Idź i słuchaj – parafrazując tytuł jednego z najważniejszych filmów (anty)wojennych w dziejach kina – jest idealnym zaproszeniem do zapoznania się z twórczością Anastasii Shevchenko, ukraińskiej wokalistki, która śpiewa wojnę. A to poetyckie określenie wymaga rozwinięcia.
СТАСІК to Stasik, taki mały Stasiek – nieco pucołowaty, wiecznie umorusany, kilkuletni chłopaczek, który jeszcze niedawno całe dnie spędzał na zabawie. Po powrocie z przedszkola leciał na podwórko kręcić się na karuzeli i budować w piaskownicy garaże dla swoich resoraków. Śmiał się, krzyczał, wkurzał, smucił, biegał i obcierał kolana. Teraz musi spać na dworcu, setki kilometrów od domu. Ale to nie o nim.
СТАСІК to Stasik – pseudonim artystyczny Anastasii Shevchenko, niespełna trzydziestoletniej ukraińskiej aktorki i sanitariuszki, prezenterki telewizyjnej i barmanki, wokalistki i weteranki wojennej. Stasik nie jest projektem. To ja, kiedy mam coś do powiedzenia – mówiła Nastia dwa lata temu, w wywiadzie udzielonym portalowi The Village Україна. Zanim zagłębimy się w jej biografię i twórczość, posłuchajmy, co ma do przekazania. Ale posłuchajmy w pełnym skupieniu – na słuchawkach albo porządnych głośnikach, w trybie pełnoekranowym, czytając tłumaczenie tekstu i patrząc w jej jasne, zmęczone oblicze.
Pierwszy raz Kołysankę dla wroga / Колискова Для Ворога usłyszałem w czwartek, 24 lutego 2022 roku, kilkanaście godzin po tym jak Rosja zaatakowała Ukrainę. Za oknem była noc, rodzina już spała, a ja siedziałem w bladym blasku komputera, zamknięty w słuchawkach. Kilkaset kilometrów dalej na wschód kule rozrywały czyjeś ciało, rakiety niszczyły czyjś dobytek, a czyjaś rodzina właśnie się pospiesznie pakowała nie wiedząc, czy kiedyś jeszcze wróci do domu. Wojnę miałem w myślach i na ekranie zbyt często odświeżanego telefonu, kiedy ubrana w zgrzebną sukienkę, krótko ogolona dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy i zaczęła śpiewać: Rok za rokiem, śpiewam ci tę kołysankę. Bądź posłuszny moim słowom – śpij, śpij, śpij, śpij! Żal mi ciebie mój wrogu, żal, że zdecydowałeś się wejść na tę ścieżką; idziesz na śmierć jak szaleniec. Śpij, śpij, śpij, śpij! Porzuć swój gniew i porzuć zmęczenie, to już nie ma znaczenia; za chwilę zatracisz się w swoim śnie na zawsze. Śpij, śpij, śpij, śpij! Już zawsze będziesz spał w tej zimnej ziemi; dla ciebie będzie ona moim łonem; już zawsze będziesz moim jeńcem. Śpij, śpij, śpij, śpij!
I nastąpiło bombardowanie – syntezatory wyły jak alarmy, zbasowana perkusja tłukła jak nalot dywanowy, a neofolkową łagodność rozerwała ściana hałasu. Ekran wypełnił zapis napadu pourazowego, w którym Nastia wiła się na czarnej ziemi. Za moment jednak znów śpiewała: Chciałeś tej ziemi, więc teraz połączysz się z nią; jesteś teraz częścią mojej ziemi. Śpij, śpij, śpij, śpij! Kiedy skończyła w moich uszach wciąż pobrzmiewały echa tego dźwiękowego ataku, a w skołatanym umyśle pojawiły się dwie refleksje. O tym, że cierpienie nikogo i nic nie uszlachetnia, zdążyłem się już przekonać lata temu; o tym natomiast, że Ukraina przyjmie Rosjan, jak swego czasu Afganistan żołnierzy ZSRR, nie miałem jeszcze wtedy pojęcia. Tej nocy nie przyszłoby mi do głowy, że naszym wschodnim sąsiadom uda się utrzymać swoje pozycje przez ponad dwa tygodnie heroicznej walki, a właściwie cały naród ukraiński – żołnierze, cywile, mężczyźni, kobiety, politycy i… rolnicy – wszyscy będą parafrazować Kołysankę dla wroga na wszelkie możliwe sposoby, tocząc heroiczny bój o każdy centymetr swojej ziemi.
27 lutego, trzy dni po inwazji Rosji na Ukrainę, СТАСІК napisała na Instagramie, że nie planowała wypuszczać tej piosenki, ale Kijów ma dziś godzinę policyjną, więc trochę was rozbawię i wrzuciła na YouTube utwór o wiele mówiącym tytule Бий, czyli bić/pokonać. Fight now! Fight now! Fiiiiire! – powtarza Nastia w refrenie tej folkrapowej, syntetycznej hybrydy, a kontekst publikacji tego utworu znów wywołuje ciarki na moich plecach.
Anastasia Shevchenko wie więcej o wojnie niż ludzie, którzy zwykli o niej śpiewać. Wychowywana przez matkę w duchu akceptacji i wolności, nastoletnia Nastia dzieliła czas pomiędzy aktywności w ulicznym teatrze performatywnym, a pracą za barem. Z jedną i drugą radziła sobie doskonale – została absolwentką teatralnej szkoły ДАХ i właścicielką knajpy. Aktorką jednak nie została, a plany dotyczące prowadzenia swojej kawiarni zarzuciła, bo… Dobrze pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy przyjechałam na Majdan. Nic wtedy nie rozumiałam z polityki; dobrze, że przynajmniej zapamiętałam nazwisko prezydenta. Miałam wtedy dwadzieścia lat i w duchu wciąż byłam jeszcze bardzo młoda. Wszyscy moi przyjaciele tam pojechali, więc i ja chciałam zobaczyć, co się dzieje. Kilka godzin później zostałam pobita – pierwsze zderzenie z historią ojczyzny relacjonowała we wspominanym wywiadzie udzielonym portalowi The Village Україна.
To wszystko jest bardzo proste – póki jest szansa, to bronisz swojego kraju albo tam, albo tu, w Kijowie.
Wydarzenia te sprawiły, że najpierw przeniosła się na plac Niepodległości w Kijowie, by po jakimś czasie wyjechać na wschód, do ogarniętego wojną Donbasu. Wojna była dla mnie logiczną kontynuacją Majdanu. To wszystko jest bardzo proste – póki jest szansa, to bronisz swojego kraju albo tam, albo tu, w Kijowie. Pojechałam na dziesięć dni ochotniczą karetką, żeby… w ogóle zobaczyć, o co w tej wojnie chodzi, bo wcześniej nawet nie widziałam żadnego filmu wojennego. Na pierwszym odcinku walki, na którym zapewniałam opiekę medyczną, podszedł do mnie zastępca dowódcy i powiedział, że mnie tu potrzebują. Pojechałem więc do Kijowa, wyrobiłam dokumenty i tydzień później wróciłam jako sanitariuszka.
Z frontu Shevhvenko wróciła po niespełna dwóch latach z wstrząsem mózgu i nawracającymi napadami epileptycznymi. Przez pewien czas prowadziła w Kijowie szkolenia z udzielania pomocy medycznej, jednak głównie – jak sama wspomina – leżała na blacie w kuchni i gapiła się w sufit. Ciągle mnie pytają, czy to było trudne. I zapisz to – bardzo trudne, bardzo przerażające, bardzo niewygodne. Jak na wojnie! – upomniała swego czasu dziennikarza portalu .Yabl, jednak zazwyczaj ucina ten temat mówiąc, że pytanie weterana o wojnę jest jak pytanie nieznajomego o seks. Jestem ciągle w procesie leczenia – chodzę do psychoterapeuty i psychiatry, pracuję nad tym, by kontrolować nawracające napady epileptyczne i jakoś uporządkować moje ciało. Nie mam żadnych trwałych obrażeń – mam obie ręce i nogi, ale moja droga do pełnej rehabilitacji jest bardzo długa i trudna. Nie chodzę za często na imprezy, bo zbyt wiele mnie to kosztuje. Przestałam chodzić do teatru, bo to jest dla mnie trudne emocjonalnie – staram się przepracować własną historię, więc nie potrzebuję cudzych. Czasami chodzę na koncerty – mam uszkodzony słuch i nie mogę patrzeć na migające światła, ale robię to od czasu do czasu, bo muszę tańczyć i bardzo kocham muzykę – mówiła pod koniec 2019 roku dziennikarce The Village Україна. Z tej miłości kilka miesięcy wcześniej narodził się СТАСІК – sposób na wypowiedzenie tego, co w codziennej rozmowie jest zupełnie niemożliwe do wypowiedzenia; sposób, który przyjął imię kojarzące się w Ukrainie z tym, co małe i słodkie, z każdym z tych kilkuletnich Staśków, którzy dziś dorastają w trybie (bestialsko) przyspieszonym na przejściach granicznych i dworcach Polski, Słowacji, Rumunii czy Mołdawii.
Pierwszą piosenkę Ніж – podpisaną aliasem СТАСІК, poświęciła odmowie, która rani jak nóż, w kolejnej – Бій з тінню – opisała swoją walkę z cieniem , w Колискова Для Ворога śpiewała wprost do swoich wrogów, a w ostatniej Не відводь очей, opublikowanej przed inwazją Rosji na Ukrainę, wzięła na warsztat Czarnobyl. W utworach łączy tradycyjny śpiew z brzmieniowymi rozwiązaniami charakterystycznymi dla rapu, muzyki klubowej, czy eksperymentalnej. Za każdym razem podejmuje trudne i bolesne tematy. I choć radykalność języka, jakim operuje, predestynowałaby ją do funkcjonowania w jakkolwiek rozumianej awangardzie, piosenki zyskały większą popularność.
W latach 2017-2018 Shevhvenko była prezenterką jednego z kanałów tamtejszej telewizji publicznej, a dokładnie programu… Afisz kulturalny zdrowego człowieka. Kiedy więc jej pierwsze utwory – a także towarzyszące im wideoklipy, w których warstwa wizualna odgrywa zawsze równorzędną rolę – trafiły na YouTube, do Anastasii ustawiła się kolejka dziennikarzy chcących rozmawiać o Majdanie i Donbasie, wojnie, teatrze i tym… dlaczego w swojej pracy wybiera tak surową i szokującą formę? Shevhvenko za każdym razem tłumaczyła im, że to nie wybór, a konieczność, że to wszystko jest bardzo proste – póki jest szansa, to bronisz swojego kraju albo tam, albo tu, w Kijowie i że Stasik nie jest projektem. To ja, kiedy mam coś do powiedzenia. I choć jej dotychczasowy dorobek artystyczny to ledwie kilka piosenek, to w chwili, w której jej ojczyzna płonie, a w ziemię, na której przyszło jej się urodzić, wsiąka codziennie morze łez i krwi, jej głos stał się jeszcze bardziej doniosły, dojmujący i domagający się wysłuchania.
Jeden z wersów, które napisała z myślą o Czarnobylu, 24 lutego 2022 roku nabrał zupełnie nowego znaczenia. Od momentu, w którym wojska rosyjskie przekroczyły granicę niepodległej Ukrainy, cały wolny świat jest zobowiązany do tego, żeby codziennie spełniać prośbę małego Stasika, który ustami Shevhvenko mówi: Nie odrywaj ode mnie wzroku, nigdzie się nie wybieram!