradzić z tej KO Nie ma łatwiejszych, dopóki nie zepsuję moje 28 1998, moja rodzina miała Acura Legenda Miała przynajmniej 6 dysków I wymianę W czasie, gdy Baswell I Percy się poradziły Kilka biskupów w mieście budowali domy Rewerent Przeświętowałem się, stwierdziłem, że jestem milioner Gdybyśmy mogli jedzieć tylko na okazji Baby, I'll be home before my night, yeah Yeah, yeah You know I'll get you none of that Spend the night, yeah My gosh, yeah Wanna see Nirvana? I wanna die, yeah Wanna feel it? I don't know who you combine But we'll be at the mass, shit We know them boys wanna see me punk, boy Wanna see me punk, die, shit Twist, die, just every day, shit Shut the fuck up, I don't want your conversation Rolling marijuana, that's a cheap vacation Jesteś blond przez E czy bez E? Bez E To jest jeden z tych tytułów, który sprawia dużo kłopotów dziennikarzom muzycznym A czy ty kiedyś się zrobiłeś na blond? Nie, ja nigdy nie przefarbowałem włosów. Ja też nie, ale chciałem zawsze. No to co sztoi na przeszkodzie? Chyba się nauczyłem tego węgierskiego, że tak zacząłem. Słuchaj, No zawsze w ostatniej chwili tak myślę, że chyba by jednak trochę głupio wyglądał. No ale jak się nie pofarbujesz, to się nie przekonasz. A to jest inna sprawa. Kurde, no tutaj siedząc kiedyś w tym studiu I bardzo często zresztą lubiąc siedzieć na tym miejscu mężczyzna, przefarbował się chyba na wszystkie kolory świata I raz wyglądał lepiej, raz wyglądał gorzej, ale próbował, był progres, testował. A kiedyś byli piłkarze farbowane liście. Idź w jego ślady. No, to bym musiał mieć trochę więcej pieniędzy. No dobrze, ale to musimy wytłumaczyć, dlaczego rozmawiamy o blondzie przez E albo bez E I o farbowaniu. A no dlatego, że w 2016 roku Frank Ocean wydał album zatytułowany Blond. I mimo, że po angielsku powinno się pisać bezbłędnie z E na końcu. Ten wyraz to na okładce był po prostu blond. Taka była stylizacja tej płyty I tego tytułu. I pewnie nie uznawał tego za wielki błąd, ale wydaje mi się, że jednak... O, to jak łony. Czy to blond, czy to blond? Tak, tak, tak. Nie uznawał pewnie tego za wielki błąd, ale jednak moim zdaniem powinniśmy mówić blond bez e. Jak to tam było z tą płytą, że ona się miała nazywać Boys Don't Cry? Nieźle załatwił swoją, wtedy bym wcześniej... Nieźle załatwił swoją macierzystą wytwórnię. Macierzystą wytwórnią, tak, to było już ówczesno. To był Universal z tego co pamiętam. No to była jedna z odnóg Universala, bo to była wytwórnia J-A-Z. To z nimi Frank miał podpisany kontrakt I to oni wydali w 2012 roku Channel Orange. Oczywiście na skutek wielkiego sukcesu mixtapu, o którym już opowiadaliśmy kilka tygodni temu, czyli Nostalgia Ultra. Minęło kilka lat od Channel Orange, no I ludzie zaczęli domagać się nowej muzyki Franka, który gdzieś tam oszczędnie informował o postępach w pracach I o tym, jaki ma pomysł. Pierwsze nadzieje właściwie wskazywały na to, że album ukaże się jeszcze w roku 2015. Ale potem kilka serii mylących wpisów, jakichś takich akcji w ambiecie I przestrzeni miejskiej spowodowało, że stało się jasne wydanie albumu w nieco późniejszym okresie. No I co, chyba to jest jeden z niewielu przykładów w historii muzyki, gdzie artysta wydał dwie płyty dzień po dniu. Czyli 19 sierpnia wydał jedną płytę, zakończył tym samym obowiązujący go kontrakt muzyczny. To się nazywało Endless. To się nazywało Endless I jest do dzisiaj uważane za album wizualny, ponieważ to było chyba tam 40 kilka minut takiej mocnej, eksperymentalnej muzyki, która towarzyszyła video z prac stolarskich. On tam montował, jeśli dobrze pamiętam, jakiś regał w dużym magazynie. I ten wizualny album zakończył jego kontrakt z poprzednią wytwórnią, a dzień później już na własnych zasadach wydał pełnoprawną płytę, czyli właśnie Blond, no I Zachwycił świat. I zachwycił świat, bo takiego R&B jeszcze nie było. Tak minimalistycznego I tak bardzo... Ja w ogóle teraz słuchaj, przesłuchałem jeszcze raz tego albumu, a nawet więcej niż raz, bo wracam do niego, szczerze mówiąc, dosyć często od czasu tego nieszczęsnego koncertu Franka Urszula na Coachelli parę tygodni temu, to to jest płyta, gdzie jest bardzo mało bitu, jest bardzo mało efektów perkusyjnych, głównie klawisz, głównie gitara, głównie ten taki wyciszony, trochę stujący się, trochę rozlewający się wokal. Natomiast nie ma tego bitu I to jest, to było w zasadzie dosyć dużo nowym. Takiego R&B nikt przedtem nie grał. A druga sprawa, ja sobie Zajrzałem do paru recenzji tego albumu I zupełnie przypadkowo trafiła mi recenzja Marka Fala, ale nie z Nuance'a tylko jeszcze z Onetu, bo tam pisał. Marek słusznie zauważył, że to jest takie R&B dla białasów. Znaczy, okej, białasem akurat Funk Ocean nie jest, ale już odniesienia kulturowe, których nie ukrywał przy okazji wydania tej płyty. Te wszystkie nawiązywania, wiesz, to do Beatlesów, to do Elliot Smitha, te wiesz, zajawka Tame Impala, zapraszanie Jamie'ego XX, Jamesa Blake'a itd. No to jednak jest zdecydowanie bliżej do ludzi, którzy, wiesz, na co dzień, co roku jeżdżą w zasadzie na primaverę I I zdecydowanie nie wyglądają tak, jak wyglądają fani takiego, wiesz, korzennego, amerykańskiego R&B łamanego na soul. Yyyy... No tak, to, to, to prawda. Ja mam... Może właśnie dlatego ta płyta tak fajnie też rezonowała w różnych środowiskach europejskich. To nawet trudno powiedzieć, że ona rezonowała. Ona walnęła po prostu we wszystkich środowiskach. To jest dzisiaj album uznawany za jedno... Co, nie zgadzasz się z tym? Nie, nie zgadzam się z samym sobą, bo dzisiaj mam ogólnie chyba dosyć kiepską formę słowną. A, bo myślałem, że nie zgadzasz się z tym, że ta płyta... Nie, zgadzam się, trudno się nie zgadzać. ...Jest dzisiaj uznawana za jedną z najważniejszych wydanych w XXI wieku. No tam jest... O tych bitach. Nike, czy też Nike, to utwór, który obiecuje dużo więcej po tej płycie niż potem dostajemy. Mówię o przebojowości czy właśnie o tej bitowości, że ok, zaczyna się bardzo fajnie, wręcz przebojowo, ale potem dostajemy mocno, tak jak powiedziałaś, minimalistyczny album, bardzo eksperymentalny, awangardowy pewnie można by powiedzieć w niektórych momentach. Potem chyba takim klimaksem właśnie, czy też szczytem jest utwór Nights, który zagraliśmy, mój personalny faworyt na tej płycie. Myślę, że w dyskografii Franka też jedno z dwóch, trzech ulubionych czy też ukochanych nawet nagrań. No I myślę, że też jedna z najlepszych piosenek w ogóle, jakie powstały w ostatnich dwóch dekadach. A pomiędzy tym wszystkim Są czasami nawet takie utwory, które trochę brzmią jak szkice, jednomintówki, nagrania ze skrzynek głosowych. Zresztą uwielbiam ten utwór, który nazywa się chyba Facebook Story. Jak francuski DJ Sebastian opowiada Frankowi, dlaczego rozstał się ze swoją dziewczyną. Dlatego, że on nie chciał zakładać konta na Facebooku, bo patrz na mnie. A bo nigdy nie miałeś faktycznie. I nie mam do dzisiaj, a ona uważała, że to jest coś nie okej. Że dlaczego on się tam nie chce pokazać, czy on się wstydzi I finalnie się rozstali. Uwielbiam ten fragment ze skrzynki głosowej, gdzie mama Franka się nagrywa I mówi mu, co jest okej, a co nie jest okej, że ma nie pić, nie palić marihuany I nigdy nie wsiadać do auta z osobami, które spożyły albo alkohol, albo narkotyki. Płytę kończy wywiad Franka z jego młodszym bratem. Tam jest dużo takich szalonych pomysłów, które wydają się być absurdalne I abstrakcyjne jak na album wtedy już bardzo popularnego artysty, ale jednak grając z tą całością I ten minimalizm I trudność w odbiorze tej płyty jakby kompletnie znika. Tego się słucha naprawdę cały czas bardzo dobrze. To jest także album, który spowodował, że zainstalowałem w swoim telefonie serwis streamingowy pierwszy w moim życiu, bo tak to słuchałem jeszcze płyt albo kupowałem płyty w całości jako mp3. A Blond, pamiętasz jak to było? Blond był dostępny przez pewien czas chyba tylko na Tidalu. Nie, nie, nie, na Apple Music. Tak, Blond był dostępny na Apple Music I żeby posłuchać tej płyty trzeba było ściągnąć Apple Music. I tak na kilka lat stałem się użytkownikiem tego serwisu streamingowego. Zawdzięcza ten sukces Apple właśnie Frankowi. To był pierwszy z tych szeregu albumów, które w danym momencie pokazywały się na różnych serwisach, przekonując słuchacza do tego, żeby wybierz mnie, wybierz mnie. No mnie przekonał Frank, żebym wybrał Apple'a. Na szczęście dzisiaj już nie żyjemy w takich czasach I ten wybór muzyki jest bardzo demokratyczny I wszyscy dbają o to, żeby płyta ukazywała się w tym samym momencie na wszystkich serwisach streamingowych. Tak, no bliskimi świadkami telewizji niestety nie ma czegoś takiego, więc tutaj dalej jest przekrzykiwanie się pod tytułem Wybierz mnie, wybierz mnie. Tak jeszcze sobie przypominam te zestawienia najważniejszych płyt minionej dekady, to gdzieś Tam zawsze wysoko jest Jezus I zawsze wysoko jest blond. I to są też takie dwie płyty, które moim zdaniem te eksperymenty I tę taką surowość, niezalowość prowadziły do mainstreamu, gdzie dziś tak naprawdę premiera czegoś takiego jak Jezus... Okej, dobra, może Jezusa tak, ale premiera czegoś takiego jak blond chyba by ludzi za bardzo nie zdziwiła, bo przecież jakby nie patrzeć, najpopularniejszą gwiazdą elektroniczną w tej chwili na świecie jest Freda Ghen, który ten taki swój pamiętnikarski sznyt kolejnych utworów opiera na podobnym patencie, co Frank Ocean przy wspomnianych przez Ciebie skitach, czy też mini utworach z Blond, czyli też fragmenty rozmów telefonicznych. Gdzieś ta taka blokspotowo, pamiętnikarska atmosfera jest nad tym wszystkim utrzymana. I też w przypadku Blond I w przypadku Freda jest też tak, że część tych utworów faktycznie sprawia wrażenie niedokończonych szkiców. Okazuje się, że już teraz żyjemy w takich czasach, kiedy wrzucanie takich niedokończonych szkiców do mainstreamu w żaden sposób nie ujmuje potencjału marketingowego danego artysty. Trudne pytanie, czy to jest wybitny album? Tak jak o nim pisano, bo najpierw były podsumowania roku, a potem były podsumowania dekady I on jest wszędzie. I jest zawsze bardzo wysoko. Jest to trudno ocenić, czy tak naprawdę czy właśnie ta jego przełomowość nie jest tym co spowodowało, że ta płyta jest tak wysoko. No bo patrz, tacy full capowcy Soulu zatwardzali fani klasycznego Soulu, oni raczej by Blond, no może nie odrzucili całkowicie, ale stwierdzili, że szanują, ale to nie jest ich muzyka. Natomiast pytanie, co zrobić z taką rockistowską publicznością, która Blond kupiła jak swoje. Być może właśnie dlatego, że to jest ten jedyny rodzaj Soul'u, który oni kupują. Nie wiem, no na pewno, wiesz co, no skoro on był na szczytach tylu podsumowań, to może jednak jest wybitny, skoro zdajemy sobie, wiesz, tyle pytań I jest tyle znaków zapytania przy tej płycie. Nie wiem, ja nie mam pojęcia, szczerze mówiąc, chyba jednak bardziej wolę Channel Orange. Ale to też jest świetna płyta, po prostu. A myślisz, że jeszcze dostaniemy Franka długogrającego? Myślę, że tak. Bo zobacz, kilka tygodni temu, kiedy graliśmy Nostalgie Ultra byliśmy jeszcze przed jego, jak się potem okazało, jedynym występem na Coachella, bo do kolejnego tydzień później już nie doszło. I wydawało nam się, że to jest niemożliwe, żeby on pojechał na ten festiwal bez nowego materiału. Pewnie gdzieś tam w głębi duszy liczyliśmy na, nie wiem, płytę czy epkę, nie dostaliśmy nawet pół singla. Nie zakładam, że już nigdy nie stworzy muzyki, ale czy on jeszcze wyda płytę w takim rozumieniu albumu długogrającego, na którym znajduje się 10, 12, 15 utworów. Myślę, że tak, aczkolwiek nie mam teraz żadnego sensownego argumentu na poparcie tej tezy, poza tym, że no przecież kiedyś musi to zrobić. Zresztą Z drugiej strony zespół The Smiths nie musi tego robić od 35 lat I tego nie robi. A Kanye pewnie już tego nigdy nie zrobi. A jeśli zrobi to nie chciałbym tego słyszeć. Jezus, nie wiem, to jest też podobnie ciężkie pytanie, jak o tę wybitność Blonde. Chyba my wszyscy chcielibyśmy, żeby jednak z czymś tam jeszcze Ocean wyskoczył, ale jeśli miałby to być taki poziom jak tego koncertu na Coachella, to może lepiej niech zamilknie. I lepiej niech nie wyskakuje, bo potem są kostki skręcone I trzeba odwoływać całą trasę. Dave Grohl potrafił ze złamaną nogą dokończyć koncert, a potem zbudować sobie fotel I wokół siedzenia na metalowym tronie ograć całą trasę. A Gigi Alin, a drugi skręcił sobie nogę I odwołał wielki headliningowy koncert. Jednym z producentów, którzy gdzieś tam przemazali się na blond, jest James Blake. Człowiek, którego mamy w tym momencie na naszej Nevermindowej playliście. Tak jest. Chyba co prawda James Blake miał być oko czwarty, a nie jako trzeci, ale może też być Jana jako trzeci, prawda? Ja się wychyliłem I wydawało mi się za fotela, że właśnie czeka na nas James Blake. Ale utrudniliście mi zadanie z opanowywaniem dzisiaj ekranu. Zasłoniliście wielkim fotelem marki Porsche, więc może coś źle przeczytałem. Ale już zapowiedziałem, to lećmy Jamesem Blakem. Bardzo, bardzo. James Blake. Nie wiem, czy to już moja nadzieja Wszystko, co wiem, to, że uciekam, uciekam, uciekam, uciekam Uciekam Nie wiem o moich marzeniach Nie wiem o moim marzeniu Wszystko co wiem, to że uciekam, uciekam, uciekam, uciekam Uciekam Nie wiem o moim kochaniu fallen, fallen fallen all that I know about my love all that I know about my love anymore all that I love is, I'm loving, falling, loving, loving ALBUM ALBUM ALBUM ALBUM ALBUM ALBUM ALBUM Mamy dobrą wiadomość, znaleźliśmy torbę z naszymi kartkami, gdzie są płyty. Więc mogę zacząć od losowania, potem zaczniemy opowiadać o albumie Jamesa Blake'a zatytułowanym James Blake. Czy będziesz Bartek opowiadał o tej płycie z taką pasją, jak tak opowiadałeś o filmie Prawy Chłopak, kiedy państwo nie słyszeli? Nie, nie będę opowiadał o tej... Ach, takiego wkurzonego Bartusia Czarnkowskiego to państwo jeszcze nie znacie. No... No na całe szczęście, proszę państwa. Pusta kartka, stary. Ehehe! Zapomniałem, że mamy taką płytę w ogóle w zestawie. To chyba Twój wybór. Co, nie możesz się rozczytać, panie lekarz? Tak, to mój wybór. To jest pismo jak u lekarza. Świetnie. Teraz mamy komputer, już trzeba mu pisać ładnie. Dwie panie. Tak, dwie panie. To trzecią panią chcę wylosować. Proszę, trzecia pani jest. Faszystowska pani. No, aha, jaki żart. A mówiliśmy o tym dzisiaj. Proszę, czwarta pani. I już chyba znajduj, jaka to jest płyta. No właśnie, byłem ciekaw, kiedy w końcu ten zespół wylosujemy. No I się... Się wydarzyło. Mocny mamy skład. A to? A to uwielbiam, to dorzuciłem. To jest totalnie moja płyta. No tak, no bo przecież to jest swego czasu filar mojego ukochanego espołu. Był. Filar, filar. Czyli będzie tak, po polsku, po po... Miałem kiedyś kolegę, nazywał się Mariusz Filer. Pozdrawiamy go. Nie wiem czemu. I Gita Gołowo. Ty też nie lubisz pozdrawiać moich kolegów. No nie no, no ładny mamy zestaw po prostu. Znowu kolejny ładny zestaw. A jeszcze dzisiaj, dobra gadaj szybko bo jeszcze mamy dwie pół płyty. No ale poczekaj, o czym mam Głowę gadać? No Jamesie Blake'u. Ja już powiedziałem tyle o bramku Oszynt, powiedz trochę o Jamesie Blake'u. Mieliśmy Jamesa Blake'a tutaj w roku 2010 z jedną z zaledwie kilku epek w historii tej audycji, bo uznaliśmy, że trzy wydawnictwa, które ukazały się na przestrzeni kilku miesięcy 2010 roku były na tyle istotne, że opowiedzieliśmy o nich jako o całości, przedstawiając tą osobę. A potem się zaczął ten nowy Nevermind, w którym losujemy płyty. No I teraz dotarliśmy do roku 2012, kiedy jego debiut... A nawet 2011. 2011! Tak jest. A, 2011! Przepraszam, to głupia pomyłka. Nie skodzi, nic się nie stało, Oliwia. Dotarliśmy do roku 2011, kiedy, I znowu jak to bywa z naszą teorią, na początku roku ukazał się już długo grający debiut, który szybko miał stać się jednym z tych najważniejszych albumów danego 12-miesięcznego okresu. Słuchaj, ja teraz sobie przypomniałem, to był mój debiut wówczas w tygodniku Przekrój, recenzja tej płyty. Strasznie się wtedy jarałem, pamiętam, że chodziłem dumny jak pawstę. A redaktor naczelny też się jarał twoją recenzją? Redaktor naczelny to nie wiem, ale redaktor Schubrigt, który wtedy odpowiadał za muzyczkę, to się jarał. Słuchaj, ja... Ojej. Ja doceniam te płyty, wtedy też bardzo doceniałem. Nie pamiętam przy którym albumie, omawialiśmy ich mnóstwo, powiedziałem, że bardzo lubię te momenty, kiedy artysta, tudzież artystka eksperymentują z ciszą I ta cisza staje się wiodącym elementem danego kąszka. Pewnie całkiem niedawno przy tej, przy Billie Eilish, kiedy... No I już wszystko jasne. Dokładnie tak było. I tu jest podobnie. Ale ja nie wiem Bartek czy jednak nie wolę tych epek. Szczerze powiedziawszy. Ja wolę. Ja też wolę. Ja wolę. Ja wolę. Dobra, kończymy. Kolejna płyta. Ja wolę te epki. Natomiast... Ale nie no, też trzeba facetowi oddać, że po prostu że jednak tam doszło do takiej mikro-rewolucji w muzyce popowej, że to jest gość, po którym czuć, że tam była wyniesiona nauka z konserwatorium muzycznego, czuć, że jest kumanie muzyki współczesnej, poważnej, bo moim zdaniem to jest tak trochę zharmonizowane właśnie, jakbyśmy mieli elektroniczną muzykę poważną, ale zarazem jest też ta popowa wrażliwość I to taka sypialniana wrażliwość, która w to wszystko wymieszaniu dało płytę. Ja pamiętam, że wtedy to był jednak duży zachwyt nad Jamesem Blakem I jeśli mierzyć skalę jakości danego krążka tym, ilu potem pojawiło się naśladowców, a nie wiem czy pamiętasz, na przykład był taki gość Jamie Woon, który bardzo chciał być Blakem, ale niestety chyba był na to zbyt słaby, no to... Co? Wkurzyłem? No totalnie zapomnieliśmy o Jamie Moonie. No ja nie mam z tym żadnego problemu, zupełnie. Że zapomnieliśmy? No. James Blake 2, dajże spokój. Kurde, ale ta płyta była super. Night Air? No. No to możemy kiedyś zagadać o ciebie jeszcze. Ale rzeczywiście facet przepadł jak Arka Noego. Wtedy naprawdę była na punkcie Blake'a soleństwo. Posłucham sobie Jamesa Woona wracając do domu. A ja posłucham sobie Arki Noego wracając do domu. Święty, święty uśmiechnięty. I to też był taki artysta jednak troszeczkę tej jeszcze, wiesz, schyłkowej ery tambrowej, bo tam też wizualki robiły sporo, wiesz, ten taki cień Jamesa Blake'a na okładce płyty, wiesz, ten taki klimatyczny trendystk, limit to your love, zresztą ten taki, wiesz, słynny bas, który wszedł w połowie tego utworu. No to wszystko jakby budowało taką, wiesz, aurę czegoś onirycznego, tajemniczego wokół tego artysty. Zresztą potem taką samą aurę budowały kolejne nagrania Franka Łuszyna, więc można powiedzieć, że nie tak daleko jest od jednego do drugiego. Od jednej jabłoni do drugiej jabłoni. No ten James Blank powiedziałem, że wolę te epki, bo tam było trochę energii, mimo że sporo z tych utworów, które znalazły się na tych trzech wydawnictwach 2010 roku pokazywały już jego pianistyczne ciągoty, to chyba jednak największym zaskoczeniem okresu promocji albumu James Blake, czyli tej imiennej płyty, był fakt, że nie dostaliśmy tam dubstepu czy post-dubstepu I nie było tam wiele do tańczenia, tylko raczej dużo do kontemplacji. Najpierw ten Willem Scream, którego posłuchaliśmy kilka minut temu, no a potem wielki przebój z tej płyty, cover z repertuaru Faced, Limit to Your Love. No tam trochę się działo, tak, pod koniec drżały basy w naszych głośnikach. Natomiast generalnie mam takie poczucie, że 90% słuchaczy Jamesa Blake'a, którzy złapali się na falę jego popularności właśnie przy okazji tego terminu dubstep, post-dubstep, oczekiwało czegoś innego. No I Tam on powiedział, sprawdzam, albo ze mną zostajesz, albo wracasz sobie do tych starych, no rocznych czy dwuletnich nagrań, a ja idę w takim kierunku jednak nieco pianistycznym. Myślę, że przekonać się do twórczości Blake'a z tego okresu mogły bardzo... Mogły pomóc koncerty. Kto widział Blake'a na koncertach, ten widział, że też mamy tutaj do czynienia z artystą nieszablonowym, bo on potrafił jednak tą taką spokojność swojego debiutu na koncertach podrasować pewną nerwowością rytmiczną I to już wypadało bardzo dobrze. Tak, ale pamiętam, że wtedy sporo ciała dawali organizatorzy. Ja widziałem po tej płycie Blake'a dwa razy. Raz na openerze w namiocie I raz na Berlin Festiwalu na scenie głównej, ale o godzinie 14. Ten namiot na openerze był też jakoś 20.21. Nie można Jamesa Blake'a dawać orazności. No nie, to się nie godzi zupełnie. Tak samo można by równie dobrze Berlina dawać orazności. I szczerze powiedziawszy bardzo czekam na koncert Blaka. To oznacza, że ludzie po prostu bukerzy festiwalowi kiedy już go bukowali nie do końca wierzyli w jego popularność I sukces. Kończąc bardzo chciałbym go zobaczyć w takiej sali jak na przykład ten NOSPR w Katowicach. Myślę, że to jest idealna otoczka do tego, żeby posłuchać sobie jego rzeczy. Nie wiem, czy będzie okazja, bo James raczej teraz należy do artystów I rzadziej koncertujących, a na pewno rzadziej wydających. Chyba powoli zmierza ku życiu rodzinnemu, mam wrażenie. Chyba jest w bardzo szczęśliwym związku. Pewnie coś tam produkuje I staje się bardziej muzykiem towarzyszącym, innym, dużym artystom niż pracującym na swoje nazwisko muzyczne. Ale też powiem ci, że te ostatnie rzeczy to już jakby kompletnie mnie nie ruszały. Ja też nie. James to jest dla mnie rzeczywiście początek poprzedniej dekady. Mam taką propozycję, bo mamy super płytę teraz I ja myślę, że chyba nie zagramy tego ostatniego albumu tej pani, bo ten album jest no tak uroczy I tyle można o nim gadać, że no te parę minut to będzie za mało jednak. No dobra, to w takim razie... Panią przepraszamy I przerzucamy na kolejne audycje? Kolejne z Nevermindów, które... To może być co? Od razu ją po prostu dajmy sobie do... Żeby nam nie umknęła. Zamiast czego? No nie wiem, to zaraz ustalimy. Zamiast... Zamiast innej pani, zamiast tej pani, której się nie spodziewałeś na przykład. No tak, bo to byłby bez sensu, żebyśmy podobny gatunek prezentowali, więc... Ta pani wraca do koszyka do losowania. Pani z dzisiaj jest przerzucona na przyszły tydzień, a my rzucamy wszystko co złe. Gramy Wodeckiego I Miczów, a potem sobie o nich kilka minut jeszcze pogadamy. Muzyka Rzuć to wszystko, wszystko co złe, co gnębicie Zostaw troski za sobą gdzieś I ze mną pędzać Właśnie ze mną, Ty ze mną, obok ja z Tobą Niech szan patrzę I nam na drogę Zwyczajne, nadzwyczajne, znów odbieramy mi Słuchaj proszę, niech inni w grudniu, my w kwietniu Niech inni w deszczu, lecz my słone śnią I w kolorowe zimy te bezbarwne śnie Umiesz nagle w różowy czas, przecież nie masz Rzuć to wszystko, zostaw co złe, lepiej już mnie, mnie pokochaj Niech inni w grudniu, my w kwietniu Niech inni w deszczu leczmych słonecznych Słuchaj proszę, co było przeszło nie wróci, co dalszy skutek nikt już nie zbudzi, więc zostaw, zostaw wszystko I zatrzymaj mnie. Które wczoraj widziałem na festiwalu DOX Games Gravity I najpierw się odpaliłem przy Janie I przy Jacku, a teraz się odpaliłem drugi raz przy nich. Dobra, już muszę... Niech ktoś mi wyjmie ten, jak to się mówi... Kizn, co? No może tak, no można to wyjąć. Wż... W... W... Tfu! Rzuć wszystko to, co złe. Zbigniew Wodecki w swoim klasycznym utworze, ale jednak podanym na nowo dzięki mitchem dmitchom z piękną historią, która zakończyła się przedwczesną śmiercią w 2017 roku. Zaraz zresztą rocznica, bo to 22 maja, pana Zbigniewa. Myślę, że gdyby nie ta śmierć, to bylibyśmy dzisiaj być może w jakichś zupełnie nowych okolicznościach z jego muzyką I z działaniami Macieja Morettiego I spółki. Słuchaj, czy ja dobrze pamiętam, że tam pierwszy koncert Wodeckiego I Miczów odbył się na Offie? Czy były jakieś wcześniejsze jeszcze sytuacje? No moim zdaniem dobrze pamiętasz, że to zostało przygotowane pod Off Festival właśnie, no. I tutaj jak sobie przygotowywałem się do naszego tego wejścia, ja dzisiaj fatalnie mówię, przepraszam wszystkich, ale nie wiem dlaczego, nie powinienem dzisiaj być przed mikrofonem. Powinienem być Bartek I mówić o filmie Prawy Chłopak. I Wodecki powiedział, to jest zwiad dla Playboya rok 2015, Wodecki I Micze. Wodecki powiedział tak. Muszę wykonywać pod minijkę. Nie było mowy o żadnym odstępstwie. Od podstawówki po akademię muzyczną, wszystko na blachę. Aż tu nagle, w trakcie tego koncertu z Meechami, zderzyłem się z czymś, o czym kompletnie zapomniałem, że muzyka służy przede wszystkim rozrywce I zabawie I że tremę przed wyjściem na scenę można mieć gdzieś. I faktycznie, gdzieś tam to połączenie, wiesz, nieokrzesanego Macia Moret, jego lidera miliona zespołów, który współtworzył chyba każdy gatunek muzyczny na świecie. I mimo wszystko, wydaje mi się, że również z nieokrzesanym Zbigniewem Wodeckim, na ten sposób on był nieokrzesany. Nieokrzesany, chociaż to było takie nieokrzesanie, które miało swoje korzenie w czymś bardzo mocno osadzonym. Bo to też jest facet po Akademii Muzycznej, Tam też jednak jest bardzo mocne, bardzo gruntowe neweksztocenie odebrane. I to spowodowało, że nagle ten zespół, który bywał sensacją festiwali, no ale jednak to nie było, to nie był mainstream, czyli Micze, nagle się okazało, że tym mainstreamem się stał. Że ludzie w 2013, 2014, 2015, 2016 roku pokochali przeboje polskiej estrady. Chociaż to nie były przeboje wtedy, bo ta płyta Wodyskiego, która została potem przerobiona przez Miczy, no To nie był jego największy hit, wiadomo, że to nie była Pszczółka Maja, natomiast sukces był ogromny I nagle każdy w Polsce chciał zobaczyć to, jak na żywo. Ale chyba też niespodziewany dla każdej ze stron I dla pana Zbigniewa I dla Miczów, którzy mieli po prostu pomysł na to, żeby klasyczne nagrania z 76 roku zagrać w studiu koncertowym imienia Agnieszki Josieckiej, ten koncert zarejestrować, wydać go I właściwie zobaczyć, co się wydarzy. A okazało się, że przyszło zaproszenie właśnie na off-festival, kolejny koncert, kolejny koncert I nagle się okazało, że pan Zbigniew Wodecki, który według opowieści ówczesnego menadżera Mitch & Mitch, prowadził po prostu swój kajecik, odbierał telefon stacjonarny w domu, Wypełniał ten kajecik już nie tylko koncertami solowymi, czy też, nie wiem, koncertami z panią Alicją Majewską, ale dorzucał coraz więcej dat z miczami. I w pewnym momencie w tym kajeciku potrafił mieć jednego dnia solowy koncert, a po trzech godzinach w mieście, do którego mógł relatywnie szybko się przydostać, kolejny koncert z Mitchami. I nagle tych koncertów zrobiły się dziesiątki. No, pamiętny, przepiękny koncert na openerze, który się trochę zmitologizował, bo ludzie już niemalże nazywają go koncertem headliningowym. Tam jeszcze to zachodzące słońce. Ja go nie widziałem tego koncertu. Ty nie widziałeś, tak? Nie byłem wtedy na openerze. Tysiące osób rozlane pod sceną, leżące, tańczące z dziećmi, bez dzieci. No taka sielska atmosfera, rzeczywiście niesamowita atmosfera. Jeden pewnie z kilku takich pamiętnych polskich koncertów. I to Canofida, o którym dzisiaj opowiadaliśmy, I Mitch & Mitch, I Penderecki wykonujący węgle muzykę z Johnem Greenwoodem I właśnie ten Wodecki z Meechami. To są takie pamiętne historie. Natomiast tutaj niezwykłe połączenie obrzeży polskiego przemysłu muzycznego alternatywnego obrzeży polskiego przemysłu muzycznego alternatywnego I wielką gwiazdę z przeszłości, która trochę się zamszowała, dało efekt niespotykany. I mówię, że gdyby nie ta cholernie głupia, przedwczesna śmierć pana Zbigniewa, to oni nadal mogliby to 1976 Space Odyssey katować na koncertach. Ale wiesz, to też w ogóle był bardzo szczery projekt. Tutaj nie było ani szczypty punktatorstwa. Nie było tak, że mi czekcili się na plecach Zbigniewa Wodeckiego przewieźć, on sobie wymyślił OK, to może jeszcze będę miał jakąś drugą młodość I zobaczymy jak też mi się uda. Nie, tutaj po prostu była totalna zajawka. On sprawdza nie wiedział kim oni są. Oni bardzo dobrze wiedzieli kim on jest. Zaprosili, zrobili kilka prób, zagrali, udało się I tyle. I tutaj faktycznie to było współpraca win-win. Obie strony miały z tego podobną frajdę. I chyba ta frajda też udzieliła słuchaczom na koncertach I słuchaniu płyty. Zdecydowanie, zdecydowanie udzieliła się nawet nam. Uspokoiłem się po tych dwóch tyradach na temat filmu. Uspokoiłem się dzięki Tobie I Panu Zbigniewowi I Miczom. Chcecie więcej się o tej płycie dowiedzieć, mieliśmy kiedyś taki cykl Wielka Płyta I tam między innymi jest odcinek poświęcony właśnie albumowi Space Odyssey 1976. Polecam poszukać gdzieś tam w przepastnych archiwach Niuanza. Gdzie również wszystkie audycje Nevermind, ponad 100 podcastów, właśnie dołożyliśmy. Kolejny z nich Jacek Sobczyński I Bartek Czarkowski. Do usłyszenia. Cześć. Napisy stworzone przez społeczność Amara.org 🎵🎵🎵 🎵This dream isn't feeling sweet🎵 🎵 🎵We're reeling through the midnight streets🎵 🎵 To nie jest słodkie się czujecie Przeżywamy przez północne ulicy I nigdy nie czułem się już samym Czuję się strasznie, staję się starym I've never felt more alone🎵 🎵It feels so scary getting old🎵 🎵We can talk it so good🎵 🎵We can make it so divine🎵 🎵We can talk it good🎵 🎵How you wish it would be all the time🎵 Napisy stworzone przez społeczność Amara.org Music 🎵 Napisy I audiodeskrypcja WYTFURNIA.PL Napisy stworzone przez społeczność Amara.org You're the only friend I need We share a dance like little kids And laugh until our ribs get tough But That will never be enough

Data Last Updated: 24/05/2023 10:00:09

Privacy Policy

Pozostałe epizody

Daj znaka, co sądzisz o tym epizodzie!